BUDUJEMY SYSTEM Składniki przepisu: Zbudowanie systemu, który charakteryzowałby się bardzo dobrym dźwiękiem, miał dobrą aparycję i nie był specjalnie drogi jest marzeniem większości audiofili-melomanów. Wymienione cechy pojawiają się w tych marzeniach niemal zawsze - wyrażają to o co chodzi w hobby, którym w "High Fidelity OnLine" się zajmujemy. Zapatrzeni w nie jak w gwiazdy przewodnie, zapominamy często o jeszcze jednej rzeczy, która do najmniej ważnych wcale nie należy - o "bezbolesnym" upgradzie. Jest przecież tak, że raz zasmakowawszy muzyki odtwarzanej na wysokim poziomie jesteśmy w pewien sposób "straceni" - już żadne odtworzenie nie będzie takie jak wcześniej, a my będziemy chcieli więcej i więcej. To dobrze. Tak bowiem zaczyna się edukacja naszego słuchu i szlifowanie zmysłu estetyki. Muzyka jest przecież nierozerwalnie związana z jej odtworzeniem i tylko najwyższej jakości dźwięk jest w stanie oddać całe bogactwo muzyki. Zapewne niektórzy się temu sprzeciwią, a wśród nich muzycy. Jest prawdą, że muzycy, kompozytorzy itd. mają w domu najczęściej dość kiepskie systemy, nierzadko typu "jamnik" i niczego więcej nie potrzebują. Trzeba jednak wziąć poprawkę na to, czym się zajmują i jak - w rezultacie - odbierają dźwięk. W wielu moich rozmowach z muzykami pojawiała się ta sama fraza, która jak mantra przewija się od czasu do czasu to tu to tam: "ja i tak to wszystko słyszę w głowie". Muzycy posiedli szczególną umiejętność wyobrażania sobie dźwięków, do tego stopnia, że potrafią wywołać u siebie fenomen porównywalny ze słyszeniem. I, niestety, większość z nich dyskwalifikuje to z grona krytyków (bo taką rolę powinni pełnić oceniający sprzęt). W czasie, kiedy czynnie współpracowałem z muzykami bardzo rzadko zdarzało się, żeby potrafili oni ocenić i - co ważniejsze - opisać różnice między różnymi rodzajami sprzętu. Wiem, że słyszeli je doskonale, jednak gdzieś na drodze wiodącej do artykulacji gubiły się i zniekształcały i najczęściej jedyne co się można było dowiedzieć to, czy dźwięk był "czysty" czy nie. To jednak dygresja. A rzecz szła o to, że wraz z przyzwyczajaniem się do nowego poziomu na którym odtwarzamy płyty, następuje automatyczne przeniesienie punktu odniesienia na tę płaszczyznę. Tak się uczymy. Naturalnym krokiem jest więc wymiana urządzeń, zastępowanie ich lepszymi, czyli, jednym słowem: "upgrade". Jest to nieunikniony skutek kształcenia słuchu i naturalne "wzrastanie" w tym co robimy. Można więc przyjąć, że niemal każdy będzie musiał kiedyś sprzedać swój sprzęt, wymieniając go na lepszy. Dobrze by było, żeby na tym nie stracić bardzo dużo. Wybierając więc urządzenia do naszego systemu, należałoby się kierować czymś w rodzaju otwartej ścieżki upgradu, wybierać tak, żeby nie sprzedawać od razu wszystkiego, a raczej wymieniać za każdym razem jedną rzecz, raczej dodając do systemu niż z niego ujmując. Bazując na kilkudziesięciu kombinacjach, jakie w ciągu roku słyszę, chciałbym zaproponować budowę, krok po kroku, systemu, który spełniałby wszystkie wymienione warunki, z "upgradowalnością" na czele, systemu, który będzie rósł wraz z nami. W tej części postawmy krok 1., podstawowy, polegający na złożeniu systemu, który będzie kompletny, kompetentny i nie będzie zbyt dużo kosztował. W następnych odcinkach go rozbudujemy. Ale to niespodzianka... ODSŁUCH KROK 1. Centrum systemu jest wzmacniacz. Niezależnie od tego, jaką "szkołę" wyznajemy, czy to podnoszącą rolę źródła czy kolumn czy czegokolwiek innego, z punktu widzenia ergonomii i skomplikowania centrum pozostaje wzmacniacz. Początkujący