MINIMA-AUDIO Bydgoska Minima-Audio do beniaminków nie należy. Startując w 1996 roku, przecierała szlak wielu innym polskim firmom. A być firmą 'polską' nie dla każdego oznacza 'dobrą' i 'godną zaufania'. Skąd się bierze to przekonanie? Trudno zawyrokować jednoznacznie. Być może chodzi jednak o obraz oficjalnej i jedynie aprobowanej wizji polskiego przemysłu "wieków średnich", przed upadkiem komunizmu, którego elektroakustyka i wraz z urządzeniami audio, jest integralną częścią. A przecież owa oficjalna twarz była raczej maską zakładaną dla partnera, skorupą pod którą wrzało prawdziwe audiofilskie życie. Nic więc dziwnego, że kiedy tylko pojawiły się nowe możliwości - dostęp do technologii, głośników, literatury, spotkań, itp. pojawiło się wiele, często ekstremalnie ciekawych polskich firm. Chociaż startując w przyzwoitym, całkiem przychylnym dla nowych produktów czasie, Minima-audio po jakimś czasie nieco przycichła i do zainteresowanych docierały skrawki, często przekłamanych, niepotwierdzonych informacji. Dobrze więc, że znowu słychać o niej więcej. W krótkim okresie czasu miałem możność posłuchać aż trzech konstrukcji Minimy - recenzowanych dla "Audio" w ramach nowej, prowadzonej przeze mnie, serii "świeża krew" modeli Basic 1.2 i Prestige XT oraz przekazanych niedawno do testu w "High Fidelity OnLine" Talismanów 3.2. Myślę więc, że jakieś podstawowe pojęcie o możliwościach firmy mam. A piszę o tym, ponieważ, jakkolwiek i Basiki i Prestige swoją klasę miały, wydaje mi się, że Talismany są jedną z ciekawszych konstrukcji MA jakie słyszałem. ODSŁUCH Po raz kolejny konstruktorzy Minimy-audio wykazali się czujnością w dziedzinie wysokich tonów. To co jest zmorą i plagą wielu uznanych, światowych konstrukcji głośnikowych - niektórych bardzo znanych - to wyostrzenie i rozjaśnienie góry. Załatwia się w ten sposób dwie rzeczy - kolumny udają pełnych emocji i temperamentu "gości", którzy każdą płytę pokażą bez zahamowań i jednocześnie w sztuczny sposób podkreśla się te składniki dźwięku, które odpowiadają za informację przestrzenną. Talismany, podobnie jak wcześniej Basiki i Prestige, zachowują w tej mierze umiar i wierność. Dzięki temu góra jest po prostu ładna - blachy z płyty Janerki "Fiu fiu..." (BMGLOC 0004, Promo Copy) były pokazywane ładnie, z wyróżnieniem różnych ich rodzajów, grubości i sposobu uderzenia. I chociaż informacje te bogactwem szczegółów nie były rzucające na kolana, to - pamiętając o cenie kolumn - można powiedzieć, że było ich wystarczająco dużo, a nawet nieco więcej... A to wszystko bez cienia rozjaśnienia i ostrości. Nie cały przedział góry jest odtwarzany z równą mocą, ponieważ aktywniejszy wydaje się górny jej zakres, podczas kiedy im bliżej do przełomu średnicy i góry, tym przekaz jest spokojniejszy. Głos Janerki był jednak wyraźny i dobrze było słychać np. przez jakiego rodzaju efekt został on "przepuszczony" w utworze "Wirnik". Chcąc potwierdzić spostrzeżenia dotyczące głosu, sięgnąłem po płytę z muzyką (nie chodzi o soundtrack) użytą w filmie "American Beauty" ("Music from...", DreamWorks 450 210-2), gdzie utwór nr 2 zatytułowany "Because" otwiera chórek. Poprzez Talismany słychać go było w poukładany i płynny sposób. Wszystkie, nagrane w wielu podejściach, głosy były dobrze sklejone, bez irytującego czasem "prześwietlania" i burzenia iluzji wspólnego śpiewu. Owo lekkie "podrasowanie" nagrania potwierdzone było tym, że również łączenie poszczególnych fraz nie było szczególnie podkreślane. Nie było to do końca zgodne z prawdą. Trzeba jednak pamiętać, że każda konstrukcja to seria kompromisów, a im mniejsze pieniądze wchodzą w grę, tym kompromisów więcej. W tym przypadku kompromis pomiędzy analitycznością, a zdolnością do syntezy był bardziej niż satysfakcjonujący. Wyczyny na blachach z japońskiej płyty trio Great3 pt. "Begin the Beguine" (Aeoilus AJCD-S002) - np. w utworze "My Favorite Things" - zostały natomiast oddane zaskakująco dobrze i dokładnie. Wciąż nie było wprawdzie uderzających mikrodetali, które przekazywała kopułka Seasa w Centurionach Sound&Line, ale całość zabrzmiała koherentnie i po prostu dobrze. Zaśpiewy muzyków również były mniej słyszalne niż z krakowskich kolumn, ale w tym przypadku moim uszom wyszło to tylko na dobre... Bas Peacocka był punktowy i dokładnie umieszczony w przestrzeni pośrodku sceny. Dotychczas nie pisałem o basie, ponieważ czekałem na tego typu płytę. Pomimo całkiem przyzwoitych rozmiarów obudowy, Talismany 3.2 nie schodzą z basem zbyt głęboko i jest on raczej lekki. Jego średnia i górna część jest natomiast wyjątkowo "smakowita" - dokładna, otwarta i wierna. Myślę, że Audax jest w tym względzie wyjątkowym głośnikiem, który równie dokładnie przekazuje średnicę. Najwyraźniej jednak nie ma on predyspozycji do głębokich "pomruków" i nie jest przeznaczony do poruszania nogawkami stojących przy nim znajomych... To w tym samym nagraniu można było dostrzec, że kolumny mają tendencję do lekkiego "podgrzania" blach, jeżeli są one uderzone mocniej niż przeciętna głośność na płycie. Jeżeli więc sygnał jest mocniejszy, wówczas, subiektywnie, góra gra lekko głośniej niż reszta pasm.
