Urządzenia poprawiające jakość napięcia zasilającego to fascynująca gałąź rynku audio. Z doświadczenia wiadomo, że budzą skrajne reakcje - od całkowitej negacji, czasem nawet wyśmiewania po bezgraniczną miłość od pierwszego wejrzenia. Część właścicieli nawet bardzo wyrafinowanych systemów, jak np. mającego swoją bazę w Krakowie systemu Ancient Audio (Lektor Grand + Silver Mono Grand) z kablami Veluma i kolumnami Sonus Faber Amati, który miał u siebie już chyba wszystko, albo niemal wszystko, co w tej sprawie można powiedzieć, słuchają - i nic. Poprawa dźwięku jest dla nich na tyle nieistotna, że nie usprawiedliwia pieniędzy, które trzeba wydać. Z drugiej strony, kolejny topowy system, tym razem elektroniki Accuphase'a (od czasu reportażu przybył odtwarzacz dzielony) i działanie dokładnie odwrotne - wszyscy, którzy słyszeli współdziałanie kosztownego kondycjonera PS-1200V z tą elektroniką zgodnie stwierdzili, że po jego podłączeniu zmiana na korzyść była ogromna. Kondycjoner musiał więc w pozostać jako integralna część składu japońskiej drużyny. A to tylko spostrzeżenia z ostatniego czasu. Najświeższa wiadomość dotyczy jednak zupełnie innej firmy, pochodzącej z USA Shunyaty Research. Kiedy bierzemy amerykańskiego "Stereophile'a", pierwszą rzeczą, która podczas czytania testów rzuca się w oczy jest długa lista urządzeń towarzyszących. Każdy z recenzentów ma inny system, z różnymi komponentami. Zdarzają się jednak marki, które znajdziemy u kilku z nich. Jedną z nich jest właśnie Shunyata, którą system Wesa Philipsa, jednego z bardziej cenionych dziennikarzy specjalistycznych został okablowany w całości, od interkonektów, poprzez kable głośnikowe, na kondycjonerach i kablach sieciowych skończywszy. Jednak nawet on nie zarabia tyle, aby pozwolić sobie na topową kombinację złożoną z kondycjonera Model-8 i kabla sieciowego Anaconda Helix Alpha, który kosztuje zapierające dech w piersiach 5490 $ (Anaconda testowana była w wersji 1,8 m i ma to spore znaczenie, ponieważ kabel sieciowy tego typu im dłuższy tym lepszy). To jednak nie koniec historii. W ten sposób nie byłaby niczym innym niż chwaleniem się. Rzecz w tym, że jeden z moich przyjaciół, który dość regularnie ma kontakt z testowanymi przeze mnie urządzeniami, usłyszawszy, co Shunyata robi z moim systemem, oszalał (może z zazdrości?) i postanowił kupić testowany komplet. W ciągu kilkunastu minut. Odsłuchy w jego własnym systemie tylko upewniły go w tym postanowieniu. Jaki jest morał tego przydługiego wstępu? A taki, że elementy, które dotychczas wydawały się akcesoriami stają się urządzeniami, które funkcjonują na równi z innymi elementami, ale także, że nie zawsze i nie wszędzie ich działanie się sprawdzi. ODSŁUCH Test Modelu-8 i Anacondy wiązał się z kilkoma rzeczami: przede wszystkim nie dało się sprawdzić działania kondycjonera i kabla osobno, z innymi komponentami towarzyszącymi, ponieważ w Shunyacie stosuje się nietypowe, 20A gniazdo IEC, a w kablu Anaconda takąż wtyczkę. Druga rzecz wiąże się z towarzystwem - Model-8 testowany był równolegle (a właściwie tuż po) z mniejszym Modelem-6, przygotowywanym dla "Audio". I pewnie, gdybym wcześniej nie słyszał '6', pewnie nie byłbym przygotowany na coś takiego. Po przejściu ze zwykłego kabla na Model-6 (z Anacondą - dla przejrzystości nie będę kabla wymieniał, chociaż stanowił on integralną część tych systemów) różnica była duża, jednak przy zamianie na '8' była jeszcze większa. Powrót zaś z tych wyżyn na zwykły kabel - katastrofą. I nie przesadzam. Zmiana 6?8 pociągała w górę wszystkie elementy zaobserwowane przy tańszym modelu: pogłębienie rysunku instrumentów, nabranie przez nie trzeciego wymiaru oraz pokazanie ich faktur, jakbyśmy w Corelu, programie graficznym (oczywiście legalnym:, nałożyli na nieostry rysunek filtr "sharpness". Model-8 sprawił, że już wcześniej dobry dźwięk wyszlachetniał. Dodał do niego czegoś, co sprawiło, że każde uderzenie w struny gitar z przesłuchanej przeze mnie do bólu płyty Antonio Forcione "Tears of Joy" (Naim, NAIMCD087, CD) było lepsze, po prostu piękniejsze. Tak jakby ktoś przemył szyby w zadymionym pubie i okazało się, że za nimi nie jest czarna dziura, nic, pustka, ale są i gwiazdy, i światełka w okolicznych domostwach. Niby nic, a jednak przywraca światu jego integralność. Tak też było przy każdym odtworzeniu płyty. Wraz z Shunyatą w systemie dźwięk szlachetniał, dojrzewał, nie był już, może i atrakcyjnym, ale nieopierzonym młodzikiem, a stawał się mężczyzną. Równie dramatyczna transformacja dokonała się przy wydanej tylko w Japonii płycie Radiohead "Com Lag" (Toshiba-EMI, TOCP-66280, CD+). Jak w przypadku innych płyt tej grupy znajduje się na niej energetyczna muzyka, nagrana głównie przy pomocy elektroniki i sampli. Jeżeli ktoś chce posłuchać bardzo dobrze zarejestrowanego rocka - to właśnie Radiohead. W utworze "Remyxomatosis" drugiemu głosowi towarzyszy długi, bardzo powoli gasnący pogłos, który w momencie, kiedy powinien opaść tak nisko, żeby już go nie było słychać, pozostaje na tym samym poziomie i zmienia się w coś w rodzaju chaotycznego pomruku (jakkolwiek to brzmi). Bez Hydry owo przejście było słyszalne, całkiem wyraźne, jednak wydawało się, że coś tam na dwudziestym planie szumi i szemrze, sprawiając wrażenie brudu w miksie. Z systemem Shunyaty pomimo że tak daleko, nabrał on trójwymiarowości i słychać go było chyba tak, jak to zamierzono, a więc kontrapunkt, komentarz do głosu na pierwszym planie. Ten zresztą na owej teksturalności zyskał równie dużo, po poprawiła się jego natychmiastowość - wcześniej duży i ciepły, ale z minimalnie przeholowaną namacalnością, teraz nabrał werwy i szybkości, zachowując wciąż swój charakter już nie wylewał się poza swój czas i gasł tak szybko, żeby nie sprawiać wrażenia nachalnego. Lepsze było również uderzenie dźwięku - bas i stopa z utworu "I Will (Los Angeles Version)" były szybsze, mocniejsze i lepiej trzymały rytm. I właśnie timing był kluczowym słowem dla części odsłuchów - wszystko miało lepiej określony początek i koniec, było przez to wyraźniejsze, struktura muzyczna utworów stawała się bardziej oczywista. Tak też zdolność do pokazywania całego spektaklu, nie tylko samych instrumentów stanowiła o tym, że Hydra (z kabelkiem) musiała być traktowana na równi z innymi elementami systemu. Nie dodatkiem. A to wszystko co napisałem stało się po przejściu z Modelu-6 na Model-8. Przy porównaniu ze zwykłym kablem zmiany zachodzą po tych samych torach, jednak są daleko głębsze. Saksofon Rollinsa (Sony Rollins Quintet, "Rollins Plays for Bird", Prestige/JVC, JVCXR-0055-2, XRCD) przy powrocie do kabla komputerowego ściemniał i stał się martwy. Zmiana może nie do końca była aż tak dramatyczna, bo wciąż był to system wysokiej klasy, jednak pierwsze wrażenie było właśnie takie. Znikała gdzieś cała masa informacji z górnej części pasma, zaś muzycy towarzyszący Rollinsowi (nagranie jest monofoniczne) byli bardziej płascy, powycinani z kartonu, jak uczestnicy imprezy z filmu "Kevin sam w domu". Fortepian w pierwszej chwili mógł się wydać lepszy, bo był głośniejszy, ale za chwilę okazywało się, że jest natarczywy w swoim wołaniu o uwagę słuchacza i zamiast stać nieco dalej za liderem pcha się przed niego. Jestem pewien, że Hydra-8 i Anaconda Helix Alpha wiele systemów przetransportują w zupełnie inny wymiar. Wiem też na pewno, że nie zawsze zadziałają. Wszystko będzie zależało od jakości napięcia w naszym domu, od odporności urządzeń i od już posiadanych