Kabel sieciowy AC

OYAIDE TUNAMI GPX

WOJCIECH PACUŁA



Nieznane firmy to wielka radocha dla każdego recenzenta. Nie dość, że nie ma żadnego ciśnienia spowodowanego renomą, recenzjami oraz oczekiwaniami i przyzwyczajeniami czytelników i dystrybutorów, to jeszcze ludzie z tych firm są na wyciągnięcie ręki, zaangażowani uczuciowo w swoje produkty, jak nigdy później już nie będą. Dlatego też tyle przyjemności sprawiły mi przewody japońskiej firmy Oyaide (nazwa coś niezbyt dla polskiego ucha...), tym bardziej, że ich dźwięk był naprawdę wysokiej próby. Nagroda roku była więc tylko formalnością (test - TUTAJ). Więc chociaż firma ta nie ma w Polsce swojego dystrybutora, wierzę, że to tylko kwestia czasu. A póki co, proszę pozwolić i mnie na trochę rozrywki, bo będę przez jakiś czas opisywał produkty tej firmy.

Kabel sieciowy Tunami GPX jest najnowszym dodatkiem w katalogu firmy. W podstawowej wersji sprzedawany jest z rolki, na metry, jednak do testu trafiła wersja z wtyczkami. O tym, jak wielką wagę Oyaide przykłada do terminali niech świadczy fakt, iż 1 m kabla ze szpuli (szpula ma długość 30 m) kosztuje trzyipółkrotnie mniej niż kabel o długości 1,8 m z wtyczkami. Te ostatnie są to jednak znakomicie wyglądające wtyki 046e/C-046 Special Edition o charakterystycznym, czerwonym kolorze. To jednak nie przypadek, bo Oyaide karierę w Japonii zrobiła głównie na produkcji wtyków, gniazdek itp., przede wszystkim sieciowych. Kabel ma czarny kolor i nie wyróżnia się w żaden sposób, no, może poza żywym kolorem wtyczek...

ODSŁUCH

Wyróżnia się za to po wpięciu do gniazdka. Przeskok ze zwykłego kabla na Tunami jest niewiarygodny. Działanie kabla polega przede wszystkim na oczyszczaniu przedpola. Góra gra nieco ciszej niż w standardowym kablu i nie trzeba nawet się specjalnie wsłuchiwać, żeby to usłyszeć. Że góry jest jakby mniej słychać było dobrze np. w sekwencji otwierającej utwór "Inheritane" z płyty "Spirit of Eden" Talk Talk (EMI 8 571129, remaster CD). Po dwóch sekundach po przełączeniu z powrotem na standardowy kabel, w czasie, kiedy wydaje się, że zmiany idą ku dobremu, że dźwięk staje się wyraźniejszy i świeższy, jasna (nomen-omen) staje się transformacja, jakiej ulega dźwięk. Po chwili słychać, że mniej góry wcale nie musi oznaczać mniejszej ilości informacji i że te dwie rzeczy są ze sobą powiązane dość luźno. Każdy, kto bawił się regulatorami barwy dźwięku, np. we wzmacniaczu powinien to mieć przećwiczone. Podkręcając soprany (czy bas) dźwięki z tego zakresu są wypychane do przodu. I teraz - jeśli system jest mało przejrzysty, to rzeczywiście może to nieco pomóc w pokazaniu większej ilości informacji zawartych na płycie, jednak kosztem równowagi tonalnej. Jeżeli z kolei system posiada w miarę przyzwoitą rozdzielczość, wówczas ilość informacji wcale się nie zmienia, a zmianie ulega wyłącznie barwa. Niestety na gorsze.

Z Tunami podłączonym do Modelu 5 Avantgarde Acoustic wszystko nabrało głębi i plastyki. Uderzenia miotełkami miały swoją fizyczność, słychać je było już nie jakby ktoś przesypywał piasek, ale miały jakąś trójwymiarową aurę, wagę, z atakiem i wybrzmieniem. Pomagała temu odpowiedź z głębi werbla i oddech pomieszczenia, lepiej słyszanego w średnim i niższym zakresie. Głos Marka Hollinsa ze wspominanej płyty nabrał wagi i oddzielił się od tła, zaś każde uderzenie stopy było pełne, z niemal dotykalną masą i niosło ze sobą nie tylko moment uderzenia, ale i wybrzmienie. Największe wrażenie robiła jednak mikrodynamika, która przeniosła brzmienie, przecież już przy zwykłym kablu tak dobre, Modelu 5 w zupełnie inne rejony.

