INTERKONEKT ANALOGOWY Kiedy w maju zamieszczaliśmy notkę w nowościach dotyczącą interkonektu Nameless Black, sporą trudność sprawiła nam interpretacja, przygotowanego przez właściciela firmy, pana Daniela Osucha, opisu technicznego. Kiedy bowiem czytamy: "w przewodach Nameless Black wykorzystano oryginalną technikę i technologię wytwarzania, bazującą na geometrii fraktalnej (NFG - Nameless Fractal Geometry)", przychodzi na myśl, że świat się kończy. Ponieważ jednak jakoś z takiej konfrontacji trzeba wyjść z twarzą, więc na potrzeby tego artykułu przyjmijmy, że są rzeczy, o których redaktorom się nie śniło. A mówiąc poważnie, są w audio zagadnienia, zależności itp., które ledwo zostały liźnięte i wiele z nich dopiero czeka na swojego odkrywcę i interpretatora. Trzeba też powiedzieć, że w USA jest kilka firm kablowych, które w materiałach firmowych podpierają się fizyką kwantową. Za debiut firmy Nameless należy przyjąć prezentację wzmacniacza lampowego małej mocy na jednej z krajowych wystaw. ODSŁUCH Przez długi czas nie mogłem się do Blacka przyzwyczaić. Nie dość, że niewdzięczny do implementacji (urządzenia muszą stać jedno nad drugim, ponieważ krótkie odcinki, zginającego się tylko w jednej płaszczyźnie przewodu nie pozwalają na żadne roszady), to jeszcze wymaga bardzo długiego "wygrzewania". Jeżeli z kolei przyjmiemy, że coś takiego jak wygrzewanie nie istnieje, to trzeba przyjąć, że wymaga bardzo długiej aklimatyzacji. Gdański przewód jest precyzyjnym i klarownym przewodem, w brzmieniu którego nie ma jednak cienia efekciarstwa. Sprawia to, że przez dłuższy czas może być odbierany jako nieco nudny i bezpłciowy. To nie jest prawda, jednak dotarcie do niej zajmie nieco dłużej czasu niż w innym przypadku. Przez długi czas ma się wrażenie, że Black skupia się na wybrzmieniach, akustyce, a nieco mniej na definicji instrumentów. Te pokazywane są bowiem delikatnie, bez nerwów i co jakiś czas można powiedzieć, że "kontemplacyjnie". Fortepian Możdżera z płyty z muzyką Daniela Blooma do filmu "Tulipany" (Warner Muzic Poland 77911-2) stał głębiej na scenie niż np. w The First Ultimate van den Hula, zaś sam muzyk był bardziej zrelaksowany i "wyluzowany". Podobnie bas, który nie szokował konturowością i wyrazistością, a jego rola sprowadzała się do tworzenia atmosfery nagrania. Dobrze została uchwycona akustyka pomieszczenia, z nieco ciemną barwą i typową dla techniki dwumikrofonowej nieco ciemną barwą. To co jest jednak od razu widoczne, to wyrównane pasmo Blacka. Być może dzięki temu, że wszyscy wykonawcy zostali cofnięci za kolumny nieco dalej niż zazwyczaj, wszystko było wyrównane i bardzo dobrze zbalansowane. Zarówno głos Marka Knopflera z EP-ki "The Travelerman's Song" (Mercury Records 9870966), jak i perkusja miały wyrównany przebieg, żadne instrument nie wyskakiwał przed szereg, nic nie przykuwało uwagi tylko do siebie. Kabel nie "podkręca" więc temperatury utworów, nie rozpędza ich ani nie hamuje. No, może trochę, ale wciąż w granicach dobrego smaku - muzyka z płyty Knopflera płynęła niespiesznie, spokojnie, czyli tak, jak przy tego typu muzyce powinna. Smooth jazz z płyty "Slowing Down the World" Chrisa Bottiego (GRP 547 301-2) chyba czegoś takiego wymaga. Jeżeliby się starać do czegoś przyczepić, to trzeba by powiedzieć, że najwyższa góra jest nieco mocniejsza niż np. w przywoływanym van den Hulu, ale też i w ciekawym interkonekcie Music 1 amerykańskiej firmy Chang Music (recenzja wkrótce). Nie wpływa to na zmianę barwy, jednak sugeruje pewien jej charakter. Rozpoczynające mocny i motoryczny, tytułowy utwór "Survivor" z płyty Destiny's Child (Columbia, COL 501783 7, SACD) szybkie talerze były uderzane mocniej, jakby perkusista (zakładając, że to nie była maszyna) pewniej ujął pałeczki w dłonie. Nie jest to jednak reguła i najwyraźniej dużo zależeć będzie od tego, z czym Blacka porównamy. W porównaniu Eichmannem eXpress 6 v2 góra wydawała się z kolei bardziej stonowana. Mocniejszy był z kolei zakres wyższego i średniego basu. Kontrabas z płyty "Pure Getz" The Stan Getz Quartet (Concord Jazz, SACT-1000-6, SACD) był mocny i duży. Rysowane były raczej większe plany dźwiękowe niż mikro-zdarzenia. średnica podawana była bardzo neutralnie, bez zaokrągleń i podbarwień, a jej charakter można określić jako "nienarzucający się" i wyrównany. Ciekawy kabel. Im dłużej się go słucha, tym wyższą ocenę się mu wystawia. Problem z określeniem jego charakteru jest potęgowany tym, że z każdym urządzeniem gra inaczej. Ogólnie sprawia wrażenie bardzo wyrównanego. Porównanie z kolejnymi kablami pokazuje, że niektóre elementy poprowadzone są w nim lepiej, a niektóre się po prostu nie manifestują. Koniecznie trzeba go długo słuchać - w krótkim demo przepadnie jak kamień w wodzie. Jeżeli jednak damy mu trochę czasu, wtedy zaczną się dziać ciekawe rzeczy... Wojciech Pacuła BUDOWA Kabel Nameless Black, jak nazwa wskazuje, ma czarny kolor, nadany przez polakierowaną w ten sposób skórę - jego zewnętrzną powłokę. Została sklejona z jednej strony, a przewody ułożone w ten sposób, że przewód da się zginać tylko w jednej płaszczyźnie, a i to w dość ograniczonym zakresie. Jakość końcówek trudno określić, ponieważ zostały zakryte czarną koszulką termokurczliwą. Jedyne co można powiedzieć to to, że są złocone i że na czubku gorącego pina jednego z każdej pary zaznaczono czerwoną kropkę. Kabel ma więc budowę kierunkową. Całość wygląda całkiem zgrabnie, oprócz naklejek z nazwą firmy i jej danymi teleadresowymi, które dość szybko się odklejają i nadają całości zwyczajny wygląd. NAMELESS |
© Copyright HIGH Fidelity 2004, Created by SLK Studio |