KIKA PROSTYCH SŁÓW O nowym odtwarzaczu opowiada jego twórca, właściciel firmy Ancient Audio, pan Jaromir Waszczyszyn: "Mam przyjemność zaprezentować kolejną , już piątą wersję pierwszego polskiego odtwarzacza CD. W porównaniu do poprzedniej, czwartej wersji wygląd zewnętrzny pozostał nie zmieniony, tak jak i lampowy stopień wyjściowy. Klawiatura, wyświetlacze również mają identyczną formę. Nowa jest generacja mechanizmu, obecnie produkowany to CD-Pro2M. Zasadnicze zmiany przeszła elektronika audio. Zastosowano przetwornik "Silver DAC II" , stosowany uprzednio w referencyjnym odtwarzaczu Lektor Grand. Jedyną różnicą jest pojedyncza topologia, zamiast symetrycznej. Filtr wyjściowy przetwornika jest pierwszego rzędu, podobnie jak we flagowcu. Zmienione zostały również układy zasilacza, dzięki bardzo szybkim kondensatorom zasilacz ma mniejszą oporność wyjściową dla składowej zmiennej. Okablowanie jest srebrne, jak w poprzedniej wersji. Przewód masy jest taśmą ze srebra. Odtwarzacz posiada analogową regulację napięcia wyjściowego, duży maksymalny poziom napięcia wyjściowego. Stąd chętnie będzie wykorzystywany do bezpośredniego sterowania końcówek mocy. Dodatkowym atutem jest funkcja przedwzmacniacza - odtwarzacz posiada dodatkowe wejścia analogowe. Inną bardzo atrakcyjną cechą jest możliwość upgrade dla właścicieli starszego modelu Lektor IV, najlepiej sprzedającego się modelu firmy. Upgrade polega na wymianie całej płyty głównej, zawierającej praktycznie kompletną elektronikę odtwarzacza. Wersja odtwarzacza jest wskazywana na wyświetlaczu poziomu dźwięku" Tyle twórca. Teraz właściciel jednego z Lektorów, czyli ja. Żeby było jasne, powiem, że jestem posiadaczem odtwarzacza Ancien Audio, model Prime (test TUTAJ ). Kupiłem go. Od jakiegoś czasu urządzenia tej firmy w wielu dziedzinach wyznaczają dla mnie punk odniesienia. Nie, nie jestem fanatykiem, ani pozbawionym refleksji admiratorem i wiem, że są także inne, fantastyczne produkty na świecie, czemu daję wyraz w swoich recenzjach. Odpowiadając na następne pytanie - nie jestem z Panem Waszczyszynem nawet po imieniu, a ciągle Pan i Pan, tak od wielu lat. Nie wiem, czy to uspokoi układofilów choć trochę, ale fakt faktem pozostaje. AA osiągnęło jednak poziom, który predestynuje ją do tego, aby traktować jej wyroby tak, jakby pochodziły z najlepszej japońskiej manufaktury. I tak też podszedłem do najnowszego wytworu rąk pana Waszczyszyna, w porównaniu z górą cennika, budżetowego odtwarzacza Lektor V. A zadanie miał trudne - Prime to zawodnik najcięższej wagi. ODSŁUCH "W pierwszych słowach mego listu chciałbym uprzejmie donieść, że Lektor V jest gorszy od Prime'a". Naprawdę. Jeśliby jednak było inaczej, byłbym pod firmą AA w kilka sekund po pokonaniu krakowskich ulic, z droższym urządzeniem w garści, w drugiej ściskając worek kamieni. Do wybicia szyb. Jednak dźwięk "piątki" jest na tyle atrakcyjny, że nie da się go nie docenić. Największe wrażenie zrobiła na mnie chyba przestrzeń. Zdążyłem się już przyzwyczaić do tego, że Lektory są mistrzami w tej dziedzinie, jednak za każdym razem po odpaleniu kolejnego urządzenia z tej stajni siadam zdumiony rozmiarami sceny i jej organizacją. Nagrania z płyty z muzyką pochodzącą z filmu "American