Szybsze granie, takie jak w utworze "Yellow Car III" Patricii Barber z japońskiej wersji płyty "Cafe Blue" (Premonition/First Impression Music, FIM CD 010, HDCD, gold) zabrzmiało szybko i wybuchowo. Wraz z wcześniejszymi spostrzeżeniami na temat Great 3 daje to podstawy do stwierdzenia, że jeżeli tylko w nagraniu znajduje się dostatecznie duża ilość energii na górnym skraju pasma (nie chodzi o rozjaśnienie), to Talismany tylko na tym skorzystają i pokażą wszystko szczególnie dobrze. Dźwięk blach nieco trzymał się głośników, ale trzeba to zminimalizować ustawieniem kolumn. Pisałem o basie - master, nagranej pod szyldem Artur Lesicki Acoustic Harmony, akustycznej płyty Artura Lesickiego "An Unbelievable Silence" (Universal Music Polska 981 698 2) pokazał, że jest on bardzo stabilny i że jeżeli realizator umieścił go w jakimś miejscu, to Talismany go tam pokażą. I bardzo dobrze - najczęściej, przy mniej precyzyjnych niż Audax głośnikach, bas rozlewa się po scenie jak wirus pod skórą w "Archiwum X" i nie da się go w żaden sposób zlokalizować, bo za każdym razem, kiedy wydaje się nam, że go mamy, okazuje się, że jest jeszcze tam i tam, i tam też... Talismany - jak powiedziałem - miały super-stabilny, chociaż może i nie najgłębszy, bas. Przy akustycznym basie, który w utworze nr 4 schodzi bardzo głęboko, słychać, że kolumny zaczynają lekko schodzić z mocą basu gdzieś w okolicach 60-70Hz, po to, by przy 50 Hz (oczywiście mniej-więcej) znowu zagrać mocniej i głośniej, To gra już jednak bas-refleks i w związku z tym jego jakość pozostawia wiele do życzenia. Na płytach z muzyką klasyczną słychać, że w połączeniu z hybrydowym wzmacniaczem Vincenta SV-236 lekkiemu podbiciu ulega region 1 kHz. To co powyżej jest lekko uspokojone i subiektywnie wycofane. Zyskuje na tym flet z fenomenalnej płyty z nagraniami Vivaldiego "Giorno E Notte" (Divox Antiqua CDX 70407-5), który jest wyraźny, przekazuje mnóstwo emocji i jest prawdziwym instrumentem prowadzącym. Klawesyn jest już jednak nieco zbyt cichy - słychać jego średnicę, bez owego perlistego stukania srebrzystych młoteczków. I to jest chyba jedna z cech Talismanów - lekkie uspokojenie przejścia pomiędzy głośnikami. Nie ma mowy o nieciągłości - pisałem już o głosach, ale raczej o uspokojeniu dynamiki zakresu 2-4 kHz. Nie wszystkim może się to spodobać, ale daje to w efekcie coś niespodziewanego: fenomenalne saksofony. "Saksofonomaniacy wszystkich krajów łączcie się!" - Powinno być napisane na każdym Talismanie. W grze Bena Webstera z płyty "The Kids and the Brute" Illinois Jacquet (Verve 557 096-2) mnóstwo było przydechów, zadęć, sapnięć - czyli wszystkiego tego, co składa się na... Webstera i websterowskie granie. Przebiegając po płytach Sonny`ego Rollinsa, Coltraina i innych, za każdym razem z przyjemnością wysłuchiwałem kolejnych "pozatestowych" utworów. Zmiana przewodów z miedzianych Eichmannów eXpression 6 i interkonektu Sound Projecta Silver na set srebrnych kabelków Argentum nieco brzmienie tego instrumentu ochłodziło, dodało mu jednak precyzji. Jeżeli miałbym jednak wybierać - w tym zestawieniu wybieram miedź. PODSUMOWUJąC Przygotowane przez firmę Minima-audio Talismany 3.2 to bardzo udane kolumny z czystym środkiem, średnią i wyższą częścią basu i bardzo ładnie