Z ZIEMI WŁOSKIEJ DO POLSKI... To nie jest tak, że ilość nowych marek jest nieograniczona. Może się wprawdzie wydawać, że co miesiąc dystrybutorzy zaskakują nas czymś nowym, jest to jednak tylko pokłosie izolacji, jakiej "ziemia polska" poddana była przez ponad pół wieku. Obecność większości z firm, które po roku 1989 w szybkim tempie były w Polsce "oswajane" i przyswajane, na tzw. "zachodzie" była czymś całkowicie normalnym. Dlatego też nowi przybysze, pretendujący do roli powierników płytotek, pojawiają się na tamtych ziemiach sporadycznie. Inaczej w naszej części kontynentu. Prze piętnaście lat musieliśmy nadrobić to, co inni mieli już za sobą. I wciąż docierają do nas "spóźnialscy", mniej lub bardziej utytułowani, znani i uznani, ale zdarzają się też i całkowici nowicjusze, wcześniej poza swoimi rodzinnymi "landami" nieznani. Do tej kategorii można chyba zaliczyć włoską firmę Monrio. Prezentowany wzmacniacz Asty sprzedawany jest w kilku wersjach: "goły", nazywa się wówczas po prostu Asty, z pilotem zdalnego sterowania - Asty ST oraz z przedwzmacniaczem gramofonowym - Asty PH. Prezentowana wersja jest najdroższa i obejmuje obydwa udogodnienia, nosi więc nazwę Asty ST&PH. Najnowsza, poprawiona wersja przyjęła dopisek MkII. Daje to w efekcie nazwę Asty MkII ST&PH. Proste, prawda? DŹWIĘK Niedawno zakończyłem test sześciu wzmacniaczy zintegrowanych w przedziale 4000-6000 złotych i Monrio, zupełnie naturalnie, zajęło miejsce w systemie opróżnione przez poprzedników. Od pierwszych taktów słychać, że aby Asty zagrało z pełną dynamiką potrzebuje, aby gałkę siły głosu odkręcić nieco mocniej niż przy innych urządzeniach. Jeżeli gra cicho, wówczas zgodnie z krzywymi fizjologicznymi słuchu, eksponuje środek skali, subiektywnie uspakajając przekaz. Kiedy jednak przyzwoicie wysterujemy końcówkę, wówczas zaczynają się dziać interesujące rzeczy. Monrio Asty dzieli bowiem zalety dwóch najlepszych wzmacniaczy wspomnianego testu - Creeka 5350SE oraz NAD-a C372. Jest to dość niezwykłe połączenie, ponieważ dźwięk obydwu wymienionych urządzeń dość mocno się od siebie różni. Najpierw Creek: od tego wzmacniacza Asty wziął czystą górę i precyzyjną średnicę. Bardzo dobrze zarejestrowany sampler "Naim. The Hi-Fi Collection" (Hi-FiChoice, HFC246-10-03) mienił się bogatym spektrum blach, z paletą rozciągającą się od niskich, niemal "piaskowych" uderzeń w duże talerze, aż do szybkich, wysokich uderzeń w sztywno zawieszone, niewielkie "krążki". Precyzyjny środek spowodował, że gitary, zarówno akustyczne, jak i klasyczne, zostały oddane - jak na ten przedział cenowy - wzorowo. Nigdy nie były nosowe, zaś balans tonalny został ustawiony w ten sposób, że słychać było gitarę jako całość, bez podziału na struny i pudło rezonansowe. Wyraziście i dokładnie zabrzmiały również monofoniczne nagrania z płyty "After Hours" Sary Vaughan (SME Records/Sony Music Enterteintment [Japan] Inc., Master Sound), płyty, która zazwyczaj wypada nieco "defensywnie" z uspokojoną dynamiką i nieco zamazaną średnicą. Zazwyczaj, ponieważ rzadko które urządzenie po TEJ stronie 10 000 złotych daje sobie radę z wydobyciem z płyty tego, co najważniejsze. Monrio nie burzy murów i nie kruszy zastanych schematów, jednak poradził sobie z tym zadaniem wyraźnie lepiej niż pozostałe urządzenia. Wyraźnie słychać było ubytki taśmy-matki, zaś głos Vaughan prezentowany był dystynktywnie, przed zespołem. W jego sugestywnej kreacji pomagał