ODTWARZACZ CD

AUDIO AERO
PRIMA

WOJCIECH PACUŁA







Francuska firma Audio Aero wypracowała swoją własną szkołę designu - aluminiowe obudowy, z frezami na ściance przedniej w kształt jej dawnego loga - wygiętych skrzydeł - i przyjemnej linii. Wyjątkiem od tej reguły przez dłuższy czas były najtańsze urządzenia z serii Prima - wzmacniacz i odtwarzacz CD, wykonane z czarnych blach, czarnego akrylu oraz złoconych gałek i guziczków. Trzeba powiedzieć, że zmiana wyglądu i upodobnienie ich do produktów z góry cennika wyszło im na dobre - system (test wzmacniacza w numerze marcowym "HIGH Fidelity OnLine") wygląda znakomicie, jak znacznie droższe urządzenia. Wygląd poprawia sposób ich posadowienia - na trzech stożkach, dla których, żeby się nie ślizgały, w górnych ścinkach napunktowano otwory. Warto jednak pomyśleć o jakiś podkładkach, ponieważ zarówno na drewnie, jak i marmurze będą się ślizgały.

Urządzenia w dużej mierze powielają budowę swoich czarnych poprzedników. Ich cechą wspólną, oprócz projektu plastycznego, jest też obecność gniazd zbalansowanych XLR (obok niezbalansowanych RCA). O ile jednak odtwarzacz od początku do końca posiada budowę symetryczną, o tyle we wzmacniaczu sygnał zaraz za wejściami zamieniany jest na niezbalansowany i w tym przypadku lepiej grać na łączach RCA. Przy porównaniach z innymi odtwarzaczami trzeba wziąć pod uwagę, że napięcie wyjściowe CD Prima jest o 0,2 V wyższe od standardu 2V i dlatego przy bezpośrednim porównaniu należy ciut go ściszyć - dźwięki głośniejsze wydają się lepsze...

ODSŁUCH

Odtwarzacz Audio Aero gra gęstym, mięsistym dźwiękiem, który poniekąd przypomina to, co robi Cambridge Audio Azur 840C (test TUTAJ) i Arcam CD36T (test w tym numerze HFOL), choć z inaczej ustawionymi akcentami. Fagot (jego jak najbardziej elektroniczna reprezentacja, żeby tak powiedzieć...) otwierający utwór "Tricks" z płyty "Tricks of Life" Noviki (Kayax/EMI, Kayax 013, CD; recenzja TUTAJ) był więc wypełniony i mocny. To wygenerowany elektronicznie instrument i schodzi dużo niżej niż realny, ma też większą dynamikę, uderzenie. Prima oddał te jego cechy z łatwością, jakby tylko na to czekał. Instrument miał dobrą konsystencję i schodził naprawdę nisko. Było go nieco więcej niż z odtwarzaczy odniesienia, choć nie tak dużo jak z Arcama, ale znacznie więcej niż np. z Bladeliusa Freja Mk II (test TUTAJ). Wokale były pełne i ciepłe, a aura nagrania obejmowała słuchacza jakby ten zanurzał się wieczorem w ciepłej wodzie rozgrzanego letnim dniem jeziora. Głos Noviki z utworu "See-Saw" miał nieco ciemniejszą barwę niż z mojego Prime'a (test TUTAJ), nie było już słychać mocnej, nieco rozjaśnionej wyższej średnicy, ponieważ zakres ten (poza jednym wyjątkiem, o czym zaraz) jest przez Primę nieco ocieplany. Nie chodzi o dosłodzenie, jak w E-Soundzie (test TUTAJ), nie ma bowiem dźwięczności chińsko-holenderskiego odtwarzacza, a właśnie o ocieplenie. Góra jest więc nieco zaokrąglona, jednak nie na tyle, żeby odtwarzacz zaczął gubić szczegóły i żeby zmiękczyć dźwięk. Wprost przeciwnie - zarówno Novika, jak i potem Camouflage (a więc również muzyka elektroniczna, a właściwie electro-pop z wyraźnym bitem) z najnowszej płyty "Relocated" (Vision Music, CDVM019, CD) zabrzmiały rytmicznie i dynamicznie. Plastyka, jak się można było spodziewać, stała więc na wysokim poziomie. Dźwięk był nieco przybliżany do słuchacza i powiększany, jednak wraz z ładną, czystą barwą, mogło się to podobać. Przy tej płycie wyszło jednak na jaw lekkie odstępstwo od ocieplenia średnicy, ponieważ dość wąskie pasmo jej wyższej części było tutaj mocne i dobitne. Jako całość ten zakres jest dość łagodny, jednak z tym jednym, małym wyjątkiem. Trzeba będzie więc uważać z doborem kolumn, żeby nie przedobrzyć. Chyba że korzystać będziemy z dopasowanego stylistycznie wzmacniacza Prima, z którym zresztą przeprowadziłem część testów, a który ma delikatny i przyjazny dźwięk, w dużym stopniu owe narowy odtwarzacza korygujący.

