KROK W STRONĘ ABSOLUTU Kiedyś życie było prostsze. Wiadomo było, że jeśli firma ma swoją siedzibę, powiedzmy, we Francji, to niemal na pewno urządzenia są produkowane w tym kraju. Zdarzało się, że podzespoły były zamawiane u specjalisty zza granicy - głośniki wysokiej klasy produkowane były przecież tylko w kilku miejscach, podobnie jak transporty CD. Od tamtej pory wszystko się zmieniło. Teraz, kupując urządzenie z dolnej lub średniej półki cenowej możemy być niemal pewni, że zostało wyprodukowane w Chinach. A wszystko to sprawka bezlitosnej i "ślepej" ekonomii. I nie ma co rozdzierać szat, ani się burzyć przeciwko temu, bo tak po prostu jest i nie mamy na to wpływu. O wendecie trzeba zapomnieć również dlatego, że urządzenia wędrujące "jedwabnym szlakiem" są coraz lepsze, znakomicie zbudowane (patrz test aktywnych kolumn V.A.L. M-30 w tym numerze) i my, klienci powinniśmy się z tego tylko cieszyć. Wciąż gdzieś kołacze się w nas jednak przekonanie, każące nam wierzyć, że urządzenia ze Szwajcarii czy Niemiec są najsolidniejsze i przetrwają wszystko. I po części jest to prawda. Duża część sprzętu z tych krajów jest wykonana wzorcowo. Biorąc pod uwagę wysokie koszty produkcji, wydawało się jednak, że to "źródełko" szybko wyschnie. Tak się jednak nie stało. Konkurencja wyszła najwyraźniej wszystkim na dobre, ponieważ europejskie firmy, które przetrwały, są w stanie zaproponować wysokiej klasy urządzenia w cenie wielokrotnie niższej niż kiedyś. Tak jest np. w przypadku istniejącej od roku 1988 niemieckiej firmy Agile Audio. Początkowo jej oferta nie wyróżniała się niczym szczególnym, nawet jeśli należała do wyższej niż średniej klasy. Myślę, że wraz z odświeżeniem oferty wszystko się zmieniło. Agile zatrudniło mianowicie profesjonalnego plastyka, specjalistę z dziedziny wzornictwa przemysłowego i całkowicie zmieniło sposób przygotowywania obudów. Zainteresowanych szczegółami odsyłam do części "Budowa", jednak już teraz warto powiedzieć, że jest to zjawisko wyjątkowe nawet w tak "ciasnym" rynku jak ten. BRZMIENIE Odtwarzacz Agile ma łatwo rozpoznawalny dźwięk, oparty w dużej mierze na niesamowicie czystym zakresie góry i średnicy oraz szybkim, dobrze kontrolowanym basie. Cechą uboczną takiej prezentacji jest też znakomita dynamika i atak. Powiedzieć tyle, to jednak nie powiedzieć nic. Żeby długo nie mówić: odtwarzacz jest fantastycznym urządzeniem, które wprawia w zdumienie rozdzielczością, dynamiką i barwami. CD Step może być dla większości odtwarzaczy z tego przedziału cenowego wzorem neutralności i przejrzystości. Myślę, że poniżej 8000-9000 zł nie ma urządzenia, które grałoby w tak precyzyjny, dokładny sposób. Pamiętając o różnicy klas (i cen), można ten sposób prezentacji porównać z tym, co robi Gryphon Mikado. Ta sama szybkość, czystość i brak woalu pomiędzy muzyką i słuchaczem. Jeżeliby zaś szukać paraleli wśród wytwórni płytowych, wówczas najbliżej Agile byłoby do ECM - myślę, że wiadomo o co chodzi. W pierwszej chwili słuchacz jest zaskakiwany mnogością informacji o instrumencie, sali itp. i może się czuć nieco oszołomiony. Po jakimś czasie tak się jednak przyzwyczajamy do rozdzielczości tej klasy, że wracając do innych odtwarzaczy, nawet tak fajnych jak Primare CD21, większość "smaczków" gdzieś umyka, zaś cały przekaz "zwalnia", brzmi dostojniej i już bez tej iskry, która wszystko napędzała. Co