Włoska firma LuxurAudio to kolumnowe ramię HiDiamond, firmy zajmującej się produkcją kabli. Jest to całkiem świeża sprawa, jako że z pracami ruszono w roku 2004. Obecnie w ofercie znajdują się trzy, należące do serii Connubium (po włosku - 'małżeństwo'), w istocie dość klasyczne konstrukcje oraz jedna, która zadziwia w każdym zestawieniu i w każdych okolicznościach - Colibry. Koliberek to kolumna wszechkierunkowa (chodzi o to, że w planie horyzontalnym jej promieniowanie wynosi 360°). Z podobnym konceptem można się spotkać w niemieckich kolumnach Duevell (test w przyszłym miesiącu), a niemal identyczny projekt można znaleźć w katalogu, równie niemieckiego, Visatona , jednak niewielkie rozmiary włoskich konstrukcji czynią z niej coś na poły dekoracyjnego i użytecznego. Rozmawiając z Salvatore Filipelli, szefem HiDiamond, odniosłem wrażenie, że pomimo to firma podchodzi do tej konstrukcji poważnie i ma z nią same dobre doświadczenia. Miły Włoch zademonstrował mi (rozmowa miała miejsce w czasie wystawy High End 2006 w Monachium), jak działają w dość niekonwencjonalny sposób: oto umieścił kolumny w systemie 5.1 i postawił je na podłodze. Ponieważ Colibry mierzą całe 45 cm, wydawało mi się więc, że żartuje, ponieważ niemal nie odstawały od podłogi, jak mała Mi w "Muminkach". Salvatore puścił jednak muzykę i siedziałem przez chwilę oniemiały. Podobnie jak ta mała osóbka włoskie kolibry mają bowiem niesłychaną zdolność reprodukowania dużego, trójwymiarowego dźwięku, niezależnie od tego, w jakich warunkach akustycznych je umieścimy. Kiedy kolumny dotarły do Krakowa, pierwszą myślą było, żeby je ustawić na podstawkach. Kolumny na VAP-ach wyglądały jednak śmiesznie i nie na miejscu. Owszem, zagrały nieco lepiej niż w innych ustawieniach (o czym za chwilę), jednak chyba nie o to tutaj chodzi. Okazuje się bowiem, że te maleństwa potrafią sobie znakomicie radzić tam, gdzie inne kolumny dawno mówią: "dziękuję". Dlatego też, chociaż Colibry są raczej dość drogie (jak na swoje rozmiary), to w pewnych sytuacjach okazały się JEDYNYM lekarstwem. ODSŁUCH Do zaproponowania mam dwa rozwiązania: dla estetów oraz dla szaleńców. Pierwsza jest tą "właściwą", kanoniczną, wymyśloną i zaaprobowaną przez LuxurAudio i sprowadza się do towarzyszenia telewizorowi plazmowemu. W takim przypadku stawiamy dwie (lub pięć - w zależności od tego, czy to ma być stereo czy multichannel) kolumienki na podłodze i gramy. Ponieważ w tym czasie miałem w domu kolejno dwie plazmy wypróbowałem ten sposób i było świetnie. Jeśli ktoś nie chce zagracać pokoju dużymi kolumnami, a chce grać niezły dźwięk, wówczas Koliberki będą OK. Pomimo tego, że stały na podłodze, grały dużym i niesamowicie przestrzennym dźwiękiem. Żadnych dziwactw w barwie, jedynie duży, namacalny dźwięk. Oczywiście mają one swoje ograniczenia i nisko nie zejdą, ani nie walną stopą perkusji jak duże kolumny, ale chyba nie o to chodzi. Nie miało dla nich znaczenia, jak blisko są ściany i skończyło się na tym, że grały pod ścianą, otoczone półkami. A słychać było naprawdę fajnie. Ponieważ zajmują minimalną ilość powierzchni na podłodze, można je wcisnąć wszędzie. Myślę, że to ważna informacja dla wielu z tych, którzy mają osobno system do słuchania i osobno coś od oglądania. W tych drugich lokalizacjach niemal zawsze rządzi kobieta i to właśnie im Colibry powinny przypaść do gustu: są inne, ładne, włoskie i naprawdę przyjemnie grają. Druga propozycja jest dla szaleńców, jednak takich, którzy chcą mieć dobrą muzykę niezależnie od tego, gdzie się znajdują. Myślę tu m.in. o sobie. Ponieważ spędzam przy komputerze kilka godzin dziennie, więc siłą rzeczy mam w tym miejscu osobny system