Mocniejsze granie słychać było również przy purystycznych nagraniach ze "złotych" lat jazzu, a konkretnie z 1956 roku, kiedy powstawała płyta "Rollins Plays For Birds" Sonny Rollins Quintet (Prestige/JVC, JVCXR-055-2, XRCD), gdzie saksofon lidera miał dość mocny wyższy zakres i ocieplenie było słyszalne jedynie w lekko ciemniejszych blachach. Co ciekawe, w tym przypadku, a także w przypadku kilku innych płyt z tego okresu, okazało się to zaletą, ponieważ nie pozwalało zagrać im w zbyt zwarty sposób, otworzyło je nieco. Nagrania mono mają bowiem tendencję do grania jednym planem, jeśli tylko je ocieplimy - tutaj mocniejsza część średnicy przypada akurat na fragment pasma, który odpowiada za dyskryminację poszczególnych instrumentów w planie na wprost, co dało dobrą selektywność. Biorąc to pod uwagę, trzeba jednak powiedzieć, że CD Audio Aero nastawiony jest na granie zespołowe, większymi planami, jednak w tym przypadku te dwie tendencje się nałożyły i było naprawdę przyjemnie. Zarówno przy elektronice Noviki, jak i tutaj dźwięk miał aksamitną gładkość, z jego głębią i delikatnym połyskiem. Mocniejszy element średnicy powodował, że utwory się nie zamykały i choć przy niektórych płytach nakładało się to na mocniejsze sybilanty w głosie (patrz - Camouflage), to ogólnie dawało satysfakcjonujący dźwięk.

Prima oddziałuje bowiem na zmysły dostarczając bliski, duży dźwięk. Atakuje nas namacalnością. Scena nie jest specjalnie rozbudowywana, jednak pierwszy plan jest kapitalny. Pokazała to perfekcyjna pod względem budowania różnych planów płyta "Nature's Concertos" z wytwórni First Impression Music (FIM XR24, XRCD24), z nagraniami dokonanymi w japońskich parkach i ogrodach za pomocą "sztucznej głowy" KU 100 Neumanna, z nałożonymi na to instrumentami. Dźwięki wokół głowy, które znakomicie przekazał Bladelius i E-Sound, zostały przez Audio Aero nieco przyciszone, wygładzone, ponieważ większa uwaga słuchacza skupiona została na pierwszym planie, na tym, co było tuż przed nim. To samo wrażenie miąłem przy odtworzeniu dynamicznej, swingującej muzyki z płyty Franka Sinatry "Come Dance With Me!" (Capitol 94754, CD), gdzie głos, najważniejszy element tej układanki przedstawiony został wyjątkowo umiejętnie, dokładnie pośrodku, dość blisko, bez ścienienia, jakie często występuje w przypadku tej płyty. Instrumenty dęte były lekko ciepłe, przyjemne, choć bez wyrazistości znanej z droższych urządzeń. Ostatecznie, to nie jest drogi odtwarzacz, a jego wygląd i budowa są znakomite. Jeśli do tego dodamy przyjemny, duży dźwięk, to okaże się, że powinien on znaleźć wielu admiratorów. Jak się można było zorientować, nie jest Prima mistrzem rozdzielczości. Nie dostaniemy dokładnego wglądu w każdy szczegół nagrania, a raczej impresję wydarzenia jako całości. Jeśli więc chcemy wykorzystać maksimum jego możliwości trzeba go zgrać z jakimś dokładnym, precyzyjnym wzmacniaczem.

