Aż dziwne, że nowsza wersja do niedawna topowego gramofonu RPM9 (test TUTAJ) czesko-austriackiego Pro-Jecta dotychczas oparła się naszemu testowi. Imponujących rozmiarów z bardzo dobrym dźwiękiem i nienaganną aparycją doczekał się przecież nawet swoich wersji specjalnych. A może to i dobrze? Okazuje się, że jakkolwiek bardzo fajny, może być jeszcze bardziej podrasowany. I nie mówimy tu o kroku w bok, w postaci akrylowego chassis, ale o prawdziwym postępie w postaci lepszego ramienia. Ale od początku. RPM 9.1 jest typową dla Pro-Jecta konstrukcją bez odsprzęgniętego chassis, coraz popularniejszą w tych czasach. Za podstawę służy gruba płyta MDF, ukształtowana w kształt łzy. Tam, gdzie łezka ma swoją górę (czyli w najwęższej części) umieszczono kolumnę ramienia. Do chassis od spodu dokręcona jest duża, metalowa pokrywa, a pośrodku solidny, mosiężny blok, do którego od góry przymocowano jedną z części odwróconego łożyska. Zostało ono wykonane z ceramicznej kulki, osadzonej w stalowej tulei, a z drugiej strony, czyli od strony talerza, z utwardzanej stali ulokowanej w mosiężnym odlewie. Talerz, tak jak wcześniej, wykonano z bardzo grubego akrylu o masie 3,5 kg. Płyta dociskana jest w tej konstrukcji ciężkim (1 kg), mosiężnym przyciskiem. Nowością są znakomite, wykonane z sorbotanu i aluminium nóżki, zakończone kolcami. Aby nie porysować sobie mebelków, do kompletu dołączane są małe stalowe krążki. Jak pokazuje doświadczenie, lepiej jednak postarać się o jakieś lepsze podkładki, np. od VAP-a - duże, aluminiowe, z krążkiem gumy pod spodem. Jednym z wyróżników modelu RPM9, a teraz 9.1 jest stojący niezależnie silnik. Został on umieszczony w okrągłej obudowie i posadowiony na ciężkim, mosiężnym bloku, stanowiącym z nim optyczną całość. Moment obrotowy przenoszony jest za pośrednictwem gumowego paska o przekroju kwadratowym. Zmiana prędkości odbywa się ręcznie. W górnej części bloku silnika umieszczono mały wyłącznik sieciowy (zmienne napięcie 16V dostarczane jest ze ściennego zasilacza) oraz jaskrawą niebieską diodę. Trzeba na nią uważać, bo potrafi na chwilę oślepić dokładnie w momencie, kiedy nachylimy się nad gramofonem! Cały blok postawiony jest na małych, przyklejanych stopkach, które z czasem mają skłonność do migracji. Warto więc przećwiczyć jakieś inne opcje. Prawdziwym hitem, przynajmniej na miarę PJ, jest jednak ramię. Już wcześniejsze, wykonane z włókna węglowego było bardzo dobre, miało jednak małą wadę: główka wykonana była z metalu i montowana do ramienia. Łączenie w tak newralgicznym punkcie dwóch materiałów to ryzyko i w nowym modelu 9cc problem ten został rozwiązany. Teraz ramię tworzy z główką jedną, wykonaną w całości z włókna węglowego, całość. Reszta pozostała taka sama: zawieszenie typu gimballed, a więc z dwoma niezależnymi punktami podparcia oraz plastikowym elementem, na którym montuje się przeciwwagę. To jest zresztą ostatni element, który - przynajmniej moim zdaniem - różni 9cc od ścisłej światowej czołówki. Wraz z gramofonem dostarczana jest przeciwwaga przystosowana do wkładek o masie 6-10 g, jeśli jednak wkładka jest cięższa - nie ma sprawy, można dokupić opcjonalną przeciwwagę dla wkładek o masie 11-15 g. Tuż przy ramieniu, pod spodem chassis przykręcono niewielką metalową puszkę, a w niej parę złoconych gniazd RCA z (niezłoconym) zaciskiem dla masy. Gramofon został wykończony lakierem fortepianowym, ale nie czarnym, ale w kolorze ciemnoszarym. I był to znakomity pomysł, bo nie dość, że wygląda on fantastycznie, to jeszcze kurz nie jest na nim tak widoczny jak na klasycznym lakierze "piano". Przed przystąpieniem do odsłuchów warto też sprawdzić