SIŁA ROZMOWY
Dyskusje mają na celu wyrażenie swojej opinii dotyczącej jakiegoś fragmentu rzeczywistości oraz poznanie opinii rozmówcy na ten sam temat. W świecie audio-wideo tematów spornych, tematów tabu itp. jest bez liku. Dlatego też tym bardziej należy ze sobą rozmawiać, bo tylko w ten sposób można ten świat jakoś "oswoić" i próbować w nim coś zmienić.
KIEDY WRESZCIE ZGINIE TO STRASZNE STEREO? Żyjemy w czasach, kiedy obok siebie istnieją zarówno nagrania wielokanałowe (w n-tej liczbie odmian), jak i stereofoniczne, a nawet monofoniczne (obserwuje się ostatnio renesans tego rodzaju odsłuchu), a jednocześnie "odtrąbiono" już zwycięstwo kina domowego. Jak więc przepowiednie rychłego upadku rynku urządzeń stereofonicznych i supremacji "surroundowej" masówki mają się do rzeczywistości pierwszej połowy 2005 roku? I nie chodzi tutaj o porównywanie systemów, ich brzmieniowych wad i zalet, ale o rozpatrzenie na chłodno (tak chłodno, jak to tylko możliwe dla człowieka dwukanałowego) istniejącej sytuacji. Czy uda się wreszcie kilka rzeczy ustalić "na pewno" - przynajmniej w tym momencie? SKLEPY
Podmiotami w świecie elektroniki jesteśmy wszyscy. Są nimi zarówno kupujący urządzenia - do których to tradycyjnie określenie "klient" jest przyklejone - jak też firmy produkujące sprzęt, i pisma specjalistyczne. Każda z tych kategorii w jakiś sposób wpływa na pozostałe, nawet jeżeli nie wprost, to pośrednio. Jednak nie o owe zależności w tej chwili chodzi, a o przyjrzenie się po kolei tym kategoriom pod kątem stereo i multichannel. FIRMY Warto przywołać kilka firm, z Marantzem na czele. Kiedy dwa lata temu szefowa działu PR powiedziała dziennikarzom, że firma zamierza wprowadzić do sprzedaży kilka nowych, drogich urządzeń stereofonicznych, pokiwano głowami i zapomniano. I proszę - obecnie flagowe urządzenia tej firmy są dwukanałowe. Niemal wszystkie najlepsze odtwarzacze (CD/SACD) również mają tylko dwa wyjścia na tylnej ściance. Kropkę nad "i" Marantz postawił jednak, kiedy zaproponował swoim klientom gramofon. Takie zachowanie może wynikać z kilku przesłanek. Jedną z nich jest potrzeba podziału ról w holdingu D&M, gdzie Marantz miałby zająć się przede wszystkim rynkiem stereo, a Denon kinem domowym. I po części jest to widoczne w katalogach firm. Trzeba jednak pamiętać, iż akcjonariusze domagają się zysków, a nie ideologii i jeżeliby nie dało się zarobić na stereo, wówczas nikt by o nim nawet nie pisnął. A zarobić można tylko wtedy, kiedy są klienci. Argument o podziale ról upadł jednak w momencie, kiedy Denon zaprezentował światu swoje najnowsze dzieło - kosztowny system składający się z odtwarzacza SCAD/CD (dwukanałowego) oraz stereofonicznego wzmacniacza. Jego pierwsza wersja znana była na rynku japońskim od roku, jednak dopiero wprowadzenie czegoś do ogólnoświatowej dystrybucji czyni z produktu pozycję katalogową. Zapewne, wkrótce pojawi się cała linia stereo. Inną firmą, która wbrew tendencjom rynkowym zanotowała w ostatnim roku kilkunastoprocentowy zysk, był brytyjski Cyrus. Kiedy spojrzymy na jego ofertę, to okaże się, że owszem, ma w ofercie urządzenia kina domowego, jednak jest to tylko dopełnienie oferty, a nie jej trzon. W zachowaniu innych firm brytyjskich jeszcze w zeszłym roku widać było dużą dozę niepewności, jednak po ogłoszeniu danych o których wspominałem, nawet w największych (np. w KEF-ie) w popłochu rzucono się na nieco marginalizowane linie "audiofilskie" i przede wszystkim dwukanałowe. PISMA Ten sektor rynku, ze zrozumiałych powodów, jest mi najbliższy. Podczas przygotowywania artykułu o światowej prasie audio, w pewnym momencie dała się zauważyć pewna prawidłowość: magazyny, niezależnie z jakiego kraju pochodziły, z każdym następnym numerem więcej miejsca poświęcały