ABC RZEMIOSŁA GŁOŚNIKOWEGO Wprowadzenie do sprzedaży, przez należącą do koncernu Harman International Company amerykańską firmę Infinity, kolumn z serii Alpha (we wrześniu 2000 roku) odbiło się sporym echem. Wraz z nimi po raz pierwszy w tak przystępnych cenach dostaliśmy bowiem do ręki technologie do tej pory zarezerwowane dla topowych linii Intermezzo oraz Prelude MTS. Rozpisując się o owej erozji cenowej i chwaląc rynek za to, że chłonąc wcześniej dużą ilość kolumn Infinity, umożliwił taki ruch, nie przypuszczaliśmy, że jeszcze chwila i będzie jeszcze lepiej. Oto bowiem niedawno i to bez rozgłosu, 30 marca do sprzedaży trafiła seria Beta, tańsza od Alphy, a w której nie że tylko zastosowano te same rozwiązania, co w droższej serii, ale i dodano coś "ekstra". Do testu trafiły podstawkowe kolumny Beta 20, będące drugim głośnikiem od "dołu" w sześciogłośnikowej "rodzinie", w skład której wchodzą również tańszy podstawkowiec Beta 10, droższe, wolnostojące, trójdrożne kolumny Beta 40 i Beta 50, dwa głośniki centralne - Beta C250 i Beta C360 oraz dopełniające system kina domowego dipole Beta ES250. W tejże serii znajdziemy oczywiście subwoofery - Beta SW-10 oraz Beta SW-12. Do pełnego obrazu brakuje jeszcze tylko kompletnego zestawu do kina domowego Beta HCS, zbudowanego z czterech kolumn Beta 10, głośnika centralnego Beta C250 oraz subwoofera (sprzedawanego tylko w tym zestawie) Beta HCS. ODSŁUCH Znając inne serie, w tym Alfę, można się pokusić o kilka uwag generalnych - cech, charakterystycznych dla obecnego oblicza Infinity. Przede wszystkim, amerykańscy inżynierowie zadbali o to, aby balans tonalny, nawet w tak niedrogich kolumienkach, został ustawiony jak najlepiej. I jest to cecha, którą odkryjemy, niezależnie od tego, z który modelem mamy do czynienia. Wyraża się ona głównie poprzez kremową i gładką średnicę, która powoduje, że nagrania mają głębię (nie chodzi o scenę, ale o barwę) i nie są odbierane jako jednowymiarowe. Po drugie: dość aktywny i bogaty w wydarzenia przełom średnicy i góry. Nie jest to jeszcze wyostrzenie (nie chodzi o samą barwę, a o energię tego obszaru), ale nie jest to już neutralność. Dlatego też głos wokalisty Radiohead na płycie "Kid A" (Parlphone/EMI 277532, CD) miał nieco rozjaśnioną wyższą część, chociaż nie na tyle, aby sybilanty syczały. Chodziło raczej o wyrazistość zakresu powyżej 1-2 kHz, która sprawiała, że przekaz nie był delikatny, ani aksamitny, ale też nigdy nie był monotonny. Zakres ten powoduje bowiem, że w nagraniu zawsze coś skrzy się, mieni i przykuwa uwagę. Blachy są wysokiej próby i nie przypominają w niczym skrzypiących i piszczących kopułek metalowych, jakie można było spotkać na rynku jeszcze kilka lat temu. Ich najwyższy zakres został nieco uspokojony (wycofany), dzięki czemu osłabiono wpływ rezonansu własnego, który dla metalowych kopułek wypada dość blisko pasma przenoszenia, a który odczuwany jest jako "dzwonienie". W przypadku Bety 20 górny skraj pasma był raczej stonowany delikatny, a nawet ciepły (tak, to prawda!), dzięki czemu blachy z płyty "Portrait in Jazz" trio Billa Evansa (Riverside/Fantasy RISA-1162-6, SACD) były lekko osłodzone, wycofane, a ich obrys zaokrąglony. Dało to w efekcie bardzo przyjemny obraz, który pomimo niewysokiej ceny kolumn, sugerował pewne