Kolumny duńskiej firmy Dynaudio od jakiegoś czasu regularnie odwiedzają nasze strony. Dwie poprzednie wizyty, Audience 52 SE oraz Special Twenty-Five, jak sama nazwa wskazuje były 'specjalne'. Obydwa modele były naprawdę wyjątkowe, a droższy z nich otrzymał Nagrodę Roku 2005. Obydwa, oprócz pozaliniowego charakteru należały też do już dobrze osadzonej tradycji Dynaudio, do linii, które zdołały już swoje słowo do historii naszej branży wtrącić. Z prezentowanymi Focusami 140 sprawa jest nieco inna, ponieważ jest to całkiem świeża, ulokowana między Audience i Contourami, linia, a w biorąc pod uwagę mocno audiofilsko zorientowane nastawienie Dynaudio i związaną z tym niechęć do poprawiania tego, co i tak jest już dobre, są to absolutne nowości. Do serii Focus należą cztery kolumny: wolnostojące 220, podstawkowe 140 i 110 oraz kolumna centralna 200 C. Do testu wybraliśmy na początek model 140, ponieważ zarówno gabarytami jak i rodzajem użytych głośników przypomina testowane Audience 52 SE i kosztując od nich nieco drożej plasuje się w ekskluzywnym towarzystwie minimonitorów, które swoje korzenie odnajdują w sławnej konstrukcji BBC LS3/5a. A poza tym, chcieliśmy sprawdzić czy w Dynaudio istnieje jakiś postęp czy też wszystko kręci się wokół własnego ogona. Pierwsze wrażenie po wyjęciu Focusów z pudełka jest wyjątkowe, tak jak wyjątkowo prezentują się te kolumienki. Wykonane z piekielną precyzją i wyczuciem, na niemal takim samym poziomie jak Special Twenty-Five, oklejone naturalnym fornirem i polakierowane półmatowym lakierem, wraz z stalowo-szarymi koszami głośników są po prostu cudowne. Ich gabaryty są dobrane w taki sposób, że nie będąc małe, nie wydają się przerośnięte, a z drugiej strony do wielkich też nie należąc, funkcjonują we wnętrzu na równych prawach z innymi elementami systemu. ODSŁUCH Najważniejsze pytanie brzmiało 'czy', a jeśli 'tak' to 'na ile', Focusy są krokiem naprzód w stosunku do Audience 52 SE. Jeżeli bowiem nic by się nie zmieniło, wówczas nowa linia byłaby wyłącznie zabiegiem marketingowym. Fiu, fiu (tak, jako pierwsza poszła płyta Lecha Janerki pod tym samym tytułem): przy pierwszych odsłuchach nie znałem ceny produktu (coś nie mam do tego pamięci), a jednak po kilku minutach wiedziałem, że są lepsze niż 52 SE - w niektórych aspektach dużo lepsze, a winnych tylko o trochę. Zanim jednak do tego przejdę dygresja na temat zatyczek. Do każdej pary Dynaudio dołączane są piankowe zatyczki, którymi można wytłumić wylot bas-refleksu i w ten sposób upodobnić je do konstrukcji zamkniętych (w pewnej mierze). Po doświadczeniach z dwoma modelami podstawkowymi można powiedzieć, że należy to traktować nie jako opcję, ale jako punkt wyjścia. Podstawkowce Dynaudio strojone są chyba w dość dużym pomieszczeniu, ponieważ w metrażach poniżej 30 m? grają nieco zbyt tłustym basem - szalenie efektownym, ale jednak zmieniającym ich balans tonalny na tyle, że trzeba się jakoś ratować. Zatyczki są więc obowiązkowe. Niskie uderzenia, które jak bicie serca towarzyszą utworowi "An Architect's Dream" z płyty "Aerial" Kate Bush (EMI, 43960, 2CD) z otwartym portem były mocne i pełne, niewiarygodnie pełne, jak na tak niewielką kolumnę, jednak czasem aż za pełne. Już pierwsza sekunda z utworu "Landmark" z płyty "Tears of Joy" Antonio Forcione (Naim, NaimCD087, CD) potwierdziła, ze Focusy mają basiszcze jak młot. Daje to duży, fascynujący dźwięk. W niekorzystnej akustyce może on jednak prowadzić do wzbudzania się niektórych częstotliwości chętniej nawet niż przy kolumnach wolnostojących. Zakładamy więc zatyczki - i gotowe. Nawet jednak przed tą operacją wiadomo już, że w kolumnach fenomenalnie zintegrowano przetworniki. Kieruje to naszą uwagę na inne części pasma, w tym na górę. Wprawdzie czasy Esotara bez ferrofluidu mamy już za sobą (a szkoda), jednak nie znaczy to, że nowe opracowania można wyrzucić do kosza - co to to nie: wciąż kopułki tej firmy należą do jednych