Test wzmacniacza dzielonego niemieckiej firmy Trigon jest dopełnieniem testu odtwarzacza tej firmy, który ukazał się w nr. 20 "High Fidelity OnLine" (tekst TUTAJ ). I chociaż z innymi źródłami pracował bardzo dobrze, to synergia systemu dała znać o sobie, bo najlepiej słuchało się go z CD Recall. Zanim przystąpią Państwo d czytania tego tekstu warto rzucić okiem na test odtwarzacza. Dopiero obydwa dają bowiem dobry ogląd Trigona. ODSŁUCH Niesamowite, jak wielkie kontrasty może przynieść wygląd zewnętrzny i odsłuch. Trigon, w nawet większym stopniu niż testowany miesiąc temu odtwarzacz tej firmy ma chłodną, nieco zamkniętą północną twarz i gorącą, południową duszę. Dość szybko dochodzi do słuchacza, że ma do czynienia z innym niż zazwyczaj dźwiękiem. Zamiast mającego się pojawić z tak ascetycznych form analitycznego, raczej chodnego dźwięku, otrzymuje ciepło, pełnię, puls. Głos Cassandry Wilson z nowej płyty "Thunderbird" (Blue Note/EMI 55876, CCD; recenzja TUTAJ ) miał jeszcze bardziej jedwabisty niż zazwyczaj tembr, z wypełnionym dołem i brakiem jakiejkolwiek agresji. Po włączeniu cudownej płyty Madaleine Perroux "Careless Love" (Rounder 36601, CD) momentalnie przypomniał mi się wzmacniacz North Star Designe (testowany niegdyś dla "Audio"), ponieważ dźwięk miał podobne co we włoskim wzmacniaczu cechy, ten sam czar. Bo Trigon czaruje ile się da. Jego dźwięk jest bardziej lampowy niż lampa i milszy niż świąteczna premia. Co ciekawe, góra, choć w skali bezwzględnej trochę wycofana, miała znakomitą barwę, była dźwięczna i substancjalna (miała swoją wagę). Rewelacyjnie wypadł więc fortepian z otwierającego płytę Perroux utworu "Dance Me to the End of Love", ponieważ miał wymaganą masę, uderzenie, ale i dźwięczność. Może jedynie jego perkusyjny charakter był stępiony, jednak wciąż słuchało się go z przyjemnością. Drugi kraniec pasma, bas, także jest ciepły, jest go dużo i nie wstydzi się swojej orientacji; jest mu z tym dobrze i po prostu cieszy się życiem. Daje to fantastyczną podstawę dla każdego rodzaju muzyki, chociaż w niektórych przypadkach będzie lepiej niż dobrze. Tak było przy płycie Tool-a "10 000 Days" (Sony&BMG 819912, CCD?), która otrzymała to COŚ, czego zazwyczaj w tego rodzaju muzyce brakuje, a więc kopa i ogładę. Pamiętajmy jednak, że Trigon nie do końca czysto sobie z nami pogrywa, bo jego góra jest eufoniczna i kusi zmysłowością, rozdzielczość zostawiając z tyłu. I tak chyba trzeba wzmacniacz tej firmy postrzegać, bez nastawiana się na odkrywanie szmerów w kącie kościoła, w którym zarejestrowano symfonię, bez bicia serca muzyka itp., a raczej na odkrywanie nowych pokładów emocji. Jedno wszakże wychodzi na jaw od razu - znakomita dynamika. Chociaż barwa płyty Perreaux i Toola została przez Trigona uśredniona, to w jednej sekundzie po przejściu na cięższą muzę dynamika siadła znacznie, a dźwięk zrobił się bardziej dwuwymiarowy. I nie była to wina wzmacniacza, ale nagrania, co zostało szybciutko pokazane. Umiejętność tę dobitnie pokazała też płyta "Anhelli" Włodek Pawlik Trio (5Line, CD001, gold CD; recenzja TUTAJ), gdzie instrumenty odezwały się pełnym głosem, który na urządzeniach o ograniczonych możliwościach dynamicznych jest nieco kompresowany, a płyta pokazywana jest w nieco monotonny sposób. Genialnie dzięki temu zabrzmiała też płyta Radiohead "Com Lag" (Toshiba-EMI, TOCP-6628, CD), z pieruńskim uderzeniem, gęstym środkiem i dynamicznym atakiem. Tego typu muzyka - elektronika w połączeniu z akustycznymi instrumentami - zabrzmi zresztą najlepiej. Szczególnie