AKADEMIA HIGH FIDELITY STOLICZKU NAKRYJ SIĘ...
Kilkanaście lat temu, redaktor poczytnego miesięcznika o tematyce audio, tak zakończył artykuł dotyczący ustrojów antywibracyjnych: "sztuka słuchania to sztuka ustawiania". Muszę powiedzieć, że z pełnym przekonaniem podpisuję się pod tym stwierdzeniem oburącz.
Mojej pracy w "energetyce" towarzyszyło pogłębianie wiedzy akademickiej także w zakresie wibracji turbozespołów. Minimalizacja drgań wirujących maszyn, czyli turbin generatorów, pomp itp., jest kluczowym zagadnieniem branży "turbinowej". Zdobyte doświadczenie wykorzystałem w dziedzinie audio, projektując i budując ustrój akustyczny, jakim jest antywibracyjny stolik.
W połowie lat 70., jeszcze jako licealista, słuchałem muzyki z dobrych, zachodnich płyt na Fonomasterze czy Danielu sprzęgniętych z Kleopatrą czy innym WS-em 303. Dźwięk potrafił porwać, bywał wspaniały, plastyczny, frapujący. A przecież, były to zwykłe wkładki MM, niejednokrotnie z przydźwiękiem sieciowym, szumiące wzmacniacze, proste w konstrukcji i tanie kable wraz z kolumnami o skromniejszych możliwościach niż obecne. Niektórzy "złotousi" twierdzą i trudno się z nimi nie zgodzić, że dzisiejszy sprzęt, kosztujący nierzadko kilkadziesiąt tysięcy złotych, nie daje takiej frajdy
, czyżby "cyfra odebrała duszę muzyce!?!". A może to nadzwyczajna wrażliwość formatu, który w latach 80 i 90- tych ubiegłego stulecia wyparł czarną płytę, na drgania?
Potomkowie samurajów, czyli Sony, Pionieer, C.E.C. a także europejski koncern Philips w ramach własnych badań laboratoryjnych, posiedli "tajemną" wiedzę o wibracjach w urządzeniach audio. Słynny Sondek Linna, znany z "wyrzeźbienia" obudowy z jednego kawałka metalu i dokładności montażu do jednego mikrona, osiągnął idealny dźwięk. Podobnie topowe napędy Philipsa zastosowane np. w odtwarzaczach Lector IV krakowskiego Ancient Audio oraz Mikado duńskiego Gryphona.
Jednak urządzenie i jego drgania - to jedno, zaś drgania tzw. tła, czyli otoczenia - to drugie.
Budynki, ich ściany i stropy nieustannie drgają. Organizm ludzki odczuwalne drgania już na poziomie kilkunastu herców, przy amplitudzie przekraczającej kilkadziesiąt mikronów.
Dla odtwarzaczy płyt CD najbardziej destrukcyjne wibracje zewnętrzne generowane są przez drgające membrany głośników. Drgania w zakresie słyszalnych częstotliwości i ich harmonicznych wyższych rzędów, sięgających 100 kHz, mają wpływ na relacje promienia lasera i odczytywanej ścieżki.
Długość fali promienia światła laserowego wynosi 780 nm, a jednostka informacji w zapisie binarnym utrwalona na płycie CD ma 125 nm głębokości, 500 nm szerokości oraz długość wahającą się od 850 nm do 1,5 ?m. Są to wielkości dziesięciokrotnie mniejsze od grubości włosa.
1 nm (nanometr) to 1 milionowa część milimetra, z kolei 1 ?m (mikron) to 1 tysięczna część milimetra..
Jeżeli korzystamy z bardzo dobrego odtwarzacza CD ustawionego na kiepskim meblu, to skumulowane drgania względne pomiędzy płytą a promieniem, nieustannie przekraczają wartość 1 mikrona. Promień lasera jest wyrzucany na ułamek sekundy ze ścieżki i automatycznie korygowany przez odpowiednie układy (im czas powrotu na ścieżkę jest krótszy tym urządzenie jest lepsze). W momencie utraty kontaktu ze ścieżką powstaje "dziura informacyjna". Najsłabsze i najkrótsze sygnały mają proporcjonalnie największy uszczerbek i są maskowane przez sygnały mocniejsze a nawet tracone przed kolejnym etapem obróbki dźwięku.