BUDOWA

Nowe "startowe" urządzenia Audio Aero wyglądają znakomicie i ujednolicenie projektu plastycznego z najdroższymi urządzeniami w tym przypadku przyniosło najwięcej korzyści. Prawdę mówiąc poprzednie ich wcielenia niezbyt do mnie przemawiały i nowy design powitałem z niekłamaną satysfakcją - najwyraźniej nie tylko ja miałem takie wrażenie. Cała obudowa odtwarzacza wykonana została ze szczotkowanego aluminium w naturalnym kolorze - front z dość grubego płata, a boki i góra z ładnie wygiętej, dość grubej blachy, z otworami wentylacyjnymi dla ukrytych we wnętrzu radiatorów właśnie w kształcie małych otworów. Szkoda więc, że śruby są stalowe, a nie aluminiowe. Wentylacja jest potrzebna przede wszystkim ze względu na pracujące w stopniu końcowym lampy, jednak kiedy odkręcimy obudowę okaże się, że cała wentylacja na nic, bo na wszystkich otworach naklejono płat materiału tłumiącego drgania, zabezpieczającego też przed zakłóceniami RF (jak w urządzeniach Arcama). Front jest czytelny i "czysty", a to ze względu na układ manipulatorów, umieszczony centralnie niebieski wyświetlacz typu dot-matrix (z dwoma linijkami, można go wyłączyć), umieszczoną ponad nim szufladą oraz dopasowanym stylistycznie frezowaniem. Także guziki sterujące pracą transportu są metalowe i mają wyraźny punkt zadziałania, więc dobrze się wzmacniacz obsługuje. Oprócz typowych funkcji możemy także włączyć 'mute', wyciszając sygnał na wyjściu. Całość stoi na trzech plastikowych stożkach - jednego z przodu i dwóch z tyłu (czyli odwrotnie niż w urządzeniach YBA, także od odtwarzacza Pathos Endorphin - test w tym numerze HFOL), dla których w górnej ściance dopasowanego stylistycznie odtwarzacza, a i w samym wzmacniaczu, wyżłobiono stosowne wgłębienia. Dzięki nim nie rysujemy obudowy, a urządzenia można postawić jedno na drugim. Nie będzie jednak nowością, jeśli powiem, że wzmacniacz lepiej grał, kiedy stał na osobnej półce, a CD osobno. Co więcej - warto poeksperymentować z podkładkami pod stożki, ponieważ odtwarzacz ciut inaczej zagra z różnymi materiałami. W moim przypadku najlepiej było z podkładkami ze spieku ceramicznego. Tył to same dobroci: mamy wyjścia analogowe zbalansowane i niezbalansowane oraz wyjścia cyfrowe - elektryczne i optyczne. Te pierwsze to znakomite, złocone Neutriki z górnej półki, zaś drugie wyglądają jeszcze lepiej - są złocone, zakręcane i wyglądają bardzo solidnie. Szkoda więc, że wyjście cyfrowe otrzymało zwykłe, niepozorne gniazdo lutowane do płytki. Mamy też gniazdo sieciowe IEC z wyłącznikiem. Obok niego umieszczono mały przełącznik hebelkowy, którym można, jeśli sytuacja tego wymaga, odciąć uziemienie i tym samym poprawić właściwości szumowe lub pozbyć się pętli masy i związanego z nią brumu. Warto zwrócić uwagę, że na obydwu wyjściach napięcie jest nieco wyższe od standardu - 2,2 V na RCA i 4,4 V na XLR.

Układ we wnętrzu został podzielony między trzy płytki, pośrodku przykręcono zaś napęd Sony. Z jego prawej strony mamy zasilacz - rozbudowany, z nietypową, impulsową przetwornicą napięcia, dostarczającą napięcie dla napędu i sterowania oraz klasycznym transformatorem dla części analogowej. Ten ostatni wyposażony został w kilka odrębnych linii stabilizujących napięcie dla różnych fragmentów układu. A ten jest dość rozbudowany. Z płytki ze sterowaniem sygnał płynie wprost do układu DSP, w którym zaklęto algorytmy interpolujące słowa do 24 bitów, a dalej do upsamplera (asynchronicznego konwertera częstotliwości, zamieniającego częstotliwość 44,1 kHz na 192 kHz, stosowanego np. w X-DAC-u v3 Musical Fidelity) Burr-Browna SRC4192. Kilka milimetrów dalej jest już przetwornik - Burr-Brown PCM1739. Układ ten ma architekturę wielobitową typu delta-sigma. Tuż obok kości DSP umieszczono piękny, naprawdę zaawansowany układ zegara. Na wyjściu - jak wspominaliśmy już - mamy lampy: znakomite, miniaturowe lampy NOS z amerykańskich zapasów wojskowych: Philips-JAN 6120W. Ich nóżki wlutowano bezpośrednio do płytki, a to dlatego, że ich żywotność jest wyjątkowo długa, a praca bezawaryjna. Co ciekawe, pracują one w stopniu konwersji I/U i filtrach, ponieważ na wyjściu, kluczowanym przekaźnikami, pracują układy scalone Burr-Browna OPA2134, zapewniające odpowiednio niską impedancję. Między lampy i scalaki wpięto, jako sprężenie, bardzo ładne kondensatory polipropylenowe Evox/Rifa, także będące swego rodzaju NOS-ami, ponieważ od długiego czasu dostępne są ich nowe odpowiedniki

DANE TECHNICZNE (wg producenta):
Pasmo przenoszenia: 15 Hz - 20 kHz (-1dB)
Napięcie wyjściowe (RCA/XLR): 2,2 V/4,4 RMS
Impedancja wyjściowa: 100 Omów
Stosunek sygnał / szum: 100 dB
Zniekształcenia THD: < 0,15 %
Czytane formaty: 16 bit / 44.1 kHz audio CD, CD-R, CD-RW
Pobór mocy: 20 W


AUDIO AERO
PRIMA

Cena: 7900 zł

Dystrybucja: Audio System

Kontakt:
tel. (0...22) 662-45-99
fax (0...22) 662-66-74

e-mail: kontakt@audiosystem.com.pl

Strona producenta: AUDIO AERO



POWRÓT DO STRONY GŁÓWNEJ



© Copyright HIGH Fidelity 2007, Created by SLK Studio