Wiedeń jako miejsce szczególnego rozkwitu nauk wszelakich w dawniejszych czasach znane jest ludziom z niemal każdej dziedziny sztuki i nauki, a także tym, którzy ani jednym, ani drugim na co dzień się nie parają. "Szkoła wiedeńska" - określenie stosowane w teorii literatury, psychologii, socjologii, itp., a wraz z nim np. "secesja wiedeńska", wszystko to wskazuje na stolicę Austro-Węgier jako na miejsce szczególne. A jeśli dodamy do tego muzykę... No właśnie - muzyka. Nawet jeśli nigdy nie słyszeliśmy o wymienionych wcześniej zjawiskach, to o kompozytorach związanych z tym miastem słyszeli chyba wszyscy. Powstała w roku 1989 firma Vienna Acoustics powiązana jest z Wiedniem na wszystkich możliwych poziomach. Wyrazem pasji do (od)tworzenia muzyki są nazwy poszczególnych modeli wzięte od nazwisk sławnych kompozytorów. Ich hierarchia jest szczególna, ponieważ największym i najdroższym modelem jest Mahler, potem Strauss, następnie Beethoven Concert Grand, Beethoven Baby Grand, Mozart Grand, Bach Grand oraz - wyjątkowo nie od nazwiska - Waltz. Osobną kategorię tworzą kolumny o ultranowoczesnym projekcie plastycznym, nazwane na cześć awangardowych (w swoim czasie) kompozytorów Shönberga, Webera i Berga. Kilku znajomych muzyków i wykładowców z Akademii Muzycznej poprosiłem o ułożenie tych nazwisk, podanych bez szczególnej kolejności, w przypadkowy sposób, od najważniejszego do najmniej ważnego kompozytora. Lista każdego z nich wyglądała inaczej. Na czele trzech (na osiem, reszta na pierwszym miejscu podała Bacha) list był jednak Mozart. Nie sądzę, aby ludzie z Vienna Acoustics nie wiedzieli co robią, bo wystarczy krótki rzut oka na kolumny i wiadomo, że się znają na swojej robocie. Dlatego taką, a nie inną kolejność trzeba chyba przypisać uszeregowaniu kompozytorów według związków z Wiedniem, a nie ich znaczeniu. A może to tylko sprawa gustu?
Nawiązując do świętowanej dopiero-co 250 rocznicy urodzin Mozarta wybrałem więc kolumnę mającą tego geniusza za patrona. Okazja była zresztą podwójna, ponieważ niedawno część oferty VA uległa rewitalizacji i pojawiły się nowe modele z dopiskiem Grand, w tym Mozart Grand. Widząc te kolumny nie da się nie mlaskać nad nimi z ukontentowania. Mają pięknie dobrane proporcje i wykończone są genialną okleiną, nie wiem czy naturalną, czy winylową (pokryta jest warstwą lakieru), ale wyglądającą lepiej niż większość naturalnych wykończeń. Optycznie kolumna podzielona jest na trzy części przez pionowe dylatacje, zapuszczone czarną farbą, wyodrębniające z bryły przednią i tylną ściankę. Kolumny można postawić bezpośrednio na solidnych, czernionych kolcach, znacznie lepiej wyglądają jednak z dostarczanym w osobnym pudełku, z kluczem itp. dwuczęściowym cokołem. Jest on tak sprytnie zaprojektowany, że część mocująca znajduje się pod spodem, a widoczne na zewnątrz sztywne metalowe odlewy są oddalone nieco od kolumny, dając jej "oddech" i nie przytłaczając ich. Kolumny raz zobaczone, wraz z kilkoma zaledwie innymi konstrukcjami, pozostają w pamięci jako wzór pewnej stylistyki i jakości wykonania. ODSŁUCH Nawet, jeślibym nie widział "wielkich" Mozartów, jeśliby stały za zasłoną i miałbym opisać ich wygląd tylko na podstawie dźwięku, myślę, że wyszłoby mi coś bardzo zbliżonego do ich prawdziwego wyglądu. Ta korelacja jest prawdziwa także w drugą stronę: patrząc na austriackie kolumny z dużym prawdopodobieństwem można założyć, jak zagrają. Najkrócej można powiedzieć, że będzie to dźwięk z klasą.
