Oferty firm w rodzaju Accuphase'a zmieniają się rzadko i wymuszane są nie przez mody, potrzebę odświeżenia linii, ani inne niemerytoryczne powody. Po opracowaniu jakiegoś urządzenia, następuje jego wdrożenie do produkcji i sprzedaż. Prace nad ulepszeniem tego co jest trwają jednak nieustannie, a najtrudniejszą decyzją jest określenie momentu, w którym trzeba powiedzieć "stop". Ostatecznie trzeba kiedyś rozpocząć sprzedaż. Nikt ze środowiska hi-end nie poprzestaje jednak nad tym i dalej "dłubie". I tak, po dwóch-trzech latach, albo jeszcze rzadziej, powstaje coś, co prezentuje nową jakość i cykl się powtarza. Każdemu zdarzają się jednak gorsze dni. Wydaje się, że Accuphase ma taką słabość już za sobą. Pisałem, że to nie mody kierują wymianą asortymentu? Raz w tej japońskiej firmie złamano tę zasadę i szybko się to zemściło. Mowa o odtwarzaczu SACD DP-77, w przypadku którego chodziło chyba o to, żeby mieć swoją maszynę pracującą w tym standardzie za wszelką cenę. Tym bardziej, że równolegle startujący flagowiec, dzielona kombinacja transportu i przetwornika, także SACD, odniosła sukces. DP-77 w trybie SACD grał tak jak oczekiwano, pokazywał zalety formatu i z płytami tego typu brzmiał lepiej niż jego poprzednik z CD. No właśnie - CD. Tutaj nie było już tak różowo. Jak pokazuje przypadek dCS-a, który oferuje wyłącznie odtwarzacze SACD, klucz do sukcesu leży nie w nowym, super-gęstym formacie, a w wysłużonym, pogardzanym CD. Jeśli płyty Compact Disc nie grają przynajmniej tak dobrze jak na regularnych odtwarzaczach CD z tego przedziału cenowego, to mamy porażkę podaną na talerzu. Mamy DP-77. Na szczęście Accuphase szybko na to zareagował i po krótkim okresie sprzedaży wycofał urządzenie z oferty. Niesmak jednak pozostał. Żeby to zmienić potrzebne było coś szczególnego, wyjątkowego, coś, co będzie nie tyle dobre, co bardzo dobre. Można było w to wątpić, albo i nie, jednak zaczęło się dziać coś interesującego. Oto bowiem wraz z DP-77 wycofano z produkcji najdroższy jednopudełkowy odtwarzacz DP-85 (zresztą ponad dwukrotnie droższy od DP-78) i obydwa zastąpiono nowym urządzeniem DP-78 (SACD). Po wstępnych przesłuchaniach w USA, największym odbiorcy elektroniki tej japońskiej firmy, cały zapas DP-78, a także cały następny "rzut" (to jest w gruncie rzeczy niewielka firma i produkuje się w niej na przemian różne modele), aż do sierpnia tego roku, wyprzedano. DP-78 okazał się bowiem cudeńkiem. ODSŁUCH Odtwarzacza Accuphase'a słuchałem w kilku miejscach i w żadnym nie zdarzyło się, żeby komuś się nie spodobał. DP-78 w jakiś sposób łączy płynność, lekką słodycz i porządek tańszych modeli DP-57 i DP-67 (test DP-67 - TUTAJ) z precyzją i szybkością, która charakteryzuje najdroższy, dzielony odtwarzacz tej japońskiej firmy. Bo DP-78 to prawdziwa perełka. Gra dźwiękiem, którego niektóre cechy przebijają wszystko co dotychczas słyszałem (jeśli chodzi o CD). Nie jest najlepszym odtwarzaczem, jaki słyszałem w ogóle, bo precyzja i bezkompromisowa neutralność dCS-a, perfekcyjna scena dźwiękowa i ogólna kultura Lektora Granda Ancient Audio oraz znakomity bas Gryphona Mikado były nieco lepsze, jednak to co osiągnęli inżynierowie japońscy w dziedzinie płynności, uporządkowania i analogowości cyfrowego