wyrazisty wyższy środek, który nie przekraczając linii agresji "wydobywał" wszystkie potrzebne informacje. Zabójczo wypadło np. nagranie z roku 1951 "Street of Dreams" z pełnym i dokładnym, łapiącym za serce wokalem. Z nowszym repertuarem Monrio poradzi sobie równie porywająco, pod warunkiem, że nagrania będą przyzwoicie zrealizowane. "Kid A" Radiohead (Parlphone/EMI 27753 2) jest takim właśnie przykładem. Dlatego też płyta miała potrzebną koherencję , głębię, pełnię i chociaż nie czarowała ciepłem, jak a pośrednictwem Marantza PM7200 KI, to jednak wszystko zostało oddane znacznie precyzyjniej. Również płyta "Thrak" King Crimson (discipline (gm), KCCDY 1) została zagrana dobrze, dokładnie i np. bez bałaganu w gęstszych fragmentach nagrania "Dinosaur". Jednego, czego zabrakło, to uderzenia na dole skali, które NAD prezentował z większym rozmachem i charyzmą. I tak było za każdym razem, kiedy do odtwarzacza trafiała płyta zrealizowana z myślą o słuchaczu. Gorzej było wówczas, kiedy znalazły się w nim słabo nagrane krążki. Monrio litościwie nie pastwił się nad nimi wyostrzeniami, których nie eksponuje, za to natychmiast odkrywa kłopoty z dynamiką. Tak było np. z moją ulubioną płytą Diary of Dreams "Freak Perfum" (EFA 03647-2), nagranej dość typowo dla współczesnych realizacji, czyli z dużą kompresją, na wielu śladach, prawie bez naturalnej głębi. Asty takie płyty odegra bez emocji, z nieco wypranym dźwiękiem, brak dynamiki sygnalizując płaską sceną. A ta jest przecież przez włoski wzmacniacz budowana wyjątkowo atrakcyjnie. Na pierwszy rzut oka może się ona wydawać niezbyt rozbudowana, jednak złudzenie to szybko przeminie jak zły sen, w którym biegamy po mieście bez majtek... Wystarczy, żeby odtwarzacz połknął płytę w rodzaju "Harmonie Universelle" (Alia Vox AV9810), będącą swego rodzaju "The Best" firmy należącej do Jordi Savalla i jego żony Montserrat Figueras, żeby znaleźć się przed dużą salą, z dokładnie, chociaż niewymuszenie zaznaczanymi planami, szczegółami gry, pogłosami. Naprawdę duża rzecz! Instrumenty pokazywane są w naturalnym otoczeniu, bez nadmiernej ostrości - jak przez zbyt mocne szkła - i bez rozdmuchiwania otoczenia aż poza ściany pokoju. Powietrza jest dokładnie tyle, ile potrzeba i ile jest go na płycie - ni mniej, ni więcej. Słabości. O ile Asty znakomicie kontroluje średnio wyższy i wyższy bas, dokładny, pełny, z nerwem i mięsem, o tyle jego średni zakres może się okazać nieco poluzowany, zaś jego niższa część nieco osłabiona. Co jakiś czas odzywają się ultra-niskie tąpnięcia i pomruki, które są jednak okazjonalne i nie zawsze komponują się z muzyką. Również wymóg grania na nieco wyższym niż "podkładowym" poziomie nie wszystkim przypadnie do gustu. Trzeba jednak uczciwie zaznaczyć, że optymalny poziom głośności, ze względu na naturalne wymiary instrumentów, znajduje się w okolicach, w których Asty bryluje. Bardzo, bardzo udane urządzenie, które pod prostą, acz elegancką powłoką kryje niejedną tajemnicę i niejedno rozwiązanie. Urządzenie charakteryzuje się uniwersalnym, poukładanym dźwiękiem, który nie predestynuje go do jakiegoś konkretnego stylu czy "przegródki". Warto zapewnić mu kolumny o przyzwoitej skuteczności, chociaż satysfakcjonujące rezultaty osiągniemy też z "przeciętnymi" pod tym względem konstrukcjami, jak chociażby z bardzo udanymi monitorami XN 185 MkII Xaviana. Na dokładkę dostajemy ładnie grający, udający urządzenie lampowe