audiofil ma do wyboru sporą ilość urządzeń, zarówno europejskich, jak i - przede wszystkim - dalekowschodnich. Na początek chciałbym zaproponować wzmacniacz pochodzący od specjalisty od lat będącego symbolem umiejętności konstruowania dobrze brzmiących, niedrogich urządzeń: brytyjskiego NAD-a (New Acoustic Dimension). Należący w tej chwili do kanadyjskiego koncernu Leenbrook (w skład którego wchodzi również np. amerykańska firma PSB), jednak o wciąż brytyjskim duchu, NAD w zeszłym roku wypuścił na rynek serię urządzeń zaprojektowanych przez Bj?rna Erika Edvardsena, którego inicjały odróżniają starsze modele od nowych (BEE). Bj?rna nie trzeba specjalnie anonsować, a wystarczy powiedzieć, że zaprojektował najbardziej znany wzmacniacz NAD-a, model 3020, sprzedany w ilościach przekraczających 500 000 sztuk. Niezależnie od marketingowego zamysłu stojącego za tym zabiegiem, przełożyło się to pięknie na praktykę, ponieważ C320BEE jest fantastycznym urządzeniem. Jego test ma się wkrótce ukazać w "Audio", powtórzę więc najważniejsze cechy jego dźwięku. W skrócie da się go opisać jako ciepły, dynamiczny i szczegółowy. Ciepło i dynamika to domena 3020 i 312 - obydwa są w tej mierze wyjątkowe nawet dzisiaj, zaś C320BEE dodaje do tego szybkość, dobre budowanie sceny oraz szczegółowość. Wydaje się, że C320 nieco zbyt daleko szedł w kierunku neutralności, jednak neutralności takiej, jaka jest dostępna na tym poziomie cenowym. Poprzez wyrazistą górę nieco zgubiono bowiem płynność środka. C320BEE przynosząc pełną, ciepłą, ale i dokładną średnicę daje nieco bardziej odpowiednią dla tych przedziałów cenowych górę - perlistą, całkiem mocną, jednak nie sprawiającą wrażenia oderwanej od reszty pasma. Krótko mówiąc - pełnia i naturalne barwy to zestaw, który czyni z NAD-a C320BEE niedościgły wzór dla wzmacniaczy poniżej 2000 zł (nie słyszałem pod tym względem nic lepszego) i pozwala walczyć z urządzeniami do 3000 zł jak równy z równym. ODTWARZACZ Wybór odtwarzacza. O Philipsie DVP 9000 Cineo już pisaliśmy, więc tylko powtórzmy, że jest to najlepszy w tej cenie odtwarzacz CD, w zakresie do 3000 zł najlepszy odtwarzacz SACD i fantastyczne źródło obrazu. Jeszcze do niedawna, dopóki DVP 9000 nie było na rynku, wybierając coś do naszego systemu trzeba by się rozglądnąć za klasycznym odtwarzaczem CD. Wszystkie grały bowiem znacznie lepiej niż odpowiadające im cenowo odtwarzacze DVD. W tym przypadku mamy do czynienia z wyrównaną walką. Jeżeli więc przyjmiemy, że gra on jak odtwarzacz CD za, powiedzmy, 2000 zł, to odtwarzanie SACD, DVD i obraz dostajemy za darmo. A warto - nawet jeśli SACD umrze komercyjną śmiercią, to pozostanie wciąż żywy w wielu niezależnych wytwórniach, nawet tak poważanych jak Telarc, Mobile Fidelity czy Alia Vox. A w przyszłości można będzie sobie obejrzeć film na bardzo wysokim poziomie. Philips bardzo dobrze zgra się z NAD-em. Ten ostatni zapewni koherencję, wyrównane pasmo i dynamikę. DVP 9000 z kolei dołoży wyrazistość, bogate tekstury i bardzo dobry wymiar w głąb sceny. Minimalnie wycofaną górę brytyjskiego wzmacniacza podeprze bardzo dobra, wyraźna góra holenderskiego odtwarzacza (w rzeczywistości obydwa urządzenia zostały wyprodukowane w Chinach). KOLUMNY Czas na kolumny. NAD zapewni całkiem sporą moc oddawaną bez zniekształceń, nie trzeba więc szczególnej uwagi przywiązywać do czułości kolumn. Poruszając się w rejonach cenowych NAD-a najlepszym wyborem będą fantastyczne, pochodzące z nowej serii kolumny KEF iQ3. Te podstawkowe konstrukcje mają całkowicie nowy system Uni-Q, a do tego ich obudowa otrzymała