medium jest czymś wyjątkowym. Właściwie to trudno w kilku słowach zawrzeć wszystkie uczucia, jakie rodzą się podczas odsłuchów, a najlepiej sytuację oddaje porównanie z interkonektem TARA Labs ISM The One, albo... gramofonem analogowym. Może formuła i jest trochę wyświechtana, ale tylko dlatego, że opisuje fenomen niełatwy do wyłuszczenia. Wytłumaczenie to nie jest specjalnie naukowe, bo niczego nie opisuje, nie klasyfikuje, a tylko odsyła do innego problemu, jest jednak najlepsze jakie znam. W DP-78 nastąpiło niesłychane zestrzelenie się w jedno plastyki i płynności. I jeszcze Wielkiego Spokoju - nie uspokojenia, a porządku. Nie chodzi o gładkość, jako wygładzanie szczegółów i w konsekwencji ich zatracanie, a o takie podawanie dźwięku, żeby w żadnym momencie nie można było powiedzieć, że gdzieś po drodze gra cyfra (a pamiętajmy, że szczegóły nie są poświęcane). I to niezależnie od rodzaju muzyki i nagrania. Weźmy np. płytę Kenny'ego Burrella "Midnight Blue" (Blue Note/EMI 95335, RVG Edition, CD) - saksofon ustawiony był w perfekcyjnie wyznaczonym miejscu, a jednak bez wyciętych z kontekstu krawędzi, bez odseparowania go od cichutkiego szumu taśmy analogowej pod spodem i od innych instrumentów. Tak samo gitara, którą słychać było ustawioną na scenie nieco niżej (!) niż saksofon, tak jakby Burrell siedział na niższym krześle. Blachy były świeże, dźwięczne, jednak znów bez wyrzynania z tła, ponieważ w jakiś naturalny sposób, pomimo że będąc odrębnym zdarzeniem, do niego w jakiś sposób przynależały. Zachwycająca Barb Jungr w utworze "Love Letters" z płyty "Love Me Tender" (LINN Records, AKD255, SACD/HDCD) zabrzmiała lepiej niż kiedykolwiek i to z obydwu warstw (o czym jeszcze później), z pełną przestrzenią, oddechem i głębią. Już wcześniej słyszalny, teraz wyraźnie akcentowany był potężny bas. Jest on inny niż w Gryphonie, ponieważ nie jest tak dynamiczny, ani nie schodzi aż tak nisko (nic tak nie schodzi), ma jednak pewną naturalną tendencję do podawania także miękkości i kolorystyki basu, z tąpnięciami, ale i tchnięciami powietrza, wykończeniem itp. Nie ciągnie się - to nie ta liga - a po prostu bez nerwów wybrzmiewa do końca, w plastyczny sposób dopełniając piękną średnicę. Wraz z DP-78 zostajemy wprowadzeni w nowy świat. Wspomniany charakter basu idealnie zgrał się z nagraniami Madity ("Madita", Couch Records, CR 20362, Promo CD) i Petera Gabriela ("OVO", Virgin 49540/PGCD9, CD) - w obydwu przypadkach kreując, wydawałoby się, leciutko ocieplony, bogaty w szczegóły i harmoniczne dźwięk ze znakomitą podstawą basową. Już wcześniej zauważalna, tutaj wreszcie potwierdzona została teza o tym, że DP-78 nie jest podrasowanym DP-67, bo to dwa różne światy. Jeśli można by go do czegoś porównać, to jedynie do dzielonej kombinacji DP-100/DC-101. Jest w pewnym sensie antytezą dCS-a P8i i równorzędną dla niego alternatywą (albo-albo). Rock, pop, klasyka (pyszności) - cokolwiek wrzucimy na niesłyszalnie cicho wysuwającą się szufladę urządzenia, za każdym razem zagra równie pięknie. Jeśli jednak jesteśmy fanami wokalistyki, to po usłyszeniu, co DP-78 potrafi - umrzemy ze szczęścia ("usłyszeć Accuphase'a i umrzeć"). Lucrezia Vizzana z płyty "Musica Secreta (LINN Records, CKP 