urządzeń zabezpieczających. W moim przypadku sprawdził się jednak z każdym typem urządzenia, bo i z dCS-em P8i, i z przetwornikiem Audionemesis DC-1 - cudownym, acz niedrogim urządzeniem (Nagroda roku 2005). Tak też było ze wzmacniaczami, bo zyskały na tym zarówno urządzenia Accuphase'a - E-213 i E-408, ale również mój wzmacniaczyk Avantgarde Acoustics Model 5 i Marton Opusculum 0.1.1, i Pass X350.5 zagrały lepiej, a - jak w przypadku tych dwóch ostatnich - dużo lepiej. Niestety nie miałem możliwości porównać ze sobą bezpośrednio produktów Shunyaty z testowanym w zeszłym miesiącu PowerBoxem v.4 PAL-a - ten musiał szybko wracać do domu, bo ciąg na te znakomite produkty jest niemożliwy i każda sztuka się liczy. Ponieważ jednak wszystkie kondycjonery pracowały w podobnych warunkach, z tymi samymi urządzeniami i płytami, więc parę słów powiedzieć się da. Porównanie nie będzie do końca uczciwe, ponieważ różnica w cenie (Shunyata - 16 964 zł, PAL - 5390 zł) jest kolosalna, jednak do czegoś trzeba porównywać. Shunyata jest lepsza, pod każdym względem, bez dwóch zdań. Przede wszystkim podaje wszystko w bardziej szlachetnie, z większym zaangażowaniem słuchacza. PAL WCALE JEDNAK NIE ODSTAJE AŻ TAK, JAK BY TO WSKAZYWAŁA CENA - MAMY TUTAJ PRZYPADEK ZNANY Z HI-ENDU, ZMNIEJSZAJąCYCH SIĘ KORZYŚCI (PRZY WZROŚCIE JAKOŚCI). Po przekroczeniu pewnego poziomu przyrost w cenie, powiedzmy, 50% wcale nie przekłada się na 50% poprawę dźwięku, a na 25%, albo (wyżej w cenniku) na 10%. A potem rzecz idzie o pojedyncze procenty, które jednak przy tak wysokiej jakości przekładają się na dramatyczną zmianę w muzyce. Paradoks? Absolutnie nie - to tylko życie... BUDOWA Modelu-8 nie da się rozkręcić - próbowałem z każdej strony i bez uszkodzenia czegoś nie da się tego zrobić. Przyczyną jest prawdopodobnie jego budowa: obudowa składa się z dwóch szczelnych, wykonanych z aluminium, chassis, pomiędzy które wsypano kuleczki wykonane z ceramicznego materiału o nazwie FeSi-1002, mającego zmniejszać szumy wysokoczęstotliwościowe. Dlatego nie przestraszcie się Państwo, gdy po podniesieniu kondycjonera coś w jego wnętrzu zacznie się przesypywać - tak ma być! W torze nie ma żadnego elementu! Wszystkie znajdują się w gałęziach równoległych. Ponieważ udało mi się rozebrać Model-6, więc pewne pojęcie o tym, co jest w droższym modelu, mam. Gniazda pogrupowane są po dwa i połączone ze sobą za pomocą grubych, miedzianych, srebrzonych szyn. Do każdej pary biegną kable (takie jak w Anacondzie Helix Alpha), tworzące filtr nazwany Venom. Przy gnieździe IEC, srebrzonym i rodowanym, ze zintegrowanym filtrem, umieszczono elementy kolejnego filtra, a przy parach gniazd niezależne filtry (kondensatory itp.). Ich wartości są tak dobierane, aby jak najlepiej działały z danym typem odbiorników energii - inaczej dla cyfry, inaczej dla analogu. Całość można wyłączyć za pomocą wysokiej klasy (stosuje się go w medycynie i wojskowości) hydraulicznego wyłącznika Carling. Kabel Anaconda Helix Alpha również znajduje się na szczycie piramidy cenowej Shunyaty. Jest piekielnie gruby, jednak niesłychanie giętki - prawdę mówiąc tak giętkiego kabla jeszcze w życiu nie widziałem, bez względu na grubość! Z zewnątrz widać tylko czarną siateczkę i wysokiej klasy wtyki Venom z obydwu stron (srebrzone i rodowane, wykonywane na zamówienie Shunyaty). Wewnątrz znajduje się skomplikowany splot miedzianych linek o nazwie Matrix - każdy kabel wykonywany jest ręcznie, a następnie hermetycznie zamykany w zewnętrznej powłoce. Jeżeli kogoś interesują inne szczegóły warto wejść na strony polskiego dystrybutora lub bezpośrednio na strony firmowe.
|
|||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||
© Copyright HIGH Fidelity 2004, Created by SLK Studio |