PRZEDWZMACNIACZ GRAMOFONOWY MM/MC Niewielkie firmy potrafią zaskakiwać. Jeszcze bardziej - niewielkie firmy zza naszej południowej granicy: Fox Audio, DPA Dudek, Xavian, JJ, Edgar, Pro-Ject, czy prezentowany właśnie RiAudio to tylko najbardziej u nas znane przykłady tamtejszej myśli inżynierskiej. Wprowadzone do sprzedaży kilka lat temu przedwzmacniacze gramofonowe czeskiej firmy RiAudio PH-1 i PH-2, oprócz tego, że spełniły warunek "pochodzenia", pokazały też, że w niewielkiej obudowie można pomieścić wielkie serce. Preampy naszych sąsiadów były, jak na swoje osiągi i budowę wewnętrzną, śmiesznie tanie i chociaż kanonów nie przełamywały i do hi-endu nie zgłaszały pretensji, to wydawało się, że zmiotą konkurencję. Tak się jednak nie stało. Dlaczego nie, to raczej domena innej dziedziny niż logika, bo ta wskazywała jasno na nie jako na zwycięzcę w kategorii poniżej 2000 zł. Niespodziewanie, potencjał Czechów dostrzegł niemiecki "analogowy" potentat (oczywiście w skali naszej branży), Clearaudio. Odkąd została podpisana umowa, wszystkie przedwzmacniacze gramofonowe tej firmy przygotowywane są właśnie za naszą południową miedzą. Ich budowa wewnętrzna była identyczna jak podstawowych modeli, a różniły się od nich jedynie solidnymi, aluminiowymi panelami przednimi, na której dumnie panoszył się napis: "Clearaudio". Ich wartość ustalono zaś na czterokrotnie wyższym poziomie niż początkowa. Nowe przedwzmacniacze Clearaudio (np. Symphono) niczym, poza nazwą na przedniej ściance, nie różnią się od wycofanych ze sprzedaży modeli PH-1 i PH-2. Wszystko zmieniło się z chwilą, kiedy RiAudio, po okresie "uśpienia" wprowadziło do sprzedaży nową linię przedwzmacniaczy, pieszczotliwie - od kształtu obudowy - nazwanych "konserwami". Wspomniane modele przedwzmacniaczy prezentowały "doszlifowaną" tradycyjną szkołę budowy: stosować tyle elementów, ile to wynika z potrzeb. Najczęściej oznacza to 'dużo' i tak w rzeczywistości było - w PH-1 można było znaleźć mnogość układów scalonych. Nowe modele, nazwane na cześć polskiego dystrybutora tej firmy - Voice - prezentują kompletnie inne myślenie, które zazwyczaj kojarzone jest z obrazem "drutu ze wzmocnieniem" - minimum elementów, bardzo krótkie, niemal symboliczne połączenia wewnętrzne itp. A całość w niewielkiej, zwartej obudowie. Dostępne są dwie wersje tego przedwzmacniacza: standardowa oraz "SE", z lepszymi elementami wewnątrz. Panel przedni Voice podświetlany jest na czerwony kolor, a wersji "SE" na niebieski. ODSŁUCH Brzmienie czeskiego przedwzmacniacza jest żywsze niż LAR-a MCP-02, z którym był porównywany. W związku z tym instrumenty mają mocniejszy atak i żywsze brzmienie. Tak było na przykład z fortepianem z płyty John Coltraine Quartet "Ballads" (Impulse!, AS-32, 180g), który był prowadzony w dobitny i "wybuchowy" sposób. Każda nuta, każde uderzenie było szybkie, brzmiało niemal jak wystrzał, przez co bardzo dobrze została oddana perkusyjna natura tego instrumentu. Blachy były również bardzo ładnie wyeksponowane i - co dość zaskakujące - miały lekko "miodowy" nalot, sugerujący ich minimalne złagodzenie. Było to ciekawe połączenie tych dwóch cech - szybkości i perlistości, ponieważ zwykle się one wykluczają. Odpowiedzią może być tylko takie ukształtowanie dźwięku, które bez uwypuklania wyższej części spektrum, nawet z lekkim wygładzeniem ataku na samej górze, pozwalało na szybki atak wyższej średnicy i bardzo szybkie jej wygaszenie. Saksofon Coltraine'a był więc równie wyraźny, dokładny i precyzyjny, a w jego brzmieniu było mniej "ciepła" i aksamitności, niż w MCP-02.
