Wzmacniacz mocy SET
O Daredzie kilka słów padło przy okazji testu wzmacniacza DV-300B. W tym czasie nic się nie zmieniło, Ziemia wciąż krąży wokół Słońca, jak co roku przyszła wiosna, a podatki rosną. To w wymiarze ogólnym. Gdyby jednak zawęzić "okno" do Dareda, to okaże się, że zmieniła się jedna z najważniejszych rzeczy - cena. Kiedy w skrzynce mailowej znalazłem arkusz Excella zatytułowany: "Dared - nowy cennik", myślałem początkowo, ze przez pomyłkę dostałem ceny dla sklepów. Jak wyjaśnił jednak jego polski dystrybutor, są to ceny końcowe. Trzeba więc koniecznie powiedzieć, że o ile wzmacniacz DV-300B był bardzo interesującą alternatywą dla "mainstreemowej" elektroniki, to przy nowej cenie jednak, jeżeli tylko mamy skuteczne głośniki i nie słuchamy pasjami Mahlera czy Type 'O' Negative, byłoby co najmniej dziwne, gdyby w czasie "polowania" na sprzęt go nie posłuchać. Dared DV-845 należy do topowej linii "Flagship" i zgodnie z nazwą jest potężnym urządzeniem, które, poprzez swoją głębokość, na wielu półkach się nie zmieści. Przychodzi w formie dwóch, bardzo ciężkich monobloków, warto więc wcześniej zastanowić się nad tym, czym go napędzimy. W moim przypadku skorzystałem zarówno z lampowego przedwzmacniacza Edgar TP131, jak i z regulowanego wyjścia odtwarzaczy Ancient Audio Lektor IV oraz Wadia 861. Kontrolnie Dared został podłączony również do przetwornika z regulowanym wyjściem Nagra DAC. I jak bym nie lubił Edgara, to w tym przypadku przedwzmacniacze zintegrowane z odtwarzaczami okazały się lepsze, głównie poprzez lepszą rozdzielczość i bezpośredniość dźwięku. Początkowo kocówki zostały podłączone srebrnymi interkonektami Eagle Audio NF-2 Silver oraz (na zmianę) SlinkyLinks RS175. Rozumowanie szło bowiem utartymi ścieżkami, gdzie 'srebro' bywa synonimem 'lampy'. Nie było to zbyt dobre połączenie, ponieważ Dared okazał się wzmacniaczem o bardzo otwartym dźwięku, który nie wymagał żadnej "podpórki" ze strony kabli. Ostatecznie, test został przeprowadzony przy użyciu interkonektów Veluma NF-G SE oraz Wireworlda Super Eclipse 5. Do głośników sygnał prowadzony był przewodami Eichmann Technology eXpress Series 6 oraz Oyaide OR-800 Advance. Zasilaniem zajęły się sieciówki Eichmann Power AC (monobloki) oraz Tara Labs The One (odtwarzacze), wpięte do listwy Veluma. Wzmacniacz stał na stoliku TomStone, zaś odtwarzacze na stolikach VAP z półkami Troksa i dodatkowo na podstawkach antywibracyjnych Solid Tech Silent Feet. Zapomniałbym o kolumnach - były to podstawkowe Totemy Model 1 Signature, tubowe kolumny oparte na Lowterze oraz KEF-y Reference 203. ODSŁUCH To nie jest opis budowy, ale nie da się zacząć inaczej niż od opisu urządzenia: wzmacniacz Dareda swoim wyglądem nadaje ton pomieszczeniu. Mieszanina koloru szampańskiego, lustrzanych powierzchni polerowanej stali, czerni transformatorów oraz drewna, spotykających się w jednym, małym wycinku przestrzeni, tworzy bryłę, którą albo od razu zaakceptujemy, albo od razu odrzucimy. Wydaje się, że sylwetka Dareda jest na tyle charakterystyczna, że pierwsze wrażenie będzie tym decydującym. Z dźwiękiem jest dokładnie na odwrót. Niezależnie od tego, jakiej muzyki słuchamy, w jakim pomieszczeniu i z jakimi kolumnami, jest wielce prawdopodobne, że Dared zaskoczy nas swoją kompetencją. Na dźwięk składa się wiele