ERYKOWY POMYSŁ NA DŹWIĘK Wszystkie firmy-producenci artykułów przeznaczonych dla klienta końcowego, czyli na przykład nas, starają się nadać swojemu produktowi jakiś charakterystyczny rys, wykorzystywany później w kampaniach reklamowych. Produkty muszą się bowiem od siebie odróżniać, żeby spece od marketingu wiedzieli, jak przekonać konsumentów, że to właśnie urządzenie X jest lepsze od Y i dlaczego. Testując, pakując i rozpakowując wciąż i wciąż na nowo nigdy nie kończący się strumień wzmacniaczy, kolumn, kabli, kompaktów (nie, nie łazienkowych) itp. pierwsze wrażenie ma zazwyczaj z dźwiękiem niewiele wspólnego i związane jest ze zmysłem wzroku i dotyku. Zanim urządzenia znajdą się w systemie muszą przejść przez redaktorskie ręce i przeparadować przed redaktorskimi oczyma. A te, wyćwiczone obcowaniem z często najlepszymi produktami tej branży, ale również i z dość miernymi, różnice zdolne do wyłapania przez te dwa zmysły konotują dość szybko. Słuchając rok temu na Audio Show kolumn NUVO, raczej wówczas nieznanej polskiej firmy Eryk S. Concept, o jej priorytetach powiedzieć można było niewiele, jako że były one jedynymi pozycjami w jej katalogu. Również testując je później można było określić tylko priorytety dotyczące tej dokładnie konstrukcji. Po niedługim czasie na moją skrzynkę mailową nadeszły zdjęcia nowej konstrukcji - KETSU i już kilka rzeczy było jasnych. Pierwsza i najważniejsza dla firmy ESC wydaje się estetyka. Nie, dość prymitywne, obmyślanie kształtu itp., a wykonany z wyczuciem i znajomością klasycznych kanonów piękna PROJEKT. Można było na to stawiać już po kontakcie z monitorami, jednak nic na tym świecie nie jest pewne. Dość mocno prawdopodobny wydaje się również drugi wniosek - pan Eryk Smólski, odpowiedzialny za te konstrukcje nie trzyma się jakiegoś schematu i nie przywiązuje się do określonych rozwiązań. Bo nie przychodzi mi na myśl nic tak bardzo odległego od siebie niż NUVO i KETSU - zarówno pod względem technologii, jak i dźwięku. A każdy z dźwięków ma na tyle odmienne założenia, że mogą one wynikać tylko z pewnych idei założonych a priori, przed przystąpieniem do fazy projektowania. Konfrontując ze sobą te dwa założenia, przy założeniu, że są słuszne, można dojść do trzeciego wniosku: pomimo niespotykanej pasji wkładanej w projekt plastyczny, służy on raczej do wykończenia idei dźwięku, jaka stoi za konkretnymi kolumnami, a nie na odwrót. A więc - choć to może się wydać osobliwa konkluzja - nie jest to firma designerska. Trzeba to podkreślić, bo chociaż kolumny są w swoich klasach wyjątkowe, to oglądając je (bez słuchania) można by dojść do wniosku, że skupiono się w nich na wyglądzie, a nie na dźwięku. Posłuchajmy więc. ODSŁUCH O ile NUVO starały się trzymać pomysłu na dźwięk znany z głównego nurtu konstrukcji głośnikowych, o tyle KETSU demonstracyjnie tę granicę przekraczają, proponując swój własny, inny i niepowtarzalny świat. Niemal w całości oparty jest on na harmonii i współgraniu poszczególnych pasm. No bo po cóż innego stosuje się głośniki szerokopasmowe, jak nie po to. Dwie niewielkie szerokopasmówki zastosowane w tej konstrukcji mają więc za zadanie oddać jak najlepiej część pasma najczęściej niszczoną przez podział - średnicę. Zanim jednak do tego przejdziemy, pomówmy o