ciekawe dotyczy to całego pasma przenoszenia. Bas z płyty Ucross Deana Peera (XLO Records, XRGCD 0801, gold CD) był niesamowicie szybki, precyzyjny i zwarty. Każdy pojedynczy klang został oddany tak, jakby struna uderzała nie o gryf, a o membrany głośników. Podobna precyzja charakteryzowała akustyczne instrumenty z pięknej płyty Thimar, nagranej dla wytwórni ECM przez Anouara Brahema (ECM 1641). Każde drgnienie struny lutni było przekazywane natychmiast. Równie bezpośrednio odtworzone zostało otoczenie akustyczne, włącznie ze skrzypnięciami i oddechami. Nigdy jednak owe "pozamuzyczne" efekty nie udawały, że to one są najważniejsze. Również zaskakująco dobrze oddane zostały barwy instrumentów, rzecz, która precyzyjnym urządzeniom często umyka. Nie ma wprawdzie mowy o nasyceniu znanym z urządzeń lampowych, ale nie ma też związanego z tym "ocieplenia" dźwięku. Jeszcze pięć lat temu tego rodzaju wgląd w nagranie łatwo można by wiązać z suchością, a może nawet wyostrzeniem. Takim suchym i nieco ostrym urządzeniem był np. odtwarzacz Gryphon Adagio. Technika cyfrowa zmienia się jednak niesłychanie szybko i w tym przypadku słychać, co dzisiaj można z sygnałem z płyty CD zrobić. średnica nie jest w prawdzie wypełniona w sposób, jaki robią to np. droższe odtwarzacze Naima, a wyższy bas tak miły jak w Unico CD Unison Research i daleko nam do Lektora Granda Ancient Audio, ale brak podbarwień i znakomicie zarysowany atak instrumentów pozwala o tym na chwilę zapomnieć. Głos Johna Lennona z płyty "Plastic Ono Band" (Mobile Fidelity, UDCD 760, gold CD) był więc wiarygodny i nie przesadzony, jak np. w przypadku Primare CD21, który dodał do dźwięku nieco zbyt dużo "masy". Trzeba powiedzieć, że za dźwięk tej klasy jeszcze niedawno trzeba by zapłacić o wiele więcej. Są oczywiście minusy tego typu prezentacji. Pierwszy, najbardziej oczywisty wiąże się z "odchudzeniem" niższych rejestrów. Nie chodzi o brak niskiego basu, bo ten jest, ale o to, że postawiono raczej na jego szybkość i atak, a nie na wypełnienie. Również wyższy bas nie zaoferuje "masażu brzucha", który bywa przyjemny, a który niemal zawsze związany jest z mocnym podkreśleniem tego zakresu. Nie mają więc co szukać w brzmieniu tego CD miłośnicy mocnych tąpnięć i lawiny basu. Dlaczego więc gra Deana na gitarze basowej była tak elektryzująca, a fortepian Macieja Grabowskiego ("Dialog", Universal Music Polska 476 155 7, gold CD) tak emocjonalnie angażujący? Myślę, że chodzi o pewną koherencję i porządek, tak jakby wszystkie dźwięki dochodziły w tym samym momencie, bez żadnego opóźnienia i rozmycia. Agile Audio porządkuje bowiem "chaos", wprowadzając na to miejsce "kosmos", w którym każdy element a z góry zaplanowane miejsce, tworząc "uniwersum". Wojciech Pacuła Rekomendowane komponenty towarzyszące: BUDOWA Jak wspomniałem, Agile wyróżnia się przepięknie wykonaną, bardzo kosztowną obudową. Za jej projekt plastyczny odpowiedzialny jest profesjonalny plastyk przemysłowy. Zaowocowało to już kilkoma prestiżowymi nagrodami w międzynarodowych konkursach. Obudowa składa się z sześciu elementów: grubego panelu przedniego, tylnej części "spinającej" boki, samych boków, które są sztywnymi profilami oraz ścianek górnej i dolnej, również grubych, przykręcanych do chassis wieloma wkrętami. Tylna część tworzy coś w rodzaju długich "rączek", ale chodziło raczej o odsunięcie