ODTWARZACZ CD
Japońska sztuka walki WOJCIECH PACUŁA
Japonia przez długi czas kojarzyła się przede wszystkim z samurajami, Toranagą i miniaturowymi urządzeniami elektronicznymi. Dla miłośników audio z kolei była i nadal jest synonimem taniej masówki. Błąd, błąd, błąd - co słowo to fałsz (no, prawie...). Rzeczywiście, Japończycy jako pierwsi doszli do takiej biegłości w elektronice, że to im zawdzięczamy wiele osiągnięć współczesnej techniki, jak również właśnie z tego kraju pochodzą niemal wszystkie najważniejsze koncerny elektroniczne. Jest jednak druga strona oblicza kraju Kwitnącej Wiśni. To kraj, o którym wzmianki zaczynają się na przełomie er, to wysublimowana kultura i wreszcie dom dla najlepszych na świecie urządzeń audio, żeby wspomnieć tylko Kondo (japoński Audio Note), Koetsu czy 47 Labs. Jedną z lepiej rozpoznawalnych marek wyspiarzy jest jednak, obok Audio Note, Accuphase Laboratory Labs. W ofercie tej firmy znajdziemy niewiele urządzeń, są raczej dość drogie, a ich wymiana zachodzi rzadko i zazwyczaj wymuszona jest konkretną potrzebą, a nie modą. Tak właśnie było z prezentowanym odtwarzaczem CD DP-67. Jego poprzednik, bardzo dobrze przyjmowany model DP-65 oparty był o wielobitowe przetworniki. Wraz z rozpowszechnieniem się układów jednobitowych typu delta-sigma, tańszych w produkcji, wiele firm zaprzestało produkcji wielobitowych ekwiwalentów. Być może ograniczona ilość dostępnych układów, a może chęć wykorzystania doświadczeń zdobytych przy projektowaniu flagowych urządzeń, odtwarzaczy SACD, spowodowały, że ukazał się nowy model, z przetwornikiem delta-sigma, tyle że wielobitowym (Accuphase nazywa ten układ MDS++: Multi Delta-Sigma). Tak się złożyło, że miałem możliwość posłuchania zarówno starszej wersji, jak i nowej i trzeba jasno powiedzieć, że wielkich różnic nie było. Jednocześnie trzeba jednak zaznaczyć, że większość słuchających tych porównań skłaniała się, że jednak układ wielobitowy, nie zawsze, ale co jakiś czas, pod pewnymi względami grał lepiej. Nie o porównywanie jednak starego modelu z nowym chodzi, bo w sprzedaży mamy model DP-67 i on nas interesuje przede wszystkim. Jak zazwyczaj bywa z interesującymi urządzeniami w naszym kraju, Accuphase nie ma oficjalnego polskiego dystrybutora. Są co prawda sklepy, gdzie można kupić to urządzenie, nawet z gwarancją, jednak co najwyżej można opisać je jako dealerów, czyli punkty sprzedaży, a urządzenia najprawdopodobniej trafiają do nich od dystrybutora niemieckiego (lub z Anglii, gdzie jest europejskie przedstawicielstwo firmy). Cena zostanie więc podana w Euro za niemieckim "Audio". ODSŁUCH Już kiedy zobaczymy DP-67 będziemy wiedzieli, że mamy do czynienia z CZYMŚ. Sam wygląd to jednak nie wszystko, bo najważniejszy jest dźwięk. I nie zawiedziemy się. Accuphase gra pełnym i bogatym dźwiękiem - pełnym mięcha i bogatym w harmoniczne. Wystarczy przez chwilę posłuchać gitary z otwierającej płytę "Morrison Hotel" grupy The Doors (Elektra 75007, CD) utworu "Roadhouse Blues", żeby usłyszeć, jak ładnie brzmią wszystkie podzakresy, jak dobrze ze sobą współpracują i jak efektywnie niskie dźwięki pomagają w osiągnięciu pełnego brzmienia. To tak, jakby każdy dźwięk ukazywał się nie tylko w swoim podstawowym wymiarze, ale dawał jeszcze coś więcej - coś, co powodowało, że dźwięku było więcej, albo że był bogatszy (nie chodzi w tym przypadku o szczegółowość, a o subiektywną ilość dźwięków). Z fizyki wiadomo, że najprawdopodobniej chodzi o harmoniczne. Z doświadczenia wiadomo jednak, że często-gęsto, nawet jeśli harmoniczne się w dźwięku znajdują, to są tak rozmyte, że nie zachodzi, tak dobrze słyszalny w DP-67, efekt koherencji, splecenia (sklejenie mogłoby mieć wydźwięk pejoratywny) ze sobą wszystkich dźwięków. Daje to efekt łączności między muzykami - nigdy nie miało się wrażenia, że Morrison śpiewał sam, a gitara i klawisze osobno. Równie wspaniale pod względem integracji, współbrzmienia itp. zabrzmiała jedna z referencyjnych dla mnie płyt, wydany przez MDG dysk "Prestilagoyana" (MDG 603 1348, CD) z wykonywanymi przez Heinrich Albert Duo utworami gitarowymi. Już wcześniej było to słychać, że Accuphase potrafi zabrzmieć niesłychanie dynamicznie. Nie jest to jednak tanie efekciarstwo i dlatego nie powali od razu na kolana. Dynamika jest po prostu bardzo taka jaka powinna być. Atak instrumentów nie jest tak natychmiastowy jak np. z Nagry DAC czy Gryphona Mikado, ponieważ Accuphase prezentuje nieco inny balans tonalny. A właściwie nawet nie balans, bo, z pewnymi wyjątkami, pasmo jest bardzo dobrze wyrównane, ale