Testowane jakiś czas temu podstawkowe głośniki Mi 1 Signature duńskiej firmy Audiovector były, przynajmniej dla mnie, sporym zaskoczeniem. Nigdy wcześniej nie słyszałem żadnych konstrukcji tej duńskiej firmy i też niczego specjalnego się po nich nie spodziewałem. A przecież... Mi1 S okazały się wyjątkowo zgrabnie zestrojonymi kolumnami, z ponadprzeciętną równowagą tonalną i czystością wszystkich podzakresów. Jedynym poważniejszym ograniczeniem tych konstrukcji, wspólnym zresztą ze wszystkimi innymi kolumnami podstawkowymi, było ograniczone przetwarzanie niskich częstotliwości. Naturalnym krokiem było więc wypożyczenie wyższego modelu, wolnostojących kolumn Mi3 Signature, które, przynajmniej na papierze, obiecują znaczną poprawę w tej mierze. Rozumowanie moje szło tym tokiem: jeśli do tego, co oferują Mi 1 S dodamy dodatkowy głośnik basowy i powiększymy obudowę, powinniśmy otrzymać kolumnę idealną. W znacznej mierze te przypuszczenia się potwierdziły. Jednak nie do końca, ponieważ Mi 3 S okazały się nieco innymi kolumnami, z wyraźniejszym charakterem i własną sygnaturą. Ale przecież brak jasnej recepty na sukces, niespodzianki itp. są tym, co w branży audio stanowi sól. Gdybyśmy potrafili wszystko przewidzieć, byłoby nudno, a dziennikarze nie mieliby co robić. ODSŁUCH Jak wspomniałem, w przeciwieństwie do podstawkowych Mi 1 S podłogowy model Audiovectora ma więcej własnego charakteru. Bas schodzi niżej, pozostałe parametry w dużej mierze pozostają bez zmian, jednak dochodzi to "coś", co nadaje im ton: nieco mocniejsze, trochę podrasowane przetwarzanie basu, zarówno w jego niskim, jak i średnim zakresie. Uwaga skupiana jest więc na średniej części brzmienia kontrabasu z płyt nieco już wiekowych, gdzie zarejestrowany jest w nieco odchudzony sposób, bez specjalnie wyraźnie pokazywanych krawędzi, lekko dudniąc. Te płyty zabrzmią nieco ciężej, bardziej dosadnie niż z innymi kolumnami. Bez paniki - leci z nami pilot! Wybornie przetwarzany jest mianowicie zakres średniowysokotonowy, przez co nie ma się wrażenia spowolnienia dźwięku. Podobnie jak przy Mi 1 S góra jest pozbawiona podbarwień, jest genialnie rzetelna i uczciwa. Tak dobry, czysty zakres wysokotonowy występuje naprawdę rzadko i dlatego nagrania w rodzaju płyty Deana Martina "Dean Martin. The Collectors Series" (Columbia, D 162295, CD) zabrzmiały rewelacyjnie, z głębokim wglądem w głąb sceny i miksu. Imponowała także mikrodynamika, pięta achillesowa większości kolumn. Tutaj, w utworze "Aint That a Kick In The Head", kiedy uderza big-band z dużym, ofensywnym dźwiękiem mamy wrażenie prawdziwego łomotnięcia, z dęciakami wyrywającymi się jedne przed drugie. Wszystko to jednak w doskonałej synchronizacji i harmonii. Źródła pozorne z pierwszego planu podawane są dość blisko, pomimo to, że w brzmieniu średnicy nie ma śladu ocieplenia i podbarwień. Po prostu mamy instrumenty dość blisko, nie "na twarzy", jednak bliżej niż np. z Mi 1 S. Pomimo to nic się nie zlewa, ani nie prowadzi to do nosowości: instrumenty zawsze mają doskonałą separację i są wyraźnie artykułowane. Na jedno, na co należy zwrócić uwagę, to na umieszczenie kolumn raczej w dużym pomieszczeniu, ponieważ w mniejszych, poniżej 20 m2 równowaga tonalna będzie przesunięta w niższe rejony. Nic w brzmieniu nie będzie przeszkadzało, ponieważ bas nie buczy, nie bumi, a kontrabas ma ładny rysunek, będzie go jednak za dużo. Przy płytach z mocnym dołem, jak z krążka "Thunderbird" Cassandry Wilson (Blue Note/EMI, 55876, CCD) da to duży, pełny rysunek i rozmach. Co ciekawe, góra, "dzięki" zabezpieczeniu przed kopiowaniem raczej marna, zabrzmiała w bardzo przyjemny, słodki sposób, jak ze wzmacniacza lampowego. Kolumny znakomicie poradziły sobie z kolei z aspektem rytmicznym, dla tej płyty fundamentalnym. Rzecz ta była na poprzednich płytach sygnalizowana, jednak dopiero tutaj dała znać o sobie w całej rozciągłości. I tak do końca odsłuchów. Kluczowe słowa to: wierność, pełnia, znakomita koherencja i coś, co prawdopodobnie łączy się z bardzo dobrym wyrównaniem fazowym i parowaniem kolumn, a co objawia się w pełnym spokoju, uporządkowaniu wszystkiego. Może być oczywiście lepiej. Jeślibyśmy postawili Audiovectory naprzeciw innych kolumn z tego przedziału cenowego, to być może zażyczylibyśmy sobie nieco mocniej nasyconej średnicy, z większą paletą tonalną, a także lepszego wybudowania sceny w głąb. Są to jednak rzeczy, które słychać, kiedy zaczynamy "rozbierać" Mi 3 S na elementy pierwsze, a które w normalnym słuchaniu nie są wcale tak jednoznaczne. Jedynym problemem na serio jest cena kolumn. Nie udawajmy - 15 000 zł to już spore pieniądze. Dostajemy za nie co trzeba, jednak