Beauty" (Dreamworks 50233, CD) pokazały ogromne różnice między bliskimi planami i dalekimi - zarówno w barwie, jak i wolumenie. Okno sceny nie schodziło się trapezoidalnie, jak w nawet najlepszych urządzeniach cyfrowych, ale zachowywała kształt prostokąta, a właściwie kształt pomieszczenia, w którym dokonano nagrania. Przy bardziej masowych nagraniach, poddanych komercyjnej obróbce (np. pozbawienie dynamiki) bliskie plany były naprawdę blisko, bliżej niż w Primie i to, co było dostrzegalne już przy "American Beauty", przy "Enjoy The Silenie" Depeche Mode (Venusnote, XLCDBONG34, SP CD) objawiło się w całej pełni: pierwszy plan, mięsisty, mocny i pełny był nieco przed kolumnami. Głos Gahana był więc tuż, tuż, wychodząc z okna zakreślonego przez kolumny. Prime pokazał, że w rzeczywistości jest on raczej nieco dalej i nie ma tak dobrze wypełnionego niższego środka, jednak to teraz, z "V" został oddany taneczny i dynamiczny duch tej muzyki. Wspomniałem o wypełnieniu - tańszy Lektor robi co w jego mocy, a tej ma sporo, aby średnica i bas były super-atrakcyjne. Robi to fenomenalnie, łamiąc przy tym wyobrażenie o "audiofilskim" dźwięku, mającym być suchym, ultra-przejrzystym, szkieletopodobnym stworem. Tutaj nie szlifuje się detali tak jak w droższych urządzeniach, nie ma tak głębokiego wglądu między muzyków, a raczej przekazuje się dawkę emocji, zachowany zostaje nerw muzyki. Nie poświęcono więc barwy w imię detaliczności i rezolucji. Ta ostatnia jest bardzo dobra, jednak w innych odtwarzaczach w cenie poniżej 20 000 zł także jest dobra. Lektor V gra natomiast entuzjastycznie, schodząc basem niewiarygodnie głęboko. Na samym dole zabrzmiał potężniej niż np. Prime czy system EMM Labs testowany w tym czasie dla "Audio" . W nagraniu "Beer Roots" z "American..." zagrał z rozmachem i potęgą, pozwalając głośnikom Avantgarde Acoustic Uno Picco (test w tym wydaniu HFOL) rozwinąć skrzydła - a mają się czym pochwalić, oj mają Nie ma wątpliwości, że jest to pewien nadmiar, coś ekstra, czego nie dostaniemy gdzie indziej. Z punktu widzenia absolutnej neutralności jest to więc pewne odstępstwo, jednak jakże przyjemne. Drugi kraniec pasma, góra, ma znakomitą rozdzielczość. Ale - podobnie jak środek - nie jest szczegółowa, a właściwie szczególarska. Rozróżnienie na pierwszy rzut oka niewielkie, jednak w tym przypadku krytyczne. W szczegółowości chodzi o to, aby pokazać jak najwięcej ze struktury dźwięku - atak, itp. I tyle. Lektor V podchodzi do tego nieco inaczej - zagrać wszystko jak najlepiej, jak najwierniej pokazać barwę, fakturę, a szczegóły przyjdą same. Drobne przesunięcie semantyczne, z mienia perspektywę - teraz dźwięk jest budowany nie przez miliony drobin, które z lepszym lub gorszym skutkiem usiłujemy scalić, ale z rysunku, który próbujemy zróżnicować. Nastawienie to zmienia perspektywę całkowicie. Przy bezpośrednim porównaniu z dokładnymi odtwarzaczami dCS-a czy Gryphona www.gryphon-audio.dk (np. znakomitym Mikado) Lektor wyda się na górze i samym dole nieco zaokrąglony. I będzie to prawda. Nikt nie jest doskonały. Nie będzie to jednak zaokrąglenie, które kojarzymy powszechnie z lampą, bo atak jest wyraźny i mocny, a tylko lekkie wypolerowanie tej części dźwięku, jego leciutkie ocieplenie pozwoli