Kwestia wyboru Pamiętają Państwo scenę z "Matrixa", w której Neo i Morfeusz spotykają się po raz pierwszy? Jej kluczowym momentem jest chwila wyboru, kiedy Neo musi zdecydować czy wziąć pigułkę czerwoną, czy niebieską - czyli czy chce się "obudzić" i poznać rzeczywistość, czy woli o wszystkim zapomnieć i żyć tak jak dotychczas. Słowo-klucz tego fragmentu to: wybór. Jak się okazuje, tych dwóch światów nie da się ze sobą pogodzić, ich pola się nie pokrywają. I chociaż nikt nas jeszcze nie budzi z naszego snu, to z podobną sytuacją mamy do czynienia w przypadku kolumn AcuHorn. Zasiadając do ich odsłuchu trzeba się liczyć z tym, że albo od razu je zaakceptujmy, albo że od razu je odrzucimy. Wydaje się, że trzeciej drogi nie ma. W odróżnieniu od 99,9% kolumn z którymi na co dzień mamy do czynienia, konstrukcje tej gdańskiej firmy opierają się wyłącznie na pojedynczym głośniku szerokopasmowym, obciążonym tubą. Tego typu "układ", chociaż wydaje się dzisiaj ultra-awangardowym, jest w istocie jednym z najstarszych pomysłów na kolumnę głośnikową. To co wyróżnia AcuHorn, to zastosowany przetwornik. W odróżnieniu od innych producentów, którzy najczęściej posługują się głośnikami Lowthera lub Fostexa, Wojciech Unterschuetz (wywiad: No7/2004 HFOL) - konstruktor testowanego modelu nero125 - zastosował głośnik Tesli, z charakterystyczną "tubką" pośrodku, mającą za zadanie wzmocnić wyższe częstotliwości. Jak sam mówi, nikt wcześniej nie używał ich w obudowie tubowej. Nero125 jest najtańszą, chociaż największą, konstrukcją z linii, na którą składają się jeszcze rosso135 i secco145. Wraz z najdroższym modelem rosso145 słuchałem ich przez dwa miesiące. A ponieważ w tym czasie nie miałem w teście (oprócz Eter Amplifikatora) żadnych innych kolumn, całą uwagę poświęciłem właśnie im. Myślę więc, że mogę powiedzieć, że coś-niecoś o nich wiem. APLIKACJA W tym miejscu następuje zazwyczaj opis brzmienia produktu, czyli to, co jest dla nas najważniejsze. AcuHorny są jednak na tyle niekonwencjonalnymi konstrukcjami, że równie ważne staje się to, jak zostaną zaaplikowane. Tylko wówczas można będzie bowiem właściwie odebrać i zinterpretować wrażenia z odsłuchu. Przede wszystkim: wzmacniacz. Wysoka skuteczność nero125 (powyżej 94 dB) i bardzo "przyjazna" impedancja 8Ohm nieuchronnie "skazuje" je na wzmacniacze lampowe. I w dużej części jest to prawda. Konstrukcje o mocach 5-8W, najlepiej na triodzie 300B są tutaj mile widziane. Poza tym, taki jest "kanon" "tubowców", którego niech nikt się nie waży zmieniać! Równanie, w którym po jednej stronie występuje kolumna tubowa z przetwornikiem szerokopasmowym, z drugiej strony zawsze ma SET. Ponieważ jednak nie jestem "zapisany" do żadnej koterii ani niszy, mogłem więc swobodnie przyjrzeć się tym kolumnom, współpracującym z szeroką gamą konstrukcji. Wbrew stereotypom, najlepiej zagrały ze wzmacniaczem Audia Flight 100 (test: No8/2004). Koherencja, pełnia, detaliczność - najlepsze. A to przecież tranzystor. Niestety, włoski wzmacniacz kosztuje ponad cztery razy więcej niż kolumny, więc, zgodnie z podręcznikową zasadą, wedle której ceny komponentów powinny być zbliżone, należy o nim zapomnieć. Bardzo dobrze zabrzmiał również wzmacniacz Unison Research S2K (SET na KT88), zestawienie, o którym z uznaniem wypowiadali się właściciele AcuHorna. Znakomitym wyborem będzie również (test w HFOL - No5/2004), wzmacniacz Antique Sound Lab KI22-FOXDT. Jak dla mnie jednak, najlepszym (w tych ramach cenowych) było połączenie ze wzmacniaczem w Polsce raczej nieznanym - produktem słowackiej firmy Edgar (wzmacniacz dzielony TP-131+TP-122). Jest to połowiczna herezja, ponieważ Edgar jest urządzeniem lampowym, ale pracującym w znienawidzonym przez ludzi od tub trybie push-pull i to na pentodach 6L6.W tym zakresie cenowym (do jakiś 15 000 zł) była to jednak z najbardziej uniwersalnych kombinacji i głównie na jej podstawie powstał ten