wbiło mi się w pamięć odtworzenie miksu "Narcotic Thrust Dub" utworu "Suffer Well" z singla Depeche Mode pod tym tytułem (Venusnote, LCDBONG37, CCD), moim sąsiadom pewnie też, bo nie mogłem się powstrzymać i odkręciłem gałkę jak tylko się dało - otrzymałem pełnię i uderzenie o jakie tego nagrania nie podejrzewałem. Na koniec kilka słów o dodatkach. Podłączenie słuchawek nie odłącza głośników - trzeba to zrobić ręcznie. A warto, bo wzmacniacz słuchawkowy jest znakomity. Chyba po raz drugi, po układzie w Cyrusie 8 vs, usłyszałem tak dobrze brzmiący wzmacniacz słuchawkowy we wzmacniaczu zintegrowanym. Prawdę mówiąc niczym nie ustępował Pro-Jectowi Head Box MkII, a nawet był sporo lepszy. Dopiero Edgar SH-1 pokazuje, że da się lepiej. Warto tylko zadbać, aby impedancja słuchawek nie była zbyt wysoka, bo Beyerdynamiki DT-990 Pro niespecjalnie się odezwały. Przedwzmacniacz i monofoniczne końcówki mocy Trigona prezentują się równie ciekawie, co testowany miesiąc temu odtwarzacz tej firmy. Ich fronty to aluminiowy płat z wyciętym pośrodku okienkiem przykrytym czarną płytką, spod której świecą napisy i (w końcówce) wyświetlacz LED obrazujący napięcie sieci.
TRE-50M Wzmacniacz mocy TRE-50M został wykonany w formie dwóch monobloków. Ich płyta przednia jest nieco szersza niż korpus urządzenia, ponieważ przechodząc w kierunku tyłu natykamy się na spore radiatory wystające poza obrys chassis. A tylna ścianka jest wyjątkowo bogata. Obok gniazda sieciowego IEC i towarzyszącego mu wyłącznika mamy ładne gniazda głośnikowe WBT 0765 (średnia półka - 'Midline' - łącze w plastiku chroniącym przed zwarciem - 'Safety Line'), wejście zbalansowane XLR Neutrika, ładnie wyglądające gniazdo RCA oraz trzy przyciski: do wyłączania wskaźnika napięcia, wybór wejścia oraz wybór sposobu włączania (końcówki mogą się włączać automatycznie po podaniu sygnału na wejście lub przez gniazdo trigger 10V). Warto zauważyć, że, jak w całej ofercie Trigona, bardzo duże znaczenie przywiązuje się do polaryzacji napięcia zasilającego. Dlatego na gnieździe IEC czerwonym kółkiem zaznaczono żyłę, która powinna być gorąca. To samo na wtyczce IEC kabla sieciowego Trigon Volt. Jest to bardzo dobry przewód, kupowany zazwyczaj osobo, a tutaj mamy go w komplecie - bardzo miły prezent. Wnętrze sprawia bardzo dobre wrażenie. Z przodu umieszczono duży, solidny transformator toroidalny z zalanym żywicą środkiem o mocy 400W. Wychodzi z niego sporo uzwojeń wtórnych, bo swoje zasilacze mają stopnie sterujące (osobno lewy i prawy kanał) oraz część sterująca. Końcówki mają jedno wspólne uzwojenie i prostownik, jednak osobne banki kondensatorów (po trzy x 10 000 ?F Elna na kanał). Układ jest w pełni zbalansowany. Przy wejściu XLR widać używany w studiach nagraniowych układ Analog Devices SSM2141 - bufor, pozwalający stosować nawet bardzo długie przewody, gorszej jakości, bez większego uszczerbku dla dźwięku. Sygnał niezbalansowany jest od razu za gniazdem RCA w układzie BB OPA604 balansowany. Końcówka jest oparta wyłącznie o tranzystory, a układy operacyjne znajdziemy jedynie w sprzężeniu zwrotnym (Burr-Brown OPA604). W stopniu końcowym pracują trzy pary bipolarnych tranzystorów Toshiby 2SA1302+2SC3281. W układzie znajdziemy jeszcze kondensatory polipropylenowe WIMY i precyzyjne oporniki. Jedyne szkoda trzeba powiedzieć do braku wytłumienia górnej ścianki, jak w CD i przedwzmacniaczu. Wiem, monobloki są bardzo solidne, zwarte i nie powinny specjalnie drgać, ale nikomu to jeszcze nie zaszkodziło. TRV-100 Przedwzmacniacz ma