Na początek trzeba jednak powiedzieć, że pomimo optymistycznych danych pomiarowych (wg producenta), Mozarty Grand do łatwych obciążeń nie należą. Warto więc pomyśleć o jakimś mocnym wzmacniaczu. Znakomicie współpracowały np. z Amplifikatorem Model G , a jeszcze lepiej z potężną końcówką mocy Monster Power MPA 2250 SS, której test przygotowywałem właśnie dla "Audio" www.audio.com.pl . Nie znaczy to, że MUSZĄ to być tak wydajne wzmacniacze, ponieważ nawet z 27-watowym Modelem 5 Avantgarde Acoustics dźwięk zachowywał wszystkie swoje atrybuty, jednak wyższe moce zapewnią jednak dalece bardziej kontrolowany bas. Jednak, jak mówię: Amplifikator, albo na przykład Musical Fidelity A5 będą w sam raz.
Także rodzaj dźwięku oferowany przez wszystkie te wzmacniacze bardzo ładnie zgra się z tym, co oferują Mozarty. Dość szybko konstatujemy bowiem, że kolumny te grają niesłychanie kulturalnym, ładnie poukładanym dźwiękiem. Dobrze zabrzmi na nich każdy rodzaj muzyki, chociaż puszczona pierwsza płyta "Musical Secreta" Lucrezia Vizzana (LINN, CKP 071, CD) z eteryczną, XVII-wieczną muzyką, z głosami w roli głównej zabrzmiała cudownie. Najważniejszą umiejętnością kolumn jest bowiem podawanie pięknych barw i łączenia wydarzeń w całość. Nie oznacza to zlepiania dźwięku, a raczej granie gładkim, pełnym dźwiękiem, w którym nic nie razi i nic nie drażni. Poświęcane są wprawdzie pewne szczegóły artykulacji, czy rozmiary sceny, ale kompromisy są - niestety - konieczne w każdym przypadku. Ten tutaj przynosi po prostu piękny, relaksujący dźwięk. Rozpoczęliśmy wprawdzie od klasyki, ale puszczona po chwili płyta "Thrak" King Crimson (Discipline/Virgin, 40313, CD), a w szczególności utwór "Dinosaur" tylko potwierdził wcześniejsze spostrzeżenia. Dźwięk miał duży wolumen, był gęsty i płynny. Ujawniła się przy tym zdolność do generowania mocnego średniego i wyższego basu. Zakres ten zapewniany na płycie przez Tonnyego Levina naprawdę wymiatał. Warto więc wypróbować dostarczane z kolumnami zatyczki do wylotu bas refleksu, chyba, że kolumny stoją w dużym pomieszczeniu - w tym przypadku nagłośnią je bez problemu z dobrym balansem tonalnym. Pięknie pokazana została gitara Frippa i głosy: nieco ciepłe i gładkie, tj. bez wyostrzeń i szklistości, które na tej płycie co jakiś czas dają się we znaki. Kiedy Adrian Belew śpiewał w "Inner Garden" przy wyższych frazach głos mógł się wydać nieco nosowy. To dała o sobie znać masywność basu i w tym momencie założone zatyczki w dużej mierze rozwiązały problem.
Mocne elektroniczne granie z najnowszej edycji płyty "Violator" Depeche Mode (Venustone, DMCD7, SACD/DVD-A/CD, Collectors Edition) także zabrzmiało wyjątkowo wciągająco, bez podkreślonej góry, z gęstym, nieco "tłustym" dźwiękiem. To naprawdę dobrze. Płyta została bowiem zremasterowana w nieco "techniczny" sposób, z położeniem akcentu na klarowności i lekkimi brakami w wypełnieniu barw. Mozarty są zaś w dziedzinie barw naprawdę mocne, dodały więc do informacji także ducha, przez co muzyka zabrzmiała z rozmachem, a jednocześnie dokładnie, precyzyjnie, z dobrymi pogłosami i atakiem. Brzmienie wiedeńskich kolumn jest nieco wolniejsze od prezentowanych obok kolumn Audiovectora Mi3 Signature, jest jednak przy tym bogatsze w harmoniczne. Starsze nagrania, jak z wydanej w Japonii na 80. rocznicę urodzin Oscara Petersona płyty "At The Concertgebouw" Oscar Peteron Trio (Verve/Universal [Japan], VCCU-9920, CD) pokazały, że razem daje to przyjemny, dobrze definiowany dźwięk, z bardzo dobrymi barwami. Wyższa góra i tutaj była nieco złagodzona - ale taka uroda tych kolumn. W zamian nigdy nie zostaniemy zaskoczeni nieprzyjemnymi sybilantami, ostrościami itp. Odsłuchiwałem kolumny także z maskownicami, których budowa ma pomóc w kreowaniu szerokiej sceny dźwiękowej. Rzeczywiście, dźwięk wychodził wówczas poza kolumny, był większy i szerszy. Nieco traciła jednak zwartość środka sceny i ostatecznie wolałem je bez maskownic. Tak zresztą wyglądają znacznie lepiej.
