NA ROZDROŻU Kino domowe do pupilków HFOL nie należy. Dlatego też za każdym razem, kiedy decydujemy się opublikować test urządzenia związanego z obrazem, trzeba go poprzedzać długą wypowiedzią tłumaczącą takie "niegodne" zachowanie. Zapewne jeszcze długo tak będzie, pomimo że urządzenia A/V co jakiś czas będą się na tych stronach pojawiać, choćby po to, żeby zobaczyć, co się dzieje u braci wideofilów. Przy tak ścisłej selekcji można mieć jednak pewność, że każde wystąpienie obcego pierwiastka będzie miało głębszy sens i że wybrane urządzenia z jakiegoś powodu godne są zauważenia nawet przez ślepców (mam na myśli audiofili - ostatecznie większość słucha muzyki z zamkniętymi oczami...). Przedmiotem tego testu jest topowy amplituner amerykańskiego Harmana/Kardona AVR7300. Należąca do potężnego koncernu Harman International firma jakiś czas temu przygotowała dwa amplitunery oparte o końcówki pracujące w klasie D, czyli - (przyjmijmy) cyfrowe. Zamawiając do przesłuchania AVR7300 byłem pewien, że również i on będzie zbudowany w tej technologii. Wydaje się, że wdrażanie nowej technologii, jak pokazało Sony ze swoją odmianą wzmacniaczy cyfrowych o nazwie "S", powinno objąć również, a może przede wszystkim najdroższe, niejako "pokazowe" urządzenie. Harman/Kardon zrobił coś innego - topowe urządzenie jest klasycznym urządzeniem z końcówką pracującą w klasie AB. Klasyczne jest jednak nie tylko rozwiązanie, ale również i dźwięk. Wraz z AVR powoli dochodzi bowiem do sytuacji, w których urządzenie A/V zaczyna się nadzwyczaj dobrze spisywać w stresującej dla niego sytuacji, gdzie pracują tylko dwa przednie głośniki. ODSŁUCH Dźwięk z wejść cyfrowych można określić jako dojrzały i pełny. To zresztą typowa dla Harmana z wyższych półek sytuacja. Dodajmy do tego bardzo, bardzo dobry bas i umiejętność oddania dużych skoków dynamiki. Infradźwięki z nagrania Insane Clown Posse "Ain't Yo Bidness" ([na:] "DVD-Audio Music Sampler. Volume Two", DTS DVDA 6024600, DTS-ES), które tak dobrze określiły możliwości dziesięciokanałowego mastodonta Denona AVC-A11XV, testowanego przeze mnie jakiś czas temu dla "Audio", rozpięły skrzydła Harmana naprawdę szeroko. Prawdę mówiąc, podobnie jak przy Denonie były przytłaczające, czyli tak, jak sobie chyba tego życzyli kolesie z kapeli (przepraszam, zapomniałem się - ziomale z kapeli). Dobra praca zawsze aktywnego basu potwierdzona została w nagraniach z prawdziwą gitarą basową, jak np. "Dragon Attack" Queen ("DVD-Audio...", DTS 96/24) i "The Chelsea Hotel" Grahama Nasha (tamże, DTS). Na szczególne uznanie zasługuje tryb DTS 96/24, który najbardziej pozwolił zbliżyć się do "czystego" DVD-Audio. W ogóle, dźwięk Harmana wydaje się stworzony do przekazywania potęgi i rozmachu, co przydaje się np. w filmach w rodzaju "Kronik Riddicka" (Universal, DVD 822 747, Dolby Digital), gdzie lądowanie wojsk Necromongersów przebiegło tak, jakby lądowali na dachu budynku w którym mieszkam - niemal czuć było osiadający na twarzy pył wzniesiony przez statki najeźdźców. Kino to jednak nie tylko wybuchy. Zdarza się często, że wyraziste i dokładne urządzenia z uderzeniem grają nieco ostrym dźwiękiem. Taka maniera pozwala