EL34 INACZEJ Firmy, które decydują się na pracę w branży audiowizualnej, muszą mieć wiele samozaparcia i determinacji, aby nie rzucić tego wszystkiego "w diabły" i nie zająć się czymś mniej stresującym. Aby jednak zająć się wyłącznie stereo i to w dodatku na podbudowie lamp elektronowych, trzeba mieć w sobie ogromną pasję i trochę szaleństwa. EveAnna Manley, szefowa Manley Laboratories, Inc. z pewnością ma i jedno, i drugie. Na długo zanim poznałem produkty tej amerykańskiej firmy, jednym z wyznaczników dźwięku wysokiej jakości w urządzeniach lampowych był dla mnie amerykański VTL, założony i prowadzony przez Luka Manleya. Zaraz, zaraz, czy to nie te same nazwiska? No - tak. Luke Manley to syn Davida Manleya, założyciela i pierwszego szefa Manley Labs. Pierwszego, bo teraz firmie szefuje EveAnna Manley, jego żona. Może, na pierwszy rzut oka trochę to skomplikowane, ale życie jest ciekawsze niżby się nam mogło wydawać, a Manley (firma) pod "rządami" EvaAnny rozkwitł i funkcjonuje dobrze, jak nigdy dotąd. I tutaj powinien zacząć się krótki tekst opisujący początki firmy. Żeby jednak niczego nie przekręcić, poprosiłem EvaAnnę o to, aby dla "High Fidelity OnLine" krótko sama opisała, skąd się wzięła w tym "biznesie": "Przybyłam do Kalifornii w roku 1989, kiedy to zrobiłam sobie przerwę w studiach na Columbia University, gdzie studiowałam muzykę. Chciałam pracować w przemyśle związanym z muzyką, musiałam więc zastanowić się, jakie mam możliwości, a nie chciałam kończyć studiów nie mając super pracy! Tak doszło do podpisania paru kontraktów, które zaproponował mi mój ojciec (pod koniec w lat 60' był on właścicielem znanej firmy AMPEG, sprzedającej wzmacniacze gitarowe). W krótkim czasie poznałam Davida i Luka Manleyów i już w lutym 1989 roku zaczęłam pracować w VTL-u, ucząc się lutować i budować wzmacniacze lampowe. Po kilku miesiącach awansowałam i przeniosłam się do wydziału zajmującego się testowaniem i pomiarami, gdzie pracowałam jako technik obsługujący sprzęt pomiarowy i pomagający przy projektowaniu prototypów. W roku 1990 David i ja pobraliśmy się. W tamtych czasach nie prowadziliśmy dokładnej dokumentacji, więc pracowałam również pilnie, rysując schematy większości urządzeń, które wówczas produkowaliśmy. Wkrótce potem zaczęłam zarządzać procesem produkcyjnym i sprowadzaniem części do naszych konstrukcji. Przez te lata wiele się nauczyłam i zdobyłam doświadczenie i stałam się - jak sądzę - dobrym szefem zespołu". "Zespół" jest w tym przypadku słowem-kluczem, dobrze oddającym stosunki panujące w Manleyu. Za każdą sekcję we wzmacniaczach tej firmy odpowiedzialny jest bowiem konkretny człowiek, zaś Eva Anna czuwa nad całością. I tak: projektowaniem obwodów Snappera zajął się Mitch Margolis, zaś projektem transformatorów wyjściowych Joe Rodriguez. Projekt plastyczny- EvaAnna. To jednak tylko "poboczne" zajęcie szefowej, ponieważ jest ona odpowiedzialna za dźwięk wszystkich urządzeń Manleya. Inżynierowie dopóty szlifują układ, dopóty EvaAnna nie będzie zadowolona. Ludzie stojący za urządzeniami są zresztą jednym z elementów, które odróżniają specjalistyczne firmy od gigantów elektroniki, urządzenia z "duszą" od anonimowych produktów, które - wydawałoby się - zaprojektowały