HYBRYDA JAK MARZENIE Wyróżniony przez nas w maju wzmacniacz Edgar TP 101 MkII był przykładem na to, jak za stosunkowo niewysokie pieniądze przygotować bardzo ładnie wyglądający i znakomicie grający wzmacniacz lampowy. I to wcale nie w Chinach, a w Europie, konkretnie - u naszych południowych sąsiadów. Jak się okazało, TP 101 MkII był pierwszym urządzeniem z nowego "rzutu" zunifikowanych stylistycznie i posiadających europejskie certyfikaty bezpieczeństwa słowackich urządzeń. Po kilku miesiącach do sprzedaży trafiły dwa nowe elementy - tańszy wzmacniacz zintegrowany TP 105 MkII oraz hybrydowy wzmacniacz słuchawkowy, który też jest bohaterem tego tekstu. A wszystko zaczęło się od wzmacniacza słuchawkowego... Vincenta KHV-111 dobrze ocenionego i całkiem niezłego urządzenia, którego test przedstawiliśmy w grudniu zeszłego roku. Jak się okazało po zdjęciu górnej pokrywy, z Vincenta pochodziła jedynie ładna, akrylowa płyta przednia oraz lampa z logo. Wszystko inne przygotowała słowacka firma Edgar. Tak też rozpoczęła się moja przygoda z urządzeniami tej firmy. Ponieważ od jakiegoś czasu ma ona polskiego dystrybutora, więc dostęp do nowości jest znacznie łatwiejszy. Kiedy więc pierwsze egzemplarze wzmacniacza słuchawkowego SH-1 opuściły stanowisko kontroli jakości, nie dziwota, że jeden z nich trafił właśnie do mnie. SH-1 w ogólnej koncepcji przypomina to, co Słowacy przygotowywali dla Vincenta - na wejściu lampa, a na wyjściu pracujące w push-pullu tranzystory. Również obudowa ma podobne gabaryty. Wszystko inne, wykorzystując dwuletnie doświadczenia w budowie KHV-111, zostało zmienione. Zmianie - i to poważnej - uległa również cena. SH-1 kosztuje bowiem połowę mniej. ODSŁUCH Edgar gra pełnym, organicznym dźwiękiem. Jego atutami jest bardzo dobra rozdzielczość środka, wypełnione, koherentne przejście między dołem i średnicą oraz poczucie pełni. Płyty wymagające takiego "klimatycznego" potraktowania, jak np. "Freak Perfume" Diary of Dreams (Accesion-Records, EFA 03647-2) z postgotycką, nieco industrialną muzyką o mocnym bicie i dźwiękami generowanymi głównie przez syntezatory, zabrzmiały więc bardzo ładnie. Ze słuchawkami AKG K271 Studio (55 Ohm) akcentowany był atak dźwięku, jego zdolność do poruszania nawet niewielkich drobin powietrza, niemal atomów. Dźwięk skupiał się w tym przypadku pośrodku sceny, gdzie był ładnie rozłożony i wybudowany daleko w głąb. Wymiar wszerz akcentowany był tylko wtedy, kiedy realizator sobie tego wyraźnie zażyczył. W brzmieniu tego zestawu górna średnica, przynajmniej na tego typu, komercyjnym materiale (mam na myśli, że bez ambicji audiofilskich), była co jakiś czas zbyt mocno akcentowana. Prawdopodobnie chodziło nawet nie o jakieś podbicie tego zakresu, a o to, że bas był nieco zbyt lekki. Z Beyerdynamicami DT-990 Pro (600 Ohm) balans tonalny wydawał się wyraźnie lepszy. Pozostała dobra rozdzielczość środka, zaś bas wyraźnie zyskał - był pełniejszy i po prostu obecny wtedy, kiedy wymagało tego nagranie. Przy bezpośrednim porównaniu z AKG dźwięk może się wydać ciemniejszy, jednak prawda jest taka, że to z K271 był nieco zbyt lekki, a przez to jasny. Przy DT990 Pro bas potrafił uderzyć z masą i potęgą. Pokazał to wirtuoz gitary basowej Dean Peer z pięknie wydanej reedycji płyty "Ucross" (XLO Recordings, XRGCD 0801, gold CD). Solo ze znanego i wciąż na nowo odtwarzanego utworu "Lord's Tundra" było pełne i koherentne, z dobrym atakiem i solidną podstawą. Edgar zachowywał się trochę tak, jakby wyprzedzał pomysły gitarzysty i na ułamek sekundy przed następną frazą już wiedział co robić i będąc na to przygotowany, potrafił zachować spokój. Binauralne nagrania z płyty "Binaural" Pearl Jam (Epic/Sony Music 494590 2, CD) miały fenomenalną przestrzeń. Głos Vaddera zajmował miejsce dokładnie pośrodku sceny, jakby został wykuty w skale, , zaś gitary były wyraźne, dokładne i na wyciągnięcie ręki, pokazane z każdym drgnieniem strun. Gitara akustyczna nigdy nie nakładała się na elektryczną (ani odwrotnie) o co szczególnie łatwo. Najwyższa góra jest przez Edgara minimalnie łagodzona i to bez względu na to, z jakich słuchawek korzystamy. Skuszony tym elementem, podpiąłem do systemu srebrne przewody Audio Agile. Okazuje się jednak, że nie warto w ten sposób niczego "poprawiać", bo się coś zepsuje. Edgar jest bardzo transparentnym urządzeniem i taka operacja poskutkuje uwypukleniem wyższej średnicy, a tego w tym przypadku należy unikać. Delikatnie poluzowany jest również niski, najniższy bas. Chodzi jednak o porównanie z absolutnie najwyższą referencją, systemem elektrostatów STAX-a z