Powiem od razu, że z kablami Tara Labs mam same dobre doświadczenia. Od lat używam kabla RCA z serii RSC i za każdym razem, nawet jeśli znajdę coś lepszego, a przy moim przerobie i cenach komponentów, które przechodzą przez moje ręce o to nietrudno, jestem po dużym wrażeniem, jak dobrze sobie z tym Amerykanie poradzili. Dźwięk kabli Tara Labs jest w pewien sposób od dawna ustalony i, podobnie jak np. przewody vdH, Wireworld, ma pewne wspólne cechy, niezależnie od tego czy słuchamy niedrogich modeli czy kosztownych The One. Kiedy więc pojawiła się nowa seria Vector, oczekiwałem, że co najwyżej zostaną w niej poprawione jakieś cechy, elementy charakterystyczne dla innych przewodów Tary z tego przedziału cenowego. Myliłem się. Przewód głośnikowy Vector 1 z wyglądu przypomina wcześniejsze konstrukcje, ze swoją połyskującą miedzią siateczką i charakterystycznymi, szerokimi zakończeniami. Te ostatnie są bardzo wygodne, ponieważ, podobnie jak w testowanych na początku miesiąca kablach vdH The Wind MkII Hybrid można w nie wkręcić albo końcówki bananowe, albo widełki. Jedyną przeszkodą może być duża średnica końcówek, która w tej formie wykluczyła ich użycie np. we wzmacniaczu Avantgarde Acoustics Model 5, gdzie zaciski są położone bardzo blisko siebie. W tym przypadku i w kilku innych, trzeba było rozdzielić końcówki kawałkiem jakiegoś izolatora. Poza tym, przy odsłuchach tary należy pamiętać o jednej podstawowej zasadzie: nie należy ich specjalnie zginać. Ich konstrukcja powoduje, że każde przyłamanie prowadzi do zmiany geometrii izolatorów względem przewodników i nie dość, że zmienia dźwięk (w interkonektach tracimy w ten sposób efekt samoekranowania) to jeszcze możemy je uszkodzić. A przecież w interkonekcie mamy tylko dwa, drobniutkie przewodniki. I nawet ich kwadratowy przekrój nie uratuje ich przed złamaniem. ODSŁUCH Interkonekty Tara Labs grają ładnym, poukładanym dźwiękiem z naciskiem na środek pasma. Pierwsza rzecz znana jest z innych modeli TL, jednak uprzywilejowanie średnicy to w tej firmie nowość. Przekaz jest zwarty, płynny i przyjemny. Niezależnie od tego, co nimi łączymy, starają się wydobyć te cechy dźwięku, które skutkują przyjemniejszym odbiorem. Być może owa uwaga poświęcona środkowi pasma nie jest jednak najlepszym określeniem, ponieważ nie jest ona dopalana jak np. w Oyaide (test wkrótce) czy Stereovoxach z serii Reference. Chodzi zaś o dominację ogólnych planów nad szczegółami. Trąbka Armstronga z płyty "L.A. plays W.C. Handy" (Sony Records, SRCS 9206, CD, Master Sound) była lekko złagodzona i od ataku, kąśliwości, lepiej słyszalne było zadęcie, elementy stanowiące o pełni, podstawie. Taka prezentacja okazała się też przydatna przy reprodukcji głosu Velmy Middleton, towarzyszącej Armstrongowi, który był pełny, nieco ciepły i taki... kobiecy. Ale - podobnie podobne określeni można było przypisać głosowi Louisa, który z kobiecością ma niewiele wspólnego. Chodziło więc najwyraźniej o pewne zaokrąglenie, wypełnienie dźwięku - i tam, gdzie zwykle tego brakuje, i tam, gdzie zazwyczaj jest go w sam raz. I już za każdym razem, kiedy odtwarzacz przyjmował płytę, na której głos grał główną rolę, jak np. dysk "Swing Along With Me" Franka Sinatry (Reprise 27018, CD), na którym band kierowany przez Billy'ego Maya stanowił gładkie, pełne tło dla głosu wokalisty. Nic w brzmieniu Vectora 1 nie drażniło, nie było mowy o wyostrzeniach czy podkreślaniu newralgicznych zakresów wyższej średnicy i góry. Bo Tara, po wpięciu jej bezpośrednio po referencyjnym Velumie pokazała, pomimo że gra inaczej, to idzie w podobnym kierunku związanym z zachowaniem ogólnego balansu tonalnego. Żadna z części pasma nie została podkreślona ani wycofana. To naprawdę coś dużego! Vector 1 tworzy ciągłą, pełną scenę dźwiękową. Jest ona nieco bliżej niż w innych modelach Tary i nie jest tak rozseparowana jak w droższych modelach tej firmy czy w Velumie. W pierwszym momencie wydaje się, że plany są nieco ściśnięte, jednak chodzi raczej o to, że źródła są dość duże, obfite i dlatego mają mniej oddechu niż gdzie indziej. Wraz z gładkim, płynnym dźwiękiem dało to możliwość zaistnienia muzyce z płyty "Magnetic Fields" J.M. Jarra (Dreyfua/Epic/Sony 488138, remaster CD) w