DUET DOSKONAŁY? Nieczęsto zdarza się, aby na okładce poważnego pisma audiofilskiego można było znaleźć informację typu: "Najlepszy wzmacniacz na świecie", zaś w "Stereophile`u", gdzie się ona pojawiła, nie zdarzyło się to nigdy wcześniej. Rzecz dotyczyła monobloków dm58, które znajdują się w środku oferty tej australijskiej firmy. Oprócz nich można zakupić droższe monstra dm68 lub tańszy stereofoniczny wzmacniacz mocy dm38, który jest przedmiotem tego testu. O ile wśród końcówek mocy istnieje jaki-taki wybór, o tyle przedwzmacniacze mamy tylko dwa, a tak naprawdę jeden - dm8, który po dodaniu sekcji przedwzmacniacza gramofonowego i wydaniu 10 000 złotych więcej, zyskuje status dm10. Przedmiotem niniejszego testu są właśnie owe dwa urządzenia - dm10+dm38. Nieczęsto się zdarza, aby dystrybutor zachowywał się tak profesjonalnie, jak firma FAST, będąca przedstawicielem Halcro na Polskę, ponieważ najczęściej rzeczone firmy chcą pożyczać drogie urządzenia na bardzo krótki czas, żądając następnie wnikliwych i odkrywczych recenzji (najlepiej entuzjastycznych). Komplet Halcro miałem w domu przez dwa miesiące. Wystarczy? Oprócz tego już wcześniej przez dłuższy czas testowałem końcówkę dm38 dla mojego macierzystego "Audio". Jako urządzenia towarzyszące w czasie obydwu sesji posłużyły źródła: dCS - transport Verdi-LaScala, przetwornik Delius oraz zegar Verona (komplet ok. 160 000 zł), odtwarzacz Gryphon Micado (ok. 42 000 zł), Wadia 861 (model basic poniżej 40 000 zł); kolumny: Peak Consult Empress (110 000 zł) oraz JMLab Utopia Alto Be (powyżej 77 000 zł). Przewody, to Cardas Golden Reference (22 000 zł), XLO UnLimited oraz Limited (44 000 zł) i Stereovox Reference Xadow (47 000 zł). Dodatkowo - srebrne przewody Argentum. Poza tym w czasie tego czasu przeprowadziłem testy gramofonów Pro-Jecta 1 Xpression, 2,9 oraz Perspective. Jako preamp pasywny posłużył znakomity potencjometr ze wzmacniacza Avantgarde Acoustic Model 5. Jako referencja dla przedwzmacniacza gramofonowego posłużył, zasilany akumulatorowo, preamp Pathosa InTheGroove (7000 zł). ODSŁUCH Na pierwsze zachwycone recenzje z USA europejscy recenzenci patrzyli z niedowierzaniem. Jako pewną formę odreagowania można więc przyjąć druzgocące w istocie rzeczy recenzje pióra cenionego przeze mnie Martina Collomsa, redaktora angielskiego "Hi Fi News". Czytając obydwa rodzaje opinii, trudno z początku się połapać o co chodzi. Na szczęście Halcro gościło u mnie na tyle długo, że mam o nim swoje własne zdanie i wspomniane recenzje czytam z większym chyba niż przedtem zrozumieniem. Rzecz idzie bowiem nie o opis, który zazwyczaj się pokrywa, ale o jego interpretację. Tak więc - do dzieła. Końcówka dm38 ma dystynktywny, znakomicie kontrolowany i lekko wygładzony dźwięk. Niezależnie od tego, czy były to lekko "podgrzane" w okolicy 7 kHz Alto czy stonowane Empressy, Halcro zawsze dostarczało mnóstwo szczegółów, które budowały solidną i gęstą scenę dźwiękową. Mówię o scenie, a nie o barwie, chociaż jedno z drugim w tym przypadku łączy się całkowicie. Gęsta scena wynika bowiem wprost z pełnej i nasyconej średnicy. Było tak zarówno przy "gorącym" głosie Sinatry (I`ve got a Crush on You z płyty Sinatra Sings Gershwin, Columbia/Legacy 507878 2) jak i przy zimnym głosie wokalistki Portishead (Dummy, Go!Beat 828 553-2). Przepięknie zachował się dm38 podczas odtwarzania płyty Duka Ellingtona Live! (At the newport Jazz Festival `59, Emarcy 842071-2), gdzie, pomijając niedostatki nośnika blachy zostały oddane w perlisty, znakomicie migotliwy sposób, który co jakiś czas każe się zastanowić, czy przypadkiem przy remasteringu