wyrafinowanie. Ale, co ja tutaj z jazzem: bardzo dobrze został odegrany rock, pozbawiony metalicznych naleciałości, a pomimo to wyrazisty, z życiem i kopem. Pearl Jam z płyty "Binaural" (EPIC 494590 2, CD) został oddany przyjaźnie i z dużą dozą kultury. Przy wyższych poziomach, kiedy ręka przekręcała gałkę siły głosu niebezpiecznie w prawo, Bety się buntowały i poddawały całość lekkiej kompresji. Nigdy jednak nie wpadały w krzykliwość i nie cięły uszu. Równie wciągająca okazała się płyta Carlosa Santany "Supernatural" (Arista/BMG 19080 2) z lekko podkreśloną dolną, gładką średnicą i uspokojoną górą, jednak z zachowaną koherencją i spójnością brzmienia. W dotychczasowym opisie skupiłem się na górze i średnicy, nieco zaniedbując bas. To jednak te dwa zakresy robią największe wrażenie, szczególnie jeżeli weźmiemy pod uwagę cenę kolumn. Bas Bety 20, podobnie jak i wcześniej kolumn podstawkowych z serii Alpha, jest prowadzony równo, schodzi całkiem głęboko, jednak nie "zabija" swoją obecnością, ani też nigdy nie sugeruje, że mamy do czynienia z dużymi, podłogowymi kolumnami. Nie do wszystkich taki przekaz przemówi, jednak docenią go ci, którzy mają niewielkie pokoje i nie lubią, kiedy wylot bas-refleksu używany jest zamiast suszarki. Można będzie więc poeksperymentować z przysunięciem kolumn do ściany tylnej, bez obawy, że lekki ruch i bas z płyty Janerki poderwie kurz z podłogi w piwnicy. Nie są wszakże "20" kolumnami bez wad. Ich piętą achillesową jest scena dźwiękowa. Dźwięk, przez wyraźną dolną średnicę, podawany jest blisko, przed kolumnami, zaś za nimi niewiele się dzieje. Można by zaryzykować i wspomnieć coś o chaosie, jednak sytuację ratuje wspominana "głębia" kreowana nie przez umiejscowienie muzyków na scenie, a przez obrys instrumentów będący pochodną dobrej barwy środka. Źródła pozorne pokazywane są jako większe plamy, bez szczególnego różnicowania pomiędzy nimi, ale też i bez hipernaturalistycznych "efektów specjalnych". Większość wydarzeń i tak skupia się zresztą na środku sceny. Kolumny co jakiś czas zaskakują jednak czymś niezwykłym, jak np. stukiem kostki w pudło gitary Everlasta na płycie Santany. Wojciech Pacuła BUDOWA Bety 20 są dwudrożnymi kolumnami podstawkowymi, z obudową wentylowaną bas-refleksem. W ich budowie uwagę zwracają dwa "patenty" Infinity: starszy, poprzednio w seriach topowych, a potem również w serii Alpha - C.C.M.D. (Ceramic Metal Matrix Diaphragm) oraz najnowszy, po raz pierwszy wprowadzony, o ile mnie pamięć nie myli, właśnie w serii Beta, nazwany CAI (Constant Acoustic Impedance). Pierwszy z nich tyczy się technologii budowy membran - zarówno głośnika niskośredniotonowego, jak i wysokotonowej kopułki. Infinity stosuje bowiem, w miejsce popularnej celulozy, równie często spotykanego polipropylenu i rzadziej kevlaru czy metalu, metalowo-ceramiczny sandwich. Membrana budowana jest ze spieku, nakładanej z dwóch stron - za pomocą anodowania na aluminiowy "rdzeń" - aluminy. Proporcje rozkładają się tak, że pierwsze 20% stanowi wierzchnia warstwa aluminy, następne 60% to aluminium i spód - pozostałe 20% aluminy. Drugie rozwiązanie, CAI, wyraża się w zastosowaniu przed głośnikiem wysokotonowym krótkiej tubki, która stanowi akustyczne obciążenie dla przetwornika. Jej kształt jest obliczany komputerowo. Podział