Kolumny Rubicon należą do dość szerokiej grupy produktów niskobudżetowych, projektowanych (najczęściej) w krajach europejskich, a produkowanych w Chinach. Tylko dzięki podziałowi zadań możliwe jest utrzymanie tak niskich cen, że oglądając produkty, które za te pieniądze otrzymujemy trudno uwierzyć, że za "tak niewiele dostajemy tak wiele", żeby zacytować slogan reklamowy. W ofercie firmy znajdziemy sporo modeli, różniących się zarówno kształtami, użytymi przetwornikami, ich konfiguracją, tak że trzeba mówić raczej nie o seriach, a o zestawach. W ramach danego modelu mamy bowiem głośniki wolnostojące, centralny, surroundy i subwoofer. Nie ma czegoś takiego, jak w starszych firmach, gdzie mamy jakiś model, potem jego rozwinięcie, wersję podłogową i rozwinięcie wersji podłogowej itd. Nie inaczej jest w przypadku pierwszego w ofercie firmy zestawu "imiennego" (pozostałe mają tylko przyporządkowane kombinacje liczb i cyfr) o nazwie Libra. To aż dziwne, ale przez ponad dwa lata "High Fidelity OnLine" testowaliśmy dwa produkty tej firmy: kompaktowy zestaw kina domowego RSY-200 oraz wyposażone w głośnik wstęgowy monitory R-63S . Ale jakoś zawsze mieliśmy coś ważniejszego i pilniejszego na oku wiedząc, że Rubicon nie ucieknie. I już zdecydowane było, że bierzemy do testu któryś z dostępnych dotychczas głośników wolnostojących, a tu dystrybutor zadzwonił z pytaniem, czy nie chcielibyśmy zobaczyć i posłuchać nowej kolumny. Czemu nie, zobaczyć zawsze można. Tym bardziej, że miała to być konstrukcja sporo droższa od innych modeli. Kosztując (w wersji srebrnej i czarnej) 1790 zł za parę kolumny Libra wypuszczają się na szersze wody, gdzie rej wodzą kolumny innych uznanych marek, a wśród nich chociażby KEF, będący w dystrybucji tej samej firmy co Rubicon.
Wprowadzanie tak drogiego (stosunkowo drogiego, bo przecież KEF oferuje za te pieniądze niewielką kolumnę podstawkową) modelu do oferty zawsze jest związane z ryzykiem. Jak mówią materiały firmowe Libra stanowi nową jakość w historii tej firmy. Piękne wykonanie - kolumny w przekroju przypominają konstrukcje Sonusa Fabera i B&W - w naturalnej okleinie, z ładnymi przetwornikami itp. już w pierwszej chwili robią bardzo dobre wrażenie.
ODSŁUCH Wydaje się, że kolumny są całkiem łatwym obciążeniem. Wszystkie budżetowe wzmacniacze użyte do jej napędzenia, np. nowy NAD C325 BEE, czy Arcam DiVA A65, ale także 27-watowy Model 5 Avantgarde Acoustic i Art Audio Lab. m25.3 (test w zeszłym miesiącu) napędzały je bez problemu i z lekkością, nagłaśniając spore pomieszczenie do dość wysokich poziomów dźwięku. A da się na nich grać naprawdę głośno bez problemów z wyostrzeniami i rozjaśnieniami. Obydwa pierwsze miksy z nowego singla Depeche Mode "John The Revelator" (Venusnote, LCDBONG38, CD - to pierwszy oficjalny singiel DM z tej płyty bez zabezpieczenia przed kopiowaniem) pokazały mocny bit, duży dźwięk i jego pełnię. Przy tak do bólu komercyjnie zrealizowanym materiale nie było żadnego rozjaśnienia góry, nie przeszkadzały przesterowane sybilanty w głosie Gahana, a znakomicie pokazana została stopa i wyższy zakres basu. Góra nie będzie cięła, bo jest po prostu nieco wycofana i nie ma jej za wiele w wyższych zakresach. Nie chodzi o to, że jest zła, najwyraźniej zastosowany przetwornik jest bardzo przyjemny, a o to, że zdecydowano się na taki zabieg, aby umożliwić jej współpracę z jak najszerszym wachlarzem urządzeń, które niemal na 99% będą pochodziły ze świata kina domowego, będą więc jasne, chrapliwe i szorstkie (szczególnie z sygnałem Dolby Digital). Należy się oczywiście pogodzić z tym, że nie ma szczególnej definicji blach, uderzeń