071, CD) zabrzmiała w obłędnie miękki, ale i precyzyjny, plastyczny i koherentny sposób. Głosy nie miały podkreślonych sybilantów, a mimo to zostały w bardzo dokładny sposób określone w czasie i przestrzeni, z naciskiem na ich wewnętrzną spójność. I tak było z każdym razem. Dźwięk, pomimo zwodniczej miękkości, nie był nigdy spowolniony - otwierający płytę "Playing the Angel" Depeche Mode (Venusnote 24 3025, SACD) potężny przester gitary wyrwał spode mnie kanapę, na której siedziałem (Accuphase podłączony był wtedy do wzmacniacza dzielonego Viola i kolumn Wilson Audio Duette - test wkrótce). O rany! Moc, pełnia i... kultura. Beznadziejnie nagrany głos Gahana nie raził wcale jak w innych odtwarzaczach, chociaż dramat realizacyjny został pokazany. Można było natomiast docenić dobrze zarejestrowane instrumenty. Accuphase, pomimo dążenia do wydobycia piękna z muzyki nie narzuca swojej wizji piękna, nie homogenizuje nagrań, nie upodabnia ich do siebie. Nie dąży do tego, żeby wszystko brzmiało tak samo pięknie, bo nagrania są doskonale różnicowane. Nie ma mowy o precyzji i przestrzenności Lektora Granda czy topowego dCS-a. Bas nie jest tak zwarty jak u Gryphona. Accuphase proponuje jednak inne cechy, których próżno szukać gdzie indziej. Pewien problem będziemy mieli natomiast z płytami SACD. Po zamknięciu szuflady urządzenie automatycznie ustawia się na warstwie... CD. I jest to ważna wskazówka. Po raz pierwszy duża część płyt zabrzmiała lepiej z warstwy CD, a tylko niektóre, jak Depeche Mode, z SACD. Wydaje się, że im lepsze nagranie, tym bardziej szala przechylała się na korzyść CD. SACD jest miększe, ma większy oddech, ale idzie nieco zbyt daleko, przynajmniej jak dla mnie, w uprzyjemnianiu przekazu. To jednak ma małe znaczenie, ponieważ warstwy CD grają jak marzenie i charakteryzują się atrybutami SACD w wykonaniu dCS-a, na przykład. Na koniec powiedzmy jeszcze tylko, że chociaż istnieje możliwość regulacji napięcia wyjściowego, to lepiej korzystać z niej tylko okazjonalnie, bez nadziei, że możemy zaoszczędzić na przedwzmacniaczu. Po zejściu poniżej jakiś -10 dB dźwięk robi się ostry i jasny, tracąc gdzieś całą magię. Właściwie, to nie wiem, dlaczego Accuphase tak się przy tym rozwiązaniu upiera. Absolutnym zwycięzcą okazała się natomiast inna koncepcja tego japońskiego specjalisty, a mianowicie możliwość skorzystania z przetworników w odtwarzaczu przy dekodowaniu zewnętrznych źródeł cyfrowych. Jedną z moich wstydliwie chowanych pasji są filmy na DVD, których oglądam sporo. Trzymając się swoich przekonań, oglądam jednak filmy z dźwiękiem stereo, jedynie przy odsłuchu na słuchawki (w nocy) korzystam ze znakomitego patentu SRS Surround. Po zamianie w odtwarzaczu dźwięku na PCM i wypuszczeniu go do DP-78 wkroczyłem z moim nałogiem w nową fazę. Jeżeliby odtwarzacze DVD grały w taki sposób, nikt dzisiaj nie mówiłby o CD, bo by go już dawno nie było. BUDOWA DP-78 należy do nieco zmienionej stylistycznie linii Accuphase'a, wraz z np. kondycjonerem PS-1210 (z którym test był zresztą przeprowadzany). Zmiany są niewielkie, jednak dla konserwatystów znaczące. Panel przedni nie jest już płaski, a przełamany na 1/3 wysokości i pochylony pod małym kątem. Układ wyświetlacz-szuflada jest taki sam