PŁYTY LP


Więcej niż referencja

TSUYOSHI YAMAMOTO TRIO "MISTY"
TSUYOSHI YAMAMOTO TRIO "MIDNIGHT SUGAR"

WOJCIECH PACUŁA
 





Jak twierdzi wielu luminarzy świata audio, płyta LP była ostatnim masowym formatem wysokiej rozdzielczości. Być może tak w istocie jest. Nawet Long Play nie jest jednak w stanie uciec przed problemami, z którymi w pewnym stopniu spotykamy się słuchając płyt CD. Jeśli ktoś choć raz posłuchał tłoczeń japońskich lub chociażby amerykańskich tłoczeń firmy ECM wie, że płyta płycie nierówna. W płaskim świecie o czarnej barwie sprawa ta nabiera szczególnej wagi i staje się w pewnym momencie kluczowa. Można chyba przyjąć, że od sposobu masteringu i tłoczenia płyty CD zależy jakieś 10-20 % (niektórzy mówią o 30%) końcowej jakości dźwięku. Przy LP zależność ta wzrasta do zatrważających 50-60 %. W końcowym etapie produkcji czarnego krążka leży więc potężna siła.

Z wiedzy o tej zależności korzystało wiele firm, jednak jedną z najważniejszych był japoński label Three Blind Mice, który w latach '70 był synonimem dźwięku wysokiej klasy. Potem nadeszły jednak gorsze czasy i firma na jakiś czas zniknęła z rynku. Dofinansowana, powstała z popiołów i na swoje 25-lecie zdecydowała się na reedycję sporej części najważniejszych dla niej tytułów. Wśród nich znajdują się obydwie płyty będące przedmiotem tego artykułu. Przy ich produkcji zdecydowano się pójść na całość, ponieważ wytłoczono je na dziewiczym winylu o wadze 180 g, a przeznaczone są do grania z prędkością 45 rpm. Dlatego też w każdej obwolucie znajdują się dwa dyski. To jednak nie koniec. Wydaje się, że za rezurekcją TBM stoi ktoś związany z patentem XRCD, ponieważ nie dość, że Myszki w swoich edycjach korzystają z tej technologii, to jeszcze za nową edycję odpowiedzialny jest człowiek JVC, Tohru Kotetsu. Mastering został oczywiście przeprowadzony w JVC Mastering Center (w marcu 2004 roku). Dyski wytłoczone zostały w fabryce RTI (Record Technology, Inc.) w USA.

Płyty zostały zapakowane do sztywnych przezroczystych obwolut i zaklejone banderolą dystrybutora (na świat) - firmy Cisco Music. Edycja 45 rpm jest limitowana, gdyż wytłoczonych zostało tylko po 1000 szt. każdego tytułu. Dzięki pomocy europejskiego dystrybutora tej edycji, firmy "Audio Nautes, recenzowane płyty miały wyjątkowo niskie numery: "Midnight Sugar - #0080; "Misty" - #0080. Obydwa krążki zostały dostarczone właśnie z Włoch, jednak można o nie pytać również w firmie Voxal, która ma z Audio Nautes umowę o sprzedaży. Ponieważ nie znam polskiej ceny (a we Włoszech jest dość wysoka - 69 euro + przesyłka) najlepiej będzie skontaktować się właśnie z którąś z tych dwóch firm.
Żeby mieć szersze spojrzenie na dźwięk płyt TBM, krążki odsłuchiwane były na dość szerokiej gamie gramofonów i preampów, wśród któych znalazły się np. Pro-Ject Debut III SE, VPI Aries Scout, VPI Scout Master i Linn LP12 (w najdroższej wersji), żeby wymienić tylko kilka ważniejszych. Wśród przedwzmacniaczy najważniejszy był Stealhead Manley Labs.

DŹWIĘK

Tytuł już sporo powiedział, ale nie mogłem się powstrzymać - jeżeli coś jest dobre, to należy o tym mówić, jeśli jednak coś jest absolutnie i bezwzględnie genialne, należy o tym krzyczeć! W przypadku obydwu płyt można by spokojnie zrezygnować z opisu, bo ten i tak będzie ułomny i po prostu napisać: GENIALNE. Dobrze oddałoby to ducha tej recenzji. Ponieważ jednak nawet dziełom genialnym warto się przyjrzeć bliżej, przyłóżmy ucho tu i ówdzie.

"MISTY"

Po takim wstępie nie da się zacząć inaczej: fortepian otwierający "Misty" z utworu pod tym samym tytułem był po prostu zachwycający w swoim pełnym, mocnym i dynamicznym, niemal drapieżnym brzmieniu. Yamamoto znany jest z grania prawą ręką w perkusyjny sposób, co doprowadzało dużą część posiadaczy standardowej wersji w latach '70 do rozpaczy, ponieważ mieli ciągłe problemy z igłami (tracking), które nie chciały poprawnie leżeć w rowku. Przy 45 rpm mamy znacznie szersze rowki i igła może lepiej śledzić ścieżkę. Momentalnie słychać też inną tendencję Japończyków (przynajmniej w tym czasie) w ogólności, a Yamamoto w szczególności, polegającą na bliskim omikrofonowywaniu instrumentów. Rzecz, która najczęściej się nie sprawdza, która jednak w rękach skośnookich magików przekształcała się w intymność i obecność muzyków w pokoju. Jak tutaj. (Równie nieprawdopodobny wyczyn udał się Amerykanom z płytą "Companion" Patricci Barber). Tak więc blisko ustawione mikrofony słychać, jednak zostało to doskonale wyważone pogłosem. Jeszcze lepszy wydaje się dźwięk kontrabasu, który jest referencją dla tego instrumentu. Ma on przede wszystkim bardzo dobrą rozdzielczość, co oznacza, że struny słyszalne są właśnie jako struny, a nie głuche walnięcia w pudło - gruby metal w formie spirali, a nie jak dobrze naciągnięte nylonowe rajtki. Co ciekawe, również perkusja, pomimo bardzo gęstego omikrofonowania (aż 7 mikrofonów) brzmi, jakby została ściągnięta z pojedynczego stereofonicznego mikrofonu. Instrument ustawiony jest pośrodku, nieco z tyłu i nigdy nie wyskakuje przed inne instrumenty.