stereo. Rynkiem, który w dużym stopniu poprzedza to, co się dzieje u nas, jest Wielka Brytania. Na rynku brytyjskich pism wyraźnie widoczna jest pewnego rodzaju "specjalizacja". Pismem o szerokim polu zainteresowań - od MP3 po hi-end - jest "What Hi Fi?". Pismo skierowane do szerokiej rzeszy czytelników, w związku z czym testy są krótkie, dość pobieżne i chodzi głównie o pokazanie nowości rynkowych. Najpoważniejszym pismem jest z kolei "Hi Fi News" (członek EISA w panelu Audio). Otóż rok temu zdecydowano się na ciekawy eksperyment i raz na kwartał dodawano do pisma bezpłatny dodatek "AV Tech", prowadzony przez Artura Millera - znakomitego inżyniera. I co? Okazało się, że o kinie domowym, nawet na tak wysokim poziomie, nikt czytać nie chce i od numeru lutowego (2005) dodatek ukazuje się jako wszywka, a nie osobny magazyn, a i w tej formie jego przyszłość stoi pod znakiem zapytania. Drugim lubianym angielskim pismem jest "Hi Fi Choice". Pismo, które przez jakiś czas flirtowało z kinem, od kilku numerów poświęca się wyłącznie stereo. I wreszcie, najciekawsze pismo brytyjskie - "Hi Fi Plus" (polecam) poświęcone jest niemal wyłącznie stereo. I tak można by wyliczać, od włoskiego "Suono" do niemieckiego "Stereo" - wszyscy zwrócili się w stronę stereo. Prasa światowa (nie wspomniałem o najbardziej popularnych pismach jak amerykańskie "Stereophile" i "The Absolute Sound", ale o tym za chwilę) jest zazwyczaj odbiciem rynkowych tendencji: pisze o tym o czym chcą czytać kupujący ją ludzie i o tym, co chcą pokazać firmy. Pod tym względem stanowi więc niezły punkt orientacyjny. Proponowana przeze mnie analiza ma na celu tyko krótki opis, nie będę więc poddawał analizie poszczególnych rynków. Wydaje się jednak, że czytelnicy pism zajmujących się sprzętem albo chcą szybkich i krótkich informacji, bez wgłębiania się w materię rzeczy (jak "What Hi Fi"), albo dokładnych opisów sprzętu stereo. A co się stało z kinomaniakami? Być może, przynajmniej w Europie, ludzie pragnący kina, nie byli na tę sferę zorientowani "hobbystycznie", a raczej konsumpcyjnie. Fakt ten zdają się potwierdzać rozmowy ze sprzedawcami hipermarketów, którzy o prasie audio najczęściej w ogóle nie słyszeli, a już na pewno nie od swoich klientów. PRZYSZŁOŚĆ (JAKŻE NIEPEWNA) O tym, co być może czeka Europę w niedalekiej przyszłości, można się dowiedzieć obserwując rynek amerykański. Oczywiście, nie do końca tamtejsze zwyczaje przenoszą się później gdzie indziej, ale główne zmiany są niemal zawsze pewne. Audiofilskie pisma zza Wielkiej Wody zajmują się wyłącznie audio, niemal wyłącznie w wydaniu dwukanałowym, jednak największe pisma należą do branży... instalacyjnej. Instalacje opierają się zaś na układach multi-room, serwerach, kompletnych systemach. Na ostatniej wystawie CEDIA przybyło kilkadziesiąt tysięcy... wystawców. Istnieje również kilkanaście pism, w Polsce zupełnie nieznanych, których nakłady (każdego z osobna) znacznie przekraczają nakłady pism audiofilskich. Kino domowe zostało więc nieco zepchnięte z głównej ścieżki i nastąpiła jego inkorporacja do "pionu" instalacyjnego. I znowu - specjalizacja, która w Stanach widoczna jest najlepiej, jest chyba przyszłością. I co bardzo ciekawe, na placu boju pozostało stereo i instalacje, a kino domowe nie stanowi już celu samego w sobie, a tylko część większej układanki. Wojciech Pacuła WIĘKSZA UKŁADANKA Z BARDZO TWARDYCH FAKTÓW