jak wcześniej, tj. wyświetlacz ukryto za grubym płatem akrylu, przechodzącego w wyoblony element do którego licuje się pokrywa szuflady. Wyświetlacz nie jest już podzielony na dwa okienka, a ciągnie się przez całą szerokość akrylu. Oznacza to, że zniknęło z niego zielone logo Accuphase'a, które zostało za to ładnie wyfrezowane w płycie przedniej i następnie zaczernione. Pozostał natomiast bursztynowy kolor i znajdziemy na nim mnóstwo informacji, takich jak CD-Text (także przy SACD), poziom siły głosu (mamy możliwość jego regulacji w domenie cyfrowej od 0 do - 60 dB) oraz powiadomienie o rodzaju dysku. Z lewej strony wyświetlacza mamy tylko mechaniczny wyłącznik sieciowy, sugerujący, iż urządzenie powinno być cały czas pod prądem. Tutaj także mamy wspomniane logo firmy. Po prawej stronie umieszczono dwie gałki - typowy dla Accuphase'a przełącznik wejść cyfrowych oraz zmianę ścieżki. Ta ostatnia to gałka znana z urządzeń Sony - fantastyczny pomysł, wzorowany na patentach ze sprzętu studyjnego, w którym połączony jest przełącznik lewa-prawa oraz przód-tył, pozwalający na obsługę urządzenia jedną gałką. Z jakiś powodów pomysł się nie przyjął i nawet Sony nieczęsto go teraz stosuje. Dziwne, jak genialne patenty znikają z pola widzenia. Gałka oznacza jedno - napęd Sony. Wybierając platformę SACD producenci mają do wyboru dwie drogi: uniwersalne jednostki Pioneera (ew. Denona) lub specjalizowane elementy Sony'ego i Philipsa. A ostatnio układ LINN-a lub VRDS NEO Teaca. Jak mówią materiały firmowe, wybrano układ specjalistyczny, przeznaczony tylko dla CD i SACD, ponieważ uniwersalne są opracowywane pod kątem pracy z wizją, a zegar dla układów audio jest wytwarzany w pętlach PLL, co wpływa niekorzystnie na poziom jittera. Chciałbym przypomnieć, że napęd Sony można było znaleźć także w topowym urządzeniu dCS-a. Podobnie jak w napędzie Verdi-LaScala tej firmy, tak i tutaj szuflada porusza się i zamyka bezszelestnie. To zasługa Sony, ponieważ tak zachowywały się napędy w jej najdroższych odtwarzaczach SACD. Obsługa DP-78 daje więc poczucie obcowania z produktem luksusowym i drogim. Co więcej, dostęp do utworów jest natychmiastowy i pewny. Na tylnej ściance znajdziemy typowe łącza, takie jak analogowe RCA i XLR oraz wyjścia cyfrowe koaksjalne i optyczne. Obok nich umieszczono jednak również wejścia cyfrowe oraz dwa zaślepione sloty dla opcjonalnych kart. Dostępnych jest pięć typów: dodatkowe wejścia/wyjścia koaksjalne i optyczne (DIO-OC1), wejścia/wyjścia optyczne w standardzie ST (DIO-ST1), wejścia/wyjścia AES/EBU (DIO-PRO1), wejście HS-Link (DO2-HS1) oraz wyjście HS-Link (DI2-HS1). Dwie ostatnie opcje dotyczą specjalnego łącza opracowanego przez Accuphase'a dla jego topowego, dzielonego odtwarzacza DP-100+DC-101 i pozwala na transmisję sygnału DSD w jego naturalnej formie. To ważne, bo np. i.Linkiem (poza urządzeniami Sony) transportuje się jedynie sygnał przekonwertowany do postaci PCM 96/24. W HS-Linku sygnał jest odpowiednio zakodowany, nie ma więc możliwości jego kopiowania. Opcja ta pozwala jednak zamienić DP-78 w transport SACD lub przetwornik SACD i DVD-Audio. Sekcja przetwornika potrafi bowiem obrabiać sygnał DSD 2,8224 MHz oraz PCM do 24/192. Warto zauważyć, że podobnie