I tak do końca odsłuchów. Każda kolejna płyta potwierdzała tylko pierwsze spostrzeżenia dotyczące dużej klasy Mozartów Grand. Kolumny są pięknie wykonane, mają bardzo dobrze proporcje i adekwatny do wysmakowanego wyglądu dźwięk. A że nie są tak analityczne i dokładne jak np. kolumny B&W? To jest właśnie wolność wyboru - dzięki Bogu ją mamy.
BUDOWA Kolumny Vienna Acoustics Mozart Grand są średniej wielkości konstrukcjami, dość głębokimi i raczej wąskimi. Ich przednią ściankę okupują trzy głośniki: modyfikowana specjalnie dla VA jedwabna kopułka Scan-Speaka na górze, tuż pod nią głośnik niskośredniotonowy i znacznie niżej kolejny taki sam głośnik. Przetworniki te od lat, właściwie od samego początku istnienia firmy są jej ulubionymi jednostkami. Historycznie rzecz biorąc, w konstrukcjach Vienny można było znaleźć większość różnych patentów, także z membranami metalowymi, jednak musi być w brzmieniu głośników X3P (tutaj o średnicy 165 mm każdy), z przezroczystymi membranami i solidnymi odlewanymi koszami, coś, co każe się ich trzymać. Charakterystyczne jest dla VA rozsunięcie głównej pary głośników - tutaj pracujących jak klasyczny układ dwudrożny i dodatkowego głośnika (lub kilku) umieszczonych blisko podłogi, pracujących tylko w zakresie niskich częstotliwości, tworzących z wyższą parą układ dwuipółdrożny. Taka aranżacja ma swoje uzasadnienie w akustyce - głośnik poniżej umieszczono w miejscu, w którym jego współdziałanie z podłogą przynosi najwięcej korzyści. Ponieważ jest odcięty dość nisko i gra wszechkierunkowo, nie zaburza układu symulującego źródło punktowe. Sztuką przy takich projektach zawsze jest jednakże nie samo rozsunięcie głośników, a rozsunięcie ich na dokładnie dobraną odległość. Obudowę wykonano z płyty MDF o grubości 20 mm. Ponieważ obydwa głośniki X3P mają swoje własne komory, wentylowane zresztą osobnymi wylotami bas-refleksu, konstrukcja usztywniona jest wewnętrznymi przegrodami, a dodatkowo wieńcami wzmacniającymi. Wytłumienie jest niewielkie (coraz częściej się spotykam z konstrukcjami o niezbyt dużym tłumieniu wnętrza - wszystkie brzmią zazwyczaj bardziej żywo i bardziej dynamicznie niż mocno tłumione) stanowią umieszczone w kilku miejscach płaty filcu. Wspomniane rury zintegrowano niezwykle elegancko z większym, czarnym elementem na którym od środka przykręcono zwrotnicę (cewki powietrzne, kondensatory polipropylenowe, miedziany kabel połączeniowy typu solid-core), a z zewnątrz, na dole umieszczono pięknie wyglądające, pojedyncze gniazda zaciskowe. Dzięki dużej, profilowanej nakładce zakręca się je wyjątkowo dobrze. Ich trzpienie pokryto złotem. Naprawdę piękna konstrukcja.
|
||||||||||||||||||
© Copyright HIGH Fidelity 2006, Created by SLK Studio |