pojedynczych jednostek ("całostek"). Gdyby jednak spróbować wybrać jeden element, który najlepiej charakteryzuje DV-845, byłaby to: "klarowność". Wzmacniacz przepięknie pokazuje tekstury i zależności barwowe między poszczególnymi instrumentami, głosami i pomieszczeniami; począwszy od średniego basu, poprzez średnicę, aż do wyższej góry, wszystko jest swobodne i nie zduszone. Głos Marii Callas z płyty "The Voice of the Century" (EMI 66628 2, CD) w wybuchowym nagraniu "Divinite's du Styx ("Alceste")" Glucka zabrzmiał, jak na ten przedział cenowy, fenomenalnie, a ona sama śpiewała bez wysiłku, czysto, stojąc wyraźnie przed orkiestrą (nawet jeśli w rzeczywistości orkiestra grała w kanale). Nic w jej głosie nie został uwypuklone, ani stłumione. Podobnie było z gitarą Wesa Montgomery'ego ("Smokin' at the Half Note", Verve 103476, Master Edition, CD), która była wyraźna, pełna i z przodu zespołu (niech widzą, kto tu jest liderem...). Bardzo ładnie zaprezentowane zostały również blachy perkusji - mocne, dokładne i ładne, po prostu. Uderzająca umiejętność prowadzenia góry, słyszalna już przy Callas, gdzie sekcja "blach" (chodzi o instrumenty dęte blaszane) była mocna, z wyraźnym atakiem, bez rozmycia krawędzi, została potwierdzona przy płycie "Pulse" Pink Floyd (EMI UK 8 32700 2, CD). Album ten, z zapisem koncertowych wersji płyt "The Dark Side of the Moon" oraz "Whish You Were Here" przez długi czas stał na mojej półce nieruszany, właśnie dlatego, że w dużym stopniu powielał program płyt studyjnych. Dared pokazał jednak, że nie miałem racji nie słuchając jej, ponieważ dźwięk jest znacznie lepszy niż na wspomnianych krążkach. Zrealizowana przez analogowego guru - Douga Saxa - w systemie Q-Sound, tym samym, który rozsławił płytę Rogera Watersa "Amused to Death" został opatrzona dumnie brzmiącym napisem: "This is an analogue recording". W roku 1995, kiedy powstała, przyznawanie się do analogu było świadectwem odwagi. Jakby nie było, przestrzeń rzeczywiście została uchwycona bardzo dobrze, zaś DV-845 przekazał ją w równie dobry sposób - z oklaskami wokół słuchacza i w utworze "Us and them" z echem obiegającym głowę. Naprawdę bardzo dobre odtworzenie! To są jednak rzeczy, których, choćby i podświadomie, ale po wzmacniaczu SET oczekujemy. Zdumiewające jest jednak prowadzenie basu przez Dareda. Nie na darmo 845 jest taka duża i tak jasno świeci - moc 20W na kanał w klasie A to tyle, ile otrzymamy z wielu wzmacniaczy tranzystorowych. Jeżeli dodamy do tego, że są to waty "lampowe" czyli subiektywnie głośniejsze od "tranzystorowych", wyjdzie na to, że mamy do czynienia z mocnym zawodnikiem. Nawet taki wstęp nie przygotowuje na to, jak VD-845 operuje basem. Jest on mocny, pełny i krótki. Idę o zakład, że wpędzi w kompleksy wiele wzmacniaczy tranzystorowych. Wzmacniacze solid-state (oczywiście znacznie mocniejsze) być może zejdą niżej (tutaj fizyka nie pozwala na nic innego), ale subiektywna potęga basu Dareda będzie w wielu przypadkach większa, podobnie jak jego szybkość. Nawet jeśli nie damy się "lampie" w niskim basie, to w jego średniej i wyższej części chiński wzmacniacz rządzi i jest (jak na tę cenę) znakomity. Pomaga mu w tym zapewne dobra separacja i czystość tego zakresu. Co ciekawe, porównanie z końcówką McIntosha Mc275 Commemorate Edition, chociaż pokazało, że lampa