górze. Najlepiej pomówić o niej krótko, bo jej wyższej części po prostu nie ma. Rezygnacja z głośnika wysokotonowego zawsze powoduje spadek przenoszenia wysokich częstotliwości, subiektywnie odbierany jako brak energii w tym rejonie, i nie ma się co oszukiwać, że je w jakiś magiczny sposób wyczarujemy. W KETSU problem ten rozwiązano nieco inaczej - głośniczki przenoszą bardzo równo całkiem wysoko, wyżej niż duża część innych (najczęściej większych) głośników szerokopasmowych, po czym łagodnie cichną. Wyższa średnica jest aktywna i zawsze obecna. Daje to w efekcie wrażenie świeżego, wcale nie przyciemnionego dźwięku. Pan Smólski przekazując kolumny do testu kilka razy przypominał, żeby wypróbować je z jakąś budżetową elektroniką typu solid-state. I - rzeczywiście: nieco jaśniejsze niż drogie konstrukcje wzmacniacze, jak Cambridge Audio 340A i 540A, a także Marantz PM7200 KI (w klasie A) bardzo zgrabnie zgrały się z KETSU. Idąc wyżej w cenniku będzie jeszcze lepiej, jednak nie polecam stosowania wzmacniaczy lampowych, które dodadzą do ładnej i nasyconej średnicy kolumn swoje własne ciepło, przez co brak góry stanie się odczuwalny. Tak przygotowani, otrzymamy szczególny, niepowtarzalny, po zaakceptowaniu takiego charakteru, jedyny dźwięk. Pop lat 70', w najlepszym wydaniu zespołu ABBA ("Gold - Greatest Hits. 10th Anniversary Edition", CD) zabrzmiał w pełny i spektakularny sposób. Organiczność z kolei manifestowała się w cieple i koherencji środka i kompletnym braku zazwyczaj wściekle podkreślanych sybilantów. Tutaj też dała się zauważyć inna cecha kolumn, a mianowicie ich rytmiczność i mocny bas (a przynajmniej jego średni i wyższy zakres). Od razu jasne stało się też, dlaczego nowe kolumny są zupełnie niezwyczajnymi konstrukcjami - niby szerokopasmowe, a jednak z głośnikami basowymi (dwoma, na bocznej ściance). Najwyraźniej uznano, że górę da się jakoś obejść, natomiast największą bolączką szerokopasmowców, o ile nie chcemy ich ładować do gdańskich szaf, jest właśnie bas (jego brak). A w KETSU basu nie brakuje - co to to nie. Umieszczenie głośników basowych (bo pracują tylko na basie) nie pozwoliło im zejść szczególnie nisko, ale w zakresie w którym pracowały grały szybko, bez bumienia, a za to z pewną dawką energii, znanej z bas-refleksu. Bardzo ładnie wypadła również płyta "Ten New Songs" Leonarda Cohena (Columbia, 501202, CD - płyta ma ukryty, nie zaznaczony na opakowaniu kod zabezpieczający przed kopiowaniem, a także CD-Text), gdzie zakres ten jest kluczowy do oddania atmosfery nagrań. A atmosfera jest forté tych kolumn. Nie wykreują wielkich przestrzeni, a instrumenty też nie będą miały naturalnej wielkości, znanej z droższych kolumn. Całość zostanie jednak podana z taką kulturą, wyczuciem itp., że Cohen sam zakochałby się w swoim głosie, gdyby się przez KETSU posłuchał. Wyższa średnica była prominentna i gdyby nie wypełnienie niskich rejestrów, mogłaby się wydać nawet zbyt obecna. Jak jednak wspomniałem, bas był aktywny i mięsisty, kontrapunktując górny zakres. Podobne uwagi ma się podczas słuchania muzyki jazzowej i kameralistyki - koherencja, skupienie, kompletny brak rozjaśnień i swego rodzaju relaksacja dźwięku przez wyeliminowanie denerwujących szpilek. Cięższa muzyka, np. rockowa słuchana przy pomocy