Z odtwarzaczem Freja MkII firmy Bladelius Design Group od początku miałem pewne problemy percepcyjne. Marka była mi znana, głównie przez niemal bliźniacze urządzenia Advantage, jednak nowych urządzeń nie znałem. Dlatego, kiedy przedstawiciel polskiego dystrybutora - Arspo Audio z Łodzi - zapytał, czy chciałbym przetestować odtwarzacz CD tej firmy, zgodziłem się bez zastanowienia. Mając w pamięci oglądane kiedyś, na jakiejś wystawie urządzenia, przyjąłem, że to musi być model Cdfix. Szybko jednak skorygowano mnie i wiedziałem już, że będę miał do czynienia z odtwarzaczem o nazwie Freja MkII. Wrodzone lenistwo oraz brak czasu (żeby ukryć chorobliwą skłonność do nicnierobienia pracuję dość dużo...) sprawiły, że nie przyjrzałem się bliżej opisowi na stronie internetowej i kiedy przygotowywaliśmy projekt okładki na styczeń, umieściłem Bladeliusa w grupie odtwarzaczy CD. Myliłem się. Jeśliby bowiem choć na krótko przyjrzeć się wspomnianemu opisowi, okazałoby się, że Freja MkII to odtwarzacz... SACD. To nieco zmienia sytuację, ponieważ dodaje do równania nowy składnik i podnosi wartość użytkową urządzenia - ostatecznie, niezależnie od tego, jak przyjmujemy formaty postkompaktowe, specjalistyczne firmy proponują dużo ciekawych tytułów na płytach SACD i jest w czym wybierać. Po rozpakowaniu urządzenia ukazuje się szlachetna, prosta i funkcjonalna linia urządzenia wraz z głęboko wyfrezowaną nazwą firmy. Odtwarzacz wygląda jak rasowy Krell, co najmniej, a jego arystokratyczne ciągoty potwierdza niemal całkowity brak manipulatorów - mamy do dyspozycji jedynie otwieranie szuflady, start i stop oraz standby. Więcej komend można wydać z pilota zdalnego sterowania, odtwarzacz dostarczono z pilotem "uczącym się" All-In-One, bardzo zatłoczonym i niezbyt poręcznym, który jednak rozwiąże wszystkie problemy pilotowe w domu. Poza paroma napisami na ściance przedniej nie ma na niej żadnego loga - ani CD, ani też SACD. Nie mam pewności, ale wygląda to tak jak w przypadku odtwarzacza Van den Hula (testowałem go w "Audio"), ominięto w ten sposób opłaty licencyjne. Płaci się bowiem przede wszystkim za znaczek (dlatego na odtwarzaczach Arcama, w tym DVD, nie ma znaczka HDCD, choć urządzenia dekodują tego rodzaju płyty). Mogę się mylić. Jednak w jakiś sposób potwierdza to następna niespodzianka, którą odkryłem przypadkiem (jak zwykle nie czytałem instrukcji, gdzie jest to uwidocznione, a polegałem na zapisach ze strony internetowej): Freja MkII jest pełnoprawnym odtwarzaczem wieloformatowym, grającym płyty DVD i DVD-Audio, pod warunkiem, że nie ma na nich menu (w grę wchodzą więc przede wszystkim płyty DAD Chesky'ego i HDAD Classic Records). Brakuje jedynie wyprowadzenia wizji (choć, jak się później okaże, na "pokładzie" znajduje się przetwornik wizyjny), dlatego nie można mówić o pełnej uniwersalności. Dzięki temu ominięto jednak wszelkie opłaty licencyjne dla formatu DVD... ODSŁUCH Odtwarzacze uniwersalne, w których podstawowy zegar taktujący jest przeznaczony dla wizji, a zegar dla CD i innych aplikacji audio trzeba uzyskiwać w pętli PLL trudno "zmusić" do dobrego grania. Dodatkowym problemem są układy wizyjne, siejące szumem w całym spektrum. Te dwie rzeczy składają się na charakterystyczny dla tego typu odtwarzaczy dźwięk - nie do końca precyzyjny, czasem trochę ocieplony (część Pioneerów), a czasem lekko skompresowany (część Denonów). A, jak się okazuje, wystarczy przyłożyć się do kilku elementów budowy i można uzyskać naprawdę satysfakcjonujący dźwięk - pokazał to wspomniany odtwarzacz van den Hula oraz Compli, odtwarzacz Thety (test w styczniowym wydaniu "Audio"). Także Bladelius pokazuje inne oblicze "uniwersałów" - jego dźwięk jest