klasyczne wymiary, czyli takie same jak odtwarzacz CD Recall. Z przodu uwagę zwracają przede wszystkim dwie duże gałki. Jedna z nich, 'Selector' służy do dwóch operacji - wyboru wejścia (sygnalizowane na wyświetlaczu LED - mamy do wyboru aż 8 wejść, w tym dwa zbalansowane) oraz do wyboru sygnału dla wyjścia do nagrywania, zaś druga do regulacji poziomu głosu. Małymi guziczkami wybieramy np. aktywację wyjść (są dwa) oraz przejście w tryb 'split', pozwalającym włączyć wzmacniacz w układ kina domowego. Na osobnych wyświetlaczach mamy numer wejścia przekazywanego do pętli record, wskaźnik siły głosu oraz tryb pracy preampu (np. mono - tylko z pilota zdalnego sterowania). Tył jest zatłoczony jak krakowska Skałka w dnu procesji. Ozdobiony jest on niekończącymi się rzędami ładnych gniazd RCA, z sześcioma wejściami, dwoma wyjściami do nagrywania, pętlą dla systemu home theater oraz wyjście dla końcówki mocy oraz dwoma wejściami XLR i takimże wyjściem. Szkoda, że nie są to solidne gniazda Neutrika, jak w końcówce mocy. Są też dwa wyjścia 'Remote' do aktywowania końcówek. Bardzo ważny jest także przycisk 'Mode', dzięki któremu mamy dostęp do innych ustawień, jak balans, regulacji jasności wyświetlacza, regulacja czułości wejść czy wybór nominalnego wzmocnienia, czyli takiego, z jakim urządzenie będzie startowało po włączeniu. Sygnał krótkimi kabelkami biegnie do dużej płytki, gdzie wybrane wejścia są włączane przekaźnikami, po czym trafia do czarnych puszek. Na czterech niewielkich płytkach zakrytych grubymi aluminiowymi ekranami, wpinanych przez złocone piny do głównej płytki umieszczono żywotne układy przedwzmacniacza: regulację siły głosu (nie ma klasycznego potencjometru), Układ wejściowy oraz dwa wyjściowe. W tych ostatnich widać umieszczone na radiatorach sterujące wyjściem tranzystor IRF540. Przy obydwu wejściach XLR znajdziemy te same układy scalone co w przedwzmacniaczu - SSM2141, pozwalające sterować nimi przez długie kable połączeniowe. Bardzo rozbudowane jest zasilanie. Jego podstawę stanowi ładny toroid firmy... Toroid z wieloma uzwojeniami wtórnymi. Współpracuje z nim sześć kondensatorów (po 2200 ?F każdy) oraz wiele scalonych stabilizatorów. Osobne zasilacze otrzymał układ sterujący. Płytkę z układem DSP sterującym nim, umieszczoną pionowo przy przedniej ściance i oddzielono od reszty układu grubym ekranem. W pierwszym momencie tego nie zauważyłem, ale na przedniej ściance jest gniazdo słuchawkowe. Biegnie do niego długi ekranowany przewód, niknący gdzieś pod główną płytką, więc trudno powiedzieć, co je napędza. Obydwa urządzenia stoją na bardzo ładnych nóżkach zbudowanych z elastycznego, przezroczystego krążka, na który naklejono krążek aluminium i filcu. Taki układ jest przez aluminiowe rurki przykręcony do chassis, nie ma więc bezpośredniego połączenia metalowej obudowy i metalowych krążków, na których całość się wspiera. Górna ścianka przedwzmacniacz została wyklejona matą tłumiącą drgania. Zdziwienie budzi jedynie pilot zdalnego sterowania (systemowy) równie ergonomiczny jak klamka w biurze naczelnika urzędu gminy w latach 60. Jest na nim nieskończona ilość przycisków, których naprawdę trudno ze sobą nie pomylić. Poza tym - klasa. Aż trudno uwierzyć, że tak audiofilski z ducha, purystyczny produkt jest tak zaawansowany technologicznie. Trzeba to podkreślić, ponieważ ułatwienie życia jest tuż po jakości dźwięku sprawą, o którą warto walczyć.
|
||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||
© Copyright HIGH Fidelity 2006, Created by SLK Studio |