przedwzmacniacz gramofonowy. Ale o tym kiedy indziej. Wojciech Pacuła BUDOWA Przód urządzenia wykonano z grubego na 10 mm płata szczotkowanego aluminium, z zaokrąglonymi brzegami, przykręconego do chassis, wygiętego również z grubej, 2 mm blachy stalowej. Polska wersja otrzymała od dystrybutora znakomite stożki Tary Labs Vanishing Points, które "solo" kosztują 600 zł... W obudowie nie ma wycięć wentylacyjnych. Z przodu umieszczono cztery pokrętła manipulacyjne, które poprzez swój kształt - dość wąskie graniastosłupy - oraz duże wycięcia i dylatacje na nie w panelu przednim, kreują interesujący design. Pośrodku widać czerwoną kontrolkę, wskazującą, czy urządzenie jest włączone. A warto je pozostawić cały czas na "on", ponieważ nie grzeje się specjalnie mocno, co sugeruje, iż pobór prądu w stanie spoczynku nie jest duży i że Elektrownia z torbami nas nie puści. Jest to tym bardziej na miejscu, że nie ma w Asty trybu "stanby". Napisy są naniesione sitodrukiem i należą do utylitarnej odmiany wzornictwa przemysłowego. Wewnątrz Asty widać wyraźny podział na trzy sekcje. Po lewej umieszczono dwustronną płytkę ze ścieżkami biegnącymi do ładnego mechanicznego przełącznika umieszczonego przy przedniej ściance. Można by dywagować, czy aby sygnał nie musi przebyć zbyt dużej drogi, jednak wygląda to na przemyślane działanie, ponieważ wprost z przełącznika, krótkimi miedzianymi zworami, trafiamy wprost do przedwzmacniacza. Przed selektorem, tuż przy tylnym wejściu znajdziemy jeszcze przedwzmacniacz gramofonowy. W odróżnieniu od innych wzmacniaczy z opcjonalnym "phono", elementy lutowane są do druku, a nie wpinane na dodatkowej płytce. Pośrodku widać płytkę z resztą układu, przedzieloną na dwie części sporymi kondensatorami o pojemności 4700 µF każdy, o specyfikacji 105 °C. Cała ta część jest oparta o układy aktywne dyskretne. Na wyjściu, przykręcone do niewielkiego radiatora, znalazły się dwie quasi-komplementarne pary bipolarnych tranzystorów (NPN Epitaxial) 2SD1406, produkcji Sanyo. Po prawej stronie układu umieszczono średniej wielkości transformator toroidalny o mocy 200W, z uzwojeniami wtórnymi dla każdego kanału osobno. Dlatego też pozostała część zasilania również jest osobna, zaś w prostowniku zastosowano ultra-szybkie diody firmy ON (dawniej Motorola). Przedwzmacniacz otrzymał osobny, stabilizowany zasilacz. Do regulacji wzmocnienia służy duży potencjometr Alpsa. Balans obsługuje również Alps jest to jednak prosta, otwarta jednostka. W ścieżce sygnału nie zastosowano żadnych kondensatorów, zaś tam, gdzie to było konieczne znajdziemy polopropyleny Wimy lub drogie, wykonane specjalnie dla audio, Nichicony z serii Muse. Pilot w serii MkII jest metalowy, dodano również układ miękkiego startu. Gniazda wejściowe złocone są tylko z zewnątrz Jedną z rzeczy, które odróżniają włoski wzmacniacz od innych urządzeń, jest obecność na tylnym panelu stereofonicznego wejścia RCA oznaczonego "Direct". Za jego pomocą, możemy Asty zintegrować z systemem kina domowego. Wystarczy przełączyć wewnątrz parę zworek i urządzenie będzie się zachowywało jak końcówka mocy. Rozwiązanie bardzo fajne, myślę jednak, że lepiej byłoby to zrobić za pomocą przełącznika. Można by wówczas na bieżąco korzystać z niego albo jak ze wzmacniacza zintegrowanego, albo jak z końcówki mocy napędzającej kanały przednie.
MONRIO ASTY
|
||||||||||||||||||||||||||||||||||
© Copyright HIGH Fidelity 2004, Created by Studio LooK |