precyzyjny, dokładny, z bardzo dobrze utrzymanym balansem tonalnym. Jest jednak pewien problem - aby uzyskać tak dobre wyniki, należy Freję wcześniej wygrzać - najlepiej włączyć ją na kilka godzin przed odsłuchem. Włączona tuż przed nim, gra wciąż dobrze, jednak ciut sucho i bez wypełnienia. A problem polega na tym, że szwedzki odtwarzacz, jeśli nie włączymy odtwarzania płyty, po jakimś czasie się wyłącza (przechodzi w standby). Na początku rewolucji DVD takie zachowanie było zrozumiałe, ponieważ odtwarzacze kręciły płytę niezależnie od tego, czy nacisnęliśmy start, czy odtwarzanie było wyłączone. Żeby więc napęd nie "padł" za szybko, po określonym czasie odtwarzacz przechodził w stan spoczynku. Jednak Bladelius zachowuje się jak współczesne urządzenia, tj. po odczytaniu informacji TOC zatrzymuje płytę. Być może jest jakiś sposób na wyłączenie standby, jednak mnie się nie udało do niego dotrzeć. Przed odsłuchami ustawiałem po prostu urządzenie w stan powtórki - repeat. A warto powalczyć, bo okazuje się, że urządzenie pokazuje bardzo dokładny rysunek instrumentów. To wybuchowy i dynamiczny odtwarzacz o bardzo dobrej szczegółowości. Ponieważ pierwszy plan jest nieco wzmocniony, jest bliżej niż z Lektora, więc faktury i powierzchnie dźwięków są tym lepiej widoczne. Zarówno głos Evy Cassidy z płyty "Songbird" (Blix Street Records, G2 10045, CD), jak i Madeleine Peyroux z "Careless Love" (Rounder, 83601, CD) były więc wyraźne, klarowne, bez cienia zamglenia, z lekko ostrymi sybilantami, czyli tak, jak zostały zarejestrowane. Jedynie w przypadku Peyroux owo utwardzenie ataku było ciut za mocne, ponieważ płyta, jako całość, jest bardzo ciepła, a z Bladeliusem bardziej przypominała poprawniejszą pod względem tonalnym wersję winylową, wydaną przez Mobile Fidelity (MFSL 1-284, 180 g LP). Jak wspomniałem, rzadko w urządzeniach wieloformatowych spotykaną umiejętnością jest zdolność pokazywania rysunku bez zmiękczenia, bez fałszywego ciepła. Nie w Bladeliusie. Tutaj wszystko ma niesamowicie wyraźne krawędzie, a rysunek ma duży wolumen, tj. instrumenty nie są pomniejszane, ani ścieniane. Kiedy Cassidy gra na gitarze z metalowymi strunami, słychać ją dokładnie przed nami, pośrodku, bez rozjeżdżania się po kątach. Czy taka prezentacja jest naturalna, tj., czy tak słychać instrumenty w rzeczywistości? Raczej nie, jednak tak "słyszą" to mikrofony i tak zazwyczaj realizowane są płyty. Nie można więc winić Bladeliusa za to, że po prostu pokazuje sprawy takie, jak są one utrwalone na płycie. Czasem może się wydać, że mocniejsze szarpnięcia strun są nieco twarde i mocne, jednak to raczej kwestia smaku i preferencji niż oceny w skali absolutnej. W każdym razie instrumenty z płyt CD są podawane dość blisko, w bardzo wyraźny, dokładny sposób, przy czym akcent kładziony jest na rysunek, kontur, a nie na wypełnienie. Jak wspomniałem, kompletnym zaskoczeniem dla mnie była umiejętność odtwarzania płyt DVD-Audio (w stereo - dotyczy to także płyt SACD). W instrukcji wspomina się wprawdzie o tym, jak bez menu rozpocząć odtwarzanie nagrań, jednak w praktyce jest to niemal niemożliwe (albo ja mam za mało cierpliwości). Jest tak dlatego, że menu płyt jest przygotowywane w różny sposób i ustawienia "default", czyli zadane różnią się z płyty na płytę, więc nawigacja na ślepo raczej odpada. Da się jednak odtwarzać płyty bez menu, jak fenomenalne dyski Classic Records (polecam!). Nagrania 24/192 pogłębiają zalety widoczne przy CD i pokazują nieco bardziej zrelaksowany dźwięk, w którym przy zachowaniu precyzji mamy też lepszy oddech, nieco lepszą perspektywę nagrania. Dźwięk nabiera szlachetności, dzięki której saksofon Coltrane'a z płyty "Blue Train" (Blue