O Rapportach coś tam słyszałem, ale nigdy nie miałem z nimi do czynienia osobiście, a historie opowiadane były wyłącznie przez znajomych. Wprawdzie jako miejsce produkcji Rapportów wymieniane są Stany Zjednoczone, jednak próżno szukać ich testów czy reklam w tamtejszych magazynach. Być może więc jest to na tyle świeża sprawa, że jeszcze nie doczekały się mocnego wejścia. Wskazywałaby na to dość szczupła oferta, na którą składają się cztery modele interkonektów, jeden kabla głośnikowego (w dwóch odmianach: klasycznej i bi-wiring) oraz kabla sieciowego. Może jednak chodzi coś innego, np. o oszczędność i zabiegi mające utrzymać jak najniższą cenę kabli? Obydwa warianty, a także ich kombinacje są możliwe. Nie przejmowałbym się tym zbytnio, gdyby do moich rąk, przy okazji przygotowywanego dla "Audio" testu interkonektów do 300 zł, nie trafił najtańszy interkonekt firmy, o wiele mówiącym symbolu MN620. Mówiącym oczywiście cokolwiek wyłącznie jego konstruktorom... Okazało się, że tę powściągliwość w nazywaniu można mu łatwo wybaczyć, jako że zagrał bardzo wyrównanym, dynamicznym dźwiękiem, którego balans tonalny był jednym z najlepszych w całej grupie. Jak się okazało, nie było żadnego problemu z wypożyczeniem do testu zestawu składającego się z interkonektu o dźwięcznej nazwie MN1801-1 oraz wpadającego w ucho ciągu liter i cyfr oznaczających kabel głośnikowy YPB622B-3 (w wersji bi-wire). Kiedy spojrzymy na cennik firmy zobaczymy, że choć ruszyliśmy w górę cennika, to zobaczymy, że wciąż jesteśmy po właściwej stronie szaleństwa, a kiedy oglądniemy kabelki, weźmiemy je do ręki i posłuchamy, to okaże się, że być może prawdą było twierdzenie o utrzymywaniu jak najniższych cen kosztem mniejszej reklamy. Rapporty wyglądają bowiem fantastycznie, z czarnymi siateczkami i robiącymi dobre wrażenie, zakręcanymi wtykami RCA, a w kablach głośnikowych znakomitymi wtykami BFA od strony kolumn i widełkami od strony wzmacniacza. Kabel głośnikowy jest zresztą gruby i sztywny, więc mamy pewność, że powietrza nie kupujemy. ODSŁUCH System Rapporta gra pełnym, gładkim dźwiękiem, w którym nacisk położony jest średnicę i średni bas. Góra nie jest w jakiś specjalny sposób wycofana, a raczej atak blach, trąbek itp. jest nieco zaokrąglony. Dobrze było to słychać np. na płycie Adama Makowicza "Unit" (Polskie Nagrania, PNCD 935, Polish Jazz vol.35, CD), gdzie pierwsze skrzypce gra piano Fendera (ostatecznie Makowicz wielkim pianistą jest) z lekko ocieplonym, pełnym dźwiękiem, pokazane jako duży instrument, rozłożony w sporej przestrzeni. Stopa perkusji, co jakiś czas mocno akcentowana przez grającego z Makowiczem perkusistę, uderzała mocno i zdecydowanie, chociaż dynamika nie była podkręcana przez ostry atak, nieco przecież zaokrąglony. Generalnie, Rappporty pokazywały wszystko w duży, lekko ocieplony sposób, z ładnymi barwami i dobrą dynamiką. Trochę się pastwię, ale tak zwykle odbiera się kable po przejściu z referencji, którą w tym przypadku stanowiła kombinacja TARY Labs ISM 0.8 (test - TUTAJ) i Veluma (czytaj - TUTAJ). A "Unit", wybierany niemal zawsze na pierwszy ogień, dodaje od siebie porcję problemów. Dość szybko jednak przyzwyczaimy się do prezentacji Rapportów i chociaż wciąż będzie słychać to, co na początku, będziemy do tego podchodzić ze znacznie większym luzem i docenimy jakość dźwięku względem umiarkowanej ceny kabli. Porównując amerykańskie kabelki z innymi drutami ze zbliżonego poziomu cenowego, jak Eichmann Technology czy XLO trzeba będzie docenić pełnię i mięsistość, fizjologiczność dźwięku prezentowanego przez "R", odsyłającego do dźwięku np. Wireworlda. Atak i otwarcie góry wciąż było minimalnie gorsze niż we wspomnianych konstrukcjach, jednak RAT został stworzony najwyraźniej do innych zadań niż szokowanie ilością informacji. Jeśli bowiem wrzucimy do odtwarzacza coś bardziej współczesnego, jak "Maditę" Madity (Couch Records, CR 20362, Promo CD) z muzyką opartą w dużej mierze na samplowanych dźwiękach, a przynajmniej stworzonych