Wywiad WIKTOR KRZAK
Właściciel, konstruktor |
Wywiad
Rozmawiał: Wojciech Pacuła |
No 195 1 lipca 2020 |
uż o tym mówiłem, pisałem, ale powtórzę raz jeszcze: w Krakowie wszyscy się znają. Albo przynajmniej znają kogoś, kto zna wszystkich pozostałych. A w ostateczności każdy z każdym ma coś wspólnego. To niewielkie miasto, z siecią powiązań, kilkoma dobrymi szkołami i uczelniami, a nade wszystko z Uniwersytetem (wiadomo, którym). W Polsce, że tak powiem, świetnie się mają stereotypy na temat tego miasta, które zawsze wydawały mi się „od czapy”. Nie rozumiałem żarcików na mój temat, trudno mi się było dopasować do wizji, jaką mieli ludzie z „zewnątrz”, a nie chcąc być niegrzeczny, tylko się uśmiechałem. Coś jednak jest w jednym z nich – to miasto artystów. Albo obecnych, albo byłych, a przede wszystkim – przyszłych. Większość z tych obietnic, jakie Kraków im daje nie zostanie spełnionych, jednak duża część znajdzie takie, czy inne rozwinięcie. Jednym z nich jest WIKTOR KRZAK, założyciel, właściciel i motor napędowy firmy Haiku-Audio. Wykształcony muzyk, wykształcony elektronik, pasjonat lamp i japońskiej estetyki – to wszystko znajdziemy we wzmacniaczach audio, które wychodzą spod jego ręki. O powstaniu firmy, pierwszych projektach, stosowanych przez niego technikach, a także najnowszych urządzeniach z WIKTOREM KRZAKIEM rozmawia WOJCIECH PACUŁA. WOJCIECH PACUŁA: Otwórzmy nasze spotkanie klasycznie: kiedy powstała firma Haiku-Audio? Jednym z nieukończonych projektów był wzmacniacz, który miał się nazywać HAIKU, a który wciąż żyje jako BRIGHT w ofercie Haiku-Audio. I już wiadomo, skąd się wzięła nazwa mojej firmy:) Model Bright był więc od samego początku w formie Mk2, nie było modelu Mk1, bo to był oryginalny Haiku. Jego prototyp powstał w latach 2005-2006, wzmacniacz ma już więc trochę lat. To wzmacniacz hybrydowy, trzystopniowy. Byłem też – wciąż jestem – zafascynowany estetyką japońską, co ładnie spina wszystko w całość. WP: od razu, w 2012 roku, wiedziałeś, że to będzie „prawdziwa” firma, a nie DIY? WP: Jeśli znałeś branżę, to nie zniechęciło cię to, że to trudne zajęcie, trudna branża? WP: Pierwsza była hybryda, skąd więc pomysł na wzmacniacz lampowy? Robię sprzęt dla melomanów, którzy większość wydatków na muzykę poświęcają na koncerty i płyty, a nie na sprzęt. Dlatego tak ważne było, aby moje produkty były jak najlepsze, ale też wciąż przystępne cenowo. Są oczywiście strategie polegające na oferowaniu na początku sprzętu z górnej półki. Ja miałem inny pomysł. Zresztą duża ich część to byli moi znajomi. Pierwszym impulsem było to, że miałem coraz więcej zamówień, a nie chciałem tego robić „pod stołem”, chciałem mieć wszystko uporządkowane. Poszedłem więc do urzędu i zarejestrowałem firmę Haiku-Audio. Pierwszym poważnym klientem był Michał Łanuszka, dziennikarz, wokalista, poeta. Żeby było ciekawiej – jego ojciec uczył mnie w Technikum Łączności elektroniki. Michał przyszedł do mnie i powiedział, że słyszał o jakimś wzmacniaczu, który kiedyś zrobiłem i że „też by taki chciał”. Więc zrobiłem mu ten wzmacniacz – w pracowni rzeźbiarskiej mojego ojca. Wygospodarowałem sobie w niej część dla mnie, zrobiłem jeden wzmacniacz drugi i tak poszło. WP: To był Haiku? WP: A skąd w ogóle zainteresowanie lampą? Poznałem wówczas Andrzeja Piwowarczyka, jednego z pierwszych w Polsce „nowożytnych”, jeśli tak mogę powiedzieć, producentów wzmacniaczy lampowych. Pierwsze transformatory głośnikowe zacząłem robić w Talcompie i były to transformatory toroidalne. Kiedy powstał Haiku-Audio wróciłem do tego pomysłu. Problemem było to, że maszyny do transformatorów toroidalnych są drogie, bo są skomplikowane. Można z nimi uzyskać bardzo dobre parametry – na przykład pasmo do 200 kHz. Ale udało mi się uzyskać dobry dźwięk w dużej mierze dzięki wymyślonej przeze mnie technice „ananasa” – transformatora, który jest wysoki i wąski. Teraz stosuję klasyczne transformatory EI, ale z na tyle dobrymi blachami i podzespołami, że uzyskuję wszystko, to co przedtem i jeszcze więcej. Transformatory nawija, według mojego projektu, Leszek Ogonowski. Od projektu do ostatecznego wyniku, jakiego oczekiwałem, minął rok. Ważne było, aby to były uzwojenia bifilarne, co jest szczególnie trudne do wykonania. Dzięki temu sprzężenie magnetyczne między tymi uzwojeniami jest bliskie 1, a indukcyjność rozproszenia spada o kilka rzędów wielkości. WP: Dla kogo w ogóle robisz wzmacniacze? |