KETSU nie każdemu przypadnie do gustu. To tutaj słychać, że nie ma góry, ponieważ agresja nagrań jest wyraźnie ograniczona. Wokale zostały nieco podniesione, jednak znowu bas przyszedł w sukurs i wypełnił niższe rejestry. Instrumenty w nagraniach w rodzaju "Falling Into Infinity" Dream Theater (EastWest Records America 62060, CD) były bardzo ładne, może nawet za ładne i zbyt dobrze ułożone jak na taką muzykę. Bardzo dobrze pokazana została ich głębia i barwa, jednak bez odrobiny szaleństwa. Trzeba więc posłuchać, żeby się dowiedzieć, czy nasze zbiory death czy trash metalu zabrzmią tak, jak byśmy sobie tego życzyli. KETSU nie są dla każdego. Każdemu powinny się jednak spodobać już od pierwszego wejrzenia, ponieważ ich forma jest cudna. W kontekście budowy ich cena jest zaskakująco niska. Dodając do tego dopracowany, w pewnych aspektach wyrafinowany dźwięk, można by powiedzieć, że mamy hit. Nic w życiu nie jest jednak tak łatwe. Kolumny są wprawdzie łatwe do wysterowania, jednak ich impedancja na poziomie 4 Ω oraz balans tonalny raczej wykluczają napędzanie lampami (chyba, że mocnymi - Jolida JD502 na lampach 6550 mogłaby być dobrym wyborem). Zresztą, w tych przedziałach cenowych wielu wzmacniaczy tego typu nie znajdziemy. Podłączmy jednak jakiś dobry tranzystor i zobaczmy, czy taka wizja świata nam odpowiada. Jest inna niż większość tego, co słyszymy dookoła, dlatego przez chwilę trzeba się przeorientować. A warto. Piękny mebel z duszą. Tyle. Wojciech Pacuła ODSŁUCH O szczegóły budowy zapytaliśmy u źródła, czyli pana Eryka Smólskiego: Tyle źródło. Teraz organoleptyka: kolumny są bardzo wąskie, wysokie, mają jednak fantastyczne proporcje, a bardzo dobrze położona naturalna okleina z brzozy dodaje im klasy. Kiedy pan Smólski wnosił je do mojego mieszkania, myślałem, że w dużych, wąskich pakunkach przyniósł jakiś mebel z Ikei i że będziemy go zaraz skręcać. Okazało się jednak, że to kolumny i to złożone... Konstrukcje są bardzo ciężkie, bo zbudowano je z grubej, wzmacnianej wieńcami płyty MDF. Głośniki niskotonowe mają odlewane kosze. Wewnętrzne połączenia wykonano miedzianą plecionką OFC przylutowaną do wyprowadzeń głośników. Wnętrze mocno wytłumiono sztuczną wełną, a ścianki naprzeciw głośników dodatkowo matą bitumiczną. Zwrotnicę przykręcono do dolnej ścianki. Od spodu widać też dodatkowy, obciążający i usztywniający konstrukcję, polakierowany na czarno cokół, do którego można wkręcić kolce. Dzięki proporcjom, kolumny będą pewnie fantastycznie wyglądać na pająkowatych nóżkach w rodzaju Sonus Fabera, trzeba będzie jednak wykonać je samodzielnie, bo w kolumnach do 5000 zł i więcej nie ma na nie szans. Membrana głośników szerokopasmowych wykonana jest z bardzo mocno nasączonego papieru. Głośniczki znalazły się w osobnej komorze, której tylna, wewnętrzna ścianka została pochylona. Osłonięte są srebrzystą maskownica (znakomicie komponującą się z fornirem), którą najlepiej pozostawić na miejscu - tak wygląda znacznie lepiej, a i wyższa średnica jest w proporcji do reszty pasma. Z przodu i z tyłu znajdziemy głęboko, precyzyjnie frezowane tabliczki z logo i opisem kolumny oraz pojedyncze gniazda głośnikowe.
Z czym spróbować?
ERYK S. CONCEPT |
||||||||||||||||
© Copyright HIGH Fidelity 2004, Created by SLK Studio |