może zejść niżej, to już ogólne wrażenie pozostawiła takie, że... Chińczyk jest w tej dziedzinie lepszy. I powiedziałem to nie ja, ale zdziwiony właściciel McIntosha. Superlatywy są zapewne miłe, ale nie można zapominać, że jak każdy wytwór rąk ludzkich, wzmacniacz Dareda DV-845 ma również wady. Scena za każdym razem była przesuwana nieco do przodu i przy części płyt lokowała się przed kolumnami - niezależnie od tego, czy były do Lowthery czy też super-neutralne KEF-y. I tak, glos Callas, pomimo że jego miejsce na scenie było łatwo rozpoznawalne, zaś wyodrębnienie z orkiestry poprawiało jego czytelność, był nieco zbyt blisko. Ostatecznie, w przypadku muzyki klasycznej, szczególnie jeśli mamy do czynienia z muzyką orkiestrową, wydarzenia powinny się rozgrywać w perspektywie, w pewnej odległości od "rzędu", w którym siedzimy. Najwyższa góra jest lekko wycofana i złagodzona. Jedynie z Lowtherem nieco się otwierała, jednak i tak nie tak, żeby można było mówić o diametralnej zmianie. Ta ostatnia wada być może będzie jednak rozpoznana jako zaleta. Dzięki temu, pomimo wysokiej "przezroczystości" wzmacniacza, a więc teoretycznej skłonności do podkreślania wad nagrania, wszystkie płyty były strawne i dało się ich wysłuchać bez wyrazu niesmaku na ustach. Nawet bezlitośnie z...ny singiel Depeche Mode "Enjoy the Silence....04" (Venusnote, XLCDBONG34, CD) zabrzmiał ciepło, perliście i przyjemnie. Dodatkowo, pomimo dynamiki na poziomie 0,5 dB (sprawdzone za pomocą modulometra przetwornika Nagry DAC) słychać było dobre uderzenie i "kop". Najwyraźniej psychoakustyczne sztuczki realizatorów, którzy pomimo dużej kompresji starali się coś z nagrania wydobyć, otrzymały wsparcie w sposobie, w jaki słyszymy wzmacniacze lampowe (w tym ich zniekształcenia...). Nie dostaniemy niskiego basu, zaś jego średni i wyższy zakres, szybki i czysty nie będzie miał takiej wagi, jak np. z dzielonej kombinacji Edgara. PODSUMOWANIE DV-300B dawał przedsmak tego, co można w Chinach zrobić za niewielkie pieniądze. DV-845 realizuje złożone wówczas obietnice z nawiązką. Stylistyka nie jest jeszcze na tyle uniwersalna, żeby była dla wszystkich strawna, zaś pewne elementy budowy mogłyby być lepiej dopracowane. Jednak poza tym - znakomicie. Oszczędzone pieniądze (bo zakładam, że kupimy Dareda w miejsce droższego urządzenia) warto przeznaczyć na nowe lampy. Największą poprawę przyniesie wymiana sterującej i wejściowej 6SN7. Chińskie bańki są raczej przeciętne i nie wiem, jak z nimi Dared tak dobrze zagrał. Równie fundamentalną zmianę przyniesie wymiana triody 845. Electron Tube, z której pochodzi obecna nie jest zła, jednak, jak w przypadku 300B można lepiej. Kiedy dodatkowo wymienimy kondensatory sprzęgające na jakieś Hovlandy, wówczas przeskoczymy nie jeden, a dwa poziomy. Wojciech Pacuła BUDOWA Wzmacniacz mocy Dared DV-845 został rozdzielony na dwie niezależne części - każdy kanał otrzymał własną obudowę, wobec czego można mówić o dwóch monoblokach. Każdy z nich jest bardzo ciężki, zaś sposobem rozplanowania przypomina droższe opracowania techniki lampowej, w tym Ancient Audio Silver 300. Jest to podłużny, spłaszczony prostopadłościan, zwrócony do użytkownika węższą ścianką. Chassis zostało zbudowane z nierdzewnej blachy, wypolerowanej na wysoki połysk. W ramach przedniego panelu mamy anodowaną