test. Druga rzecz - kable. Ponieważ w konstrukcjach szerokopasmowych nie ma zwrotnicy i przewód wpinany jest niemal bezpośrednio do głośnika, są one bardzo czułe na dobór okablowania. A nie zawsze 'najdroższe' było 'najlepsze'. Reguła była taka, że najlepiej zagrały gładko brzmiące, neutralne kable miedziane. Ze srebrnymi kablami Argentum, na przykład, chociaż je bardzo lubię, średnica była nieco zbyt krzykliwa. Z Audią fantastycznie zagrały przewody Veluma, jednak po przepięciu na tańsze wzmacniacze, lepszym wyborem okazał się przewód Eichmanna eXpress 6v2. To z nim uzyskałem najlepsze zrównoważenie tonalne i właściwe wyważenie między nasyceniem i szczegółowością. I, na koniec - ustawienie. Producent zaleca posadowienie kolumn równolegle do siebie. Ma to na celu, jak sądzę, zniwelowanie, widocznej na wykresie, lekkiej "górki" w okolicy 8kHz. I rzeczywiście - kiedy kolumny będą stały w odległości powyżej 3 m od słuchacza - wszystko będzie OK. Przy mniejszych odległościach góra będzie jednak nieco zbyt osłabiona. Warto wówczas minimalnie skręcić kolumny do środka. ODSŁUCH Brzmienie AcuHornów ma dystynktywny charakter i różni się od wszystkiego z czym mamy do czynienia w "głównym" nurcie. Najważniejszą cechą jest koherencja wszystkich podzakresów, nie do osiągnięcia przez konwencjonalne konstrukcje. Do tego rodzaju prezentacji doszlusowują dopiero najdroższe kolumny, np. Peak Consult Empress. Instrumenty takie jak saksofon i kontrabas z płyty Sonny'ego Rollinsa "Way Out West" (Contemporary Records/JVC, VICJ-60088, XRCD) były perfekcyjnie spójne i płynnie przechodziły między kolejnymi frazami. W przypadku tej płyty jest to szczególnie istotne, ponieważ nagrana u początków stereo (1955 rok) ma typowy dla tego okresu rozkład instrumentów w panoramie: lewa-prawa, gdzie instrumenty są sztucznie przyporządkowane do swoich głośników i nie da się nimi manipulować relacjami przestrzennymi. Podobnie rzecz miała się w przypadku samplera Naima "The hi-fi collection" (HiFi Choice, HFC246-10-03), gdzie gitary z utworu otwierającego były pozbawione irytujących podbarwień i "nieciągłości". Płynność i brak agresji - jest to rzecz zupełnie unikalna. Płyta "Barefoot" Anny Marii Jopek (Emarcy/Izabelin Studio 016 299-2, promo copy), gdzie w otwierającym ją utworze "Bukowina" na preparowanym fortepianie gra Leszek Możdżer, ujawniła specjalną predylekcję AcuHornów do odtwarzania fortepianu. Był on zawsze pełny, dźwięczny i dokładny. Bez akcentowania poszczególnych podzakresów, nero125 przekazały brzmienie tego instrumentu z wielką klasą. Już przy Naimie można było zwrócić uwagę na rzecz, co do której można było mieć wcześniej wątpliwości - bas. To trzeba usłyszeć, żeby uwierzyć, bo na "zdrowy rozum" głośnik szerokopasmowy, z tak minimalnym wychyleniem membrany, tak zagrać nie powinien. Potwierdził to jednak odsłuch płyty "Digivooco" Adama Pierończyka (Pablo, PAO 10230), gdzie sztucznie generowane ultra-niskie dźwięki wprawiają większość kolumn w zakłopotanie. Nero125 nie oddały oczywiście ich niższej części jednak wyżej było pięknie: gęsty, pełny dźwięk z wyraźnym pulsem i masą. Znakomicie przekazane zostały poszczególne frazy, które nigdy się ze sobą nie zlewały. Również w tym przypadku wyjątkowo wiernie pokazany został saksofon, dźwięcznie, z dobrym zadęciem i bez przesadzania w akcentowaniu mechanicznej natury "sterowania" tym instrumentem. Kolumny od razu pokazują odstępstwa od neutralności toru towarzyszącego lub nagrań. O ile jednak w pierwszym przypadku trzeba uważać, bo nie ma na to rady, o tyle w przypadku płyt, to w jakiś sposób, pomimo że słyszymy co jest "nie gra", wszystko łączone jest tak, żeby dało się odebrać muzykę, nie wyrzucając płyty tylko dlatego, że kiepsko brzmi. Tak było np. w przypadku płyty Katarzyny Groniec "Emigrantka" (kopia CD-R z "taśmy matki"), której głos był wyraźnie wypreparowany z muzycznego tła i miał lekko