W brzmieniu fortepianu oprócz dźwięków strun słychać również pedałowanie - na gorszych systemach będzie słyszalne to jako brud nagrania, albo zanieczyszczenie płyty i wyczyści się dopiero w dokładnych systemach. Fantastycznie zostało uchwycone również wybrzmienie tego dużego instrumentu - mocne, a jednocześnie wcale nie podniesione ponad miarę. A przecież najmocniejszym punktem "Misty" jest dynamika. Posłuchajmy otwierającego utwór "Blues" fortepianu - gwarantuję, że gorsze wkładki nie będą w stanie dobrze śledzić tej ścieżki (nawet w wersji 45 rpm) wystarczająco dobrze. To tutaj słychać też, jak dobrze uchwycono blachy - góra jest świetlista, perlista i mocno rozciągnięta. Czynele brzmiały mocno, z dobrze zaznaczonym atakiem, a także wypełnieniem. Stopa perkusji w tym przypadku nie była szczególnie akcentowana, ale tylko dlatego, że jej nie podkręcono bez sensu. Dzięki temu uderzenie słychać było właśnie jako plaśnięcie w membranę, z wyraźnie pokazaną odpowiedzią pomieszczenia (głównie podłogi), a nie jak walenie w sufit, chcących nas uspokoić, sąsiadów z dołu.

Nagranie zostało dokonane w sporej przestrzeni i - jak wynika z opisu - nie został nałożony na to żaden sztuczny pogłos (chyba nie jest to tak końca, prawda, ale - niech będzie). Dało to niesamowite poczucie obecności instrumentów - i to nie tylko fortepianu czy perkusji, ale również kontrabasu, instrumentu trudnego do oddania w taki sposób. Rozpoczynające utwór "Yesterdays" solo niosło ze sobą mnóstwo informacji i o instrumencie, i o sali. Warto zwrócić uwagę na jeszcze jedną rzecz: w momencie, kiedy do gry powraca cały zespół, kontrabas jest nieco przez realizatora podciągnięty, a pogłos nieco się zmniejsza. Żeby to usłyszeć, ponownie potrzebny będzie godziwy system, chociaż nie musi mieć aż tak dobrej rozdzielczości co przy wspomnianym pedałowaniu. W tym przypadku bardziej chodzi o umiejętność pokazania kontrastów dynamicznych: znacznie mniejsza kompresja przy solo i nieco większa przy zespole.

"MIDNIGHT SUGAR"

Na tej płycie kontrabas został nagrany nieco inaczej niż na "Misty", co oznacza - przynajmniej dla mnie - ciut gorzej. Fortepian, z kolei - lepiej. Nagrany za pomocą dwóch mikrofonów Neumanna M-49C (przy "Sugar..." był to Neumann i dwa RE-20B Electro-Voice w innym ustawieniu) był dynamiczny, pełny i miał lepiej pokazany balans tonalny tego instrumentu. Lepszy był też atak, słychać było, że Yamamoto gra z zacięciem i pasją. Podobnie brzmiała perkusja , w której dźwięku uwypuklono nieco czynele i hi-hat. Nie miały już tej namacalności co w "Misty", ale i tak były znakomite. Wracając do kontrabasu, trzeba powiedzieć, że jego dźwięk był nieco bumiący, słychać było wszystkie wady pieca z którego zebrano część dźwięku. I chociaż część dźwięku pochodziła z mikrofonów ustawionych bezpośrednio przy kontrabasie, to za ostateczny kształt odpowiada chyba właśnie piec. Dla potrzeb sesji nagraniowej kontrabas został odizolowany od pozostałych instrumentów za pomocą ekranu akustycznego (właściwie został całkowicie w nim zamknięty), podobnie jak perkusja. Pogłos był jednak znakomity i nie wiem, czy go dodano, czy to zasługa studia.

Najlepiej na takiej izolacji wyszedł fortepian - to jest absolutna referencja dla tego instrumentu. I kontrabas, i perkusja pomimo że nieco gorzej uchwycone niż na "Sugar..." również zostawiają inne nagrania daleko w tyle. Obydwie płyty powinny się znaleźć u każdego fana jazzu, ponieważ są muzycznymi perełkami, zaś dźwięk można traktować jako punkt odniesienia chyba dla wszystkiego co się na tej planecie rusza, jest czarne i charakteryzuje się momentem obrotowym. Nawet jeśli nie jesteśmy zapalonymi audiofilami, to warto mieć coś takiego, żeby wiedzieć, co nasz gramofon potrafi i nie zwalać więcej winy na tłoczenia. Te są perfekcyjne.

Wojciech Pacuła

TSUYOSHI YAMAMOTO TRIO
"Misty"
"Midnight Sugar"
Cena: 69 euro każda + koszty przesyłki

Europejski dystrybutor: Audio Nautes
Polski przedstawiciel: Voxal

Kontakt:
e-mail: voxal@voxal.pl
tel./fax (042) 676 15 65, 501 431 964
93-121 Łódź, ul. Częstochowska 38/52



© Copyright HIGH Fidelity 2004, Created by SLK Studio