KEF powstał jako wynik pasji i miłości do muzyki jednego człowieka - Raymonda Cooka. W roku 1961 zdecydował się na krok, który w tamtym czasie wcale nie był tak oczywisty. Zaangażowany w pracę w ówcześnie jednej z najlepszych brytyjskich firm - Wharfdale jako bliski współpracownik jej założyciela i prawdziwego wizjonera Gilberta Biggsa. Coś jednak musiało być w podejściu do zagadnień projektowania, co nie dawało mu spokoju. Jak się wkrótce okazało, chodziło o bardziej techniczne, przewidywalne i mierzalne spojrzenie na sprawy audio. Jak się szybko okazało był to krok w dobrą stronę. Już wkrótce miało być jasne, że aby odnieść sukces obok złotych uszu, należy mieć także sprawny dział badań. Pięć lat wystarczyło Cookowi na to, aby jego produkty zdobyły uznanie inżynierów BBC, którzy wybrali produkowane przez niego głośniki do stworzenia najbardziej chyba znanego monitora na świecie LS3/5a. I tak w KEF-ie pozostało do dziś. Nie przerwało tego nawet odejście Raymonda Cooka w roku 1996 do lepszego świata. Jednak to nie LS3/5a dało KEF-owi przepustkę do nieśmiertelności, a zrodzony w roku 1988 ze współpracy z BBC w ramach projektu Eureka system głośników UNI-Q. Od tamtej pory minęło siedemnaście lat - to nie w kij dmuchał. I chociaż ogólne założenia się nie zmieniają, to ich egzekucja co pewien czas jest rafinowana i ulepszana. Pozwalają na to zarówno postępy w technologiach materiałów jak i... możliwości produkcyjno-finansowe. Pierwsza sprawa jest jasna. Druga właściwie też, trzeba jednak o niej jasno powiedzieć. Od roku 1992 KEF jest w posiadaniu, mającej swoją siedzibę w Hong-Kongu firmy-matki Peak Group, posiadacza kilkudziesięciu innych marek. Zalety takiego podziału - w Anglii biura badawcze, zarząd i linia produkcyjna Reference, zaś w Chinach własne fabryki produkujące pozostałe linie. Kluczowe słowo w poprzednim zdaniu to 'własne'. Struktura własności w Chinach wciąż jest bowiem uzależniona od komunistycznego ustroju tam panującego, co uniemożliwia posiadanie przez kogokolwiek z zewnątrz pakietu większościowego w jakiejkolwiek fabryce na terytorium Chin. A Hong-Kong jest w tej chwili (od przejęcia tego skrawka gruntu od Anglików) częścią Chin. Daje to niewyobrażalne możliwości. W odróżnieniu od innych zachodnich firm, z których znakomita większość i tak produkuje sprzęt w Chinach, KEF ma bezpośredni wpływ na jakość produkcji (fabryki są jego własnością), a także nie jest obciążony dodatkowymi kosztami wynikającymi z wynajęcia linii produkcyjnych. Wszystko to, geniusz Cooka, prace w Anglii oraz potencjał produkcyjny Chińczyków, pozwoliły na wyprodukowanie tak zaawansowanego technologicznie, tak grającego, tak przepięknie wykonanego i wreszcie - tak niedrogiego produktu jak prezentowane kolumny iQ5. W czasie, kiedy stały u mnie w domu oglądało je kilku polskich producentów i wszyscy zgodni podkreślali, że nawet przy najniższej marży nie udałoby im się w tej cenie wykonać OBUDOWY tej klasy. A reszta? Wygląda na to, że resztę dostajemy za darmo. ODSŁUCH Nie dajmy się zwieść niewielkim rozmiarom iQ5. Na zdjęciach wyglądają na znacznie większe niż są w rzeczywistości. Grają jednak tak jak wyglądają na zdjęciu - jak znacznie większe konstrukcje. Kolumny kreują bowiem duży i pełny dźwięk. Kiedy Perry Como śpiewał "I Believe" (BMG Ricordi 993320, CD), jego niski głos był wspaniale wypełniony. Utwór "A Thousand Kisses Deep" z płyty "Ten New Songs" Leonarda Cohena (Columbia 501202, CD) używany jest przez KEF-a do prezentacji nowych produktów, a także przy odsłuchach nowych konstrukcji i ostatecznego strojenia ich brzmienia. Niski głos Cohena przez niewielkie rozmiarami, acz wielkie duchem iQ5 został oddany równie przyjemnie jak wcześniej Como - w nieco ciepłej manierze, bez cienia wyostrzeń, bez rozjaśnień w którymkolwiek punkcie pasma. Przy dłuższym słuchaniu można odnieść wrażenie, że minimalnie bardziej prominentny jest zakres kilku kHz, gdzieś w okolicach podziału pasma, jednak cecha ta znikała wraz z wygrzewaniem się kolumn. W czasie, kiedy kolumny u mnie były nie znikła do końca, jednak pod koniec trzytygodniowego okresu już właściwie nie zwracała na siebie uwagi. To co wcześniej przykuwało uwagę, a więc duża scena dźwiękowa, także i tutaj dało o sobie znać. KEF-y znane są z tego, że kreują szeroki, stabilny punkt odsłuchu. Przy iQ5 można było wstać, chodzić po pokoju i część wrażenia uczestnictwa w spektaklu dźwiękowym zawsze gdzieś w nas pozostawała, może bez dokładnej lokalizacji źródeł pozornych, jednak z otwieraniem za kolumnami szerokiego okna. Przy nagraniach stereo łatwo jednak