24 Czerwiec 2020

Słuchamy: Debiut MARTY ZALEWSKIEJ | CD

Debiut piosenkarki na płycie Compact Disc

Źródło: „HIGH FIDELITY"

To nie jest recenzja nowości, a płyty wydanej w 2018 roku. To jednak płyta na tyle ciekawa, tak dobrze zagrana i nagrana, że nie mogę się powstrzymać od zarekomendowania jej państwu w formalnej recenzji. W ten sposób dopełniam „trójgłos”, na który warto zwrócić uwagę. W jego skład wchodziłyby: COALS | Docusoap, HANIA RANI | Home oraz niniejszy debiut.

_________________

RECENZJA | PREMIERA

MARTA ZALEWSKA

Marta Zalewska

 

Wydawca: POLSKIE RADIO | PRCD 2240

Data premiery: 7 grudnia 2018

Nośnik: Compact Disc

 Jakość dźwięku: 8/10

Słuchał: WOJCIECH PACUŁA

_________________

Wszystko zaczęło się dla mnie do słuchowiska Czarne źródło, wyreżyserowanego przez Bartosza Szpaka. To tak zwana „superprodukcja”, zamówiona i sfinansowana przez portal Audioteka. Jestem miłośnikiem słuchowisk, choć nie lubię audiobooków. Wychowałem się na płytach z bajkami, potem kasetach magnetofonowych, a wreszcie radiowym Teatrzyku Zielone Oko. W dorosłym życiu kupowałem wszystkie słuchowiska wydawane przez Audiotekę, niektóre z nich słyszałem kilka razy.

Nic nie pobije fenomenalnego, nagranego binauralnie spektaklu wyobraźni pt. Blade Runner. Czy androidy marzą o elektrycznych owcach? na podstawie prozy mojego ulubionego pisarza – PHILIPA K. DICKA (recenzja TUTAJ). To dla mnie wzór i punkt odniesienia. W takim zestawieniu Czarne źródło wypada nieco gorzej, bo to nie ten sam poziom samej literatury. To jednak wciąż bardzo dobra produkcja, do której warto wracać.

Jest to „inspirowana Jądrem Ciemności Josepha Conrada opowieść o konsekwencjach zetknięcia człowieka z pustką”, jak czytamy w materiałach prasowych. W nagraniu udział wzięło ponad 30 polskich aktorów, a usłyszeć można m.in. Annę Dereszowską, Andrzeja Chyrę czy Krzysztofa Stelmaszyka. No i to, co najważniejsze – muzyka. Została ona skomponowana przez autora słuchowiska, a zrealizowana przez Martę Zalewską. Fenomenalny teledysk do piosenki zamykającej płytę można znaleźć na YouTube – zachęcam. To zremiksowana wersja utworu zamykającego również album o którym mówimy.

ARTYSTKA

Są w świecie artystycznym „dynastie” – rodziny będące epicentrum talentu. Przypomnijmy o – chociażby – rodzinie PESZKÓW, z tatą Jankiem (pozwalam sobie na tę poufałość, bo się znamy) Peszkiem, córką – Marysią, piosenkarką, a także aktorką, oraz synem – Błażejem, aktorem. Są też KOMASOWIE, z ojcem – Wiesławem Komasą, aktorem, mamą – Giną Komasą, śpiewającą w zespole Spirituals & Gospel Singers, córkami – wokalistką Marią oraz kostiumografką i reżyserką – Zofią, a także dwoma synami – reżyserem Janem Komasą (m.in. Sala samobójców, Boże Ciało) i Szymonem, który jest śpiewakiem operowym.

________

Marta Zalewska

________

Tak jest również w przypadku rodziny ZALEWSKICH. Tata – Wojtek Zalewski – jest basistą, kompozytorem i aranżerem, mama – Bożena Zalewska, wokalistką, a brat – Paweł Zalewski – gra na gitarze. Z kolei MARTA ZALEWSKA, o której piszemy, odebrała klasyczne wykształcenie muzyczne, jednak nazywana jest najczęściej „Hendrixem w spódnicy” – śpiewa oraz gra na gitarze elektrycznej i akustycznej. I robi to naprawdę dobrze.