Note/Classic Records, HDAD 2010, DVD-A 24/192) był więc nieco dalej niż z wersji CD, pokazany był w lepszej perspektywie i miał specyficzną miękkość, którą znamy z rzeczywistości, miękkość nałożoną na precyzyjny rysunek. Także Muddy Waters z pięknie przygotowanej płyty "Folk Singer" (Classic Records, HDAD 2008, DVD-A 24/192) miał znakomitą barwę, delikatny, a jednocześnie dynamiczny dźwięk. Znakomicie pokazana została gitara - z mocnym atakiem i klarownym wybrzmieniem. Naprawdę super. I prawdę mówiąc, wydaje się, że sygnał PCM to forte tego urządzenia. Odsłuchiwane zaraz po płytach DVD-A dyski SACD nie wypadły już bowiem tak wyjątkowo. Może zepsułem się trochę przez odsłuch SACD na urządzeniach EMM Labs (test 11/2006 "Audio") - najlepszym odtwarzaczu SACD na świecie, przynajmniej moim zdaniem, jednak także w Compli Thety różnice między PCM i DSD nie były specjalnie duże (mam na myśli jakość, nie charakter), a tutaj przeskok z CD na SACD nie był wielki i wręcz na niektórych płytach preferowałem warstwę CD. Być może jednak nie powinno to dla mnie być zaskoczeniem, bo podobnie zachowywał się odtwarzacz Accuphase'a DP-78 (test TUTAJ), pięknie brzmiące urządzenie, gdzie zawsze wolałem wersję CD. W każdym razie i Barb Jungr z płyty "Love Me Tender" (LINN Records, AKD 255, SACD/HDCD; recenzja TUTAJ), i Ian Shaw z "Drawn To All Things" (LINN Records, AKD 276, SACD/HDCD; recenzja TUTAJ) mieli nieco złagodzony głos, jakby góra i wyższa średnica została nieco zmiękczona. To element słyszalny na większości płyt SACD, jednak zwykle odbierany pozytywnie, jako lepsza plastyka, a który tutaj był krokiem w tył w stosunku do płyt PCM. Sprawa w rzeczywistości nie przedstawia się tak źle, jak to zapisałem, ponieważ żeby dobrze ją pokazać nieco uwypukliłem problem, jednak w kategoriach absolutnych zbytnio się nie mijam z prawdą. W każdym razie, Freja to niesamowicie dokładny, dynamiczny odtwarzacz z bardzo dobrym rysunkiem instrumentów. Jego niski bas jest dobrze kontrolowany, choć lżejszy niż z Lektora, Thety, a nawet Cambridge Audio 840C (test w tym numerze HFOL). Warto więc zatroszczyć się o odpowiedni system, w którym wykorzystamy zalety urządzenia, a nie podkreślimy jego słabości. Idealny będzie więc system ze wzmacniaczem lampowym. Tutaj Freja zapewni idealnie czysty, dynamiczny dźwięk, a lampa doda wypełnienie i może mięsisty bas. Także wzmacniacze Pathosa będą jak znalazł, bo tego im właśnie trzeba. Pięknie Bladelius zagrał bowiem ze wzmacniaczem Classic One (teraz w wersji MkIII; test wersji MkII TUTAJ), a także, choć różnica w cenie jest spora, to właśnie takie połączenie było znakomite, z nagrodzonym przez nas (Nagrody Roku 2006 TUTAJ) wzmacniaczem Art Audio Lab. m25.3 (test TUTAJ). Dodatkowym atutem jest umiejętność odtworzenia płyt SACD i DVD-Audio i choć te pierwsze nie zabrzmią aż tak dokładnie jak CD, to ich barwa będzie bardzo przyjemna. BUDOWA Odtwarzacz uniwersalny Freja MkII firmy Bladelius posiada bardzo dużą, głównie ze względu na ponadprzeciętną głębokość, obudowę, wykonaną w całości z niemagnetycznego materiału - aluminium. Największe wrażenie robi oczywiście panel przedni, z głęboko frezowaną nazwą firmy i minimalistycznym interfejsem użytkownika. Mamy bowiem tylko cztery przyciski - start, stop, eject oraz standby. Poza tym - żadnych napisów i żadnego loga. Informacje o płycie (czas i rodzaj płyty - CD, SACD, DVD, DVD-Audio) podawane są jedynie na niebiesko-zielonym wyświetlaczu. Jest o niestety bardzo mały i wiele się z niego nie doczytamy. W tak wysmakowanym urządzeniu widziałbym raczej coś w rodzaju wyświetlaczy EMM Labs czy Simaudio - duże i czytelne, a w ostateczności też użyteczne, jak w Ancient Audio. Wyświetlacz