ulec złudzeniu i dać się oszukać sztuczkami realizatorów, z prawdziwą przestrzenią niemającymi wiele wspólnego, najlepszymi nagraniami do zbadania umiejętności kolumn w tej dziedzinie są rejestracje monofoniczne. Przepiękna płyta Clifforda Browna "Jazz Immortal" (Pacific Jazz/EMI 5 32142, RVG Edition, CD) zabrzmiała bardzo koherentnie, a na środku nawet nieco ciepło. Można przyjąć, że owo dopalenie średnicy jest odstępstwem od neutralności, nie zapominajmy jednak, że mówimy o kolumnach z przedziału cenowego, gdzie normą są wyostrzenia, duże nierównomierności i inne klocki. Tutaj, z dwojga złego bez wahania wybieram taką prezentację, bo nie dość, że daje dużo frajdy z przesłuchiwanych płyt, to jeszcze jest na tyle niewielka, że można ją łatwo skorygować okablowaniem, wzmacniaczem itp. A przy tych pieniądzach można mieć pewność, że najsłabszym elementem będą nie kolumny a elektronika. Góra z kolei, gdzie operowały blachy i wyższa część dźwięku instrumentów dętych (Clifford zaprosił całą plejadę gwiazd) była mocna i dźwięczna. Myślę, że z każdą kolejną edycją UNI-Q zakres ten poprawia się najbardziej i w serii iQ jest do tej pory najlepszy (poza serią Reference). Wymiar w głąb został narysowany wiarygodnie, z dobrymi planami dźwiękowymi i dużymi źródłami pozornymi. Przy wejściu całego bandu słychać było, że co jakiś czas mocniej grał wyższy bas, wydłużając brzmienie kontrabasu, jednak mogło to być w równej mierze sprawą interakcji z pomieszczeniem, co i sprawą samego nagrania. Trzeba więc będzie to sprawdzić w swoim własnym pomieszczeniu. Z tym ump w sposób ostateczny radzą sobie jednak wyłącznie konstrukcje zamknięte i najlepsze bas-refleksy. Na tym tle KEF-y były bardzo dobrze ułożone. Przy mocniejszej muzie, jak z płyty "In Utero" Nirvany (Geffen, GED 24536, CD) owo dodatkowe "coś" na dole skali było jednak w sam raz tam, gdzie przydało się do wykreowania dużego dźwięku z ładnym basem. KEF-y wszystko w brzmieniu tej płyty poukładały, pokazały plany dźwiękowe (jeśli takowe były) i bez problemu wyodrębniły głos Kurta z jazgotu gitar i charakterystycznej dla realizacji z tamtych lat ściany dźwięku. Nie wiem jednak, czy właśnie do takiej muzyki iQ5 nadają się najlepiej. Nieco zabrakło bowiem trochę szaleństwa na dole skali i wreszcie słychać było, że mamy do czynienia z niewielkimi konstrukcjami. Być może fani mocnego uderzenia powinni posłuchać modelu iQ7 albo iQ9, które zachowując wszystkie zalety góry i środka mniejszego modelu dodadzą mocniejszy i schodzący niżej bas. Dopóki pozostaniemy jednak w obrębie muzyki spod znaku Marillion, jak z płyty "Clutching at Straws" (EMI Records 527117, CD) wszystko będzie OK. To tutaj pojawił się też inny problem - iQ5 należą już do tej kategorii produktów, które są na tyle wierne, że źle zarejestrowany materiał będzie oddany w taki sposób, bez prób zamaskowania jego wad. KEF-y miłościwie nie manifestują wyostrzeń, a raczej kiepskie nagranie skutkuje zmatowieniem dźwięku i spadkiem dynamiki. A ta, przy dobrych nagraniach, jest - jak na ten przedział cenowy - bardzo dobra, co pokazują najlepiej małe formy, jak "Complete Piano Trios. Vol. 1" Louisa Ferdinanda (MDG 303 1347-2, gold CD) [recenzja - tutaj, nagroda roku - tutaj], gdzie przekaz miał głębię, odejście, itp. Kolumny, pomino swoich niewielkich rozmiarów, potrzebują dość wydajnego prądowo wzmacniacza. Najlepszym partnerem okazały się urządzenia NAD-a oraz wzmacniacz Amplifikator 2005. Warto również zaznaczyć, że KEF-a znakomicie zagrały w systemie kina domowego, gdzie patent UNI-Q pokazał na co go stać, kreując dużą, ciągłą scenę dźwiękową. Można też spróbować jednej sztuczki - wydaje się, że komora głośnika niskotonowego nie sięga do samego dna obudowy i być może dolna część jest wydzielona. Warto więc pomyśleć o wsypaniu przez zaciski głośnikowe śrutu do środka. Kolumny będą stały znacznie stabilniej, co poprawi konturowość basu. WP BUDOWA Kolumny są raczej niewysokie, wykonano je jednak znakomicie! Podobnie jak w serii Reference jej ścianki zbiegają się łukiem ku tyłowi, gdzie tworzą łagodny łuk (w serii Q było tam płaskie ścięcie). Aby je ustabilizować z tyłu dokręcono metalowy profil, do którego wkręca się kolce. Zmieniono również zaciski głośnikowe oraz łączące je linki. Zaciski są niezłocone. Linki są bardzo dobre, jednak ich zakończenia - już nie. Nie da się podłączyć do nich wideł, dlatego korzystając z moich Velumów, z widłami Cardasa, musiałem wetknąć tylko jedno ich pióro w otwór dla gołego kabla.
|
|||||||||||||||||||||||||||||||||
© Copyright HIGH Fidelity 2004, Created by SLK Studio |