CIEPŁO LAMPY
PRZEDWZMACNIACZ LINOWO-GRAMOFONOWY
DARED SL-2000


Chińczycy stanowią najliczniejszy naród świata. Ponieważ jest ich tak wielu, wytwarzają ogromne ilości dóbr. Konsekwencją takiego stanu rzeczy jest dość częsta ich obecność na łamach czasopism specjalistycznych. Tak też jest w przypadku magazynu "High Fidelity OnLine", na łamach którego chińska produkcja (pomijam urządzenia europejskie produkowane w Ch.R.L) pojawia się dość często. Powody "ilościowe" nie są jednak jedyną siłą napędową pewnej nadreprezentacji urządzeń spod Wielkiego Muru (w istocie większość chińskich urządzeń wysokiej klasy pochodzi z jednego z najbardziej uprzemysłowionych okręgu - Shen-zhen). Gdyby nie jakość tych produktów, porównywalna, a często wyraźnie wyższa niż ich europejskich odpowiedników, nie pisnęlibyśmy o nich ani słowa.

Próbkę możliwości firmy Dared, o której tym razem mowa, mieliśmy przy okazji testu "okrętu flagowego", monofonicznych końcówek mocy typu SET VP-845. Przedwzmacniacz SL-2000, o którym mowa tym razem, należy jednak do drugiego zakątka oferty cenowej. Jak z wieloma innymi chińskimi urządzeniami, tak i z nim jest pewien problem: na tym poziomie cenowym nie ma właściwie żadnego odpowiednika tej klasy. Jeżeli ktoś z Europy chciałby przygotować urządzenie zbudowane w ten sposób kosztowałoby ono dwa, albo i trzy razy więcej. W takim razie wygrana walkowerem? Na szczęście, oprócz podzespołów tworzących dane urządzenie, jest także coś takiego jak dźwięk dzięki nim uzyskany. A ten można ocenić niezależnie od tego kto i jak je zbudował.

DŹWIĘK

SL-2000 jest wprawdzie przedwzmacniaczem, jednak składają się nań dwie całostki: przedwzmacniacz liniowy i gramofonowy. Ich działanie trzeba rozpatrywać osobno, ponieważ nie dość, że są zbudowane w różnych technologiach, to jeszcze grają dość odmiennym dźwiękiem.

Jak kilkakrotnie wspominałem (np. przy okazji testów przedwzmacniacza Vincenta SA-93 czy Audioneta Pre1 Gen2), przedwzmacniacz niemal zawsze stanowi "wąskie gardło" w systemie audio. Takie podejście stawia mnie w trochę niezręcznej sytuacji, ponieważ nie popiera ani "wyznawców" teorii źródła ani popleczników teorii kolumn, jednak odsłuch większości urządzeń pokazuje, że końcówka gra znacznie lepiej niż przedwzmacniacz. Wyłamuję się też z klubu skupiającego przeciwników przedwzmacniacza, dla których "najlepszy przedwzmacniacz to brak przedwzmacniacza". Skonstruowanie dobrego preampu to sztuka, wymagająca w dodatku "podparcia" ze strony drogich rozwiązań i elementów. Kiedy więc pojawia się coś "takiego" jak SL-2000 w cenie, z którą nie ma prawa się pojawić, warto się temu przyjrzeć.

Urządzenie jest lampowe (włącznie ze stabilizacją napięcia) i przez cały odsłuch nie daje o tym zapomnieć. Wyraźnie słychać, że jego twórcy chcieli uzyskać tego typu dźwięk, ponieważ nie jest to "lampowość" oparta o kluchowatość czy obcięcie pasma, a o pewien konkretny sposób prezentacji. Dared gra bowiem dużym, ciepłym dźwiękiem, w którym średnica jest punktem programu numer 1. Jest ona nieco mocniejsza niż pozostałe części i "ustawia" cały dźwięk. Każdy wokalista, czy to będzie Rojek z płyty "Skalary, Mieczyki. Neonki" (Myslovitz, Pomaton/EMI 5 60159 2, CD) czy (rodzaju żeńskiego) Elizabeth Fraser z przepięknej płyty Cocteau Twins "Milk&Kisses" (Fontana/Mercury Records 514 501-2, CD), zawsze wiadomo było, kto tu rządzi. Pomimo ocieplenia, zakres ten nie zatracił faktur i wybrzmień. Pomogła temu bardzo ładnie prowadzona góra, która chociaż nieco w cieniu średnicy, nie była w żaden sposób stłumiona ani "wytrzebiona". Wprost przeciwnie - wyższe partie głosów, jak i wyższa część brzmienia Sonny'ego Rollinsa z płyty "Saxophone Colossus" (Prestige/JVC, VICJ-60158, XRCD) były dobrze rozseparowane i perliste.