został umieszczony pod wąską szufladą, która nie wysuwa się specjalnie szybko, ale nie sprawia większych kłopotów. Z tyłu mamy zaś dwie pary wyjść analogowych RCA, parę wyjść XLR (wszystkie złocone) ora cyfrowe RCA i TOSLINK z protokołem S/PDIF (sygnały do 24/96). Kabel sieciowy jest odłączalny, a gniazdo zintegrowano z mechanicznym wyłącznikiem sieciowym. Kiedy popatrzymy do wnętrza, okaże się, że jest tam sporo miejsca i gabaryty odtwarzacza ustalono pod kątem wzmacniacza tak, aby tworzyły wizualnie całość. Jednak oddalenie od siebie transformatora, napędu i części cyfrowej to dobry pomysł także ze względu na dźwięk - elementy te mniej się zakłócają. Napęd nie wygląda zbyt imponująco, nie wiem, jakiej jest firmy, podobny jest jednak nieco do tego użytego w odtwarzaczu uniwersalnym Parasound D-200. Został on jednak umieszczony na wysokich, masywnych, a przez to solidnych sztabach z aluminium, które odsprzęgają go od dolnej ścianki. Jak się można dowiedzieć z dość powściągliwej strony internetowej, transport jest taktowany zegarem przetwornika. Sygnał płynie stąd do płytki ze sterowaniem i układami cyfrowymi. Przykryto ją aluminiowym ekranem, pod którym kryje się kompletny układ odtwarzacza uniwersalnego, w tym DVD-Video. Dla tego ostatniego przeznaczony jest przetwornik wizji Analog Devices ADV7322, z którego nie wyprowadzono jednak sygnału na zewnątrz. Nie wiadomo też czy jest włączony czy nie. Obok umieszczono z kolei kość odpowiedzialną za dekodowanie sygnału audio - Burr-Brown DSD1608 - wieloformatowy przetwornik typu delta-sigma, stosowany raczej w niedrogich odtwarzaczach Denona i Marantza. Jak się za chwilę okaże, nie jest on w Bladeliusie używany. Po odwróceniu płytki jeszcze większe zaskoczenie - dekoder dla sygnałów PCM, przede wszystkim dla DVD (w tym DVD-A) pochodzi od Panasonica i to on najpewniej dostarczył napęd. Za nim znajduje się kompletny tor cyfrowego wideo z bardzo dobrym dekoderem MPEG-2 Genesis oraz... kością Silicon Image wraz z wyjściem HDMI. Same niespodzianki! Nie próbowałem tego, ale prawdopodobnie można wysłać na zewnątrz cyfrowy sygnał wideo i w ten sposób uczynić z odtwarzacza pełnosprawny odtwarzacz uniwersalny (nie wiem tylko, co z nawigacją w menu). Wspomnijmy jeszcze, że za dekodowanie strumienia DSD odpowiedzialna jest kość Sony, stosowana niemal wszędzie indziej. Całkowicie własnym opracowaniem jest natomiast sekcja przetworników audio i zasilacza. Ten ostatni jest układem liniowym, opartym o bardzo duży transformator toroidalny z zalanym żywicą środkiem oraz o rozbudowane układy stabilizacji. Da się odnaleźć cztery niezależne zasilacze - począwszy od wtórnych uzwojeń transformatora, z e stabilizatorami przykręconymi do dużego płaskownika, a ten z kolei do ścianki dolnej. Część audio obsługiwana jest przez odbiorniki cyfrowe Cyrrus Logic i Burr-Browna oraz przetwornik Burr-Browna DSD1792 - układ stosowany często w naprawdę drogich odtwarzaczach. W sekcji konwersji I/U oraz filtrach pracują kości Burr-Browna OPA 604, a na wyjściach mamy układy scalone - a jakże, Burr-Browna, OPA 2604, osobne dla wyjścia niezbalansowanego i zbalansowanego. Okazuje się przy tym, że podwójne wyjścia RCA nie są ze sobą zrównoleglone, a na jednym mamy normalny poziom wyjściowy, a na drugim wysoki poziom (niestety nie ma w specyfikacji ani słowa o jakie wartości chodzi). Przed samymi gniazdami mamy przekaźniki, które za każdym razem, kiedy wydamy jakąś komendę pilotem, krótko klikają. Nad filtrami wyjściowymi widać piny dla jakiejś opcjonalnej płytki - może upsamplera lub lepszego zegara - niestety nie ma o tym żadnych informacji.
|
||||||||||||
© Copyright HIGH Fidelity 2006, Created by SLK Studio |