opcję ustawienia silnika względem ramienia. Na zdjęciach i w literaturze firmowej silnik zawsze stoi nieco z tyłu, na wysokości podstawy ramienia. Wydaje się jednak, że lepiej gra, gdy ustawimy go na przeciwległym końcu prostej przechodzącej przez podstawę i oś płyty. Rozwiązanie to ma swoich zwolenników, którzy podkreślają jego teoretyczne uzasadnienie (wynikające z mechaniki) i w tym przypadku to chyba działa. No i gramofon wygląda na bardziej rasowy... Niestety, konstrukcja RPM9.1 wyklucza zastosowanie podnoszonej klapy zabezpieczającej przed kurzem, jednak za dopłatą można dostać zakładaną na całość przezroczystą, plastikową pokrywę ochronną. ODSŁUCH Zmiana tak małych elementów jak stopy czy elementy ramienia były słyszalne już przy najtańszym gramofonie PJ Debut III SE. Przy tak wyrafinowanym urządzeniu jak RPM9.1 zmiany są dalece głębsze, jednak w tym przypadku nie zmieniają charakteru brzmienia, a raczej wzmacniają jego już i tak mocne punkty. Nowy gramofon jest szybką, dokładną konstrukcją, która potrafi teraz pokazać dźwięki dobywające się z czarnego, ciemnego tła. Pod względem charakteru barwy sytuuje się na drugim biegunie względem testowanych w tym miejscu gramofonów Nottingham Analog Horizon i VPI Aries Scout (test TUTAJ). Nie mamy tu bowiem cienia złagodzenia, ocieplenia ani zaokrąglenia. Wcześniej taka prezentacja mogła momentami wydawać się nieco zbyt bezpośrednia, jednak okazuje się, że brakowało tylko kropki nad 'i'. Teraz rysunek wciąż jest dokładny, dochodzi jednak do tego precyzyjny wymiar w głąb i potężna dynamika. Fortepian z referencyjnej płyty Midnight Sugar Yamamoto, Tsuyoshi Trio (Three Blind Mice, tbm-23, 180 g, 45 RPM, No. 0080/1000; test TUTAJ) został pokazany z zapierającym dech w piersiach uderzeniem i niewiarygodną czystością. Kontrabas miał dokładny, precyzyjny rysunek i momentami wydawało się, że nie schodził tak nisko jak w VPI. I rzeczywiście, amerykański gramofon grał muzykę z większym entuzjazmem, nieco zacierając różnice między realizacjami. PJ inaczej - każde wahnięcie suwaka na stole mikserskim, dropout na taśmie-matce, wszystko było momentalnie słyszalne. Zmiany w barwie dźwięku, nawet w obrębie jednego utworu, spowodowane jakością taśmy z płyty Mela Tormé (Oh, You Beautiful Doll, The Trumpets of Jericho, 180 g) w większości konstrukcji poniżej 10 000 zł są maskowane, a jego głos cały czas pokazywany w duży, przyjemny sposób. RPM9.1 potrafił go zróżnicować. Gramofon nie jest oczywiście ideałem, ponieważ dźwięk nieco traci energię w niższej średnicy, a na samej górze aura jest nieco przygaszona. Można by sobie też życzyć nieco bardziej "fizycznych" blach, ale ostatecznie '9.1' majątku nie kosztuje. Gramofon wydaje się na tyle neutralny, że jakiekolwiek zmiany charakteru można z łatwością przeprowadzać za pomocą wkładki i preampu. Chcemy pełnego, ciepłego dźwięku z mocnym basem? Proszę bardzo - wkładka Sumiko Evo III (test - TUTAJ) lub Blackbird (test TUTAJ) - obydwie MC HO i preamp JJ283 (test TUTAJ). Jeśli wolimy nieco bardziej zwarty, krótszy bas, również jest na to rada, w postaci wkładki Dynavector DV-20X (MC HO; test wraz z gramofonem VPI Aries Scout TUTAJ) i przedwzmacniacza Linear Audio Research MCP-02 (też w "Audio" testowanego). Te dwa zestawienia, pozostając przy realistycznych poziomach cenowych, zagrały zresztą najlepiej. Ramię jest na tyle dobre, że posiadacze starszych wersji powinni pomyśleć o ich wymianie na nowszy model, najlepiej razem z nóżkami. Wtedy pozostanie tylko sprawa posadowienia silnika - ale przecież czymś w życiu trzeba się zająć...
|
||||
© Copyright HIGH Fidelity 2006, Created by SLK Studio |