podkreślone okolice 2 kHz. I nie chodzi przy tym o wypunktowywanie przez gdańskie konstrukcje "nienaturalności" instrumentów, tylko błędy w ich pokazywaniu. W przypadku bowiem całkowicie "zsamplowanej" płyty "Dummy" grupy "Portishead" (Go!Beat), powinna zdarzyć się katastrofa. A przecież krążek został przepięknie odegrany, z głębią i dobrym balansem pomiędzy głosem wokalistki, a spreparowanym podkładem. I tak było w przypadku wszystkich instrumentów, niezależnie czy był to elektroniczny rock Depeche Mode czy tradycyjnie nagrywany rock Led Zeppelin. Kolumny mają jednak swój bardzo charakterystyczny "sound", rzecz o której mówiłem na początku: albo go zaakceptujemy, albo odrzucimy. Nie ma bowiem większej części wyższej góry i np. blachy pokazywane są bez wyższych harmonicznych, a jeżeli grane są delikatnie, bez wypełnienia, wówczas są bardzo ciche. Również głosy damskie, np. Marii Callas, mogłyby mieć bardziej perliste, żywsze wypełnienie górnej części. Kolumny nie nadają się również do cichego słuchania, ponieważ słychać wówczas dość wyraźnie tubę, a mniej głośnik, wobec czego balans tonalny zmienia się i mocniej słychać dolną średnicę. Efekt ten nie jest aż tak wyraźny jak np. w innym modelu AcuHorna - secco145 - jest jednak zauważalny. Więcej góry usłyszymy nawet z maleńkiego tranzystorowego radyjka postawionego na kuchennym blacie. Nie ma również mowy o "uderzeniu" w klatę , kiedy w odtwarzaczu znajdzie się płyta AC/DC, z podwojoną stopą w zestawie perkusyjnym. Dźwięk który słyszymy nie wyskakuje przed kolumny, a pokazywany jest z pewnej perspektywy. Daje to fenomenalną głębię, nie jest jednak aż tak atrakcyjne jak tam, gdzie średnica rzucana jest "na twarz". Wady? Zalety? To będzie zależało od tego, jak się do AcuHornów ustosunkujemy. Niezależnie od osobistych preferencji warto powiedzieć, że z nero125 usłyszałem rzecz, której nigdy wcześniej nie miałem okazji doświadczyć. Chodzi o płytę The Mills Brothers "Spectacular" (Going for a Song, GFS275) ze starutkimi nagraniami, gdzie nie ma instrumentów, zaś ich dźwięki imitowane są przez członków grupy. Całość zabrzmiała powalająco i zniewalająco. Ciepły, gładki środek, wyrazisty wgląd (w głąb) nagrania, bardzo wyraźnie artykułowane elementy tekstu, które niemal zawsze są zacierane oraz ogólna kultura. Czegoś takiego nie słyszałem nigdy. PODSUMOWANIE Raz usłyszane, a nie odrzucone, będą cudownym kompanem w podróży poprzez muzyczne krainy. Jeżeli zaś "nie podejdą"? Cóż - jest przecież tyle innych kolumn. Każdy znajdzie coś dla siebie. Bez AcuHornów świat byłby jednak uboższy. Wojciech Pacuła BUDOWA Kolumny nero125 są bardzo dużymi konstrukcjami. Ich obudowa wykonana została ze sklejki o grubości 18 mm i wykończona naturalnym barwnikiem, a następnie pokryta pszczelim woskiem. Daje to niepowtarzalny efekt, zaś w mieszkaniu przez bardzo długi czas pachnie drewnem. W modelu nero125 tuba została umieszczona na tylnej ściance. Głośnik szerokopasmowy, to Tesla šC200, a jego pasmo przenoszenia rozciąga się do 10 kHz. Przetwornik został przykręcony do obudowy poprzez gumowe podkładki i nie jest mocno do niej dociśnięty. Centrum głośnika znajduje się na wysokości 780 mm (z kolcami). Od dołu, do drewna, bez pośrednictwa metalowych gniazd, wkręca się kolce. Są one bardzo solidne, ponieważ jednak mają zintegrowany kołnierz, nie da się nimi stabilizować konstrukcji. Znakomitym pomysłem było umieszczenie gniazd głośnikowych z boku. W ten sposób od głośnika do nich biegnie minimalny odcinek przewodu - w tym przypadku van den Hula CS-122 hybrid. Optycznym przedłużeniem zacisków są złocone tabliczki z modelem kolumny. W ten sposób nero125 zdają się "lżejsze" niż w rzeczywistości. Prosta konstrukcja, której tajemnica leży w konstrukcji samej tuby.
ACUHORN NERO125
Dystrybutor: AcuHorn |
||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||
© Copyright HIGH Fidelity 2004, Created by Studio LooK |