Jakiś czas temu - około dwa lata temu - prowadziłem na łamach "Audio" ożywioną wymianę opinii z Panem Jackiem Tomaszewskim, który objawił się - jako Czytelnik "Audio" - bardzo zainteresowany techniką wielokanałową, niekoniecznie związaną tylko z kinem domowym, bowiem wnoszącą również nową jakość do sposobu odtwarzania muzyki, na co Pan Jacek zwrócił szczególną uwagę. Akurat ten wątek w artykule Wojtka Pacuły został pominięty, ale w tym momencie nie ma to większego znaczenia. Przypominam tamtą polemikę przede wszystkim dlatego, że wówczas, wobec jednoznacznej, wręcz radykalnej postawy Pana Jacka, który stereo chciał odesłać na śmietnik historii audio, a w najlepszym razie do muzeum, stanąłem w obronie transmisji dwukanałowej. Nie zachłysnąłem się więc ani "multichanellem", ani kinem domowym, co można też sprawdzić w wielu komentarzach, jakie czyniłem przy okazji testów - dobry przykład był niedawno, miesiąc temu - test wielokanałowego systemu głośnikowego Mission Elegance i dodatek "Audio po męsku i po babsku". Wspominam to wszystko po to, aby się uwiarygodnić w sytuacji, w której w odbiorze wielu Czytelników stanę po drugiej stronie barykady. Chociaż nie jest moją intencją ani namawianie do kina domowego, ani tym bardziej atakowanie stereo, to jednak moja natura jest z jednej strony dwukanałowa, tak jak Wojtka, a z drugiej... nie, wcale nie kinowa, ale po prostu polemiczna. Łatwo mnie sprowokować brakiem precyzji, tym bardziej, gdy deklaruje się, że to nie własne upodobania, ale tylko "twarde fakty" mają być jedynymi argumentami. Spokojnie, a nawet z satysfakcją przeczytałbym generalnie subiektywną rozprawkę o wyższości stereo nad kinem, wzmacnianą kilkoma obiektywnymi faktami. Ale ponieważ "twarde fakty" zostały dobrane dość dowolnie, więc niejako wbrew własnym przekonaniom muszę dodać kilka innych, przemilczanych.
Na rynku niemieckim, spośród pism o długim stażu (na pewno każde z nich liczy sobie ponad dwadzieścia lat), mających bez wątpienia audiofilskie, stereofoniczne korzenie, co widać wyraźnie po ich tytułach, największy nakład mają trzy - "Audio", "Stereo" i "Stereoplay". Znacznie młodsze jest "Heimkino", jego tytuł mówi sam za siebie. Innych tytułów, które zajmują się przede wszystkim kinem domowymi i wideo, wymieniać nie będę, a jest ich sporo. Wymieniłem "Heimkino", bowiem należy ono do panelu Kino Domowe w Stowarzyszeniu EISA, o którym Wojtek napomknął. "Stereo" należy do panelu Audio, natomiast nasze polskie "Audio" należy jednocześnie do paneli Audio i Kino Domowe, co oczywiście ma związek z tym, o czym na naszych łamach piszemy. Ale wracając do czterech wymienionych pism niemieckich, o kinie domowym nie pisze się tam... tylko w jednym z nich, w wymienionym przez Wojtka "Stereo". Mój kolega przemilczał więc tytuły wszystkich pism, w których kino domowe jest obecne. Dobrał twarde fakty (a w zasadzie tylko jeden, pod tytułem "Stereo"), bo fakty pod pozostałymi tytułami były widocznie nie dość twarde... Ale już bez złośliwości. Sam nie deklaruję, że przedstawię wszystkie fakty, nie dlatego, że zamierzam je dobierać, ale dlatego, że na pewno wszystkich nie znam. Nie zna i Wojtek. A oto następny. Największe czeskie pismo (też członek EISA), "Stereo i Video", też sprzeniewierzając się swojemu tytułowi, od połowy zeszłego roku ponoć w ogóle nie recenzuje klasycznego sprzętu stereofonicznego, poza zespołami głośnikowymi. Piszę "ponoć", bo nie sprawdzałem, ale usłyszałem to z ust redaktora naczelnego tego pisma. Z kolei redaktor naczelny wspominanego niemieckiego "Stereo" - które zajmuje się tylko stereo - znany jest w naszym gronie (redaktorzy naczelni pism EISA) jako przesympatyczny, kompetentny, ale w niechęci do kina domowego zatwardziały osobnik. To już opinie, nie fakty, ale jest coś, co rzuca ciekawe światło na przypadek "Stereo". Nie odmawiając temu pismu autentyczności, zwrócę tylko uwagę, że w przypadku niemieckiego przedstawicielstwa w EISA ma miejsce sytuacja szczególna. Dla większości krajów (tak jak w naszym przypadku) jest jeden przedstawiciel w obydwu panelach (ewentualnie traktowanych odrębnie właśnie na użytek kilku krajów, które