Mówiąc o lampowej średnicy nie myślałem również o obcięciu dołu. Tak naprawdę, dźwięk jest osadzony dość nisko, ma więcej wagi i siły niż większość wzmacniaczy. Daje to zawsze poczucie obecności instrumentów z tego zakresu, nawet tam, gdzie nam się wydawało, że za wiele nie ma, jak np. ze starannie przygotowanej przez Marka Levinsona (za pomocą urządzeń Cello) reedycji płyty Milesa Davisa "The Complete Birth of the Cool" (Capitol Jazz 94550, CD). Kontrabas miał "body", był wyraźny, duży i obecny. Atak trąbki był nieco złagodzony i okrągły, jednak powodem tego była raczej mocna niższa średnica niż przyciszenie góry. Można oczywiście wytknąć takie elementy, jak nieco złagodzona dynamika czy nie do końca oddana definicja dźwięku, jednak pamiętając o cenie urządzenia, można o nich zapomnieć. A, poza tym, większość płyt mainstreemowych, których w naszych kolekcjach nie brakuje, zagra z Daredem, jakby były mu przeznaczone.

Przedwzmacniacz gramofonowy jest inny. Ponieważ urządzenie nie posiada żadnego wyjścia do nagrywania, trzeba go było przesłuchać razem z częścią liniową. RIAA gra dokładnym dźwiękiem, w którym czuje się dużą dbałość o zachowanie właściwego stosunku pomiędzy poszczególnymi podzakresami pasma. W zestawieniu z wkładką Sumiko BlackBird słychać było każdy szczegół z rozpoczynającej płytę "Caverna Magica" Andreasa Vollenweidera (CBS 25 265, Halfspeed Mastered LP) części, z szeptami, kroplami, krokami itp. I właśnie góra jest najmocniejszym punktem sekcji phono. Pod tym względem SL-2000 radził sobie bardzo ładnie, czasem tak dobrze jak JJ283, a na pewno lepiej niż np. Pro-Ject Phono Box SE. Pomimo że atak dźwięku, jego obrys były dokładne, zachowano również pewną część jedwabistości (za którą odpowiedzialna jest sekcja lampowa), dzięki której harfa Vollenweidera brzmiała wyjątkowo ładnie. A i gitary z przygotowanej m.in. przez Pro-Jecta płyty "Friday Night in San Francisco" (Philips/Hi-Q/Pro-Ject 6302137, 180 g LP) miały wyraźny sound, gdzie wyraźnie było słychać nylon strun.

Ograniczenia sekcji RIAA Dareda przejawiają się w dziedzinie wypełnienia i dynamiki. SL-2000, może przez chęć dokładnego zaznaczenia ataku nie do końca pokazuje wypełnienie i wielkość instrumentów. Warto więc pomyśleć o jakiejś wkładce, która nie będzie skąpiła na basie, może Sumiko Blue Point No.2?

Sekcja liniowa, pomimo że może nie idealnie przezroczysta, gra bardzo ładnie wyważonym, wciągającym dźwiękiem. Na tym poziomie cenowym kompromisy są jak chleb powszedni, więc i tutaj jakiś znajdziemy. Jest to jednak kompromis, który dla wielu będzie "złotym środkiem" prowadzącym do celu. Sekcja gramofonowa jest nieco słabsza, jednak - znowu - biorąc pod uwagę cenę całości, można ją potraktować jak dodatek. Jedynym ograniczeniem, jakie widzę to skąpa ilość wejść. Trzeba też pomyśleć o rozwiązaniu sprawy nóżek - SL-2000 nie posiada żadnych, a przez to jest dość wrażliwy na mikrofonowanie lamp.

Wojciech Pacuła

BUDOWA

Przedwzmacniacz liniowo-gramofonowy SL-2000 składa się z dwóch elementów - właściwego przedwzmacniacza oraz zasilacza. Ten ostatni został umieszczony w sporym prostopadłościanie, z aluminiowym, polakierowanym na kolor szampańskim, płacie aluminium i mechanicznym wyłącznikiem (z niebieską diodą). Wewnątrz znajdziemy duży transformator (klasyczne EI), dławik oraz dwa kondensatory na wysokie napięcie (z mostkiem prostowniczym). Ta część służąca do zasilania anod lamp, jest tylko częścią rozbudowanego zasilania, ponieważ z tyłu unitu przedwzmacniacza widoczna jest lampa stabilizacyjna (niestety bez oznaczeń), a przy każdej lampie umieszczono dodatkowe kondensatory. Z tą lampą nie jest zresztą wszystko jasne, ponieważ w materiałach firmowych znajdziemy informację, że jest to lampa 6Z4 a więc pełnookresowny prostownik, jednak napięcie 350V jest prostowane już w zasilaczu, więc nie wiem, co by miała tutaj robić. Chyba, że jest tylko dla ozdoby... Z tego samego transformatora przesyłane jest również (dość długim przewodem z zakręcanym gniazdem z jednego końca i wtykiem DIN z drugiego - szkoda, że niezakręcanym) napięcie dla żarzenia (stabilizowane wewnątrz przedwzmacniacza) oraz napięcie 15V. To ostatnie, wbrew pozorom, przyda się, ponieważ dużą część płytki przedwzmacniacza zajmuje... tranzystorowy preamp gramofonowy. Został on wykonany m.in. na czterech tranzystorach oraz małych, polipropylenowych kondensatorach.