Utraconych dźwięków zgodnych z oryginałem nie odbudują ani najlepsze układy korekcyjne, ani przetworniki cyfrowo-analogowe. Przy dużych ubytkach odtwarzana muzyka jest metaliczna, nieprzyjemna, drażniąca, pozbawiona naturalnych barw, a bas jest rozmyty, pozbawiony precyzji i ma skłonności "monochromatyczne" itp.
W połowie lat dziewięćdziesiątych rozpocząłem na własny użytek doświadczenia z płytami kamiennymi wykonanymi z marmuru i granitu. Ustawiałem je w różnych kombinacjach na stożkach wykonanych z różnych metali (mosiądz, stali węglowa i nierdzewna). Moje preferencje co do zastosowanych materiałów przy budowie stolika wynikały głównie z wielotygodniowych odsłuchów poszczególnych kombinacji ze wszystkimi gatunkami muzyki. Względy praktyczne zostały potraktowane drugorzędnie. Granit ma dobre właściwości tłumiące, najwyższą wytrzymałość i gwarantuje to, że nie "narozrabia" w naszym systemie np. przełamując się pod ciężarem kilkudziesięciu kilogramów szlachetnej elektroniki.
Po analizie negatywnych zjawisk, potęgujących wibracje w kompaktach doszedłem do wniosku, że drgania generowane przez zestawy głośnikowe wywołują sprzężenia pomiędzy napędem a głośnikami, dodając charakterystyczny, podbarwiony dźwięk.
Dla wytrwałych proponuję wykonanie kilku prób z odtwarzaczem i stożkami i przy wykorzystaniu kamiennej płyty. Zjawisko łatwe do wyłapania nawet niewprawnym uchem, a poprawa gwarantowana.
Same płyty i stożki nie dawały mi pełnej satysfakcji. Postanowiłem zbudować bezkompromisowy stolik, którym wreszcie mnie usatysfakcjonuje. Analizując materiały, z jakich miał by być wykonany stelaż stolika, odrzuciłem drewno i jego pochodne jako łatwo podatne na mikrodrgania wywoływane falami dźwiękowymi. Wytypowałem zaś stal o strukturze austenitu, ponieważ ma ona pożądane właściwości tłumiące.
Właściwie skonstruowany stolik, pochłania drgania własne odtwarzacza, izolując go jednocześnie od mikrowibracji generowanych w otoczeniu. Jeżeli odtwarzacze płyt kompaktowych są poprawnie skonstruowane tzn., że posiadają stabilne obudowy, napędy i możliwie doskonałą elektronikę oraz właściwe ekranowanie i wysokiej klasy zasilanie itp., to tylko przenikające do wnętrza wibracje z otoczenia degradują (i to już w pierwszym kroku podczas sczytywania bitów z płyty) jakość odtwarzanego dźwięku.
Z przykrością stwierdzam fakt, lekceważenia konieczności stosowania tego typu ustrojów akustycznych przez sprzedawców (profesjonalistów) w salonach audio. Prezentując potencjalnym nabywcom nieraz znakomite urządzenia, nie przykładają właściwej wagi do problemu wszechobecnych wibracji. Ustawiają odtwarzacze za kilka lub kilkanaście tysięcy złotych na półce ze szkła lub drewnianej ławie, stolikach, które doskonale rezonują z "materią" wydobywającą się z kolumn. Cierpi na tym klient-audiofil i sprzęt, który jest niejednokrotnie dziełem sztuki inżynierskiej, żeby nie powiedzieć - geniuszu.
I tak można by pisać i opowiadać, ale nie ma to jak... doświadczenie. Po przesłuchaniu sceptycyzm ustępuje głębszemu zainteresowaniu, a w sercu audiofila rodzi się chęć posiadania stolika, wykonanego nawet własnym sumptem. Nie chciałbym, żeby brzmiało to jak autoreklama, ale warto chyba powiedzieć, że w ubiegłym roku podczas wystawy Audio Show "Audio Show 2004"), na moim stoliku prezentował się Gryphon Mikado w otoczeniu rodzimej elektroniki oraz włoskich flagowców Sonus Fabera - Stradivari.
Pozdrawiam wszystkich, miłośników muzyki, którzy z pasją w swoich zaciszach domowych przywracają dźwiękom ich prawdziwą naturę.
Andrzej Sroka
|