symulować szybkość i dokładność. Nie uchronił się przed tym nawet fantastyczny Denon AVC-A11XV, który na szczęście posiada korektę pomieszczenia, załatwiającą tę sprawę. Harman oferuje tylko podstawową regulację barwy dźwięku, którą najlepiej pozostawić w spokoju. Rzecz jednak w tym, że AVR7300 takiej "pomocy" nie potrzebuje. Jego góra jest bowiem wyjątkowo dobrze kontrolowana i nigdy nie dominuje. Można nawet zaryzykować i powiedzieć, że podłączenie nieco jasnych kolumn dobrze zgra się z lekko ciemnym charakterem Harmana. Warto więc spróbować coś z JBL-a (ostatecznie to ta sama "stajnia"), JMLab-a albo Triangle'a. W takiej konfiguracji blachy perkusji z paryskiego koncertu Depeche Mode ("One Night in Paris", Mute 011902, Dolby Digital) były wspaniale zintegrowane z resztą pasma i nigdy nie przykuwały do siebie uwagi większej niż by to wynikało z dramaturgii utworu. Jeżeli któraś z części pasma była bardziej prominentna niż inne, to chyba średnica, co - jak na standardy "kinowe" - było dość istotnym "novum". Głos Gahana nigdy nie ginął w miksie, stanowiąc dobry punkt orientacyjny. Podobnie glos Catherine Zeta-Jones w filmie "Chicago" (Miramax, Dolby Digital), który pomimo towarzyszącego mu dużego bandu nie zlewał się, ani nie był tłamszony. W tym ostatnim pomogła na pewno dobra dynamika urządzenia. Nie chcę przez to powiedzieć, że Harman brzmi jak dobry wzmacniacz lampowy, bo i nie o to tutaj chodzi (to nie ten punkt odniesienia). Średnica, chociaż z dobrą barwą, w porównaniu z urządzeniem stereofonicznym brzmi nieco płasko i brak jej szczegółów, jednak w porównaniu z innymi urządzeniami A/V jest po prostu bardzo dobra. Wejścia analogowe również oferują dobry dźwięk, oparty jednak o inne elementy. Znika nieco głęboki bas i "ciepło" środka, a pojawia się więcej informacji z górnej średnicy. Dźwięk z płyt SACD był więc szybki, a przestrzeń większa, z lepszym "odejściem". Poprzednio efekty szczelnie otulały słuchacza, wrzucając go w środek wydarzeń, a teraz oddaliły się nieco i rozrzedziły. Destiny's Child z płyty "Survivor" (Columbia, COL 50 17837, SACD) grały więc na rozległej scenie z dużym oddechem. Trzeba jednak powiedzieć, że działo się to kosztem ciągłości i koherencji, którą mogły się popisać wewnętrzne przetworniki Harmana. Jeśli to więc tylko możliwe, to korzystajmy z wejścia cyfrowego. Tym bardziej, że płyty z HDCD zdekodowane na "pokładzie" statku flagowego Harmana/Kardona, jak np. "Red" King Cromson (Universal [Japan], VICE-9058, HDCD) również zagrają w ów bliski i intymny sposób. Harman został wyposażony w jedną z nowszych "zabawek" laboratoriów Dolby'ego - Dolby Headphone (jak widać AVR7300, wbrew pozorom, dobrze wpasował się do "słuchawkowego" numeru HFOL). Jego działanie daje wyraźny efekt oddalenia dźwięku od głowy, jednak efekt jest czasem zbyt agresywny, żeby pozostawić go bez komentarza. Należy więc z umiarem korzystać z jego ustawień. Do dyspozycji mamy kilka trybów, z których najbliższy neutralności wydaje się BP. Wraz z nim znika jednak dramaturgia związana z planami dźwiękowymi. Tryb DH dodaje nieco echa, ale i podbija mocno wyższą średnicę. Jeżeli więc zamierzamy korzystać ze słuchawek