tranzystorowym wzmacniaczem (lampowy jest jeszcze bardziej zaokrąglony niż Edgar). Tak niskie dźwięki będą i tak słyszalne tylko przy pomocy słuchawek Beyerdynamic DT880 lub Ultrasone PROLine 2500 (test w tym numerze), a przez AKG K271 Studio, Sennheisery HD600 i Beyerdynamiki DT990 Pro i tak nie będą odtwarzane na tyle głośno, żeby je brać pod uwagę. Wspomniałem o Ultrasone - jak się można domyślić, chociażby na podstawie "Wyróżnienia miesiąca", połączenie tych dwóch elementów jest nie tyle że rekomendowane, co obowiązkowe. To przez PROLine 2500 słychać, że SH-1 potrafi zagrać pięknym, pełnym basem z harmonicznymi sięgającymi naprawdę wysoko. Daje to właśnie ową "pełnię" i koherencję. Również scena dźwiękowa, wywindowana w tych niemieckich słuchawkach na niewiarygodny poziom, jest przez słowacki wzmacniacz oddawana bardzo dobrze. Oglądając dużo filmów (to moja wstydliwie ukrywana przed braćmi-audiofilami słabość), głównie w nocy, bo tylko wówczas mam czas, dźwięk pobieram przede wszystkim przez słuchawki. Edgar z Ultrasone pozwala momentalnie zatopić się w akcji, a to dzięki bardzo dobrej dynamice i właśnie przestrzeni. ścieżki dźwiękowe są przez odtwarzacze DVD obrabiane w ten sposób, że korzystając z wyjścia stereofonicznego, otrzymujemy dźwięk wprawdzie stereo, ale zakodowany w Dolby Pro-Logic. Oznacza to, że każde urządzenie, które ma jakiś układ matrycowy, będzie w stanie część informacji o przestrzeni odzyskać. PROLine 2500 zostały zbudowane w ten sposób, aby owe zmiany fazowe wykorzystywać (bez ingerencji elektroniki), więc ze ścieżką dźwiękową filmów "współpracuje" genialnie. Ponieważ jednak informacje te są dość subtelne, a ich separacja z sygnałem głównym niewielka, więc potrzebny jest bardzo dobry wzmacniacz, który nie zgubi ich gdzieś po drodze. Edgar radzi sobie z tym zadaniem doskonale, każąc wierzyć, że mamy na głowie coś z kilkoma przetwornikami wokół głowy. Dla tych, którzy kinem gardzą, z tego doświadczenia wypływa jednak taka informacja: Edgar odda przestrzeń na bardzo wysokim poziomie, a jeżeli na płycie znajdzie się informacja przestrzenna wykraczająca poza 180°, zostanie oddana perfekcyjnie. A z taką sytuacją mamy do czynienia wciąż i wciąż, jak np. przy płytach Pink Floyd czy Rogera Watersa, zarejestrowanych z wykorzystaniem technologii Q-Sound, ale i rodzimymi produkcjami, jak np. wyjątkowo udanej płycie "99" grupy Abraxas (Metal Mind Productions, MMP CD 0102, CD), gdzie dźwięk w mini-utworach łączących właściwe granie miał pełne 360°. Coś w ludziach z Edgara jest takiego, że spod ich rąk wychodzą niedrogie, znakomicie brzmiące urządzenia. Katalog jest niewielki i zapewne w jakiś specjalny sposób w przyszłości się nie wydłuży (najpewniej powstanie jakaś referencja), jednak działa to na korzyść tych produktów, które już się w nim znalazły - być może do produkcji trafiają tylko te elementy, które przeszły najważniejszą próbę - próbę czasu. Gorąco polecam - jest to urządzenie, z którym konkurować może jedynie równie interesujący, choć znacznie droższy, wzmacniacz Cayina HA-1A. Wojciech Pacuła BUDOWA SH-1 jest zgrabnym urządzeniem, które gabarytami przypomina X-CAN v3 Musical Fidelity. Jego przednia ścianka została jednak wykonana z bardzo ładnie obrobionego drewna w kolorze cherry. Wzrok przyciąga przede wszystkim spore, podświetlane na niebiesko logo Edgara. Poniżej znalazło się gniazdo słuchawkowe 6,3 mm, wyłącznik sieciowy oraz niewielkie pokrętło siły głosu (obydwa z drewna). Pomimo takiego "drewnianego" projektu, całość wygląda niezwykle atrakcyjnie i nowocześnie. środek ujawnia, że całość została zmontowana na jednej płytce drukowanej. Tuż przy złoconych gniazdach RCA (wraz z przelotką) umieszczono pojedynczą lampę - podwójną triodę, na której nie ma żadnych oznaczeń, a tylko logo... Pro-Jecta. Jest to związane z tym, że Edgar jest producentem wzmacniacza słuchawkowego i wszystkich przedwzmacniaczy gramofonowych tej firmy, w tym przedwzmacniacza gramofonowego Tube Box, w którym owych lamp używa. W rzeczywistości jest to bardzo dobra lampa amerykańskiej firmy Electro-Harmonics 12AX7EH. Po tym stopniu sygnał trafia do tłumika - potencjometru o niezbyt wyszukanej, otwartej budowie (i to jest jedyny element, który mógłby być lepszy), a następnie do bipolarnych tranzystorów układu wyjściowego (Motorola MJE15030+MJE15031). Pracują one w klasie A w push-pullu. Jako że jest to układ z lampą, więc w ścieżce sygnału występują kondensatory sprzęgające - są to polipropyleny Tesli o pojemności 1µF.
EDGAR
|
||||||||||||||||||||
© Copyright HIGH Fidelity 2004, Created by SLK Studio |