na górze itp. Ale kolumna została zestrojona na coś innego: bardzo, bardzo dobrze pokazuje skoki dynamiki i gra mocnym, pełnym środkiem. Dźwięk jest więc ciepły i przyjemny. Bardzo ładnie wypadają więc głosy, jak Magdy Kalmár z płyty "Vivaldi: Laudate Pueri" (Hungaroton Classic, HCD 11632, CD) pięknie brzmiący w moim ulubionym utworze "In Furore". Klawesyn i skrzypce zostały w stosunku do głosu nieco wycofane i przyciszone, ale takie to już są kolumny. Tak więc w stereo Libry zagrają bardzo ładnym, przyjemnym dźwiękiem, bez szczególnej definicji i rozdzielczości, ale nigdy nie zaskoczą brzydką barwą, a zapodadzą naprawdę duży, dynamiczny dźwięk. Bo, jak się wydaje, ich środowiskiem naturalnym jest kino domowe. I to nawet nie dlatego, żeby tam rządziły jakieś inne prawa fizyki, a po prostu ze względu na jego specyfikę. Zastanówmy się, z czym Libry będą współpracowały. Przede wszystkim sygnał: skompresowane ścieżki towarzyszące filmom, najczęściej ostrawe i rozjaśnione (szczególnie głosy). Po drugie elektronika: cudów za takie pieniądze wymagać nie można, a dźwięk idzie w kierunku rozjaśnienia. I tutaj znowu Libra z jednej strony dostanie mocniejszy sygnał na górze, a z drugiej nie przesadzi z ilością wyższych częstotliwości. I wreszcie pomieszczenie - zapewne dużo powierzchni odbijających, w tym ekran pośrodku. I w tym środowisku przyjemny, ciepły dźwięk Libr, z dobrą dynamiką będzie na wagę złota. Przy ustawianiu elektroniki warto wypróbować ustawienie przednich kolumn ze wspomaganiem subwoofera, ponieważ kolumny, pomimo dwóch głośników basowych, specjalnie nisko nie schodzą. Być może, że zostały zestrojone do współpracy z subwooferem Libra, jednak w czasie testu nie było możliwości, żeby to zweryfikować. Rubicon Libra to znakomicie wykonane kolumny, z ładnymi przetwornikami i bardzo przyjemnym, ciepłym dźwiękiem. W stereo oferują bardzo dobrą dynamikę i duży rysunek, jednak zbyt nisko na basie nie zejdą. W kinie odezwą się natomiast pełnym głosem maskując niedostatki sygnału i elektroniki towarzyszącej, dodając do tego bardzo przyjemny środek płynnie przechodzący w wyższy i średni bas.
BUDOWA Model Libra jest kolumną wolnostojącą, trójdrożną, czterogłośnikową. Na górze pracuje tekstylna kopułka napędzana magnesem neodymowym, umieszczona w jednej komorze z głośnikiem średniotonowym o papierowej, powlekanej membranie i niewielkim gumowym resorze. Resor jest jedyną widoczną różnicą pomiędzy tym głośnikiem, a umieszczonymi poniżej głośnikami niskotonowymi, które są przystosowane do większych wychyleń. Wszystkie mają średnicę membrany 110 mm (wraz z zawieszeniem - będą więc określane jako głośniki 130-mm). Na samym spodzie umieszczono wylot bas refleksu. Niestety nie udało się podejrzeć zwrotnicy, ponieważ przykręcono ją do dolnej ścianki. Kable są jednak porządne, lutowane do zacisków głośników. Jednym z ważniejszych składników tej konstrukcji jest obudowa. Wykonana z grubej płyty MDF ma boki wygięte w kształt lutni (poza wspomnianymi SF i B&W kształt taki spotkamy także u KEF-a i Wharfedale'a). Obudowa może być albo polakierowana na czarno, albo na srebrny perłowy, albo oklejona czereśniową, naturalną okleiną (jest wtedy droższa) i w tej wygląda najlepiej. Kolumna u spodu posiada cokół wzmacniający, lakierowany na kolor czarny piano, od spodu którego wkręcone są cztery bardzo solidne, złote kolce. Jedynym elementem, który mi się nie podoba jest górna ścianka, która wychodzi przed front. Dzięki temu kolumna ładnie wygląda z założoną maskownica, ale dla wysokich tonów nie jest to najlepsze rozwiązanie.
|
||||
© Copyright HIGH Fidelity 2006, Created by SLK Studio |