zna kolor złoty, aluminiową płytkę, na którą naklejono drewniany element zdobniczy. Pośrodku, tam gdzie znajduje się lampa mocy 845 umieszczono duży, wykonany z połyskującego tworzywa oraz aluminium dysk, wychodzący sporo poza obrys wzmacniacza. Jarzy się na nim niebieska dioda, która wydaje się jednak nie do końca potrzebna, ponieważ działanie układu jest natychmiast sygnalizowane jasną poświatą lampy 845 (produkcji chińskiej firmy Electron Tube). Z przodu widoczne są dwie podwójne triody małej mocy 6SN7, również chińskiej produkcji. Jedna z nich pracuje w buforze wejściowym, zaś druga steruje lampą mocy, wspomnianą triodą 845. Za lampą widać duży transformator wyjściowy z pokaźną, aluminiową "czapką" (o złotym kolorze), a za nim kolejny, podobnie wykończony transformator, tym razem sieciowy. Ciekawie rozwiązano sprawę dostarczenia sygnału do lampy wejściowej. Ponieważ znajduje się bardzo daleko od tylnej ścianki, wejściowe (ładne, złocone) gniazdo RCA umieszczono z boku, tuż przy lampach. Widząc, że ktoś logicznie pomyślał, można się zdziwić tym, że lampa przy gnieździe nie jest lampą wejściową, a lampą sterującą. Zamiast więc od razu wejść na siatkę triody, trzeba przesłać sygnał, dość przeciętnym kabelkiem o długości 10 cm na drugą stronę obudowy. Układ jest prosty (jak to przy wzmacniaczach SET), elementy są dobre, ale niczym szczególnym się nie wyróżniają. Przedwzmacniacz wraz ze swoim zasilaczem został zmontowany na płytce drukowanej, jednak duża część oporników i tak jest lutowana punkt-punkt. Bardzo ładnie rozwiązane jest natomiast zasilanie. Transformator dostarcza napięcie z osobnych uzwojeń wtórnych do wszystkich układów i wygląda na to, że wszystkie (również z żarzeniami), poza napięciem anodowym 845 są prostowane i stabilizowane. Tłumieniem tętnień sieci zajmuje się bank sześciu dobrych kondensatorów Elny, wraz z dławikiem. To tylko dla 845, ponieważ lampy wejściowe otrzymały własne kondensatory, jednak innych producentów. Sprzężeniem poszczególnych lamp zajmują się kondensatory MPX tajwańskiej firmy Carli. I nie trzeba się zbytnio krzywić, ponieważ są one w Azji wysoko cenione - są to kondy poliproylenowe, z metalizowaną folią i miedzianymi wyprowadzeniami. Zastrzeżenia budzi tylko podstawka lampy mocy, której "skrzydełka" nie wyglądają najlepiej oraz to, że ścianka dolna została wykonana ze zwykłej blachy, z niezbyt solidnymi nóżkami. Sygnał dla głośników możemy pobrać z trzech zacisków (ładne, złocone, w plastikowych zabezpieczeniach) - osobno dla 4, 8 i 16 Ohm. Z tym ostatnim trzeba jednak uważać, ponieważ transformator wyjściowy nie posiada takiego wyprowadzenia, a sygnał jest doprowadzany krótkim kabelkiem ze znajdującego się obok zacisku 8 Ohm. Po co taka maskarada? Nie wiem - być może po to, aby połechtać snobizm nabywców, obytych z tubami o wysokiej impedancji. Ogólnie, trzeba powiedzieć, że Dared jest mieszanką solidności i rzeczy, które można by zrobić lepiej. Już w takiej formie prezentuje jednak dobry stosunek jakości do ceny. Ponieważ zaś układ jest prosty, upgrade - z dobrymi opornikami, kondensatorami itp. będzie wyjątkowo łatwy. Wraz z wymianą lamp i lepszymi nóżkami da to hi-end za (jak na hi-end) niewielkie pieniądze.
DARED DV-845 Cena: 8800 zł |
||||||||||||||||||||
© Copyright HIGH Fidelity 2004, Created by SLK Studio |