to spostrzeżenie uprawomocnić. Środek nie jest jednak ospały, ani romantyczny - nic z tych rzeczy. Nie wiem, jak to dokładnie opisać, ale chodzi o to, że średnica zachowując dobrą dynamikę i szczegółowość, jest jednocześnie pełna, jakby nieco ciepła. Dobrze pokazała to nowa płyta Madeleine Peyroux "Half the Perfect Word" (EMarcy/Rounder 703279, CD?), która nagrana jest w ciepłej manierze, znanej z poprzedniej płyty "Careless Love", jednak z gorszą rozdzielczością. Słaby przechył sprzętu w kierunku lampowości, jak z Jadis DA30 (test w tym wydaniu HFOL) i płyta gra jak glut nawinięty na widelec. Z Lektorem nie było niczego w tym guście. Wprawdzie nic nie poradził na zmniejszoną rezolucję nagrania, jednak jej nie pogłębił. Lektor V jest znakomitym urządzeniem. Ma jednak wady, jak wszystko na Ziemi. Cóż mi się więc w nim nie podoba? Właściwie, biorąc pod uwagę jego cenę - wszystko jest OK. Jeśli jednak myślimy o hi-endzie, to dźwięk w droższych urządzeniach jest ogólnie bardziej powściągliwy, nie tak skory do entuzjastycznego rzucania się na każde nagranie. Bas jest tam nieco krótszy, może nie lepiej kontrolowany, bo nie o to tu chodzi, a po prostu nieco oszczędniejszy. I jeszcze - V nie za bardzo odpuszcza starym, gorszym nagraniom, pokazując ich czasem niezbyt przyjemną średnicę. Ale do tego trzeba takich zawodników jak najnowszy system EMM Labsa albo Lektora Prime'a. A żeby było jasne - dostajemy za darmo fantastyczny przedwzmacniacza, znacznie lepszy niż wszystkie preampy poniżej 10 000 zł. Już choćby dlatego warto Lektora co najmniej przesłuchać. BUDOWA Lektor V krakowskiej firmy Ancient Audio jest odtwarzaczem CD typu top-loader, gdzie nie ma klasycznej szuflady, a płytę kładzie się od góry wprost na mechanizmie napędu. Jak wszystkie odtwarzacze Ancienta, tak i ten jest jednak pewną wariacją tego rozwiązania, ponieważ płyta jest całkowicie odkryta i nie ma żadnej klapy, zasuwy itp., która by skrywała ją we wnętrzu. Takie rozwiązanie stosują inne firmy, choć ekstremalnie rzadko, a najbardziej znane konstrukcje należą do japońskiej 47 Labs, a także do Metronome'a . Mechanicznie odtwarzacz podzielony jest na dwie części: główną, z blokiem napędu oraz chassis wykonane z drewna. Można także zamówić lektora z płytą górną wykonaną z marmuru (będzie jednak sporo drożej). Przed metalową płytą, w której wycięto otwór pod napęd - w tej roli Philips CD-Pro 2M - umieszczono złocony pasek z chromowanymi guziczkami sterującymi Oprócz typowych funkcji mamy tutaj także guziczek oznaczony "Analog-In". Lektor V jest bowiem odtwarzaczem ze zintegrowanym przedwzmacniaczem (poziom napięcia wyjściowego regulujemy tylko z pilota - lepiej go nie zgubić...) i dostajemy do użytkowania jedno wejście liniowe (RCA). Wspomnijmy jeszcze o jednym guziczku, tuż przed płytą - zastępuje on sensor informujący logikę o "zamknięciu" pokrywy lub szuflady. Trzeba go niestety, po każdym przeładowaniu płyty, nacisnąć, inaczej nie usłyszymy żadnej muzyki. Obsługa Lektora w pewnej mierze przypomina więc obsługę gramofonu analogowego (teraz wiemy, dlaczego płyta jest na wierzchu) i można się do niej przyzwyczaić. Na początku pobiegamy jednak tam i z powrotem.
|
||||
© Copyright HIGH Fidelity 2006, Created by SLK Studio |