mają różnych przedstawicieli w każdym). W sytuacji, gdy niemieckim przedstawicielem EISA w panelu "Kino Domowe" jest inne pismo, w dodatku od konkurencyjnego wydawcy, pismo "Stereo", będące przedstawicielem tylko w panelu Audio, w naturalny sposób skupia się na samym audio. Co było pierwsze, jajko czy kura, nie wiem. Ale inny sympatyczny "dinozaur" w EISA (nikt się za to określenie nie obraża), Steve Harris, redaktor naczelny brytyjskiego "Hi-Fi News", nie ukrywa, że jest dla niego wielkim znakiem zapytania, czy jego pismo, poświęcone samemu Hi-Fi, uda się utrzymać na powierzchni, czy nie powinien dokonywać zmian, eksperymentować. I o jednym z takich eksperymentów Wojtek wspomina. Dla wielu redaktorów odpowiedź na pytanie, jaki profil pisma jest obecnie najlepszy ze względu na sytuację rynkową, zarówno pod względem czytelników, jak i reklam (przy szczerej wymianie poglądów nie ma sensu tego ukrywać), jest zupełnie jasna. Na pewno nie jest to pismo o samym stereo. Ale problem w tym, że nie jest tym samym zakładać nowe pismo, co zmieniać dotychczas funkcjonujące. Nowy tytuł to czysta karta do zapisania, ma wolną drogę, wszystko zależy od nowego pomysłu, ludzi, ale i... fury pieniędzy. Stary tytuł to już pozycja rynku, określony dorobek, grono mniej lub bardziej wiernych Czytelników. Ale aby zyskać więcej niż stracić, z każdą zmianą trzeba ostrożnie.
Dlatego to, jak pismo w danym momencie wygląda, nie jest prostym odzwierciedleniem tego, jak swoje pismo marzeń wyobrażaliby sobie sami redaktorzy i wydawcy. Splatają się różne czynniki. Właśnie dotychczasowa pozycja i kształt pisma, oczekiwania dotychczasowych Czytelników, przewidywane zainteresowanie wśród nowych, bieżące warunki współpracy z dystrybutorami (to oczywiście eufemizm, za którym kryje się wiele "bardzo twardych faktów"), panorama pism konkurencyjnych, bardziej dalekosiężne prognozy co do zmian na rynku, zdolności zespołu do pisania o tym, a nie o czym innym, osobiste upodobania redaktorów... Andrzej Kisiel TWARDE I "MIĘKKIE" FAKTY
Powyższy tekst mojego "naczelnika" pokazał kilka rzeczy. Trzeba zwrócić przede wszystkim uwagę na znaczące odwrócenie kolejności wywodu - od pism do, już nieco bardziej enigmatycznie zarysowanego "rynku". Myślę, że to raczej nieuprawniona operacja, gdyż, niezależnie od tego, jak cenimy naszą prasę, pełni ona rolę służebną w stosunku do rynku, kształtowanego przede wszystkim przez firmy produkujące sprzęt. Ale - odłóżmy to na bok. Najważniejszy problem i miejsce w którym rozbiegają się nieco nasze opinie na temat interpretacji faktów to punkty odniesienia dla analizy. Dla Andrzeja, jest nim rynek niemiecki, zaś dla mnie anglosaski (również np. "Australian Hi-Fi", "służebny" wobec prasy angielskiej), w tym przede wszystkim Wielka Brytania i USA. Warto przy tym powiedzieć, że w Anglię jak w obraz wpatrzone są np. Włochy, więc i tamtejsze "Suono" czy "Audio" należą do tej grupy. Trzeba by więc prześledzić, jakimi drogami i według jakiego modelu trafiają do nas wzory. To jednak rzecz na osobny artykuł. Wojciech Pacuła BRYTYJSKIE MIRAŻE Jestem rozczarowany nie tyle różnicą zdań, co tym, że Kolega mnie nie zrozumiał. Teraz podstawowy problem widzę w tym, że Wojtek nie przyjął do wiadomości powodu i celu mojej polemiki, przedstawionych przecież jasno we wstępie, i przegapił chyba również ostatnie zdanie, które nie było wcale czczą kurtuazyją, tylko miało istotne znaczenie. To wynika właśnie z owego syndromu oblężonej twierdzy, który wywołuje taki sposób myślenia, że jak ktoś nie z nami, to przeciwko nam, a jak nie zgadza się z jakimś stwierdzeniem, lub choćby chce uzupełnić fakty, to znaczy że nie zgadza się w ogóle, i niech się teraz zmaga na całej linii. A ja nie widzę powodu, aby się sprzeczać na