nie podrasowano ich sztucznie jakimś urządzeniem lampowym. Halcro owo "dosłodzenie" wydobywa natychmiast, nie osuszając go jednak ani nie upraszczając. Mając to na uwadze ze zdziwieniem co jakiś czas czytałem o jakoby zimnym, czy schłodzonym rysunku dm38. Niczego takiego nigdy nie zauważyłem, a nawet miałem czasem wrażenie, że Halcro przypomina pod tym względem (do pewnego stopnia) odtwarzacz Wadii - analogowy, minimalnie przyciemniony, a przez to szalenie wciągający. Owo "uanalogowienie" nie było powiązane jednak z utratą szczegółowości, która w tym wzmacniaczu stoi na najwyższym poziomie. Testując różne urządzenia, kolumny i przewody, "38" zawsze naświetlała różnice pomiędzy nimi wyraźnie, bez litości wytykając niedociągnięcia w dynamice czy tonacji. Bas Halcro mógłby być potężniejszy, jednak mówię to w kontekście bezkompromisowych w tej mierze urządzeń Krella czy BAT-a. Chcąc uzyskać coś więcej należy po prostu zainteresować się większymi końcówkami tej firmy. Scena dźwiękowa nie jest rozdmuchiwana, a raczej trzyma się wnętrza czworokąta wyznaczonego przez kolumny. Instrumentaliści na scenie mają własne miejsca, które jednak nie są wycinane żyletką, a raczej przypominają naturalne zachodzenie na siebie krawędzi owych "prywatnych" przestrzeni. Jako "state-of-the-art" można uznać budowanie kolejnych planów, które nie zachodzą na siebie, żyją własnym życiem, a jednocześnie wyraźnie pokazują, że perkusja jest za saksofonistą (Sonny Rollins, Saxophone Collossus, Prestige/JVC VICJ-60158, XRCD), a basista na płycie The Timekeepers Counta Basiego i Oscara Petersona (Fantasy OJC20 790-2) jest nieco cofnięty i siedzi na wysokim stołku. O ile jednak nagrania jazzowe wypadają bardzo dobrze, to madrygały Monteverdiego (Ottavo Libri..., Opus111 OPS 30-187) zaparły dech w piersiach. Trójka wokalistów z utworu Perche t`en fuggi, o Fillide? Miała naturalny "oddech" wokół siebie, zachowywała właściwy dystans i można się było skupić na intonacji każdego z nich z osobna. Po raz kolejny okazało się, że średnica Halcro jest gęsta, gładka i nasycona dużą ilością informacji. Jedyną rzeczą, którą inne preampy, np VK-50 BAT-a pokazują lepiej, to tylna "ściana" za wykonawcami, która w Halcro była nieco za mało wyraźna. Kontrowersje wzbudziła na świecie również różnice pomiędzy brzmieniem wejść we wzmacniaczu. Do wyboru mamy bowiem wejścia napięciowe: niezbalansowane i zbalansowane oraz wejście prądowe. Z tym ostatnim może współpracować właśnie testowany przedwzmacniacz dm10. Spośród wejść napięciowych lepsze okazuje się niezbalansowane. Ma na to bezpośredni wpływ niezbalansowana budowa samego wzmacniacza. Wchodząc więc do dm10 z CD sygnałem różnicowym, lepiej poddać go desymetryzacji właśnie tutaj niż w końcówce. Desymetryzajca w dm38 pociąga za sobą lekkie wyostrzenie i stwardnienie dźwięku. Scena się wówczas przybliża do słuchacza, jednak w porównaniu z wejściem RCA zabieg ten wydaje się nieco sztuczny. I tak dochodzimy do wejścia prądowego. Colloms nie widzi benefitów z nim związanych, preferując zwykłe łącze RCA. Dla mnie różnica na korzyść łącza prądowego jest oczywista, jednak być może znowu chodzi nie o opis, a o jego interpretację. Prądowe łącze lekko bowiem zmiękcza sygnał, dając w zamian plastyczny i koherentny obraz wydarzeń. Przy RCA balans tonalny jest nieco zimniejszy i może się wydawać, że precyzyjniejszy. Dość szybko wychodzi jednak na jaw, że na dłuższą metę może to być nieco nużące. Może więc było tak, że recenzenci wybierali wejście napięciowe jako referencyjne i na tej podstawie pisali o chłodzie? Nie wiem. Wiem tylko tyle ile sam usłyszałem.