jak w Denonie DCD-1500AE (test - TUTAJ), zastosowano się do zaleceń licencjodawcy i ograniczono pasmo przenoszenia SACD filtrem dolnoprzepustowym do 50 kHz. Obudowa jest wyjątkowo solidna, ponieważ aluminiowemu, grubaśnemu frontowi, wzmacnianemu przez elementy związane z szufladą, towarzyszy chassis z bardzo grubej blachy oraz sprytnie mocowana płyta górna oraz dodatkowe ścianki boczne. Ważącą 24 kg całość posadowiono na specjalnych nóżkach wykonanych z nawęglanej stali, charakteryzującej się szybkim tłumieniem drgań. Podobnie jak w testowanym przez nas odtwarzaczu DP-67, wnętrze urządzenia zostało podzielone ekranami na trzy sekcje - pośrodku, pod dodatkowym ekranem, usztywniającym obudowę ukryto napęd SACD Sony, a za nim, pod ekranami, osobne (klasyczne EI) transformatory - osobno dla części cyfrowej i napędu i osobno dla układów analogowych. Po prawej stronie napędu mamy sekcję demodulatora, regulacji poziomu głosu itp., skomplikowany układ, oparty o procesor DSP Actela. Służy on także jako sterownik dla napędu - serwo jest cyfrowe, opracowane przez Accuphase'a i steruje symetrycznym zasilaniem (osobno dla gałęzi ujemnej i dodatniej) układów optyki. Część audio jest niewielka, a większość płytki (po lewej stronie napędu) zajmuje rozbudowany zasilacz z wieloma niewielkimi kondensatorami i wieloma, przykręconymi do aluminiowego płaskownika i następnie do wewnętrznej ścianki chassis. Klasycznie dla Accuphase'a układ zbudowano z wielu równoległych układów. W DP-78 użyto po trzy stereofoniczne przetworniki D/A (nazwa firmowa MDS++ Multiple Delta Sigma) Analog Devices AD1955 (co daje po sześć przetworników na kanał), po których mamy po sześć równoległych układów filtracji i konwersji I/U. Przetworniki nie są jednak połączone w proste trójki, po trzy stereofoniczne przetworniki na kanał, gdyż w każdym stereofonicznym układzie lewy kanał obsługuje jeden przetwornik, a prawy drugi. Filtry dolnoprzepustowe są kluczowe dla Accuphase'a, który dąży do jak najlepszej zgodności czasowej (stąd nazwa firmy: ACCU=accurate; PHASE=phase). Standardowo również, nie znajdziemy tam wyrafinowanych elementów, a raczej dość popularne i zwyczajne, jak np. układy scalone JRC czy foliowe kondensatory. I jeszcze jedno - Accuphase, aby maksymalnie wykorzystać zalety układu MDS, takie jak: zmniejszenie błędów nielinearności przetwarzania, zmniejszenie szumów i zwiększenie dynamiki, sygnał z wszystkich sześciu przetworników na kanał sumuje i podaje bezpośrednio na wyjście RCA. Wyjście zbalansowane XLR jest więc w pewien sposób dodatkowe, ponieważ sygnał na nim jest dodatkowo symetryzowany. Układ jest złożony niesłychanie starannie, czysto, zaś literatura towarzysząca urządzeniu dokładna, szczegółowa i wyjaśnia wszystko co trzeba, nie ukrywając niczego. Wspomnieliśmy, że DP-78 należy do nowego "pokolenia" urządzeń Accuphase'a, co jest potwierdzone inny niż zazwyczaj polotem - już nie dramatycznym, badziewnym, przemalowanym na złoty kolor produktem z głębokiego Tajwanu, a wciąż nie tak ekskluzywnym jak sam odtwarzacz, acz już niezłym, z aluminiową górą i ładnymi przyciskami pilotem produkowanym samodzielnie w Japonii.
|
||||||||||||||||||||||||||||||
© Copyright HIGH Fidelity 2006, Created by SLK Studio |