o sposób konstruowania poszczególnych wydarzeń. W porównaniu z mistrzami przyspieszenia, do których Nagra i Gryphon się niewątpliwie zaliczają, atak DP-67 jest nieco złagodzony. Nie chodzi przy tym o zaokrąglenie, skutkujące najczęściej spowolnieniem, bo Accuphase gra niesłychanie rytmicznie i kiedy trzeba szybko, a raczej o wyeliminowanie z dźwięku elementów zapiaszczenia i chropowatości, z którymi to przymiotami w urządzeniach cyfrowych, a w CD w szczególności, wciąż i wciąż na nowo trzeba walczyć. Jeżeli miałbym ten kierunek na analogową płynność do czegoś przyrównać, to najchętniej do Lektora Granda Ancient Audio (ostatnio ukazał się fantastyczny test tego urządzenia w prestiżowym brytyjskim magazynie "Hi-Fi News", który potwierdził moje spostrzeżenia co do odtwarzacza, zawarte w teście, jaki przeprowadziłem dla "Audio"), który na wyższym poziomie, ale jednak, prezentował taką właśnie umiejętność płynnego oddawania wydarzeń, bez ich tłumienia czy ścinania góry. I chyba o to właśnie twórcom Accuphase'a chodziło, bo każda kolejna płyta te spostrzeżenia potwierdzała. Nagrania w rodzaju "Plus 4" Sonny'ego Rollinsa (Prestige/Mobile Fidelity, UDSACD 2006, SACD) pokazały to najpełniej. Saksofon, jak i pozostałe instrumenty z tej monofonicznej płyty przekazane zostały dokładnie, z bardzo ładną barwą, harmoniami i wszystkimi przymiotami o których już mówiliśmy. Wszystkie miały jednak kremową barwę, charakteryzowały się w związku z tym brakiem agresji, brakiem tykania zegara przetwornika, które w brzmienie CD jest niejako wdrukowane, a przez nasz mózg z kolei bezbłędnie wyłapywane. Dysk "Plus 4" być może zresztą nie jest najlepszym przykładem na to, ponieważ sam w sobie ma atrybuty analogowości. Jeszcze lepiej słychać to w przypadku nagrań, które czymś takim pochwalić się nie mogą, jak np. "After Hours with Miss "D" Diany Washington (EmArcy/Verve 60562, Master Edition CD), płyty zarejestrowanej nie tak znowu świetnie, z nieco rozjaśnionym wokalem. Accuphase niczego nie poprawił, nie skleił, nie zmiękczył. Pokazał ją taką, jaka była. A jednak... A jednak nic w jej brzmieniu nie irytowało, pogłosy często maskowane przez jasny głos Diany, były ładnie słyszalne, wyraźne. Ciekawe, ale również kontrabas na tym zyskał, ponieważ był mocny i w swojej wyższej części dobitny. Żeby się przekonać do końca co z tym basem, odpaliłem pogromczynię basu, płytę "Ucross" Deana Peera (XLO Recordings, XRGCD0801, gold CD), której odsłuch potwierdził predylekcję DP-67 do grania mocnym, nieco twardawym wyższym basem, głębokim niższym jego zakresem, który w swojej najniższej części (przynajmniej w porównaniu do Gryphona Mikado i dCS-a) nie jest już tak zwarty. Dźwięk podawany był dość blisko, jednak dzięki bardzo dobrym pogłosom nie wyskakiwał przed linię kolumn, a całość była bardzo ładna. Ponieważ dół był mocny i mięsisty, miało się poczucie obcowania z muzyką tu i teraz. Tak też było w przypadku niezelektryfikowanych instrumentów solo, jak przy płycie "Violoncello Solo Suites IV, V, VI" J.S. Bacha, granych przez Paolo Beschi na instrumencie z epoki (Winter&Winter 910 027, CD). Tutaj też wróciła mocniej uwagę jedna rzecz: wyższa część basu jest przez DP-67 nieco podkreślana, przez co należy uważać z kolumnami i wzmacniaczem, który powinien mieć raczej czysty zakres średniego basu, inaczej nagrania mogą zabrzmieć trochę nosowo. Jakby nie było, analogowa dusza w cyfrowym ciele. Warto jednak wspomnieć, że lepiej pracować na wyjściach RCA - dźwięk jest mniej mechaniczny i bardziej otwarty. Przepięknie wykonany, wciągający instrument z Japonii. WP BUDOWA Urządzenie jest zbudowane według standardów Accuphase,a, czyli bezkompromisowo. Obudowa jest bardzo solidna, ciężka, a przedni, szampański, aluminiowy panel bardzo gruby. Wyświetlacz został podzielony na dwie części i umieszczony w dwóch, przykrytych jednym płatem akrylu, okienkach. Kolor wyświetlanych komunikatów jest pomarańczowo-czerwony. Panel przedni jest czysty i... czysty, po prostu. Z tyłu znajdziemy jednak kilka niespodzianek - oprócz analogowych wyjść zbalansowanych XLR, niezbalansowanych RCA, cyfrowych RCA i optycznego mamy wejście i wyjście cyfrowe oznaczone DSA, z małym wyłącznikiem oraz wejście cyfrowe elektryczne i optyczne. To pierwsze służy do podłączenia zewnętrznego procesora korekcji odpowiedzi pomieszczenia (np. Accuphase DG-28 lub DG-38), zaś dzięki wejściom możemy podpiąć inne urządzenie, np. odtwarzacz DVD, cyfrowy tuner TV itp. ACCUPHASE
|
||||||||||||||||||||||
© Copyright HIGH Fidelity 2004, Created by SLK Studio |