wyważoną górą. Najlepiej zagrają z czystym tranzystorem, chociaż lampa doda im trochę "autorytetu". Warto poświęcić nieco czasu na dobór źródła, ponieważ jeżeli jest ono nieco zawoalowane, jak Vincent CD-S6, to wówczas część z tak potrzebnych szczegółów bezpowrotnie wyniesie się w inne strony Polski. A bas... no, najniższego basu po prostu nie ma. A gdzie jest? Jest go przecież pod dostatkiem w subwooferach. A jest na rynku kilka urządzeń, które radzą sobie nie tylko przy odpalaniu rakiety w kinie domowym, ale i przy basie Janerki. Tak więc pozwoliłem Talismanom zagrać z subwooferem KEF-a PSW3000. To już jednak następnym razem. Przedwzmacniacz gramofonowy jest odzwierciedleniem tej samej szkoły. W porównaniu z urządzeniem Pathosa jest suchszy, szybszy i dokładniejszy. Pomimo zasilania z sieci, tło wydarzeń jest tak ciche jak z zasilanego akumulatorowo włoskiego urządzenia. Dzięki możliwości dopasowania - tylko w trybie MM - zarówno impedancji jak i pojemności, dopasowanie do konkretnej wkładki może być przeprowadzone z zegarmistrzowską dokładnością. Na tym tle sekcja MC wydaje się nieco zbyt uboga. Oczywiście, dźwięk z wkładkami tego typu (Dynavector Karat 24R - Ruby), jest znacznie lepszy niż z MM. Najlepsze efekty uzyskałem jednak stosując zewnętrzny transformator dopasowujący (pożyczonego Audio Nota), wpięty do sekcji MM, a nie z wykorzystaniem wejścia MC. Wojciech Pacuła BUDOWA Talismany 3.2 są wolnostojącymi kolumnami dwudrożnymi, z obciążeniem głośnika niskośredniotonowego w postaci bas refleksu. Na górze pracuje kopułka Vify DX25TG z jedwabną membraną podobną do "pierścieniówek" tejże firmy. Dzięki pozostawieniu szerokiej fałdy na zewnątrz cewki osiągnięto m.in. lepsze rozciągnięcie góry. Na średnicy i basie pracuje znakomity głośnik francuskiego Audaxa HM170218 z koszem odlewanym ze stopu cynku i magnezu (o nazwie zamak), gumowym resorem oraz aerożelową membraną. Aerogel (czyli aerożel) jest formowanym w specyficzny sposób kompozytem włókien kewlarowych i węglowych zatopionych w akrylowym żelu. Jej zewnętrzna część jest gładka i błyszcząca, podczas gdy dolna ma wyraźną fakturę. Obydwa głośniki są nie tylko że przykręcone wkrętami imbusowymi (zwykle w tych przedziałach cenowych stosuje się zwykłe wkręty), ale i posadowione na plastycznym materiale oraz zalutowane do miedzianych przewodów typu solid-core. Umieszczono je ponadto blisko siebie. Umiejscowiona na podwójnych (sic!) zaciskach głośnikowych (dość kiepskich, połączonych jednak niezłymi zworami z plecionki ze srebrzonej miedzi) zwrotnica została w całości zalepiona czarną masą (identycznie jak w Centurionach Sound&Line), chyba w celu zapobieżenia kopiowaniu, ale co jako efekt uboczny daje zmniejszenie wibracji elementów. A tych niestety nie da się zweryfikować. Obudowa wykonana jest z płyt MDF o grubości 22 mm, z przednią ścianką o grubości 36 mm. Jest ona pochylona tak, aby pomóc zintegrować obydwa głośniki. Od spodu umieszczono mosiężne gniazda na kolce (niestety nie otrzymałem ich - na szczęście mam kilka kompletów). Wnętrze wzmacniane jest dwoma wieńcami i poza płatem gąbki na dnie obudowy nie jest niczym wytłumiona. MINIMA-AUDIO
Dystrybucja:
Kontakt:
Cena: 3950 zł
|
||||||||||||
© Copyright HIGH Fidelity 2004, Created by Studio LooK |