na tym tle jeszcze mocniej wychodzą zalety mniejszego modelu w serii - Mi 1 S, które może nie mają tej potęgi na basie, są jednak nawet nieco neutralniejsze. Ale, ostatecznie to jest to, czego oczekujemy: wybór. A ten wcale nie musi być podyktowany racjonalnymi przesłankami. Kolumny powinny bowiem spełniać wymagania, jakie przed nimi stawiamy, w tym emocjonalne. A Mi 3 Sugnature radzą sobie z tym bardzo dobrze. BUDOWA Kolumny Mi3 Signature są konstrukcjami wolnostojącymi, trójdrożnymi, z obudową wentylowaną wylotem bas refleksu. Jak wspominaliśmy przy teście podstawkowego modelu Mi 1 Signature (test TUTAJ ), firma ta samodzielnie przygotowuje zarówno głośniki, jak i obudowy. Wśród ważniejszych "patentów" Audiovectora wymienia się m.in. program IUC - Individual Upgrade Concept. To jedna z niewielu sposobności do tego, aby wraz z gotową kolumną (w elektronice dzieje się to częściej) otrzymać możliwość późniejszego przejścia na wyższy poziom poprzez wymianę elementów obudowy, przetworników, itp. Tak więc mamy cztery wersje modelu Mi 3 o którym mowa: Mi 3, Mi 3 Super, Mi 3 Signature (i ten jest testowany) oraz Mi 3 Avantgarde. Oprócz tego w modelu Mi 3 Signature mamy do czynienia z SEC - Soundstage Enchancement Concept i LCC - Low Compression Concept. W SEC chodzi o to, że głośnik wysokotonowy nie jest od tylnej strony wytłumiany, nawet w tak skomplikowany sposób jak w głośnikach Nautilusa firmy B&W, a jest otwarty na rurę o dużym przekroju, bez wypełnienia, jedynie z wytłumieniem obwodu rury, której wylot umieszczono na tylnej ściance. I tak z każdym szczegółem - wszędzie Audiovector popracował, aż opracował. Powiedzmy więc jeszcze o AIC - Audiovector Interface Concept, który jest jednym ze sztandarowych opracowań firmy. W skrócie chodzi w nim o to, aby tak każdy punkt styku różnych elementów, np. głośników ze ścianką przednią był odpowiednio tłumiony. Dlatego kopułka wysokotonowa ma potężny, sztywny aluminiowy front, do którego została przykręcona od tyłu za pośrednictwem elastomeru. Podobnie potraktowano obydwa głośniki niskośredniotonowe, które zostały przykręcone sześcioma śrubami: trzema "na sztywno" i trzema za pośrednictwem gumowych podkładek. Warto na koniec powiedzieć, że kolumny "A" są projektowane przez profesjonalnych designerów; model Mi 3, podobnie jak cała seria Signature, powstał w pracowni Pelikan Design, a odpowiedzialny jest zań Lars Mathiesen. Model Mi3 jest dużą, wolnostojącą kolumną, w pięknie dobranej, naturalnej okleinie. Front i tył zostały wzmocnione dodatkowymi, lakierowanymi na kolor srebrny, nakładkami, usztywniającymi konstrukcję. A ta jest sztywna sama w sobie, ponieważ wewnątrz zostały wklejone dwie poziome półki - jedna pod głośnikiem wysokotonowym i ta całkowicie izoluje go od reszty obudowy i druga poniżej następnego w kolejności głośnika. Ta z kolei ma cztery niewielkie otwory do dolnej, największej komory, które zostały starannie zamknięte twardą gąbką, wypełniającą zresztą dużą część całej obudowy. Dochodzi do tego pionowa przegroda biegnąca od drugiej półki na sam dół oraz specjalny cokół, złożony z trzech płyt MDF, który raz, że usztywnił tę część obudowy, a dwa pozwolił ściąć dolną ściankę pod dużym kątem i tym samym zminimalizować fale stojące. Od spodu do cokołu wkręca się kolce, które z jednej strony mają spiczasty szpikulec, a z drugiej kulkę, co znakomicie ułatwia ich ustawienie: przy próbach i zmianach miejsca można je postawić na kulce, a po wybraniu miejsca przekręcić na ostry koniec. Głośniki w Mi3 S zostały bardzo ciekawie zaaranżowane. W materiałach firmowych znajdziemy informację, iż są to kolumny dwóipółdrożne, ponieważ mamy głośnik wysokotonowy (kopułka z nasączanego materiału T Evotech 2004 LCC) oraz dwa, identycznie wyglądające głośniki niskośredniotonowe (P 2004 o średnicy 180 mm, z papierową, mocno nasączaną membraną i solidnym, odlewanym koszem). Rzut oka na tylną ściankę i rodzą się wątpliwości. Mamy tam bowiem zaciski głośnikowe nie do bi-ampingu, a do tri-ampingu, przy czym środkowa para oznaczona jest 'midrange'. Po otwarciu obudowy okazuje się, że w przykręconej wprost do zacisków głośnikowych zwrotnicy mamy trzy sekcje - z wielką cewką z rdzeniem proszkowym dla niższego głośnika, mniejszą cewkę (też rdzeń proszkowy) oraz metalizowany, polipropylenowy kondensator dla wyższego i powietrzną cewkę wraz z takimi samymi kondensatorami dla kopułki. Wychodzi więc na to, że jest to prawdziwy trójdrożny układ, z tym, że na średnicy i basie pracują takie same przetworniki. Kable głośnikowe do przetworników podłączone są za pomocą skuwek.
|
||||||||||||||||||
© Copyright HIGH Fidelity 2006, Created by SLK Studio |