Nieco kłopotu sprawiły łącza dm38. Umiejscowienie wejścia dla przewodu sieciowego od spodu dolnego modułu było znakomitym posunięciem, ponieważ kabel mógł być krótszy, a co za tym idzie - tańszy. A na tym poziomie cenowym liczy się niemal każdy centymetr... Panel przyłączeniowy jest jednak trochę zatłoczony. Krytyczne uwagi mam np. do zacisków głośnikowych. Chociaż same w sobie bardzo solidne, to nie akceptują wtyków bananowych, a co więcej - są umiejscowione tak blisko siebie, że bardzo trudno w nich zmieścić sztywne przewody w rodzaju Stereovoxa i Cardasa. Poza tym nie mam uwag. Wzmacniacz, wbrew zapowiedziom, z Perak Consultami grzał się dość znacznie, co świadczy chyba o trudnym charakterze tych duńskich kolumn. Co ciekawe, z JMLabami, które mają dość niskie zejścia na charakterystyce impedancji, radiatory były znacznie chłodniejsze. dm10 O ile końcówki mocy Halcro - zostawiam na boku recenzję Collomsa, z której konkluzją (nie z meritum) się nie zgadzam - przyjmowane są z jednakowym entuzjazmem, o tyle przedwzmacniacz dm10 (i dm8, żeby była jasność) ma tyluż zwolenników co i przeciwników. I żeby nie plątać się w zeznaniach, zaraz na początku chciałbym powiedzieć dwie rzeczy. Oświadczenie nr 1: dm10 jest wybitnym przedstawicielem sztuki inżynierskiej, który wieloma swoimi zaletami przebija inne konstrukcje hi-endowe. Oświadczenie nr 2: zbiór cech dm10, jakkolwiek stojących na ekstremalnie wysokim poziomie, nie jest zbiorem, który w moim słowniku otwiera stronę z kontem bankowym. Obydwa stwierdzenia są chyba wystarczająco zrozumiałe, chciałbym bowiem przystąpić do opisu brzmienia. Celem australijskiego przedwzmacniacza jest pokazać wszystko z najwyższym dostępnym stopniem dokładności. Wgląd w nagranie jaki oferuje jest - wydawałoby się - nieograniczony: pokazuje łączenia w materiale (King Crimson, Thrak, discipline (gm) 8 40313 2), błędy w nagraniu (brumienie w jednym kanale na płycie Manaamu, Łóżko, Pomaton EMI 8 52718 2) itp. Wiek taśmy z jakiej zgrywano materiał na wydaną tylko w Japonii płytę Duka Ellingtona Live! (At the Newport...) został precyzyjnie pokazany, a każdy, nawet najmniejszy ubytek w warstwie magnetycznej natychmiast naświetlony. Zyskuje na tym wierność barw instrumentów, szczególnie w zakresie basu i góry. Trąbki cięły przestrzeń niczym Struś Pędziwiatr, a głos Ellingtona był wydobyty wprost z jego trzewi. Jeżeli mielibyśmy przywołać jakąś paralelę, to jeżeli preampy BAT-a czy Marka Levinsona mierzą odległość szkolną linijką, Halcro podaje wynik z dokładnością do tysięcznego miejsca po przecinku. Taka prezentacja ma jednak swoje konsekwencje. Przede wszystkim w imię litery muzyki poświęcany jest jej duch. dm10 będzie się trzymał nadsyłanego sygnału z wiernością niewolnika, jednak - jak mi się wydaje - nie będzie potrafił wyczarować z niego żadnej nowej jakości. Nagranie Benito Madinia i Antonio Forcione Caruso z płyty Naim. The Hi-Fi Collection (Hi-FiChoice, HFC246-10-03) zostało znakomicie wyrysowane, zależności dynamiczne pomiędzy gitarą i głosem pokazane perfekcyjnie. Pogłos nie był sztucznie wydłużany, jak to robią preampy lamowe, ani osuszany (skracany) jak to robią często tranzystorowce. Jeżeli chodzi o ogólną "wierność", to - oczywiście wyłącznie relatywnie, w porównaniu z innymi przedwzmaniaczami - było to jedno z najlepszych odtworzeń jakie słyszałem. Gdzieś, przynajmniej jak dla mnie, zabrakło emocji w głosie wokalisty, tego żaru, który wzmacniacze lampowe potrafią oddać perfekcyjnie. I teraz uwaga: precyzja tej klasy nie zawsze jest przyjemna. Jej ubocznym skutkiem jest lekkie odchudzenie średnicy i wyższego basu. Dochodzimy bowiem do punktu, w którym musimy zdecydować, jak naprawdę brzmią prawdziwe instrumenty - czy emfatycznie, czy bez emocji.Przedwzmacniacz gramofonowy jest odzwierciedleniem tej samej szkoły. W porównaniu z urządzeniem Pathosa jest suchszy, szybszy i dokładniejszy. Pomimo zasilania z sieci, tło wydarzeń jest tak ciche jak z zasilanego akumulatorowo włoskiego urządzenia. Dzięki możliwości dopasowania - tylko w trybie MM - zarówno impedancji jak i pojemności, dopasowanie do konkretnej wkładki może być przeprowadzone z zegarmistrzowską dokładnością. Na tym tle sekcja MC wydaje się nieco zbyt uboga. Oczywiście, dźwięk z wkładkami tego typu (Dynavector Karat 24R - Ruby), jest znacznie lepszy niż z MM. Najlepsze efekty uzyskałem jednak stosując zewnętrzny transformator dopasowujący (pożyczonego Audio Nota), wpięty do sekcji MM, a nie z wykorzystaniem wejścia MC. PODSUMOWUJĄC Końcówka dm38 jest przepięknym urządzeniem, które z dumą gościłbym w swoim systemie jako własne. Przedwzmacniacz sprawia jednak więcej kłopotów. Jego charakter każe bezwarunkowo posłuchać go z wybraną przez siebie końcówką. Jego wszechstronność i wyposażenie stawiają go na szczycie, wraz z kilkoma innymi konstrukcjami BAT-a czy Krella. Komplet Halcro zadziwiająco dobrze współpracuje jednak ze sobą. Suchość dm10 jest nieco tamowana, zaś czystość przedwzmacniacza pozwala dm38 w pełni rozwinąć skrzydła. Wojciech Pacuła BUDOWA W konstrukcji wzmacniacza dm38 widać bezkompromisowe podejście, które nie liczy się z przyzwyczajeniami, a jedynie z efektami. Urządzenie ma postać dwóch pionowo ustawionych "skrzydeł" (taki mają przekrój), połączonych dwoma prostopadłościanami. W dolnym znalazły się układy zasilające, zaś w górnym układy wejściowe. W "skrzydłach", na radiatorach umieszczono tranzystory końcowe. Zasilanie całości jest rzadko spotykane (najważniejsi poprzednicy to LINN i Chord), ponieważ jest to układ impulsowy. Dzięki temu, że z tego typu zasilacza można uzyskać znacznie wyższą moc przy mniejszej objętości, zdecydowano się na zasilenie układów wyjściowych (prądowych) napięciem regulowanym, a w terminologii firmowej nazwano to rozwiązanie "Power Factor Corrected Power Supply". Do dm38 można doprowadzić sygnał zbalansowany i niezbalansowany oraz sygnał prądowy. Warto podkreślić, że wewnętrzna budowa jest niesymetryczna. Moc jest dość wysoka, ponieważ wynosi 2x180W/8 oraz 2x350W/4 , jednak trzeba mieć na uwadze, że maksymalna wydajność prądowa wynosi 15 amperów, powyżej których automatycznie aktywują się zabezpieczenia przeciwzwarciowe. Budowa przedwzmacniacza dm10 jest równie skomplikowana. Ma podobny wygląd co i końcówka, posiada jednak tylko jeden prostopadłościan i jest oczywiście dużo niższy. Jego waga - 22,5 kg - każe stanąć jednak na baczność. Z powodu zastosowania zasilacza impulsowego, szczególną uwagę poświęcono filtracji układów. Część wejść i wyjść zaopatrzono więc w filtry pierwszego rzędu oraz dławiki. Zasilanie oraz sterowanie mikroprocesorowe zabezpieczono filtrami 2. i 6. rzędu. Układ blokowy dm10 W konstrukcji zastosowano pierwszorzędne oporniki Vishay oraz kondensatory polipropylenowe. Część gramofonowa zawiera układy wejściowe na tranzystorach FET (wysoka impedancja wejściowa). Krzywa korekcji jest tzw. RIAA-IEC, co oznacza, że poniżej 15 Hz zastosowano przeciwzakłóceniowy filtr 3. rzędu. Wejście gramofonowe MM posiada płynną regulację impedancji oraz pojemności. Do dm10 można doprowadzić zarówno sygnał zbalansowany jak i niezbalansowany (dotyczy to również gramofonu). Przydział wejść do konkretnych przycisków na pilocie ustalany jest przez użytkownika - wystarczy przytrzymać podświetlony na czerwono guziczek nad wejściem i żądaną nazwę na pilocie i pod taką nazwą owo wejście będzie się zgłaszało. Wszystkie komunikaty podawane są na dużym niebieskawym wyświetlaczu fluorescencyjnym. Mamy możliwość zmiany fazy absolutnej, również z pilota, jednak w tym ostatnim przypadku musimy wejść w menu, co trochę komplikuje sprawę. A pilot jest znakomity - metalowy, dobrze wyprofilowany i ergonomiczny. Na szczęście mamy przycisk mono, który jednak nie działa a w trybie zbalansowanym. Mamy do dyspozycji sporo wyjść - w tym zbalansowane dla magnetofonu: wyjście zbalansowane, niezbalansowane oraz dwa prądowe (dla układów bi-amping). Szkoda, że nie przewidziano regulowanej czułości dla każdego z wejść z osobna. HALCRO dm38+dm10
Cena:
|
||||||||||||||||||||||||||||||||
© Copyright HIGH Fidelity 2004, Created by Studio LooK |