i wykonały roboty. DŹWIĘK Snapper jest wzmacniaczem wykorzystującym w sekcji wyjściowej lampy EL34. Są to uroczo brzmiące "bańki", które jednak rzadko można spotkać w urządzeniach z wyższej półki. Ich dźwięk jest ciepły, bardzo przyjemny, organiczny, brakuje w nim jednak "kopa" i czystej góry. Snapper (podobnie jak tańszy Stingray na lampach EL84) pokazują jednak, że uprzedzenia i stereotypy są gwoździem do trumny poznania. Snappery mają bowiem pięknie prowadzone pasmo - od najwyższej góry po sam dół. Charakterystyczne dla EL34 atrybuty, takie jak: perlistość góry, ciepły środek i zaokrąglony bas, w mniejszym lub większym stopniu są wyczuwalne, jednak dodano do tego coś więcej, co wykorzystując te przymioty, czyni z nich zalety. Ze Snapperów otrzymujemy mianowicie pełny i sprężysty bas - taki, jaki przyzwyczailiśmy się słyszeć z lamp KT88. Nie jest on wprawdzie tak zdyscyplinowany jak z urządzeń solid-state w rodzaju YBA Passion 600, ani ze wzmacniaczy VTL VT-150 na lampach 6550, jednak został dopełniony pełnym i dużym wyższym basem, których w wymienionych wzmacniaczach brakuje. A jego praca - tak, wciąż mówimy o lampach EL34 - jest szybka, mocna i dynamiczna. Łączy się on gładko i "bezszwowo" ze średnicą (to jedna z zalet EL34) - pełną i nieco ciepłą. Głos Johna Lennona z przepięknie wydanej przez Mobile Fidelity płyty "Plastic Ono Band" (UDCD 760, gold CD) był ładnie wypełniony i przyjemny. Chór gospel w utworze "Power to the People" miał wymaganą masę i potęgę. Wraz z tymi elementami (toż to 100W na kanał) otrzymaliśmy szybki atak, a to wśród EL34 jest unikat, nieledwie endenemiczny przypadek. Słychać to np. w piekielnie trudnym do poprawnego odtworzenia utworze "What Love is" Tomma Gulliona ("Greens and Blues", Naim CD060), gdzie perkusja nagrana została z dużą dynamiką. Manley odtworzył ją z szybkim atakiem, masą stopy i szybką pracą werbli. To samo tyczy się jednak "komercyjnych" nagrań, jak np. debiutu Michaela Bublé ("Michael Bublé", 143 Records/Reprise 48915 2), gdzie brzmienie chóru w nagraniu "Fever" również miało wymagany atak, który nie pozwala zlać się dźwiękom w jedną całość. Manley unika pułapki w jaką wpadają zazwyczaj konstrukcje, w których zastosowano EL34. Snapper nie maskuje bowiem wad nagrania. Nie podkreśla ich, na szczęście, jak np. YBA, ale i nie chowa. Na wspomnianej płycie Lennona słychać, że nagranie jest lekko "podkręcone" i użyto sporo kompresji, a przy Bublé słychać, że jego głos jest miejscami przesterowany, nieco płaski, a płyta jest po prostu słabo nagrana. Ciekawa - w tym kontekście - jest góra Manleya. Jak wspominałem, charakterystyczna słodycz i perlistość są na miejscu, to potrafi jednak każdy wzmacniacz z EL-kami. W Snapperze dochodzi do tego wyrafinowanie, które pozwala ten zakres zróżnicować i to nie tylko w referencyjnych nagraniach, jak przygotowany przez "Hi-Fi Choice" sampler Naima, ale i w permanentnie przesterowanych krążkach, których dobrym przykładem jest "Kid A" Radiohead (EMI/Parlphone 27753/2), gdzie dobrze słychać było różnice w uderzeniu w blachy. Nie umknęła również chropowatość blach wsamplowanych w nagrania Portishead ("Portishead", Go!Beat 282 553-2), gdzie potwierdziła się też umiejętność Manleya polegająca na