stereo. Z jednej strony oparty jest na głośnikach, a z drugiej na słuchawkach. Słuchawki są super i w nocy są niezastąpione, jednak w ciągu dnia, kiedy słucham radia, używam kolumn. Nie są duże, to ostatecznie podstawki (Revolver RW16), jednak i tak zajmują sporo miejsca. Ponieważ zaś Colibry są smukłe, spróbowałem wariant z nimi. I niech to - Revolvery są lepszymi kolumnami, niżej schodzą, jednak w tym ustawieniu nie miały najmniejszych szans. Najmniejszych. Włoskie kolumny zostały postawione wprost na dużym blacie biurka i wciśnięte jak najgłębiej się da, zachowując jedynie równą odległość ode mnie. Dźwięk był (a właściwie jest, bo tak już zostało...) niesamowity. Największe wrażenie robi przestrzeń - duża, z dobrą lokalizacją (której wcześniej w ogóle nie było, ponieważ Revolvery były zbyt blisko słuchacza) i dynamiką. Nie ma oczywiście basu, jednak w tej sytuacji to nawet lepiej, ponieważ nic się nie wzbudza. Wyższe częstotliwości są mocne, ale przykrojone z dobrym smakiem i się nie wyrywają. Jednak - i nie da się do tego nie wrócić - to przestrzeń jest tym, co zaczaruje. Colibry kreują tu i teraz, w miejscu, gdzie siedzimy dużą, gęstą przestrzeń z drobinami powietrza, dźwiękami i naturalną aurą. Warto więc włoskie kolumny wypróbować i w innych lokalizacjach. Zachęcony powodzeniem "komputerowej" próby, przeniosłem kolumny do sypialni, gdzie także jest niewielki system i gdzie grały, ustawione na szerokim parapecie (z podkładkami, kolcami itp.) Ushery S-520 (recenzja TUTAJ). Także tutaj, choć obiektywnie lepsze, tradycyjne kolumny okazały się tylko erzatzem, czymś zastępczym, a miejsce to należało niepodzielnie do włoskich słupków. Ponieważ parapet jest po prawej stronie łóżka, wcześniej nieco irytowało to, że wszystko dochodzi z jednej strony. Z Colibry wciąż dźwięk był tam gdzie wcześniej, ale nie był dystrybuowany już tak punktowo, nie przyciągał uwagi w tamto miejsce, a można było spokojnie posłuchać muzyki. Itd., itd. Włoskie głośniki są drogie i nie wyglądają na "swoje" pieniądze. Jednak są to głośniki do zadań specjalnych i radzą sobie tam, gdzie inne, obiektywnie lepsze rzeczy, nie do końca. Jeśli jesteście więc estetami, albo szaleńcami, albo po prostu zależy wam na dobrym dźwięku, a nie chcecie zagracać pokój dużymi, nudnymi paczkami - Colibry są odpowiedzią. Może nie ostateczną, ale niespodziewanie mocną. BUDOWA Kolumny Colibry włoskiej firmy LuxuryAudio są niewielkimi, dwudrożnymi kolumnami z obudową wentylowaną, skierowanym ku dołowi tunelem bas-refleksu. Na środku (bo trudno mówić o dole) pracuje 60-mm głośnik z membraną z plecionki z włókien szklanych i miedzianym, nieruchomym korektorem fazy pośrodku. Tony wysokie obsługuje z kolei miękka kopułka z neodymowym magnesem. Wyloty głośników skierowane są ku górze, wprost na wytoczone z drewna stożki. Zapewnia to regularną propagację we wszystkie strony. Zarówno kopułka, jak i drugi głośni mają swoje własne, mocno wytłumione komory wykonane z aluminiowych, lakierowanych na szaro, odcinków rur. Głośnik średniotonowy ma oczywiście dłuższą, zakończoną drewnianą podstawą, wystającą poza obrys rury, gdzie jest także wylot bas-refleksu - długiej aluminiowej rurki. Poszczególne elementy połączone są chromowanymi rurkami, w których poprowadzono kabelki dla głośnika wysokotonowego. Całość stoi na trzech złoconych stożkach, które ustalają odległość bas-refleksu od powierzchni. Z tyłu podstawy umieszczono też pojedyncze, złocone zaciski głośnikowe. Kolumny są maleńkie, jednak mają sporo szyku, a drewno, skojarzone z innymi materiałami, od razu odsyła nas do Włoch.
|
||||||||||||||||||||||||
© Copyright HIGH Fidelity 2006, Created by SLK Studio |