TECHNOLOGIA NA GORĄCO Nareszcie! W końcu pojawiły się szerzej dostępne wyjścia cyfrowe wizyjne. Można więc będzie przesłać sygnał w domenie cyfrowej, bez konieczności jego zamiany na formę analogową. A przecież zarówno plazma, jak i LCD i DLP to urządzenia cyfrowe, które poprzednio sygnał z wejść wizyjnych musiały zamieniać w przetwornikach A/D na postać z jaką pracują. Taak... Tyle, że jednocześnie pojawiły się dwa rozwiązania: DVI -oraz HDMI, reprezentowane przez Pioneera - chyba pierwszego producenta elektroniki użytkowej, który się na to zdecydował. Ponieważ w teście tym chodziło głównie o "przeegzaminowanie" wizyjnych wyjść cyfrowych i porównania ich z wyjściami analogowymi, dobrałem więc wyjątkowo dobrane towarzystwo: projektor DLP Runco VX 1000 z kontrolerem Ci, projektor LCD Sony VPL-HS20 oraz wyświetlacz plazmowy PioneerPDP-504HDE. GRAMY - DŹWIĘK
W przypadku Pioneera trzeba wciąż przypominać sobie o jego cenie, bo gra on wyjątkowo (jak na DVD) dobrze. Nie ma oczywiście co liczyć na super-audiofislkie przeżycia i olśnienia. Tyle, że nic takiego nie miało nastąpić - DV-668AV przeznaczony jest do podłączenia do amplitunera i większość obróbki cyfrowej następuje właśnie tam. Wszystko jest jednak na swoim miejscu i postęp, np. wobec tańszego (i starszego) modelu DV-656A jest bezdyskusyjny i wcale nie subtelny. Poprawia się wszystko - od barwy, poprzez dynamikę, na prezentacji sceny dźwiękowej kończąc. Główny nacisk w Pioneerze kładziony jest na środek pasma. Dlatego też np. głosy Watersa z Ciemnej strony... (EMI 582136 2, SACD) i Gabriela z Up (Virgin SAPGCD11) były znacznie bliżej niż w Denonie. Całość jest podawana w nieco uspokojony sposób, balansując na granicy spowolnienia, jednak - szczęśliwie - nigdy jej nie przekraczając. Góra była prowadzona w ładny i przyjemny sposób. Różnice pomiędzy poszczególnymi formatami (CD, DD, DTS, DVD-A) pokazywane są bardzo wyraźnie i właściwie, im lepszą płytę się wrzuci do Pioneera, tym lepiej wszystko zagra. Scena dźwiękowa nie jest szczególnie rozbudowana, ponieważ zabawy fazą w stereofonicznej wersji płyty Gabriela nie wbijały w podłogę, zaś przy konwencjonalnym materiale scena zamykała się między kolumnami. Pioneer, to jednak urządzenie wielokanałowe i z takim materiałem zagra najlepiej. Szkoda, że nie ma i.Linka, ponieważ przetworzyć sygnał można by dopiero w amplitunerze. Nie ma jednak strachu - przez swoje wyjścia analogowe również dostaniemy to, czego chcemy - pełną i koherentną scenę z przodu i dobre przejście między przodem i tyłem - rzecz, która często jest schrzaniona. W tym przypadku wspomniane uspokojenie góry i średnicy zagra na naszą korzyść, ponieważ większość płyt, w tym z filmami, nagrana jest zbyt jasno. Ma to szczególne zastosowanie w przypadku płyt DVD-Audio.
Reasumując - kolejny udany produkt, w którym wszystko jest o oczko lepsze niż w starszych modelach. GRAMY - OBRAZ
Pioneer od lat był moim faworytem w dziedzinie obrazu, w kategorii poniżej 5000 zł. Atutami niemal wszystkich urządzeń tej firmy były mocne i nasycone kolory, bez popadania w niezdrową niebieskawość albo zielonkawość. Bardzo ładnie wypadała również zawsze czerń, która była aksamitna i głębsza niż u większości konkurencji. Nowy odtwarzacz poczynał sobie całkiem nieźle, ponieważ jego obraz był wyraźny, żywy, a jednak zachowywał typowy dla tej firmy "filmowy" posmak - gładkość i głębię. Przejścia między kolorami były - jak na tę cenę - również dobre, chociaż "echo" wokół postaci było większe niż w Denonie. Czarno-biały materiał z płyty Rat Pack najwyraźniej nie do końca "leżał" Pioneerowi, ale nie ma w tym żadnego zaskoczenia, ponieważ do 5000-6000 zł żaden z odtwarzaczy sobie z tym nie poradzi. I ponownie - jak przy Denonie - wyjście cyfrowe (tym razem HDMI) było o kilka klas lepsze niż analogowe. Na projektorze Sony różnica była duża, jednak prawdziwą metamorfozę przeszedł obraz wyświetlany przez plazmę Pioneera - i tak dobry przecież obraz stał się wyraźniejszy, ostrzejszy - tak, jakby pochodził z zupełnie innego odtwarzacza. O klasie Pioneera świadczyło również to, że o ile w dźwięku Denon był poza zasięgiem, to obraz nie był gorszy o tyle, ile sugerowałaby to cena. Podłączenie przewodem cyfrowym dało wreszcie odpowiedź, jak na sygnał wpływają przetworniki D/A oraz A/D - a wpływają mocno i fatalnie. Po wyeliminowaniu ich z toru obraz dostał "skrzydeł" i nawet na plazmie, która wyświetlaczem hi-endowym nie jest i pewnie przez jakiś czas jeszcze nie będzie, można było oglądnąć film z prawdziwą przyjemnością. Płynie z tego ważny morał: na naszych płytach jest dużo więcej, niż można by to zakładać oglądając je na zwykłym DVD. To chyba dobra wiadomość. I CO DALEJ?
