Holenderska firma PrimaLuna wystartowała z kopem, z marszu zdobywając niemal wszystkie możliwe nagrody, zarówno za Atlantykiem w hi-endowym magazynie "The Abso!ute Sound", jak i w mocno wyspiarskim, zresztą niedawno zakupionym przez firmę-matkę TAS, moim ulubionym piśmie "Hi-Fi +". Po drodze wyróżnienia w innych pismach i mamy gotowy hit. Przepis na dobry dźwięk w niskiej cenie jest prosty i dość logiczny. Wyszukujemy w Chinach lub na Tajwanie solidną firmę, z doświadczeniem w budowaniu urządzeń lampowych, wybieramy spośród jej oferty urządzenie, zabieramy do Europy i pracujemy nad nim. Następnie zmodyfikowany (czasem znacznie) produkt wraca do Chin, gdzie pracownicy uczą się kontroli jakości i powtarzalności. Te dwa ostatnie elementy nie są wcale najmniej ważne, ponieważ problem z urządzeniami zza Wielkiego Muru nie polega na ich jakości, budowie czy czymś podobnym, bo ta potrafi być zastraszająco wysoka, jednak na tym, żeby wszystkie kolejne urządzenia były dokładnie takie same i żeby nie wypuszczać niczego, co nie spełnia rygorystycznych założeń jakościowych. Myślicie, że dlaczego można sprzedać odtwarzacz DVD za 99 zł? Raz, dlatego, że firmy chińskie nie wykupują licencji na poszczególne podzespoły, a dwa, że do sprzedaży trafia 100% produkcji, podczas kiedy przy normalnej kontroli, przy mniejszej tolerancji błędu nawet 70% trafia do kosza. Dlatego wiarygodne marki są drogie. Ale, ale - wracajmy do PrimaLuny. W przypadku tej firmy jakość wykonania jest bezbłędna. Począwszy od wykończenia obudowy, poprzez wnętrze, na instrukcji skończywszy, wszystko jest bardzo dobrze dopasowane, zrobione i widać, że poświęcono temu wiele energii i pieniędzy. Firma wystartowała od jednego wzmacniacza o nazwie, jak łatwo się domyślić, ONE, który z pewnymi poprawkami wciąż znajduje się w ofercie. Jest to integra oparta o dwie pary lamp EL34 (pentod) na wyjściu i zwartej, solidnej budowie. Do pierwotnego projektu wniesiono jedną, dość znaczącą poprawkę, a mianowicie wyposażono One w układ automatycznego biasu, eliminujący konieczność ręcznego ustawiania prądu podkładu np. przy wymianie lamp czy w zależności od ich wieku. Dlaczego inni nie mogą tego stosować? A jeśli stosują, to dlaczego robią to tylko w najdroższych modelach? Bo wielkim atutem PL jest cena, dzięki której jest w stanie zaproponować dźwięk w rejonach cenowych, gdzie wcześniej można było o nim tylko pomarzyć. Logicznym rozwinięciem One był model Two, identycznie zbudowany, z tą różnicą, że lampy końcowe wymieniono na KT88 (tetrody strumieniowe), a tym samym wzrosła moc urządzenia. I tak szło przez jakiś czas, po czym nastąpił logiczny rozwój - przygotowano przedwzmacniacz Three, stereofoniczne końcówki mocy Four i Five, a także monobloki Six i Seven. W przygotowaniu jest odtwarzacz CD. Testujemy model Two, a więc teoretycznie lepszy niż One. W przypadku lamp to co mocniejsze wcale niekoniecznie jest lepsze. Czy pentoda jest lepsza niż trioda? Nie! Czy to co nowsze jest lepsze od starszego? Niekoniecznie. Dlatego zamiana EL34 na KT88 wcale niekoniecznie i nie dla wszystkich musi oznaczać poprawę. Ponieważ równolegle z Two testowałem system Three i Four (na EL34) dla "Audio", więc jakieś pojęcie o tym, jak mógł zabrzmieć najtańszy model miałem. Zabrzmi po prostu inaczej. Niekoniecznie lepiej, a przynajmniej nie w całości, a po prostu inaczej. Mamy więc do wyboru jeden lub drugi rodzaj dźwięku. Zobaczmy, jak przedstawia się Drugi. ODSŁUCH Two dodaje od siebie sygnaturę, której nie da się pomylić z niczym innym. Uuuu, miałem napisać, że PL brzmi neutralnie, jak drut? Żaden wzmacniacz tak nie brzmi, przynajmniej żaden, który do tej pory zbudowano, a te, które zbliżają się do tego wzorca kosztują tyle co TIR