Jeśli nie używamy dobrych kabli sieciowych, wówczas im subtelniejszy sygnał, tym dla gorzej niego. Cudowna, zjawiskowa Peggy Lee z płyty "Beauty and the Beat" (Capitol Jazz 542308, CD) z Tunami w torze wydobyta została z tła, jej głos, choć i tak już pełny i intymny, był wyraźniejszy, chociaż bez podkreślania góry. Jak to możliwe? Chyba diabeł siedzi właśnie w mikrodynamice, która wydobyta gdzieś z tła powoduje, że poszczególne wydarzenia, a więc instrumenty czy glosy, są niejako wypychane, o włos niemal, co jednak powoduje znaczną zmianę w całościowym rysunku. Tak jakby dodany tu i ówdzie element składał się na znacznie bogatszy i pełniejszy obraz. Góry znowu wydawało się mniej i ta fraza przewijała się przez wszystkie zapiski. Cicho zarejestrowane blachy były delikatniejsze, ale znajdowały się za to we właściwej odległości od wokalistki, wcześniej jakby wtłoczone wraz z nią do jedną płaszczyznę. Znakomicie zabrzmiał też fortepian, bez jaskrawości, za to z pełnym, organicznym dźwiękiem.

Przy źródłach cyfrowych, jak np., odtwarzaczu Monrio TOP-LOADER czy przetworniku D/A AudioNemesis DC-1 różnica, już i tak wyraźna przy wzmacniaczach, stała się jeszcze bardziej oczywista. Głos Peggy Lee ze standardowym kablem stawał się jaśniejszy, bardziej jaskrawy, jakby ktoś przetarł go preparatem do nabłyszczania. Tracił też jednak głębokość i zaczynał przypominać kartkę papieru, gdzie wszystko jest OK., dopóki patrzymy idealnie na wprost, jednak kiedy zerkniemy pod kątem, okazuje się, że tam nic nie ma.

W moim ulubionym nagraniu z płyty "Tears of Joy" Antonio Forcione (Naim, NaimCD087, CD) wyjaśniło się również, w jaki sposób Tunami wpływa na niskie dźwięki. Przede wszystkim zmniejszył rozmach, zamaszystość, z jaką prowadzony był kontrabas. Szybkie porównanie pokazuje również, że to co wcześniej można było wziąć za potęgę brzmienia było nadmuchane, a właściwie rozdmuchane. Każdemu uderzeniu kontrabasu z kablem standardowym towarzyszył powiew czegoś jeszcze, czego w dźwięku tego instrumentu chyba niema, jakby ktoś dawkował w ten sposób przepływ powietrza. Tunami ukróciło ten proceder, pokazując kontrabas nieco ciemniejszy, bez tego rozmachu. Po chwili okazało się jednak, że bas schodzi niżej i jest pełniejszy. Podobne odczucia towarzyszyły odsłuchowi utworu "Waltz for Django", gdzie z Tunami w systemie gitara Forcione (wzmacniacz również miał już zaaplikowany kabelek Oyaide) nabrała kształtów, głębi (coś się zaczynam powtarzać, ale za każdym razem to właśnie ten zestaw cech uderzał najbardziej). Tak, jakbyśmy przenieśli gitarę z podłogi wyłożonej kafelkami na podłogę drewnianą, z jej naturalnym ciepłem i wibrowaniem powietrza wokół instrumentu. Pojawia się wtedy jakiś oddech, organiczność dźwięku, bez jego wypreparowywania z kontekstu.