tylnej ścianki od ściany i zabezpieczenie wpiętych tam przewodów. Tak zbudowane są wszystkie urządzenia Agile, bez względu na ich cenę i przeznaczenie - zmienia się tylko wygląd przedniej i tylnej ścianki. Przód odtwarzacza jest "czysty" i powinien się spodobać nie tylko miłośnikom norweskich pejzaży - mamy tylko kilka okrągłych guziczków podświetlanych na turkusowy kolor oraz wyświetlacz o podobnym zabarwieniu, który dzięki temu, że został nieco odsunięty od plastikowej szybki swoim wyglądem sugeruje, że mamy do czynienia z droższym urządzeniem. Napisy zostały zaś precyzyjnie wygrawerowane. Z tyłu, obok analogowych wyjść RCA widać koaksjalne wyjście cyfrowe S/PDIF wykonane na prawdziwie 75? łączu BNC oraz wyjście I?S. W poprzednim "wcieleniu" tego odtwarzacza, łączem tym przesyłany był sygnał zegara, służący do synchronizacji przetwornika z odtwarzaczem, pracującym wówczas jako napęd. Opcjonalnie można zainstalować wyjście zbalansowane AES/EBU. Obok widać zaś otwory pod opcjonalne, wykonane na łączach CAT-5, moduły A-link, dzięki którym urządzenie można wprząc do całego systemu Agile lub systemu automatyki. Wewnątrz odtwarzacza znajdziemy jedną dużą płytkę, na której umieszczono wszystkie układy, wraz ze sterowaniem napędem, a obok sam napęd. Budowa niemieckiego playera jest dość symptomatyczna i jeszcze kilka lat temu byłaby nie do pomyślenia - jego elektronika została bowiem zaprojektowana dla odtwarzacza DVD tej firmy (przy przetworniku umieszczono napis DVD DAC) i tylko modyfikowany napęd VAM 1210/65 Philipsa przypomina, że odtwarzane będą krążki CD. Cokolwiek by to było, zasilanie wykonano bardzo porządnie, gdyż postarano się o duży toroid na gumowych podkładkach, z osobnymi uzwojeniami wtórnymi dla sekcji cyfrowej i analogowej (osobno dla każdego kanału) oraz bank kondensatorów, łącznie grubo ponad 40 000 F, odprzęgnięte ładnymi polipropylenami Wimy (ma to poprawić liniowość w zakresie wysokich częstotliwości). Przetwornik D/A PCM1728E pochodzi od Burr-Browna. Jest to układ typu delta-sigma 24/96, należący jednak do prestiżowej serii SoundPlus. Dynamika na poziomie 106 dB oznacza, że jego realna rozdzielczość wynosi nieco poniżej 18 bitów. Sekcja analogowa została wykonana na scalakach Burr-Browna OPA134, po jednym na kanał. Znalazły się one w otoczeniu dobrych elementów pasywnych - metalizowanych oporników i polipropylenowych kondensatorów Wimy. Wyjście zostało sprzęgnięte dużymi, drogimi kondensatorami Mcap (MKP). Wyjścia cyfrowe zostały z kolei sprzęgnięte transformatorami dopasowującymi. Wyjścia RCA są złocone. Napęd Philipsa sprawuje się nieźle, gdyż wczytywanie TOC zabiera 6 s i jest najlepsze z całej grupy, zaś dostęp do ostatniej ścieżki z Reload grupy Mettalica (75 min) - 5,5 s, co z kolei jest najgorszym wynikiem. Szkoda więc, że podobnie jak w odtwarzaczu Musical Fidelity A5, który korzysta z tego samego napędu, wysuwanie płyty jest głośne i nie licuje z solidnością całego urządzenia. Budowa Agile Step CD jest perfekcyjna, głównie dzięki znakomitej budowie mechanicznej. Nie zapomniano też o rozbudowie urządzeń i ich połączeniu z automatyką. Rażą więc zupełnie niepasujące do tego obrazu małe, gumowe nóżki. Również pilot zdalnego sterowania (systemowy) pamięta chyba lepsze czasy, kiedy stereo było bogiem... AGILE AUDIO |
© Copyright HIGH Fidelity 2004, Created by SLK Studio |