Gramofon PRO-JECT RPM6 SB Pro-Ject należy do firm, które mają w swoim katalogu wiele konstrukcji, z wielu przedziałów cenowych. Może na pierwszy rzut oka brzmi to dość trywialnie, jednak poza tą austriacko-czeską firmą nie ma chyba w tej chwili nikogo, o kim dałoby się coś takiego powiedzieć. Jeżeli zaś jest się jedynym w swoim rodzaju, to stwierdzenia mówiące o tym przestają być wyświechtanymi, obiegowymi przechwałkami, a stają się pewnego rodzaju "wyznaniem wiary" - deklaracją ideologiczną. Nie oszukujmy się, winyl w dużej mierze związany z ideologią, a nie tylko z jakością dźwięku. A każdy ruch tego typu potrzebuje deklaracji. Myślę, że zdanie rozpoznające ten test dobrze spełnia deklaratywną rolę, a test dwóch urządzeń Pro-Jecta: gramofonu RPM6 SB oraz przedwzmacniacza gramofonowego Phono Box SE jest jego dobrą ilustracją. O gramofonach PJ dość szeroko pisaliśmy już jakiś czas temu (No 3/2004), nie będziemy więc powtarzać historii firmy i skupimy się tylko na dwóch wybranych elementach. RPM6 SB należy do prestiżowej serii RPM i pomimo swojej relatywnie niewysokiej ceny (2890 zł) nad nim znajdziemy jeszcze tylko jeden model - flagowiec RPM9, występujący w trzech odmianach - z "body" z płyty MDF, z "body" pokrywanym lakierem fortepianowym oraz z "body" z akrylu. Dopisek SB przy nazwie można rozwinąć jako "Speed Box" i oznacza, że z gramofonem zintegrowany został, dostępny osobno, jako opcja, regulator obrotów Pro-Jecta. Z kolei dopisek SE przy nazwie przedwzmacniacza gramofonowego sugeruje, że mamy do czynienia z wersją Special Edition podstawowego preampu PJ Phono Box, jednak tak naprawdę jest to zupełnie nowa konstrukcja. Wersja, która dotarła do testu była jednak jeszcze nowsza, ponieważ zawierała sub-filter, wcześniej nieobecny. Była to jednak tak "nowa nowość", że nie została ostatecznie ustalona nazwa na tę wersję. Zaczniemy od gramofonu. DŹWIĘK
Porównując Pro-Jecta z podstawową wersją LINN-a LP12 (z ramieniem Basic), słychać, że balans tonalny PJ jest nieco wyższy, a jego dźwięk nieco jaśniejszy i świeższy. Wszystkie elementy składowe dźwięku podawane są wyraźniej i zawsze są widoczne. Szczególnie dobrze było to słychać przy płycie "Diamond Life" Sade (Epic 26044), np. w brzmieniu keybordu imitującego organy Hammonda z utworu "Smooth Operator", który na Prodżekcie miał mocniej zaznaczony "elektroniczny" charakter, przez LINN-a nieco uładzony, a przez to bardziej podobny do prawdziwego Hammonda. Trudno powiedzieć, które wykonanie było lepsze, jednak bliższe prawdzie, na pewno z RPM6. Również wszystkie przeszkadzajki, talerze itp. pokazywane były dobitniej, "wyciągane" były z miksu na wierzch i prezentowane bez zawoalowania. Taka zapowiedź zazwyczaj sugeruje ostry i jasny dźwięk. "6" jest jednak inna i raczej można by o niej powiedzieć coś dokładnie odwrotnego. Góry jest sporo - fakt - jednak krawędzie uderzeń są lekko zaokrąglane, podobnie jak wybrzmienia, które w ten sposób tracą dokładny rysunek, a zyskują homogeniczność, łącząc kolejne nuty. To samo słychać było na płycie "Whose Side are You on" grupy Matt Bianco (WEA WX7 240 472-1), gdzie blachy miały perlisty i dźwięczny charakter i pomimo, że ewidentnie zostały złagodzone, zawsze były obecne i z "przodu". środek odtwarzany jest przez "szóstkę" dokładnie, wyraziście i bez cienia eufonii, w czym przypomina droższą "dziewiątkę". Z jednej strony to dobrze, ponieważ zazwyczaj gramofony analogowe mają skłonność do koloryzowania tego zakresu, odbieranego najczęściej jako "ciepło", "naturalność" i "fizjologiczność". Tutaj niczego takiego nie znajdziemy - zarówno głos Mela Torme z płyty "Oh, You Beautifull Doll" (The Trumpet of Jericho 9 04333-980, 180g), jak i saksofon Johna Coltraine'a z płyty "Ballads" (Impulse AS32, 180g) były "akuratne" i raczej "wypunktowujące" niż "płynące", żeby użyć takiego porównania. To dobrze, ale tylko z jednej strony, ponieważ nie każdemu się to spodoba - miłośnicy nieco cieplejszych brzmień spod znaku wzmacniaczy lampowych i Regi P2 i P3 powinni się rozejrzeć za gramofonami Classic 2.9 czy Perspective. Minus takiej prezentacji (mówimy w tym momencie o ideologii, a nie o neutralności) polega na zniknięciu części "magii" kojarzonej z winylem. RPM 6 SB wyraźnie jest nastawiony na dokładność i neutralność, a nie na romantyczne uniesienia. O tym, że jest to - na tym poziomie