temat sytuacji rynkowej, bo wcale nie mam zastrzeżeń do sposobu, w jaki Wojtek nakreślił rolę salonów, supermarketów, itd. Żadnej kolejności wywodu więc nie odwracałem, bo w ogóle nie podjąłem się dowodzenia, że obserwacje Wojtka są błędne. Zwróciłem uwagę na nieścisłości w prezentowaniu prasy światowej i rozwinąłem ten temat. A ponieważ nieścisłości te dotyczyły zwłaszcza prasy niemieckiej, więc w naturalny sposób przedstawiłem ten temat nieco dokładniej, co z kolei spotkało się z ripostą, że rynek niemiecki jest dla mnie jakoby najważniejszym punktem odniesienia. Gdzie to napisałem? Nawet jeżeli tak jest, to nie ma to nic wspólnego z tematem, którym się tymczasem zająłem - a wskazałem tylko na inny, niż sugerowany przez Wojtka, obraz sytuacji wśród największych niemieckich pism. Ale co do meritum, to rzeczywiście jest subtelna, ale zauważalna różnica między naszymi poglądami. Po pierwsze, powtórzę, czym innym jest określanie zawartości nowego pisma, czym innym jego przeorientowywanie. "Eksperyment" HFN nie oznacza, jak myśli Wojtek, że pisma specjalistyczne są ogólnie rzecz biorąc lepsze od hybrydowych, ale że pismu, które przez tak wiele lat było ściśle wyspecjalizowane, bardzo trudno jest rozszerzyć profil - oczywiście ze względu na przyzwyczajenia dotychczasowych Czytelników, i ze względu na konkurencję, które w "hybrydowości" są już wyćwiczone. Starałem się to wyrazić dość jasno. Zajmuję tym samym stanowisko neutralne - ani nie twierdzę, że najlepsze są generalnie pisma wyspecjalizowane, ani że generalnie hybrydowe czy wręcz "multiformatowe". Wszystkie pisma "z otwartą głową", w tych czasach obserwują, eksperymentują, lawirują, czasami wpadają na mielizny. Prostej recepty nie ma. Zmiany tu i tam mogą wynikać zarówno z wycofywania się z nieudanych prób, jak i być następnym ruchem dostosowującym do nieustannych zmian na rynku. A co do tak wielce inspirującej roli pism brytyjskich... Wszyscy (audiofile) je szanujemy, ale nie traktujmy jak wyroczni, ani tym bardziej jako gwarantowanego sposobu na sukces. Wojciechu, gdyśmy mieli taki nakład, jak nasz ulubiony "Hi-Fi News", byłoby z nami tak krucho, jak z naszą konkurencją... A nie jest. Czy wiesz, dlaczego? Bo nie spoczywamy na audiofilskich laurach. Bo hasło "prasa specjalistyczna" nie oznacza dzisiaj tego samego, co dziesięć lat temu. Dla wielkich koncernów twardogłowa prasa specjalistyczna, również brytyjska, przestała być obiektem adoracji już kilka lat temu. Można powiedzieć: Mamy to gdzieś. Ale jak sam wskazujesz, chcesz brać pod uwagę wszystkie twarde fakty. Więc je poznaj. Występowanie w roli eksperta zobowiązuje. A to ty dałeś hasło "twardych faktów".Andrzej Kisiel KTO SIĘ BOI I CZEGO?
Już, już miałem zasiąść do walki (redaktorzy walczą na siedząco), uderzyć słowem za słowo i zdaniem za zdanie. Cięte repliki na każde pojedyncze sformułowanie same się pchały pod palce i już... Na szczęście zachorowałem, w wyniku czego miałem trochę więcej czasu na przemyślenia. Najważniejsze wydaje mi się, że trzeba zrekapitulować tę krótką wymianę zdań. W oryginalnym tekście o stereo chciałem zwrócić uwagę na kilka tendencji (fakty mające jakąś wspólną cechę, nagromadzone w większej niż "zastana" ilości nazywane są tendencją) w światowej branży audio-wideo, od firm produkujących sprzęt, po prasę. Jak wynikało z tego tekstu, można zauważyć lekki zwrot firm i części prasy w kierunku stereo. Nigdzie nie sugerowałem, że jest to jakiś przełom, ani tym bardziej fala powrotna, a tylko, że widać coś, co idzie trochę pod prąd powszechnemu przekonaniu o śmierci dwóch kanałów. O tym, aby stereo wróciło na dawną pozycję mowy jednak nie ma i chyba z tekstu nic takiego nie wynikało. Wojciech Pacuła |
© Copyright HIGH Fidelity 2004, Created by SLK Studio |