kształt zbliżony do serii Referencyjnej, z pełnym zaokrągleniem z tyłu i małymi zaokrągleniami krawędzi z przodu. Kolumna ta idealnie komplementuje NAD-a i jeżeli nie zamierzamy w najbliższej przyszłości rozbudowywać systemu, to możemy na niej poprzestać. Jeżeli jednak mamy w pamięci to, że za jakiś czas będziemy oczekiwali od naszego systemu czegoś więcej, należy się rozglądnąć za czymś lepszym. Kolejnym krokiem mogą być kolumny Xavian MIA. Ich bezpośredni, bardzo dokładny dźwięk również będzie dobrze współgrał z NAD-em. Są one na tyle dobre, że przetrwają krok w górę w swoim otoczeniu. Ich jedyną słabością jest dość lekki bas, jednak precyzja w prowadzeniu góry zrekompensuje to z nawiązką. PERYFERIA System w podstawowym kształcie już mamy. Wciąż nie będziemy jednak w stanie go "odpalić". Potrzebne nam do tego będą peryferyjne elementy, nazywane najczęściej "akcesoriami". Na pierwszy "rzut" niech pójdzie okablowanie. Można się oczywiście żyłować i "walczyć" z materią i opornym kontem bankowym, które za nic nie chce wydać nam więcej ponad ustalony limit, jednak moja propozycja została wielokrotnie w tym systemie przesłuchana i pasuje do niego jak ulał. A poza tym, nie kosztuje fortuny. Interkonekty i kable głośnikowe spokojnie można kupić w firmie Audionova: interkonekt Proteus, zaś głośnikówkę - albo Moonwalk bi-wire, albo Moonwalk w wersji podstawowej. Wybór przewodu głośnikowego będzie uzależniony od tego, na jakie kolumny się zdecydujemy - czy na KEF-y, wówczas może to być bi-wire, albo - w przypadku Xavianów, z ich pojedynczymi zaciskami - Moonwalk. Tak by wynikało z logiki. Jeżeli jednak mógłbym coś zasugerować, to - oczywiście pod warunkiem, że uznajemy bi-wire za sensowny zabieg, w przeciwnym wypadku można przeskoczyć do następnego zagadnienia - warto kupić od razu wersję bi-wire. Od strony kolumn będzie troszkę trudniej, ale bez przesady - w KEF-ach mamy podwójny terminal, zaś w Xavianach jedną parę wtykamy normalnie, jak banany, zaś drugą wkładamy (od góry) do otworów dla gołych przewodów i delikatnie (ale niezbyt mocno) zaciskamy. Będziemy w ten sposób zabezpieczeni na przyszłość, w razie, gdybyśmy zdecydowali się na inne kolumny. Wzmacniacz, niestety, ma nieodłączalny przewód sieciowy. Szkoda, bo ten, który jest należy raczej do badziewiastych. Warto więc pomyśleć nad tulejami ferrytowymi, albo czymś podobnym. Do Philipsa natomiast można podpiąć inny przewód i niech to będzie np. Artech Powart Wind. Może nie najbardziej neutralny kabel, jednak na tym poziomie cenowym neutralnych w ogóle nie ma, a ten dobrze uzupełni się z mocnym i dokładnym charakterem Philipsa. Kable sieciowe trzeba by podpiąć do jakiejś listwy sieciowej, jednak nie mam w tej chwili zdecydowanego faworyta. Wybór pozostawiam więc Wam. RACHUNEK: 1. Philips DVP 9000: cena - 1550 zł I tak przebrnęliśmy przez pierwszy "rzut". Żadnej z powyższych propozycji nie należy traktować jak świętości i należy, wręcz trzeba eksperymentować. Takie zestawienie wydało mi się jednak optymalne i wyklarowało się w dość długim procesie prób i błędów. Zestaw ten przyniesie wiele radości i bardzo dobry dźwięk. Dodatkowo, pozostajemy w kręgu firmowych, dobrze znanych marek, czyli snobistyczny zmysł, drzemiący w każdym z nas zostanie zaspokojony. Co dalej? Kolejnym krokiem będzie rozbudowa systemu nieco wszerz, a tylko nieco w głąb. W tej chwili mamy system na takim poziomie, że tylko wyraźna różnica w cenie przyniesie wyraźną i bezdyskusyjną poprawę. Ale o tym następnym razem. Wojciech Pacuła |
© Copyright HIGH Fidelity 2004, Created by SLK Studio |