i Harmana, należy się zaopatrzyć w nieco ciemniejsze i delikatniejsze słuchawki. Idealne będą np. Philipsy HP1000 (testowane w tym numerze). Dźwięk AVR7300 zaskakuje więc dojrzałością i pełnią. A jest to ważne, ponieważ model ten jest trochę na "rozdrożu" - ma np. znakomicie działający układ progressive scan DCDi Faroudii, a nie ma wejść i wyjść cyfrowych DVI ani HDMI. Sygnał wideo musi więc kilkakrotnie być konwertowany między cyfrą i analogiem. Nie mamy też wejścia i.Link, które jest na tym poziomie cenowym standardem. Z drugiej strony, mamy znakomity dźwięk uzyskany w "klasycznym" analogowym amplitunerze. Zaraz jednak przychodzi do głowy, że nie mamy żadnej korekcji pomieszczenia, którą stosują już niemal wszyscy, jak np. Yamaha, Denon i pierwszy na tym polu - Pioneer. Trzeba więc wyraźnie określić swoje potrzeby. Jeśli korzystamy głównie z odtwarzacza DVD, a nie z DVD-Audio czy SACD, jeśli prowadzimy sygnał wizyjny w formie cyfrowej bezpośrednio do wyświetlacza, wówczas Harman/Kardon AVR7300 powinien być "żelaznym" punktem odsłuchów. Wojciech Pacuła BUDOWA Urządzenie, podobnie jak cała nowa seria, straciło fantastyczny zielony kolor podświetleń na rzecz wszechpanującego niebieskiego. Przód to wciąż ta sama, kosztowna "soczewka" z odmiany akrylu. Również te same są, tanie i dość kiepskie złącza na tylnej ściance. W środku widać, że każda z sekcji otrzymała osobną płytkę. Po bokach, na radiatorach umieszczono płytki końcówek mocy. Radiatory oprócz roli prymarnej wydatnie usztywniają konstrukcję. Niestety, są one chłodzone wiatraczkiem, który całkowicie cichy nie jest. Z przodu olbrzymi transformator toroidalny w puszcze chroniącej przed zakłóceniami. Towarzyszą mu dwa duże kondensatory o pojemności 39 000 µF każdy. To dla końcówek. Oprócz tego, każdy układ otrzymał osobne zasilanie, z układami stabilizującymi. Wejście analogowe obrabiane jest przez układy scalone JRC2068. Obok widać kość Cyrrus Logic CS5381, będący cyfrowym koderem A/D 24/192 typu delta-sigma. Lepiej go jednak zostawić w spokoju i korzystać z jak najkrótszej ścieżki sygnału. Obok widać układ Cyrrusa, CS42528, układ o specjalnej konstrukcji, która ma minimalizować wpływ sygnału cyfrowego na analogowy. Jest to układ, który wraz ze wspomnianym CS5381 może cyfryzować do ośmiu wejść analogowych (dla wejść multichannel). Sercem Harmana jest kość Cyrrusa CS494003, która zdekoduje wszystko i potrafi również przeprowadzić postprocessing THX. Warto jednak wspomnieć, że Harman nie posiada odpowiedniego certyfikatu, więc ta sekcja nie została uaktywniona. Obok widać ładny zegar. Układ DCDi został wykonany na kości Genesis FL12300. Układ nie działa jak skaler, a tylko "rozpakowuje" sygnał z przeplotką. Trzeba wspomnieć, że obok mnogości wejść i wyjść, w Harmanie zastosowano układ A-Bus, certyfikowany np. przez Crestrona, pozwalający sterować urządzeniem w skomplikowanych układach automatyki. Całość sterowana jest z pilota, dzięki któremu można dokonać automatycznej kalibracji kanałów (EzSET).
HARMAN/KARDON Cena: 9999 zł Kontakt: Adres: Strona producenta: www.harmankardon.com |
||||||||||||||||||||
© Copyright HIGH Fidelity 2004, Created by SLK Studio |