z najlepszych i prywatnie do moich ulubionych (wraz z dwoma, może trzema innymi modelami). W Focusach znajdziemy najnowsze opracowanie, model o nazwie Esotec +. Wprawdzie w literaturze podaje się, że jest to rozwinięcie przetworników z Confidence i Contour, jednak wydaje się, że to trochę upraszcza sprawę. Nie miałem możliwości bezpośredniego ich porównania, jednak dzień wcześniej słuchałem modelu C2 i - ale bez kładzenia głowy pod topór, niech to będzie hipoteza robocza - wydaje się, że w Focusach góra gra lepiej. Łączą się w niej atak i wypełnienie, masa i ulotność. Może nie jest to jeszcze poziom głośników wysokotonowych z Dynaudio Special Twenty-Five czy - tym bardziej - Sonus Faber Amati, ale jest blisko. Jedynie metalowa kopułka w Nicolo Harpii Acoustic zrobiła ostatnio tak duże wrażenie. A tak w ogóle, to Focusy 140 grają jak kolumny połogowe, z dużym rysunkiem, pełnią i rozmachem. Nieco ciepławe, ale tylko trochę, brzmienie jest wspomagane wylotem bas-refleksu, choć wraz z zatyczkami tylko minimalnie. W ich brzmieniu, i jest to chyba firmowa koncepcja, uderza niesamowita spójność oraz ilość energii przez nie przekazywanej. I nie chodzi tylko o potęgę, a o ilość harmonicznych, małych sygnałów, wszystkiego tego co składa się na kompleksowe brzmienie instrumentu na żywo. Focusy grając gęstym dźwiękiem pokazują też znakomicie każdą zmianę w torze i w płytach. Dysk Jeana Michella Jarre'a "Magnetic Fields" (Dreyfus/Epic/Sony Music 488138 2, remaster, CD), brzmiący znakomicie, z dynamiką i wykopem, po prostu zmiażdżył przysłany mi przedpremierowo sampler Silver Rocket "Unhappy Songs" (Sony BMG, CD-R). Muzycznie bardzo fajna płyta, dźwiękowo odstawała od "Pól" jak polska gospodarka od niemieckiej. Nie było dwóch zdań co do tego, co jest lepsze. Kolumny Dynaudio pokazały to dokładnie, bez silenia się na mizdrzenie, nie zaciemniając, nie łagodząc, nie zaokrąglając, a jednak... a jednak pozwoliły wysłuchać tej, ale i innych słabo nagranych płyt w spokoju, ciesząc się z muzyki. Ale wróćmy do Jarre'a: gęsty, ciągły środek, gdzie dzieje się bardzo dużo, ładna góra i mięsisty bas oddały tej i tak już energetycznej muzyce rumieńców. Bas był zaskakująco mocny i głęboki. Jedynie jego zwartość nie była już tak doskonała i pod tym względem lepiej radziły sobie Special Twenty-Five i Nicolo. Ale to najwyraźniej cecha materiału z jakiego zrobione są głośniki nisko-średniotonowe Dynaudio. Słychać to w każdej kolumnie tej firmy i pozwala utrzymać się na Ziemi i nie odlecieć - inaczej mielibyśmy głośniki marzeń. Myślę zresztą, że w '25' technologia ta zbliżyła się do limitu i ciężko będzie bez większych zmian coś w tej mierze zrobić. A o tym, że można przekonują konstrukcje założyciela Dynaudio i właściciela patentu MSP (Magnesium Silicate Polymer), który w swojej najnowszej firmie Audiotechnology (po Scan-Speaku i właśnie Dynaudio) oferuje głośniki bazujące na podobnych rozwiązaniach, które grają szybciej. Ale to dygresja, spowodowana odsłuchem w ostatnim czasie szeregu bardzo drogich kolumn. A przecież Focus 140 to właściwie dopiero krok w stronę hi-endu (przynajmniej patrząc do cennika). A dyskutowanie ich w towarzystwie najlepszych bez cienia wątpliwości wskazuje na ich wyjątkowość. Kolumny radzą sobie bardzo dobrze właściwie z każdym materiałem. Po rocku i elektronice przejście na jazz i to w najlepszym wykonaniu muzyczno-technicznym nie zrobiło na nich większego wrażenia. Sonny Rollins Quintet z płyty "Rollins Plays for Birds" (Prestige/JVC, JVCXR-005-2, XRCD) zabrzmiał tak jak tego po Dynaudio można się było spodziewać - z bardzo dobrym rysunkiem saksofonu, któremu towarzyszył wgląd daleko, daleko w głąb nagrania (mono), z pięknymi planami i dokładnymi instrumentami. Wprawdzie scena jako całość jest przesunięta nieco bliżej słuchacza niż np. w Nicolo HA, i trzeba się do tego przyzwyczaić, ale: a) dźwięk mimo to nie wychodzi przed kolumny; b) instrumenty mają wokół