W przypadku Pioneera wyraźnie widać, że cyfrowe wyjścia wideo są przyszłością home theater. Tak duża różnica pomiędzy połączeniami cyfrowymi i analogowymi wynika najprawdopodobniej z przetworników A/D stosowanych w wyświetlaczach, które nie zawsze są najwyższej jakości. I tutaj zaczyna się problem. Jeżeli bowiem Pioneer nie miałby starszego "brata" w postaci DV-868AVi (droższego o 2000 zł), to można by go polecać w ciemno. Jeżeli jednak inwestujemy w plazmę lub projektor z wejściem HDMI, to lepiej chyba kupić "868" ze skalerem obrazu ("668" go nie posiada). Podobnie jest z jego wyjściami audio. Amplituner AX-5i tej firmy nie kosztuje kroci i byłby naturalnym partnerem dla tego urządzenia, ponieważ posiada wejścia i.Link. A tutaj - niestety niczego do nich nie podłączymy. Jeżeli jednak potrzebujemy dobrego odtwarzacza DVD i mamy do wydania nieco ponad 4000 zł, to koniecznie trzeba o Pioneera "zahaczyć". BUDOWA
Jakiś czas temu testowałem uniwersalny odtwarzacz Denona A11 z wyjściem wideo DVI-D. Była to wyjątkowa maszyna i poza typowymi dla odtwarzaczy DVD ułomności związanych z płytami CD, był on znakomity. Na tym tle Pioneer może się wydać dość bezbarwny. Trzeba jednak zdać sobie sprawę z tego, że jest niemal trzykrotnie tańszy od Denona, a wtedy wszystko wróci do normy. Odtworzy on bowiem niemal wszystkie płyty (poza Kodak CD), z lekkością baletnicy. Tor wideo w Pioneerze przetwarzany jest w takich samych układach, jak w Denonie, regulacja obrazu dokonywana jest jednak w firmowym układzie Pioneera VQE8. Obróbką sygnału (progressive) i wysyłką przez łącze HDMI zajmuje się układ Silicon Image. Niestety, nie ma możliwości zwiększenia liczby linii (umiejętność ta zarezerwowana jest dla droższego modelu DV-868Avi, gdzie znajdziemy również wyjścia i.Link) obrazu. Dość problematyczny jest brak wspomnianego interfejsu i.Link, ponieważ HDMI nie przepuszcza (choć teoretycznie może) sygnału DSD i płyt DVD-Audio z zabezpieczeniem przed kopiowaniem (mają je niemal wszystkie...). O żadnej ułomności nie można natomiast mówić w przypadku jego konstrukcji mechanicznej. Słusznie założono, że w większości zastosowań będzie on pracował tylko jako transport - zarówno dla sekcji audio jak i wideo, tak więc obudowa zbudowana jest wielowarstwowo, zaś pod chassis zamontowano grubą i ciężką płytę stalową, która przyczynia się do poważnej wagi urządzenia. Warto się nad tym szczegółem chwilę zatrzymać, ponieważ w tym przedziale cenowym nie znajdziemy niczego równie porządnego. Patrząc od spodu pierwszą warstwą jest blacha do której zamocowano nóżki urządzenia (warto je od razu wymienić - Pioneer na to zasługuje). Jest ona dokręcona do bardzo grubej i sztywnej blachy, którą dopiero przykręcono do chassis urządzenia. Wracając jednak do układów - przetworniki audio pochodzą z zacnej rodziny Burr-Browna PCM1738, zaś dekoder DSD jest ten sam, co w Denonie- CDX2753R i pochodzi od Sony. Umożliwia on dokonanie podstawowego przekierowania basu. Wyjście analogowe jest zrobione ładnie, chociaż widać, że urządzenie to ma swoje ograniczenia związane z ceną. Sygnał przetwarzany jest w układach 4560 oraz JRC2068. Uwagę zwraca przemyślane prowadzenie masy (gwiaździste). Kondensatory sprzęgające urządzenie ze światem (sprzężenie AC) są foliowe, jednak znajdziemy tam również niezłe bipolary Elny. Jak na tę kategorię cenową przystało (przynajmniej w tej chwili) zasilacz jest ten sam dla wszystkich układów i jest impulsowy. Wojciech Pacuła DVI vs HDMI
W roku 1998 pod nazwą Digital Display Working Group (DDWG) zawiązano zespół, który miał opracować cyfrowy interface służący do przesyłu sygnału wizyjnego. Jego sygnatariuszami w początkowej fazie zostały firmy: Compaq, Fujitsu, Hewlett-Packard, IBM, Intel, NEC oraz Silicon Image. W roku 1999 ogłoszono założenia DVI - (Digital Visual Interface), rozwiązania opartego na technologii Silicon Image. Rok później ogłoszono założenia rozwiązania, które miało na celu zabezpieczenie sygnału przed kopiowaniem, nazwanego HDCP (High-bandwidth Digital Content Protection), a które jest obligatoryjne we wszystkich urządzeniach konsumenckich (DVI pierwotnie miało być stosowane w środowisku PC). DVI pozwala na przesył nieskompresowanych sygnałów wizyjnych w domenie cyfrowej o rozdzielczości 1600x1200 pikseli (przy częstotliwości 60 Hz) i można za jego pośrednictwem przesłać sygnał aż do 1080p (progressive). Możliwe jest specjalne połączenie, nazwane dual-link DVI, rozdzielczość wzrasta wówczas do 2048x1536 pikseli (QXGA). Maksymalna szybkość przesyłu, to 3.96 GB/s. |
© Copyright HIGH Fidelity 2004, Created by Studio LooK |