w trzewiach instrumentów elektronicznych, z mocnym bitem, wyraźnym głosem kobiecym, z głośników popłynie płynny, przyjemny przekaz, który dla odróżnienia od audiofilskich wynurzeń nazywamy najczęściej muzyką. To tutaj było słychać, że bas schodzi bardzo głęboko i ma dobrą konsystencję, przez Eichmanna i XLO nieco traconą na rzecz twardości i zwartości. Mocne uderzenia z nr 4 były więc fizycznie odczuwalne przez wszystkich z mojej okolicy. Psy wyły, a sąsiedzi stukali w sufit... Może trochę przesoliłem, ale na pewno wszyscy wiedzieli, że słucham czegoś nowego. Pomimo takiego a nie innego charakteru Rapporty raczej nie podziałają na system tonizująco, nie zmiękczą twardego, albo ostrego grania. Na przeszkodzie temu stanie mocna, dźwięczna wyższa średnica, która każdy błąd w systemie od razu wyrzuci na wierzch. Tak było np. przy najnowszej reedycji płyty "Music for the Masses" Depeche Mode (Mute, DMCD6, SACD/DVD 24/48), która, przynajmniej po kilku przesłuchaniach, niezależnie od formatu, z którego korzystamy (jest to pierwsza z serii płyt DM Collector Edition, gdzie mamy SACD, CD, DVD 24 bity 48 kHz i DTS 24/96) wydaje się nieco zbyt lekka, bez potęgi na dole, a raczej z nastawieniem na pokazanie szczegółów. Jeśli trafią one na wspomniany zakres Rapportów, wówczas zostaną pokazane bez rękawiczek, mocno i czasem dotkliwie. Najdroższe kable, jak TARA Labs 0.8 czy XLO Limited Edition potrafią sobie z tym poradzić, pokazując wszystko bardzo dokładnie, a jednocześnie wyławiając z dźwięków całą muzykę. Niżej w cennikach jest jednak inaczej i przy słabszym materiale dźwiękowym zostanie to bezceremonialnie naświetlone. I to może być jedyny kłopot, szczególnie z tranzystorami z tego przedziału cenowego - jeśli w ich brzmieniu wyższa średnica jest podciągnięta, albo choćby trochę narowista, być może przy wyższych poziomach dźwięku nie do końca zgra się z Rapportami. Jeśli wzmacniacz będzie grał równo, bez ekscesów, wtedy - OK., pozostanie pełnia i mięsistość, bez rozświetlenia. I tutaj na scenę wkraczają lampy. Wydaje się, że Raporty są stworzone do takich urządzeń. Być może lekko schowana góra nie z każdą konstrukcją sobie poradzi, jednak z w miarę zrównoważonymi wzmacniaczami będzie bardzo dobrze. Naprawdę niewysokie pieniądze, a już chociażby fakt, iż kable sprowokowały tak skomplikowaną gimnastykę z porównaniami, każe wystawić Amerykanom bardzo dobre świadectwo. Pod warunkiem, że wiemy, co nimi łączymy. BUDOWA NM1801 jest całkiem giętki, a sztywność ustalana jest dość grubą siateczką. Jego budowa przypomina mikrofonowe kable studyjne, ponieważ mamy tu dwie osobne żyły, połączone na obydwu końcach oraz ekran, również podpięty z obydwu końców. Żyły to linki z 20 drucików o średnicy 0,12 mm każdy ze srebrzonej miedzi. Ekran jest dość skomplikowany, ponieważ składa się z dwóch warstw przełożonych dielektrykiem. Warstwa pierwsza to oplot ze srebrzonej miedzi, zaś druga to z kolei miedź cynowana. Na izolację żył wybrano teflon, zaś na ekrany polietylen i na zewnątrz PVC. Wtyczki są złocone, o charakterystycznym sześciokątnym przekroju, zakręcane, jak w WBT, tj. zakręcany jest zewnętrzny kołnierz, zaś pin gorący jest rozpierany. Kabel głośnikowy YPB621B jest kablem typu bi-wiring, gdzie od strony wzmacniacza mamy pojedyncze widełki, a od strony kolumn dwie pary bardzo dobrych wtyków BFA z metalowymi osłonkami. Kabel jest dość sztywny, dlatego nie należy nim łączyć lekkich urządzeń. Jeśli jednak musimy, wówczas postawmy coś na wzmacniaczu, chociażby cegłę - poprawi się dźwięk i zniknie problem z kablem. Kabel od początku do końca przystosowany jest do przesyłu dwóch rodzajów sygnałów, ponieważ zbudowany jest z dwóch rodzajów żył. Pierwsza z nich to 60 drucików z miedzi OFC o średnicy 0,12 mm każdy, zaś drugi zbudowano z grubszych drucików, bo o średnicy 0,2 mm, z sześciu wiązek po 20 każda. Na dielektryk wybrano polietylen, a koszulka zewnętrzna to ponownie PVC.
|
||||
© Copyright HIGH Fidelity 2006, Created by SLK Studio |