W wywiadzie dla magazynu „Gitarzysta” mówiła:

„Ja skończyłam Uniwersytet Fryderyka Chopina w Warszawie czyli szkołę specjalizującą się wyłącznie w muzyce poważnej (od lat studenci walczą o powstanie wydziału jazzu i muzyki rozrywkowej, póki co bezskutecznie). Historia zna wiele przypadków geniuszy nie posiadających żadnego muzycznego wykształcenia, jednak myślę, że szkoła może pomóc w rozwoju muzyka zwłaszcza, gdy trafi się na dobrych pedagogów. W moim przypadku tak właśnie było – studiowałam u profesora Andrzeja Gębskiego, wspaniałego skrzypka, który pomimo swojej „klasycznej” specjalizacji miał bardzo szerokie horyzonty muzyczne i niejednokrotnie na lekcjach rozmawialiśmy na przykład o Milesie Davisie. Miałam to szczęście, że mój nauczyciel od początku wspierał mnie w „pozaszkolnych” działaniach muzycznych jak gra na gitarze basowej i kontrabasie, improwizacja na skrzypcach czy wreszcie śpiewanie i komponowanie własnej muzyki (podkr. – red.).”

magazyngitarzysta.pl

Na swojej stronie internetowej wokalistka artystka się jako „wokalistka, multiinstrumentalistka, kompozytorka, autorka tekstów i liderka zespołu, w którym śpiewa i gra na gitarze”. Na radar trafiła w 2016 roku dzięki wygranej w konkursie Narodowego Centrum Polskiej Piosenki w Opolu, choć zadebiutowała z autorską piosenką Skrzydła na 53.KFPP w Opolu. Jesienią 2016 współprowadziła z Arturem Orzechem talent-show muzyczny Hit, Hit, Hurra! w TVP1.

________

Marta-Zalewska Hihg Fidelity recenzja 2

________

Jesienią 2018 roku została laureatką konkursu Czwórki Polskiego Radia: „Wydaj płytę z Będzie Głośno”. Dzięki wygranej, nakładem Agencji Muzycznej Polskiego Radia ukazał się jej debiutancki, autorski album o którym piszemy: Marta Zalewska. Dodajmy, że Marta Zalewska jest także laureatką konkursu „Męskie Granie Young” dzięki któremu wystąpiła na 10., jubileuszowej trasie Męskie Granie 2019. We wrześniu 2019 razem z zespołem wystąpiła na jednym z największych festiwali muzycznych w Skandynawii – Live At Heart w Szwecji.

Od dziecka fascynuje się latami 60. XX wieku i ruchem hipisowskim. W opisach jej twórczości znajdziemy, powracające, nazwiska Jimiego Hendrixa, Janis Joplin i The Spencer Davis Group. Z polskich grup nie da się nie przywołać grupy Breakout, to podobna wrażliwość. Na swoim debiucie świetnie wyważyła proporcje między rockiem, bluesem i balladą. Większą część partii instrumentalnych nagrała sama, dlatego pojawiają się na nim skrzypcowe tła w kontemplacyjnym Tak Jak Jest, a także gitary – zarówno te przesterowane, jak i „czyste”, akustyczne.

WYDANIE

Płyta została wydana przez Polskie Radio w formie krążka COMPACT DISC; z tego, co wiem nie ma jego wersji analogowej, a to jest właśnie ten przypadek, kiedy powinna to być pozycja obowiązkowa wydawnictwa. Na okładce mamy zdjęcie wokalistki podobne do tych, które zdobiły okładki Johnie Mitchell. To klasyczny digipack z wsuwaną do koperty sporą książeczką. Znajdziemy w niej teksty piosenek oraz dokładny spis osób odpowiedzialnych za jej powstanie.

________

Słuhamy Marta Zalewska High Fidelity 3

________

Realizacją nagrań zajęła się potężna grupa: Błażej Domański ze Studia 7, Arek Kopera z Black Kiss Records, Jan Smoczyński z Tokarni, Chris Allen ze Studia124, Marek Hojda z Homar Music Studio i inni. Podzielili oni między siebie rejestracje poszczególnych śladów, w czym pomogło to, że całość została zarejestrowana – jak zakładam – w systemie Pro Tools. Dodajmy, że nagrania zrealizowano w latach 2016-2018. To niemal gotowy przepis na katastrofę. A jednak, kiedy przeczytają państwo wrażenia z odsłuchu okaże się, że w jakiś „magiczny” sposób wszystko się z sobą klei i współgra.

Zakładam, że to zasługa artystki, która miała wyraźną koncepcję płyty i silną osobowość, aby ją przeforsować. Widnieje na okładce jako producentka albumu wraz z KRZYSZTOFEM PACANEM, co by te przypuszczenia potwierdzało. Są oni również odpowiedzialni za miks, za wyjątkiem utworu Podzielony, wyraźnie innego stylistycznie od reszty utworów, który został zmasterowany przez TOMASZA „HARRY’EGO” WALDOWSKIEGO. Pieczę masteringową nad całością objął RAFAŁ SMOLEŃ. Świetna robota!