cenowym - pokaźne osiągnięcie, świadczy fenomenalna barwa fortepianu z płyty "Waltz for Debby" Bill Evans Trio ze znakomitej, limitowanej edycji Analogue Production RPM45 (Riverside/Analogue Production RLP-9399, 180g, No 0773). To przy przejściu na inną prędkość obrotową zdałem sobie sprawę, jak ułomne są gramofony, które tego ułatwienia nie posiadają. Jeżeli kupujemy więc któryś z "patefonów" Pro-Jecta - kupujmy zawsze ze Speed Boxem, a jeszcze lepiej z jego rozbudowaną wersją SE. Wracając do Evansa, trzeba powiedzieć, że fortepian miał perfekcyjnie zaznaczony atak, znacznie szybszy niż z płyt "33" i dokładne wybrzmienie. O ile wcześniej lepiej w tym względzie radził sobie np. Emotion Clearaudio (z ramieniem Satisfy), o tyle teraz słychać było, że minimalne zaokrąglenie góry pozwoliło uniknąć dążenia do imitowania brzmienia CD, któremu Emotion co jakiś czas ulegał. Dół nie był tak niski i masywny jak z LINN-a. To tutaj słychać było, że Pro-Ject mistrzem rytmu nie jest. Zakres ten jest zwarty i twardawy, chociaż przy gitarze basowej Matta Bianco potrafił "popłynąć". Być może ma to coś wspólnego z nóżkami, albo z materiałem talerza, ale nie oczekujmy niskich zejść. Balans tonalny jest jednak dobrze utrzymany, ponieważ wyższy i średni zakres basu nie zostały odchudzone. Spektakularnie na PJ wypada natomiast przestrzeń. W kategoriach absolutnych jest ona nie do końca skupiona i troszeczkę "rozjechana", jednak biorąc pod uwagę cenę. Trzeba powiedzieć, że nie przeszkadza to w kreowaniu pełni i dużej objętości. Subiektywnie, taki przekaz daje wrażenie bardzo dużej przestrzeni, instrumenty mają "oddech", swoje terytorium, na którym niepodzielnie panują, zaś sztuczki z fazą, jak np. lewa ręka fortepianu ze wspomnianej płyty Sade są dodatkowo zaakcentowane i wnoszą do brzmienia element "jazdy bez trzymanki". Wymiar wszerz jest wyjątkowy i pozwala zapomnieć o 35 dB separacji kanałów dla winylu. Przedwzmacniacz Pro-Jecta, w oderwaniu od gramofonu, gra spokojnym i delikatnym dźwiękiem. Jego balans tonalny ustawiony jest wyżej niż w MMP-02 LAR-a (Test: "HFOL" No 4/2004), gdzie mocniej pokazywany jest przełom średnicy i dołu. Bas jest nieco zaokrąglony, ale schodzi nisko i ma masę, dającą wrażenie wypełnienia i "zakończenia" tej części pasma. Nie będzie to jednak mocne uderzenie, a raczej pomruk, wrażenie potęgi, a nie krótki klang. Głosy są nieco wtapiane w miks i nie zawsze uda się je wydobyć na wierzch. Warto więc wybrać jakąś dokładną wkładkę, np. Ortofona lub Sumico, a zrezygnować z wkładek Pro-Jecta, które tylko te objawy nasilą. Przedwzmacniacz ma ładny dźwięk, jednak brzmienie podstawowej wersji Phono Box miało lepszy "drive" i lepiej oddawało rytm. Z wersją SE dostajemy przyjemniej wykończone brzmienie, mniej nerwowe niż z PB i pełniejszy bas. Po bardzo udanym PB, szczególnie w limitowanej, złoconej wersji SE, nie będzie to jakiś duży przełom - będzie lepiej, jednak nie należy oczekiwać cudów. BUDOWA Podstawa RPM6 została wykonana z grubego na 27 mm płata płyty MDF, posadowionego na trzech aluminiowych "ramionach". Talerz wykonano ze sklejonego z kilku warstw MDF-u, który następnie wydrążono tak, aby schować pod jego obrysem gruby, akrylowy sub-talerz. Moment obrotowy przenoszony jest na ów sub-talerz przez gumowy pasek z silniczka zawieszonego na gumowych sprężynach, identycznego jak w 1 Xpression, Classic 2.9 i Debut III. Górna cześć talerza została zakończona grubym plastrem z winylu (pochodzi on z "recyklingowanych" płyt), dzięki czemu charakter rezonansów talerza ma lepiej współgrać z rezonansami samej płyty. Na całość nasadzamy duży, solidny krążek dociskowy (niezakręcany). Przedwzmacniacz wykonano tak, jak wzmacniacz słuchawkowy Head Box - góra i boki to jedna całość, przypominająca radiator. Przód to akrylowa płytka, zaś spód - gruba blacha. Pod spodem znajdziemy piny służące do zmiany obciążenia wkładki MC - 100? i 200 ?, zmiany wzmocnienia z MM na MC oraz uaktywnienie filtra subsonicznego. W wersji, którą otrzymaliśmy do testu widać również gniazdo DIN dla zewnętrznego zasilacza. Standardowo urządzenie, podobnie jak gramofon, zasilane jest ze ściennego transformatora 16V AC 500 mA. Rekomendowane urządzenia współpracujące:
PRO-JECT |
||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||
© Copyright HIGH Fidelity 2004, Created by SLK Studio |