naprawdę spektakularny sposób. Żeby osiągnąć wymaganą dynamikę wzmacniacz trzeba odkręcić nieco mocniej niż zwykle, a i wgląd w nagranie wówczas się poprawia. Zazwyczaj mocniejsze granie kończy się krzykliwością, jednak nie tutaj. Jeżeli więc ktoś słucha muzyki głośno, albo głośno muzyki słabo zrealizowanej, wówczas system Vector 1 będzie lekiem na cale zło. Bardzo ładnie zabrzmiały więc nagrania mocno komercyjne, jak płyta "Patience" Georga Michaela (AEgean/Sony 515402, CD), z pełnym, organicznym dźwiękiem i bardzo ładną, perlistą górą. To tutaj dał też o sobie znać pełny, ładny, mięsisty bas.Wymienione cechy łączą się z interkonektem i kablem głośnikowym, jednak tendencją do grania dużym, nieco okrągłym dźwiękiem charakteryzuje się przede wszystkim ten pierwszy. Głośnikówka wydaje się grać nieco bardziej zwartym i bardziej dynamicznym dźwiękiem. Przybyło też nieco góry, która być może nie była już tak lampowa w swoim jedwabistym dźwięku (mówię oczywiście o stereotypie lampy), było jej za to więcej. "Patience" wciąż brzmiało w mocny, pełny sposób, jednak głos Michaela został nieco odseparowany, był mocniejszy. W dźwięku pojawiło się więcej oddechu i odejścia. Najwyraźniej kable najlepiej współpracują w ramach swojej serii, gdyż zdecydowanie głośnikówki przydało się idealnie pełni interkonektu i odwrotnie. Kabel głośnikowy jest nieco mniej przyjazna (przyjemna) i nie jest taka miękka jak interkonekt, jest jednak bardziej dynamiczna. W komplecie system Vector 1 daje dźwięk ulokowany po spokojniejszej, słonecznej stronie dźwięku. Warto podkreślić ładną pracę basu, ponieważ kontrabas płyty Sinatry, zazwyczaj nieco w cieniu, teraz stanowił integralną część nagrania. Głos był, podobnie jak przy interkonekcie souté, nieco bliżej i miłą pełny wyraźny, głównie przez lekkie powiększenie elementów, rysunek. Również w systemie nie ma mowy o wyostrzeniach czy podkreślonych sybilantach. Atak trąbki Armstronga był jednak nieco mocniejszy niż przedtem. W postaci systemu Vector 1 Tara Labs mamy więc ciekawą alternatywę do mainstreamu tej firmy, kabli szybkich i dokładnych. Nie są one zmulone czy przycięte, tylko po prostu rysunek jest spory, a średnica przez to wydaje się większa. Mamy jednak i mocny bas i ładną, nośną górę. Tyle tylko, że nie dostajemy tego piorunującego ataku jak w innych kablach RSC. I tyle - do wyboru do koloru. WP BUDOWA Interkonekt ma znaczny przekrój, jednak 90% jego przekroju stanowi skomplikowana plecionka rurek z dielektryku nazwanym Aero-PE, czyli odmianą polietylenu dla lotnictwa, oplecionym na wewnętrznym rdzeniu, rurce z Teflonu (PTFE - polimer). Tara podaje, że Aero-PE jest jej własnym opracowaniem, którego główną zaletą, oprócz bardzo dobrych właściwości dielektrycznych, jest to, że formuje się go w relatywnie niskiej temperaturze, dzięki któremu przewodnik nie jest narażony na wysokie temperatury. Całość jest obleczona plecionką wspomnianego, przezroczystego polietylenu, co daje bardzo ciekawy efekt plastyczny. Kabel jest nieekranowany i wykonany z dwóch miedzianych drucików o czystości 8N o przekroju prostokątnym (RSC - Rectangular Solid Core). Dzięki temu, że znika coś takiego jak centrum, rdzeń, będący punktem odniesienia dla prądów wysokiej częstotliwości płynących po powierzchni przewodnika, daje to zmniejszenie efektu naskórkowego. Każdy drucik umieszczony jest w swojej rurce, i wpleciony między inne rurki. Końcówki to, typowo dla Tary, własne wtyki z zakręcanym kołnierzem. Kabel głośnikowy składa się z dwóch osobnych biegów - dla plusa i minusa. Każdy zbudowany jest podobnie jak interkonekt, z tym, że użyto tutaj po 14 druciki RSC drugiej generacji ("Gen 2") owiniętych wokół teflonowego rdzenia. Również i tutaj materiałem na przewodnik jest miedź o czystości 8N. Gen 2 oznacza, że są to druciki o nieco mniejszej średnicy niż Gen 1 używana w przewodach RSC AIR i ISM. Całość ma ładną, siateczkę o czarnym kolorze i dużym prześwicie, dzięki czemu widać pod spodem miedziane rruciki w przezroczystych rurkach. Efekt jest naprawdę bardzo dobry. Kable standardowo zakończone są solidnymi metalowymi końcówkami, w które można wkręcić albo banany, albo widły.
|
||||
© Copyright HIGH Fidelity 2004, Created by SLK Studio |