SŁUCHAMY

Jeśli powiem, że to jedna z najlepiej nagranych rockowych płyt ostatnich lat, wiele się nie pomylę. Już otwierające ją Gronostaje pokazują, o czym mowa. To „szerokie”, świetne dynamicznie granie z bardzo ładną barwą. Szczególnie ujęły mnie miękkie, dobre bębny nagrane ze sporym pogłosem, bez wycinania wszystkiego bramkami, jakby perkusja została zarejestrowana w dużym pomieszczeniu, a przez co brzmi naturalnie. To zdecydowanie szkoła Tony’ego Bongioviego, który stworzył w 1977 roku studio nagraniowe Power Station, a nie Richarda Bransona, który w Londynie prowadził studio Townsound z tzw. Stone Room, w którym nagrywano perkusję. Próbkę tego typu brzmienia znajdziemy na trzeciej płycie Petera Gabriela i to ono zdefiniowało brzmienie bębnów Phila Collinsa. A to z kolei zmieniło postrzeganie muzyki w latach 90.

Równie uważnie brzmi wokal. Też ma spory pogłos, choć co jakiś czas odzywa się bliżej, jak w końcówce Gronostajów, jak w balladowym Tak Jak Jest (wszystkie słowa w tytułach piosenek są podane dużymi literami, jak na płytach angielskich). Nie jest to wokal trójwymiarowy, raczej się wtapia w tło. Ma jednak dobrą, a nawet bardzo dobrą barwę i świetnie opanowane wysokie tony – żadnego przewalonego syczenia, żadnego „cykania”. To samo dotyczy zresztą i perkusji, która pokazana jest z pewnej odległości, za pozostałymi instrumentami i to ona najczęściej nadaje utworom głębi.

Ciekawe, ale nawet w utworach, w których zmieniono perspektywę i barwę wokalu i gitar, jak Hey You, nie jest to przesadzone. To w tej piosence mocniej słychać wejście kompresji, bo po intro z wokalem i gitarami wchodząca perkusja „wycofuje” wszystko w tył. Podobnie skonstruowano też utwór Nie Znaczy Nie. Tak już jednak w rocku jest o nie da się pewnych rzeczy przeskoczyć. Ważne, że na tej płycie zrobione to jest ze smakiem.

Dół, czyli stopa i bas, są dość miękkie, nie mają wyraźnej definicji. Ale taki jest pomysł na całą płytę – ma brzmieć przyjemnie, bujać, a nie „uderzać”. Rozciaga się to tez na górę pasma i nawet jeśli słychać tamburyn, jak w Więcej, to jest on raczej wycofany i w tle, a nie dobity. Jak zwykle – coś za coś. W zamian dostajemy ładną klarowność, świetne barwy, harmonie,  oddech, przestrzeń. To w ogóle bardzo przestrzenna płyta. Wszystko podane jest z lekkiego dystansu, nie jest rzucane na twarz, co tworzy całkiem intymną więź z wykonawcami.

Czego mi zabrakło? Prawdę mówiąc niewiele, to bardzo udana realizacja. Jeślibym chciał czegoś więcej, to może lepszej definicji basu, może wyższej rozdzielczości całego przekazu. I może jeszcze bardziej wypełnionego „tła”, bo teraz mamy wyraźny środek i mocniej odzywają się skraje sceny.

Najlepiej wypadają utwory, w których pozostawiono dużo miejsca na pogłos, z niską kompresją – jak w świetnym Podzielonym. Ale i pozostałe utwory brzmią bardzo fajnie, po prostu dobrze. To płyta, do której wracam regularnie, dla przyjemności. Zresztą na koniec dostaję No Worries, po którym wchodzę na internet, żeby zobaczyć teledysk do słuchowiska Czarne źródło. I już czekam, kiedy będę miał czas, żeby go wysłuchać ponownie (No Worries (STORIES BY version), zobacz TUTAJ). I byłoby po prostu wspaniale, jeśliby ta właśnie wersja ukazała się na 12” winylu. Może z okazji kolejnego Record Store Day?

martazalewskamusic.pl

Tekst: WOJCIECH PACUŁA

Fot.: mat. prasowe | Polskie Radio Czwórka/Bartosz Bajerski



Krakowskie Towarzystwo Soniczne to nieformalna grupa melomanów, audiofilów, przyjaciół, spotkająca się po to, aby nauczyć się czegoś nowego o produktach audio, płytach, muzyce itp.

CO W MAGAZYNIE

Czytaj najnowszy numer