W głosie Mela Tormé ("Oh, Beautiful Doll", Past Perfect 333-980, 180g), przy połączeniu z dość beznamiętną wkładką Dynavectora R23 Ruby co jakiś czas słychać było mocniejsze sybilanty. Zazwyczaj pomaga to w ustaleniu dobrego rytmu nagrania, jednak ta płyta ma dość ciemną barwę i nic nie powinno się na górze pasma wybijać. Wydaje się więc, że Voice SE wymaga wkładki z nieco mniej wyrazistą górą i myślę, że coś z Sumiko będzie w sam raz. Niespodziewanie dobrze Voice SE ukazało przy tym artefakty taśmy-matki - ubytki i "dropy", czyli chwilowe zaniki spowodowane niedoskonałością warstwy magnetycznej. Po przepięciu na wkładkę MM Goldringa 1042 sybilanty się uspokoiły, jednak wciąż dało się usłyszeć taśmę pod "spodem" muzyki, co świadczy o dobrej rozdzielczości przedwzmacniacza. Trzeba powiedzieć, że w tej konfiguracji dźwięk był bardzo ujmujący i podobał się wszystkim, którzy w tym czasie mnie odwiedzili. Tak trudny do dobrego odtworzenia monofoniczny materiał został bowiem pokazany dokładnie, dynamicznie, zachowując jednak pewną miękkość i "przyjazność" płyty. Jak już się zapewne można zorientować, tym co Voice'a SE "kręci" jest rytm. Płyta Matta Bianco "Whose Side Are You On" (WEA, WX7 240472-1), służąca w moim przypadku do sprawdzania rytmiczności utworów pop kręciła się i kręciła, a serce rwało się do jakiejś imprezki - naprawdę dobrze i rytmicznie zagrana muzyka pop! Wyjątkowo wyraźnie oddany był na przykład puls utworu, z perlistymi blachami. Te ostatnie znowu miały leciutko zaokrąglony atak, jednak przy tej klasie tłoczenia (niezbyt wysokiej) tego typu prezentacja tylko pomaga w utrzymaniu góry w "ryzach". Znowu sybilanty były nieco zbyt mocne, tym razem z wkładką Ortofona MC530 MkII, co kolejny raz dowiodło, że lepiej z Voicem zagrają bardziej stonowane wkładki. Za każdym razem stereofonia "wszerz" była znakomita, gdyż na przykład fortepian z płyty Coltraine'a pokazany był dokładnie z prawej strony, nieco głębiej, tam gdzie powinien być. Wymiar w głąb pokazywany był dobrze, jednak nie ma się co spodziewać cudów - ostatecznie jest to "budżetowy" preamp. Trzaski są przez Voive SE oddawane nieco mocniej niż w modelu PH-1, kolejny raz należy więc przypomnieć o odpowiedniej wkładce. W swojej kategorii cenowej czeskie urządzenie okazuje się więc bardzo dobrym wyborem wszędzie tam, gdzie liczymy na rytm, puls i dynamikę, czyli np. przy muzyce rockowej i jazzie. Nie ma on tak niskiego basu jak droższy LAR MCP-02, ani takiej sceny dźwiękowej jak poprzednie modele - PH-1 i PH-2, jednak dobra rozdzielczość środka i bardzo ładne blachy każą myśleć o nim z uznaniem. No i ostatecznie nie kosztuje fortuny. Co na plus?
Wojciech Pacuła Rekomendowane komponenty współpracujące:
BUDOWA Przedwzmacniacze RiAudio zbudowane są w minimalistyczny sposób. Cały układ znalazł się na niewielkiej płytce drukowanej do której bezpośrednio wlutowano złocone gniazda RCA wejścia i wyjścia. Układ to pełne dual-mono, zaś gniazda zostały zaaranżowane w ten sposób, żeby wejścia znalazły się na zewnątrz, daleko od przewodu zasilającego. Płytka z elementami jest dokręcana do aluminiowego bloku, w którym wyfrezowano miejsce na każdą z części z osobna (!) tak, żeby jak najwięcej metalu pozostało na miejscu, co zapewne dobrze wpływa na mechaniczne właściwości obudowy. Przód został zaślepiony półprzezroczystą płytką akrylową, podświetlaną przez diodę. Z tyłu z najdziemy również zwory służące do ustalenia wzmocnienia (MM lub MC). Elementy aktywne to układy scalone, po jednym na kanał, niestety z zatartymi oznaczeniami. W wersji podstawowej są to Philipsy NE5532. Kondensatory to ładne polipropyleny. Oporniki to elementy SMD, dobierane jednak z dokładnością 1%. Układ jest prawdziwie minimalistyczny, a sygnał pokonuje drogę nie większą niż dwa-trzy centymetry. Całość zasilana jest z zasilacza "wtyczkowego 16V/250 mA. Preamp RiAudio, pomimo swoich miniaturowych rozmiarów, wygląda bardzo ładnie, a małe kolce pod spodem tylko dodają mu uroku. Jedyne co bym w przyszłości zmienił, to zasilacz - na nieco większy. RiAudio
|
||||||||||||||||
© Copyright HIGH Fidelity 2004, Created by SLK Studio |