siebie na tyle dużo powietrza, że ich rysunkowi to specjalnie nie przeszkadza. Ważna sprawa - kolumny wbrew pozorom do łatwych do wysterowania nie należą. Kiedy jednak zapewnimy im wysokiej jakości wzmacniacz, nie będzie nam brakowało dźwięku. Warto więc pomyśleć np. o dobrej lampie. Idealnie zagrało np. z Edgarem TP 105 VR (test w "Audio" 2/06), a przechodząc na wyższy poziom, z Avantgardem Acoustics Model 5. Tak naprawdę słuchanie Focusów w ogóle nie przypominało testowania. Już przy 52 SE było bardzo fajnie, jednak '140' przewyższają je na tyle, że można mówić o nowej jakości. Już nie mogę się doczekać na wersję SE - powinno być ciekawie. Z Dynaudio każda kolejna płyta to przeżycie estetyczne. Może nie chodziło nawet o znajdowanie nowych elementów w dźwięku (tutaj Nicolo HA były bezkonkurencyjne), ale o pewną estetyczną koncepcję na dźwięk, która jest szalenie pociągająca. W jakimś stopniu Dynaudio w dziedzinie głośników przypominają to co Naim robi w dziedzinie elektroniki - koherencja, timing, czysta góra. Nie zawsze jest to ultra-neutralne, ale jest propozycją, której nie powinno się lekceważyć. BUDOWA Kolumny podstawkowe Focus 140 są dwudrożnymi monitorami, wentylowanymi umieszczonym z tyłu wylotem bas-refleksu. Obudowa, wykonana z płyt MDF, została oklejona naturalnym fornirem (wraz z przodem) i polakierowana na półmat. Przednie krawędzie pionowe zostały w znacznym stopniu ścięte, a ścianki boczne schodzą się ku tyłowi, minimalizując fale stojące (równoległe wciąż pozostają ścianka górna i podstawa). Umieszczony tuż poniżej głośnika wysokotonowego wieniec usztywnia tę i tak przecież niewielką konstrukcję. Obydwa głośniki należą do usprawnionej serii Esotar, teraz w wersji Esotar+. Kopułka, klasycznie dla Dynaudio, jest wykonana z nasączanej nieco kleistą substancją (ciężko się pozbyć z niej pyłków kurzu) jedwabnej kopułki. W przeciwieństwie do wcześniejszych konstrukcji zastosowano w niej magnes neodymowy, jak na standardy tego materiału bardzo duży, z puszką wytłumiającą. Front, podobnie jak kosz głośnika nisko-średniotonowego, został wykonany z odlewu magnezowego. Jego, wykonana z aluminium, cewka została zanurzona w ferrofluidzie. Również aluminium posłużył za materiał dla dużej, 75-mm cewki drugiego przetwornika, nawiniętej na karkasie kaptonowym. Membrana została wykonana z jednego kawałka wspomnianego materiału polimerowego MSP. Zwrotnicę przykręcono na spodzie konstrukcji. Pomimo że jest to zwrotnica 1. rzędu (6 dB/oktawę), jest dość skomplikowana, ponieważ, tak jak w kolumnach Harpia Acoustics, zastosowano także linearyzację impedancji. Mamy więc 5 polipropylenów MKP z francuskiej firmy SRC, 1 bipolar Bennic, 6 oporników i 3 cewki powietrzne. W montowaniu głośników zwraca pewna sprawa: wysokotonówka (przykręcana aż sześcioma śrubami) została wpuszczona w wyfrezowanie, zaś głośnik nisko-średniotonowy - już nie. Nie sądzę, aby chodziło o oszczędności, bo i tak wszystko robią maszyny CNC, a raczej, jak w Nicolo HA o mikro-dostrojenie głośników i zapewnienie im koherencji fazowej. Połączenia wewnętrzne wykonano grubymi linkami miedzianymi, zaś połączenia dokonano nie lutem, a skuwkami. Warto na to zwrócić uwagę i przemyśleć sprawę zalutowania ich. (UWAGA! Jakiekolwiek przeróbki oznaczają utratę gwarancji!). Sygnał do środka zapinamy poprzez pojedyncze gniazdo głośnikowe, z przyjemnymi, złoconymi gniazdami a lá WBT, identycznymi jak te stosowane przez Rotela czy Edgara. Wszystkie ścianki wewnątrz obłożono szczelnie grubą gąbką, zaś za głośnikiem niskotonowym dodatkowo umieszczono zwiniętą ciasno sztuczną wełnę. Kolumny posiadają klasyczne, czarne maskownice, które jednak szpecą całość. Warto by przy okazji pomyśleć nad lepszym rozwiązaniem ich mocowania - cztery czarne dziury w pięknym froncie nieco kłują w oczy. Ale i tak, ogólnie - pięknie wykonany głośnik.
|
|||||||||||||||||||||||
© Copyright HIGH Fidelity 2004, Created by SLK Studio |