wzmacniaczy Two. Na sensownych poziomach cenowych rządzenia zawsze coś od siebie dodają, a sztuka polega na tym, żeby tak wszystko wybalansować, żeby wyszedł dobry produkt. Tutaj udało się to znakomicie. Mówiąc o sygnaturze miałem na myśli lampowy charakter. Two o swojej rozgrzanej duszy informuje jednak oszczędnie, nienachalnie, nie przekraczając linii za którą dźwięk robi się ciepły i zaokrąglony. Wszystkie dźwięki są przez wzmacniacz podawane płynnie i gładko, separując instrumenty w sposób, który zapewne wielu zachęci do kupna - instrumenty nie są wycinane z tła, a raczej wytłaczane w nim, jak z formy. Nie mają ultra-dokładnych brzegów, a raczej delikatnie wyoblone i łączą się z tłem i pozostałymi instrumentami siecią powiązań. Niższy Wyższy bas i wyższa średnica są lekko uprzywilejowane, przez co otrzymujemy realistyczne proporcje między instrumentami, o sporych rozmiarach, nawet jeśli realizator nagrania to zepsuł. Jeśli jednak, jak na płycie "Vocalise. Russian Romances" Mishy Maisky'ego (Deutsche Grammophon 477 5743, CD) wszystko ma swoje naturalne rozmiary, dostaniemy jeszcze obszerniejszą scenę, a na niej jeszcze ładniej poukładane instrumenty, może bez specjalnego otwarcia na górze, które dostawaliśmy np. z kompletem Three+Four, jednak z bardzo dobrze uchwyconym charakterem gry muzyka i znakomitymi wybrzmieniami. Te ostatnie, wraz z podtrzymaniem dźwięku (tzw. sustaine), decydującym o kolorystyce i pełni brzmienia, były w Two szczególnie porywające. Pozwala to na przyjemny odsłuch płyt, które do klubu audiofila nie należą, jak np. ostatni album Bon Jovi "Have a New Day" (Island 86186, recenzja - TUTAJ), który jest jednak na tyle fajny muzycznie, że da się o wadach nagrania zapomnieć. Pod warunkiem, że coś po drodze tego nie podkreśli. Two na szczęście tego nie robi, a co więcej, pokazał mocny i rytmiczny bas. KT88 są znane z umiejętności grania nisko i dynamicznie i chociaż pod tym względem 6550 nieco je przewyższają, to '88' dodają do tego dobre wypełnienie. Górna średnica ma nieco zaokrąglony atak, ale nie jest wycofana. Głos Bona nie miał więc specjalnie irytujących szpilek, nie został jednak również zawoalowany, bo był jasny, bez wyraźnego wypełnienia. Przy dobrze zarejestrowanym materiale, jak z płyty Diany Krall "The Look of Love" (Verve/JVC 983 018-4, XRCD?) na jaw wychodzi też bardzo ładnie wybudowana góra, nie tak precyzyjna jak z Modelu 5 Avantgarde Acoustics, ale jak na lampę i tak była fantastycznie ukształtowana, różnicowana i pełna kolorów i ich odcieni. Two buduje ładne, duże plany dźwiękowe, bo zarówno wcześniej gitarowe tło na płycie Bon Jovi, jak i teraz smyki w tle miały wiarygodne wymiary, ładnie budowały podstawę dla innych instrumentów, mocne, pełne, szerokie i głębokie. Podobnie jak przy wiolonczeli Maysky'ego, tak i teraz nic się nie zlewało , a jednak miało ze sobą jakąś łączność. Pięknie zabrzmiała gitara elektryczna otwierająca utwór "Love Letters". Two nie jest jednak urządzeniem, które coś upiększa, bo zbyt mocno skompresowany głos Krall pokazany został bez sztucznej głębi niepotrzebnych fajerwerków sugerujących, że jest trójwymiarowy. Słuchając płyty Polish Jazz Quartet (Polish Jazz vol.3, Polskie Radio, PRCD531, CD) trudno uwierzyć, że góra jest obcięta powyżej 14 000 kHz. A tak w wywiadzie, który przygotowywałem dla "Audio" powiedziała Karolina Gleinert, osoba, która zajmowała się remasteringiem większości płyt z tej serii. Podobnie jak z genialnie zarejestrowaną płyt "Unit" Adama Makowicza, tak i tutaj blachy były znakomicie dźwięczne, otaczało je sporo powietrza, z nośnym i błyszczącym wybrzmieniem. Bardzo dobrze zarysowany został też kontrabas, który uderzał rytmicznie, bez rozmytych brzegów. Saksofon nie był