Układ części liniowej został zbudowany na dwóch, chińskich lampach 12AX7B (to bardzo dobra odmiana wojskowa ECC83, ze srebrzoną anodą) na wejściu oraz pojedynczej lampie 12AT7 (ECC81), pracującej jako bufor wyjściowy. Wyboru pomiędzy wejściem CD a Phono dokonujemy małym hebelkiem z tyłu urządzenia (nie jest to zbyt wygodne). Sygnał płynie następnie (z ładnych, złoconych gniazd RCA) na przód, do niezbyt wyrafinowanego, otwartego potencjometru, a następnie od razu do lamp. W układzie użyto dużych, niezłych kondensatorów polipropylenowych i metalizowanych Carli oraz Tenti (obydwie to firmy hi-tech z Tajwanu). Całość robi bardzo dobre wrażenie i nie ma się do czego (oprócz potencjometru) przyczepić.

Obudowa została wykonana z polerowanej blachy nierdzewnej oraz aluminiowych elementów w kolorze szampańskim i naturalnego aluminium. Towarzyszą im drewniane elementy, jak czołówka, panel tylny (otwory noszą ślady wysokiej temperatury, która wydzieliła się podczas ich wycinania) oraz gałka siły głosu. Wyglądają one bardzo ładnie i wraz z szarymi napisami tworzą udany projekt (może tylko ten szampański kolor...). Spód już nie jest specjalnie dopracowany, ponieważ jest to czerniona blacha, przymocowana za pomocą wsuwanych zaczepów i tylko dwóch śrubek. Co więcej, nie ma nawet śladu po nóżkach, których rolę pełnią wytłoczenia w blasze. Powoduje to, że urządzenie nieco się ślizga.

Warto (naprawdę warto, bo SL-2000 jest tego warty) więc pomyśleć nad rozwiązaniem tego problemu. Mnie nic nie przychodzi do głowy, ponieważ i Vibrapody, i inne kolce miały zbyt duży obszar podparcia. Warto również pomyśleć nad wymianą lampy 12AT7, ponieważ nie jest szczytem marzeń. Zupełnie inna sprawa jest z 12AX7B, które są znakomitymi lampami i tylko kosztowne Telefunkeny i inne "wynalazki" zdziałają coś więcej.

Jak często bywa w przypadku chińskich urządzeń, tak i to prezentuje znakomity stosunek wkładu materiałowego do ceny. Jednak, również jak zwykle, jest kilka elementów, które przy innych smakowitościach wydają się niezrozumiałe. Mam na myśli potencjometr i spód. Poza tym - bardzo dobrze. Jeszcze jedno - na przednim panelu przedwzmacniacza znajduje się hebelkowy przełącznik mylnie podpisany "Power". W istocie jest to wyłącznik "stanby" odcinający napięcie anodowe (pozwala to wydłużyć żywotność lamp, kiedy na chwilę odchodzimy od systemu). Ponieważ jednak na wyjściu preampu nie ma żadnych przekaźników, sygnał powoli niknie z chrapliwym pomrukiem. Jeżeli chcemy więc skorzystać ze stendbaja, to najpierw wyciszmy całkowicie urządzenie i dopiero wtedy odłączmy napięcie.

Dane techniczne (wg producenta):
Pasmo przenoszenia10 Hz -30 kHz (+/-0.5 dB)
Zniekształcenia< 0,05%
Stosunek sygnał/szum> 86 dB
WymiaryL225 x W120 x H195 mm/sztukę
Waga4,5 kg
Zastosowane lampy12AX7B x 2, 12AT7 x 1, 6Z4 (?)

DARED
SL-2000

Cena: 1350 zł
Dystrybutor:
K&K Imports
ul. Asesora 1, 80-119 Gdańsk

Kontakt:
Tel.: 0-58 3202222
Tel. kom. 502 500000
Fax 0-58 3202222
e-mail: sales@kkimports.pl



© Copyright HIGH Fidelity 2004, Created by SLK Studio