graniu pełnym i głębokim basem. Góra tego wzmacniacza mogłaby być opisana w ten sposób: lampy 300B i 845 rysują uderzenie w blachy czy szarpnięcie strun gitary w natychmiastowy sposób, z szybkim atakiem, tak jakby gitarzysta szarpnął je na "raz". EL34 owo szarpnięcie "rozkładane" jest na kilka składowych, wprawdzie nie jest to jeszcze arpeggio, ale krótkie wydarzenie trwa tu o mgnienie oka dłużej. Daje to ową słodycz i perlistość, ewidentne odstępstwo od neutralności, które jest jednak przyjemne i "fizjologiczne", wobec czego przechodzimy nad słabościami takiego przekazu do porządku dziennego. Snapper również "rozkłada" uderzenie, ale robi to znacznie szybciej niż inne wzmacniacze. Słychać więc delikatne "zaokrąglenie" góry, jednak jest ono na tyle niewielkie, że nie ma się wrażenie "przycięcia" tego zakresu, czy spowolnienia dźwięku. Jedną z lepiej nagranych płyt z ciężką muzyką jest "October Rust" Type O Negative (Roadrunner RR 8874-2). Manley z tą potęgą poradził sobie znakomicie - niski bas i szybka, pełna średnica sprawiły, że dobrze oddany został rytmiczny aspekt muzyki, podobnie jak klimat obowiązkowy dla właściwego oddania "ducha" tej muzyki (i nie chodzi o oddanie ducha przy jej słuchaniu...). Scena dźwiękowa jest przez Snappera nieco przybliżana do słuchacza, chociaż nie wychodzi przed głośniki. Wymiar w głąb jest ładnie zaznaczony, ale to nie jest najmocniejsza strona tego urządzenia, podobnie jak umiejętność ostrego rysowania instrumentów na scenie. Nie "widać" więc rogów pomieszczenia, a scena ma kształt trapezu. NA KONIEC Bardzo mi się Snapper spodobał. Zachowując to, za co się kocha EL34, dodał jednocześnie to, za co się szanuje 6550. Wzmacniacz nie jest prosty w "akomodacji" w systemie: monobloki są duże i nie mieszczą się obok się obok siebie nawet na tak szerokim blacie stolika jak w konstrukcji TomStone. Poza tym, Snapper najlepiej pracuje w układzie zbalansowanym. Wejście RCA jest OK, ale przejście na XLR momentalnie pokazuje, że do tego urządzenie zostało stworzone. Rodzi to określone problemy. Na tym poziomie cenowym nie ma za wiele zbalansowanych preampów. Warto wypróbować coś ze "stajni" Manleya, bo to dość oczywisty ruch. Koniecznie trzeba też posłuchać go z odtwarzaczem Ancient Audio Lector IV (z wyjściami XLR). Nie tak "koszernie", ale być może jeszcze lepiej będzie z Audionetem Pre1 G2. Wśród kolumn można wybierać dość dowolnie, jako że 100W Manleya da radę niemal wszystkiemu. Warto tylko zadbać, aby góra była czysta, a bas nie przesadzony. Tutaj koniecznie trzeba posłuchać JMLab-ów, KEF-a lub Danish Physic. Kiedy mu to zapewnimy, wówczas Snapper będzie jednym ciekawszych wzmacniaczy poniżej 20 000 zł. REKOMENDOWANE KOMPONENTY:
Odtwarzacz: Ancient Audio Lector IV (CD z przedwzmacniaczem - wyjście XLR), Marantz SA-11S1 (CD/SACD) - wyjście XLR Przedwzmacniacz: Audionet Pre1 G2 + EPS Kolumny: JMLab Electra 937 Be, Danish Physic .02, KEF Reference 203, B&W 803 Przewody: Cardas, Velum, Tara Labs AIR, Argentum Exclusive Wojciech Pacuła BUDOWA Piękna konstrukcja, niekonwencjonalny wygląd i czułe inżynierskie spojrzenie - to krótki opis budowy Snapera. A teraz dłuższy:
MANLEY |
||||||||||||||||
© Copyright HIGH Fidelity 2004, Created by SLK Studio |