pomiędzy głośnikami, opadanie 24 dB/oktawę, ustalono dość nisko, bo przy 2,4 kHz, dzięki czemu głośnik niskośredniotonowy o średnicy 165 mm (kopułka - 25 mm), z wytłaczanym blaszanym koszem, nie będzie miał okazji, aby zawęzić swoje charakterystyki kierunkowe. Głośniki, choćby nie wiem, jak dobre, potrzebują jednak dobrej obudowy, bez której są niczym. Bety 20 wyposażono w wyjątkowo dużą "paczkę", której proporcje zostały jednak dobrane tak, że nie wydaje się duża. Została ona wykonana z płyty MDF, z pogrubionym do 30 mm przodem, który został wyprofilowany w lekki łuk. Łączy się on z resztą bryły za pośrednictwem niewielkiej dylatacji. Aby ją dodatkowo wzmocnić, przyklejono do niej od środka dodatkowe wzmocnienia. Charakterystyczny dla Infinity jest sposób mocowania głośników. Większy z nich przykręcony jest ośmioma śrubkami do głównego korpusu. Neodymowy głośnik wysokotonowy przykręcono zaś do plastikowej, całkiem sztywnej, polakierowanej na srebrny kolor wytłoczki, przykręcanej następnie do przodu, stanowiącej jednocześnie element dekoracyjny. W budowie kolumn widać dbałość o różne szczegóły, takie jak np. dobrą dyspersję tonów wysokich oraz spójność fazową przetworników. W tym celu głośnik niskośredniotonowy umieszczono dość nietypowo, bo wysoko, 180 mm od krawędzi dolnej, a więc powyżej połowy tak, żeby znalazł się jak najbliżej głośnika wysokotonowego, przysuniętego z kolei jak najbliżej górnej krawędzi. Oprócz zaawansowanej technologicznie membrany zadbano również o takie podstawy "sztuki", jak bardzo duży, ekranowany magnes. Ponieważ ścianka przednia jest dość gruba, otwór pod głośnik posiada od środka podcięcia, które umożliwiają swobodny przepływ powietrza spod membrany. Obudowa jest wytłumiona raczej symbolicznie, gdyż tylko na ściankach bocznych znajdziemy płaty cienkiego, niezbyt mocno prasowanego filcu. Najwyraźniej chodziło o to, aby nie tłumić głośnika zbyt mocno. Wylot krótkiego bas-refleksu umieszczono dokładnie na wysokości głośnika wysokotonowego. Jest on łagodnie wyprofilowany, zarówno z zewnątrz, jak i od środka. Zwrotnicę przykręcono do tylnej ścianki, nieco powyżej pojedynczych (co za ulga! Wreszcie ktoś pomyślał o audiofilach i ich kieszeniach - stosowanie bi-wiringu w tak tanich kolumnach jest nieporozumieniem!) zacisków, na płytce drukowanej. Znajdziemy tam dwie cewki powietrzne, jeden rezystor (masowy) i dwa kondensatory: w sekcji wysokotonowej polipropylen, zaś niskotonowej - bipolar. Szkoda tylko, że przewody połączone są z przetwornikami skuwkami. Niestety, jest to standard również w znacznie wyższych strefach cenowych. Maskownica jest bardzo atrakcyjna - wykonana z perforowanej blachy, podklejonej od środka kratownicą z plastiku (jest więc szansa, że nie będzie "dźwięczała") oraz cieniutką czarną materią. Niestety, wpływa ona na dźwięk na tyle mocno, że lepiej będzie ją ściągnąć. Okleina, dostępna w kolorach wiśniowym, bukowym i czarnym, jest sztuczna.
INFINITY BETA 20 Cena: 899 zł/szt Dystrybutor: R. Bałys Kontakt: www.infinitysystems.com.pl, www.harman-kardon.com.pl e-mail: jblinfo@rb.com.pl Adres: ul. Morwowa 12, 40-171 Katowice Tel.: tel. (0-32) 258 08 98, fax (0-32) 258 07 98 Strona producenta: www.infinitysystems.com |
||||||||||||||||
© Copyright HIGH Fidelity 2004, Created by Studio LooK |