do końca wypełniony i z realizacjami płyt Rollinsa nie ma się co ścigać, był więc trochę zbyt blaszany, ze zbyt małym zadęciem. Żeby to jednak poprawić trzeba lamp EL34. I tak dochodzimy do konkluzji: Two dodaje do dźwięku mniej niż One, jednak też nieco z niego zabiera, przede wszystkim genialny środek. Dźwięk mocniejszego wzmacniacza jest ogólnie bardziej poprawny i lepiej poradzi on sobie z wysterowaniem głośników basowych, jednak nie do końca będą usatysfakcjonowani miłośnicy wokalistyki. Nie, żeby było źle, jednak One robi to nieco lepiej. Na szczęście mamy wybór - One lub Two. I dobrze. BUDOWA Jako się rzekło, bryła urządzenia jest zwarta i solidna. Daje to zapewne oszczędności w budowie - mniej materiału - przynosi jednak niespodziewane korzyści mechaniczne. Zwarte, sztywne formy są mniej podatne na drgania. To samo chassis stosowane jest do wszystkich modeli PrimaLuny, niezależnie od tego jaki to produkt. Budowa Two jest klasyczna dla lamp, tj. z przodu lampy wejściowe (podwójne triody 12AX7 - wszystkie lampy noszą logo PL) i sterujące (12AU7), za nimi lampy wyjściowe (KT88) i z tyłu porządnie zaekranowane transformatory wyjściowe i zasilający. Oprócz zewnętrznej osłony metalowej (mamy też zdejmowaną osłonę na lampy, wymaganą przez UE), trafa są zaekranowane ładnymi kubkami. I nie wiem, ale wydaje się, że po ściągnięciu zewnętrznej osłony mogłoby to nieźle wyglądać. Z tyłu widać rząd złoconych gniazd wejściowych - ładnych, przykręcanych, z teflonowym dielektrykiem - i dwa komplety (osobno dla odczepów 4 i 8 ?) złoconych zacisków głośnikowych, takich samych jakie kupuje dla siebie Edgar i Rotel. Całość stoi na dużych, zaskakująco efektywnych gumowych nóżkach. Z przodu, oprócz umieszczonej centralnie zielonej diody mamy gałkę siły głosu i selektor wejść. Do wyboru mamy cztery wejścia liniowe i nie ma wyjścia do nagrywania (lub wzmacniacza słuchawkowego) ani wyjścia na przedwzmacniacz. Dostępne są także czołówki w naturalnym kolorze aluminium. Przy wersji czarnej ładniej wyglądałaby dioda koloru czerwonego, jednak i tak trzeba przyklasnąć odejściu od wszechobecnej, niemal chorobliwej niebieskości... Wnętrze ukazuje porządnie wykonany układ z niezłymi elementami. Przedwzmacniacz zostały wykonany w technice punkt-punkt, najdroższej, jednak wciąż najlepszej. Kondensatory sprzęgające to ładne francuskie polipropyleny firmy SRC (MKP-FC). Układ końcówki umieszczono na płytce, ponieważ tutaj też znalazł się układ auto-biasu i układ opóźnionego włączania napięcia anodowego. Wygląda na to, że prąd żarzenia jest prostowany. Zasilanie anodowe jest wstępnie wygładzane w kondensatorach Rubycona ze śrubowymi zaciskami, sprzęgniętymi kondensatorem polipropylenowym oraz w dławiku. Z gabarytów tego ostatniego można wnosić, że służy do wygładzania napięcia anodowego lamp wejściowych. Mogę się jednak mylić. Wszystkie podstawki są ceramiczne. Wszystko jest ładnie zrobione i nie ma się do czego przyczepić. Oprócz jednej rzeczy: długości interkonektów. Z wejść do selektora biegną naprawdę bardzo długie ekranowane przewody, a potem jeszcze do potencjometru - w tej roli czarny Alps. Lepiej byłoby gniazda umieścić tak, gdzie były we wzmacniaczach Sparka (potem Cayin), protoplasty tego typu wzmacniaczy, czyli z boku, tuż przy lampach wejściowych. Z boku znajduje się natomiast wyłącznik sieciowy. Jakbym miał nieco dopłacić, to czego bym sobie życzył? Pilota zdalnego sterowania i funkcji stanby, która odłączałaby napięcie anodowe jeśli przez jakiś czas chciałbym się zająć czymś innym, a nie chciałbym całkowicie wyłączać urządzenia. Ale to rzeczywiście musiałoby kosztować sporo więcej.
|
||||||||||||||||||||||||||||||||||
© Copyright HIGH Fidelity 2004, Created by SLK Studio |