Różnice między kablami sieciowymi na pierwszy rzut oka nie są może aż tak porażające, jakby to wynikało z opisu. Żeby jednak miał on jakąkolwiek wartość poznawczą, musi być nieco pokreślony. Nie popełniam jednak w ten sposób żadnego błędu, bo to, co w pierwszej chwili wprawdzie słyszalne, jednak nie powalające, po jakimś czasie staje się tak naturalne, że powrót do standardowych kabelków po, powiedzmy, kilku dniach przynosi momentalne otrzeźwienie i moc zapisanych wcześniej słów całkowicie się potwierdza. Nie ma wątpliwości, że Tunami GPX, chociaż bez siateczek, ozdobników, ma jednak w sobie ogromny potencjał. Porównując go do kabli Artecha, słychać nieco inny charakter dźwięku - tutaj mamy większą plastykę, zaś w droższym modelu Artecha nieco bardziej zwarty bas. Już jednak w zakresie średnicy Japoński mistrz był bezkonkurencyjny. Jeżeli miałbym pozycjonować Tunami w hierarchii Tara Labs (dobry przykład, bo przetestowaliśmy kable z całego przedziału cenowego; cz. 1 - TUTAJ, cz. 2 - TUTAJ), to znalazłby się gdzieś między RCS Prime AC a RSC AIR AC, więc bardzo wysoko. Z pierwszego bierze plastykę i ciemne tło wydarzeń, zaś z drugiego rozdzielczość. Nie będę ukrywał, że miewam kable sieciowe o astronomicznych cenach i jeśli by mnie było stać, okablowałbym sobie system albo Tarami Labs The One, albo XLO LE-10 Limited Edition, kosztującymi, odpowiednio, 7100 zł/1,8m i 14 000 zł/1,8 m, albo, równie dobrze, Shunyatami Anaconda Hellix Vx za 2770$. I, biorąc pod uwagę, że mam do zasilenia trzy elementy, trochę musiałbym wydać. Ale tyle nie mam (chyba, że naczelny "Audio" przygotuje jakąś podwyżkę, albo "High Fidelity OnLine" stanie się przedsięwzięciem czysto komercyjnym :. Zamówiłem więc trzeci kabel Oyaide (dwa miałem), a te, które podesłano - kupiłem. Naprawdę żadne pieniądze, nawet jeśli cena japońska (ponieważ nie ma w Polsce dystrybutora, do ceny należy dodać marżę, cło, koszty transportu, VAT, koszty promocji oraz serwis - takie są niestety realia) jest sporo niższa od tej, którą trzeba by zapłacić oficjalnie w Polsce. Przy założeniu, że cena wzrośnie o jakieś 50 %, to i tak będzie to wyjątkowa okazja.

WP

BUDOWA

Tunami GPX jest najnowszym opracowaniem Oyaide. Do jego produkcji używa się przygotowywanych wspólnie z Furukawa Electric przewodników PCOCC-A. Jest to miedź o bardzo długich kryształach i ultra-wysokiej czystości, uzyskiwana w procesie opracowanym przez profesora Ohno, oryginalnie nazwanego "pure single crystal copper", poprowadzonego przez Oyaidę i Furukawę jeszcze dalej. W największym skrócie chodzi o to, że na długości całego kabla mamy do czynienia z pojedynczym kryształem. Nie ma więc efektu przejścia między kryształami, na styku których dochodzi do mikro-przeskoków. Kabel składa się z trzech miedzianych linek PCOCC-A i czwartej, będącej elementem ekranowania i połączonej z masą, z miedzi OFC. Oyaide wraz z Furukawą jeszcze dokładniej kontroluje proces podgrzewania i schładzania. Dodatkowo, powierzchnia przewodników jest polerowana. Kabel wykorzystuje potrójny ekran. Pierwsza warstwa absorbuje szum elektromagnetyczny, druga, ze specjalnie preparowanego węgla ("carbon PE"), ma na celu minimalizację wpływu dielektryków przez rozładowywanie zgromadzonej w nich energii, a trzecia, z folii miedzianej i dodatkowego przewodu ma zapobiegać szumom wysokiej częstotliwości (RF). Jako dielektryka użyto różnych materiałów - dla każdej warstwy innego. Metalowe elementy wtyczek wykonywane są na maszynach CNC, a następnie dwukrotnie ręcznie polerowane. Na to, bez pośrednictwa niklu, nanoszone jest złoto, następnie srebro i na końcu całość jest rodowana lub pokrywana paradium (grubość warstwy 0,3 mikrona). Plastikowe elementy wykonane są tak, aby pochłaniały jak najwięcej energii mechanicznej (wibracji). Naprawdę skompilowany i żmudny proces.

OYAIDE
TUNAMI GPX


Cena: 31 500 jenów (Tunami - 7 140 jenów/m)
Dystrybutor: brak

Kontakt: 1-9-6 Yusima, Bunkyou-ku
Tokyo, Japonia 113-0034
e-mail: webmaster@oyaide.com

© Copyright HIGH Fidelity 2004, Created by SLK Studio