A tak naprawdę po prostu robię wzmacniacze i zostawiam ludziom to, co oni z nimi zrobią – to taka moja wersja „metody Lutosławskiego”. To są rzeczy, które nie mają wracać na serwis, nie mają się zmienić przez lata i mają przedstawiać mój smak estetyczny, zarówno jeśli chodzi o brzmienie, jak i o kulturę techniczną. Chodzi mi o wizualną stronę wnętrza, jak jest wykonany. Wzmacniacz, który jest wykonany funkcjonalnie jest zwykle również estetyczny. Funkcjonalne rzeczy są piękne same w sobie. WP: Masz swoją własną gradację „ważności” lamp? WP: Myślisz, że twoi odbiorcy są gotowi na takie wzmacniacze? Ale, dość nagle, znaleźli się ludzie, którzy znali moje wcześniejsze projekty, którzy stwierdzili, że chcieliby wydać na mój produkt więcej pieniędzy. Tak zrodził się potężny wzmacniacz tranzystorowy, w formie monobloków. A potem pomysł na 300B i 211. Ale to zupełnie inna historia niż EL34 i 6550, tu zaczynają się koszty dotyczące opracowań, testów itp. Ale to właśnie te stosunkowo niedrogie produkty pozwoliły nam sfinansować produkty high-endowe. WP: 211 wydaje się być taką „perłą w koronie” wielu producentów, prawda? Wiele z nich można pominąć wykonując wzmacniacz dla siebie. Sprzedając go innym nie można jednak ryzykować. A jedna z moich głównych zasad jest taka: sprzęt musi być w 100% bezpieczny. Nie obciążam nigdy w pełni lamp, podzespoły mają duży zapas mocy, żebym mógł być spokojny, że jeśli ktoś nie wyłączy wzmacniacza przez kilka dni, to nic się z nim nie stanie. Nie próbujcie tego w domu – ja to robię za was :) WP: Uważasz, że 211 jest jednak lepsza niż 300B? 211 jest niezwykle liniową lampą. 300B też jest znakomita, to superliniowa lampa, ale 211 jest jeszcze lepsza, jej liniowość jest bardziej rozciągnięta w napięciach, lepiej się wszędzie „rozciąga”. Dużym wyzwaniem jest jednak to, aby ją właściwie wysterować. Lampy 211 i – szczególnie – 845 wymagają czegoś innego niż 300B. Można zrobić wspaniały stopień mocy sterowany zniekształconym sygnałem, ale to bez sensu. 845 jest przystosowana do pracy bez prądu siatki, stąd wysokie napięcie zasilania i bardzo duże napięcie sterujące. Z kolei 211 wymaga prądu siatki – steruje się ją prądem, ponieważ to lampa nadawcza. Przy okazji powiem taką ciekawostkę: przez długi czas nadajnik Polskiego Radia w Psarach pracował z lampami 211 na wyjściu. Można było więc słuchać radia analogowego nadawanego przy pomocy tej lampy i odtwarzanego w domu ze wzmacniacza na tej lampie. Także w krakowskim Radiu Alfa, w którym przez chwilę pracowałem, w nadajniku pracowały lampy. Niestety to już przeszłość… WP: No dobrze, zrobiłeś wzmacniacz na lampie 211, powiedzmy że – topowej, i co dalej? Dlatego niedługo zrobię wzmacniacz w serii Origami na lampie 6V6. I ten wzmacniacz mnie bardzo cieszy. mamy też monobloki tranzystorowe, które bardzo smakowite. Mam też opracowany wzmacniacz typu push-pull na lampach 300B i czekam, aż ktoś będzie nim zainteresowany, wtedy go zrealizuję. Uważam, że to będzie bardzo dobry wzmacniacz. 211 zawsze była dla mnie zupełnie odległą lampą. Skupiałem się na innych projektach. Ale doskonale pamiętam spotkanie Krakowskiego Towarzystwa Sonicznego, na którym posłuchałem wzmacniacza Kondo OnGaku (relacja TUTAJ | test TUTAJ). To był moment, po którym nie było już odwrotu. Pomysł kiełkował i czekał. Kupiłem lampy i w pewnym momencie pojawiło się zapotrzebowani – i to od razu podwójne. Kondo to zrobienie wrażenia, nieważne, jakimi środkami. Ważne jest to, że siadam przed systemem i świat znika. Z kolei Verdier to niesłychana kultura techniczna – otwieram wzmacniacz i jest tak, jakbym otwierał książkę. Wszystko jest pięknie zrobione, mimo że czasem jest bardzo skomplikowane. Staram się to łączyć we własnych schematach. Sam mam ulubione „tematy” – na przykład lubię żarzyć lampy prądem przemiennym, a nie stałym. To ważne szczególnie w lampach bezpośrednio żarzonych, zarówno ze względu na dźwięk, jak i żywotność. WP: Powiedz jeszcze na koniec parę słów o wzmacniaczu tranzystorowym. WP: Jakie masz marzenia? Wiktor Krzak, jak powiada „Krakus od minimum 120 lat”, rocznik 1983. Absolwent krakowskiego Technikum Łączności, Szkoły Muzycznej im. W. Żeleńskiego oraz krakowskiej Akademii Muzycznej. Studiował również elektronikę na Akademii Górniczo-Hutniczej. Aktywny uczestnik życia koncertowego, zarówno po stronie widowni, jak i estrady, jako fagocista w nurcie muzyki symfonicznej, współczesnej muzyki kameralnej oraz muzyki improwizowanej i szeroko pojętego eksperymentu muzycznego. Miłośnik estetyki japońskiej, sztuki współczesnej i historii elektroniki, wreszcie założyciel Haiku-Audio, połączenia wszystkich tych dziedzin. |
strona główna | muzyka | listy/porady | nowości | hyde park | archiwum | kontakt | kts
© 2009 HighFidelity, design by PikselStudio,
serwisy internetowe: indecity