![]() Wzmacniacz Jota znajduje się w ofercie firmy Art Audio od bardzo dawna. Urządzenie dostępne w wielu różnych wersjach jest jednak na tyle uniwersalną konstrukcją, na tyle dobrą, że choć pewne szczegóły są poprawiane, to całość pozostaje od lat ta sama. A wzmacniacz dostępny jest w następujących wersjach: ![]() Jota jest klasycznym wzmacniaczem lampowym typu SET. Wszystkie lampy – a w torze sygnału są trzy – pracują w klasie A. Na wejściu umieszczono podwójną triodę E88CC Philipsa w znakomitej wersji SQ (to jedna z najlepszych wersji tej lampy, jaką słyszałem), za którą, w charakterze wtórnika katodowego i sterowania lampą końcową mamy kolejną podwójną triodę, model 12BH7A EH firmy Electro-Harmonix. W końcówce pracują duże lampy mocy Aleša Vaic Vacuum Tube Technology AV 320B SL. To pochodna klasycznej 300B, zaprojektowana do pracy we wzmacniaczach firmy VAIC. VAIC pisze o jej następujących cechach szczególnych: ![]() Wzmacniacz nie został objęty sprzężeniem zwrotnym i jest tak naprawdę układem dual-mono w jednej obudowie. Wspólny jest tylko transformator zasilający. Jedną z głównych przewag urządzenia nad innymi konstrukcjami tego typu mają być wykonywane samodzielnie transformatory typu split-core, inne od klasycznych ze szczeliną. Nawijane są w Anglii przez ludzi, którzy się w tego typu konstrukcjach specjalizują i którzy podpisali z Art Audio kontrakt na wyłączność. Do tej pory testowaliśmy komplet składający się z przedwzmacniacza i końcówki mocy: Art Audio Conductor + Diavolo. W teście wykorzystano następujące płyty: ODSŁUCH ![]() Zanim przejdę do właściwego testu chciałbym powiedzieć kilka słów dygresji. Nie chodzi o słowotok, ale o to, żeby dobrze ustawić swój wewnętrzny „zoom” na to, co w tym teście najważniejsze. Jedną z podstawowych umiejętności w budowaniu systemów jest taki dobór poszczególnych komponentów – elektroniki, kolumn, kabli, akcesoriów itp. – aby wszystko grało w optymalny sposób, a wartość całości była większa, niż wartość poszczególnych elementów. Rzecz w matematyce niemożliwa, w logice zresztą też, jednak w audio podstawowa. To heretyckie z punktu widzenia zdrowego rozsądku podejście jest niezbędne po to, aby efektem połączenia tego i tamtego była MUZYKA. Audio jest jednak sferą, w której najważniejszy jest wynik, a nie to, co do niego prowadzi. A mówimy po prostu o „synergii”. Co to jest? To pewnego rodzaju „właściwość” dźwięku, takie granie, które przynosi satysfakcję, które pozwala na chwilę zapomnieć o tym, że słuchamy mechanicznego odtworzenia i tym, że z żywymi muzykami nie ma to nic wspólnego. Chodzi o „iluzję” ich obecności w naszym pokoju. Żeby to się udało trzeba posiąść wiedzę i umiejętność w łączeniu poszczególnych składników – umiejętność bardzo podobna do gotowania. ![]() A Jota znakomicie to pokazuje: to fantastyczny, bardzo dobrze ułożony wzmacniacz o dźwięku nawiązującym klasą bezpośrednio do najlepszych znanych przeze mnie urządzeń tego typu na świecie: końcówek PAT-777 firmy Reimyo (test TUTAJ) oraz Silver Grand Mono Ancient Audio. Jeśli chodzi o ustawienie barwy dźwięku jest mu bliżej do pierwszego z nich, zaś jeśli chodzi o szybkość i rozdzielczość do drugiego. Dwa słowa na temat mocy. Jak wiadomo, moc psuje człowieka. Tak naprawdę im wyższa moc wzmacniacza, tym lepiej. Doświadczam tego codziennie z moim Luxmanem M-800A, który wydaje się mieć jej niewyczerpane zapasy. Jeśli chodzi jednak o top hi-end, to okazuje się, że – to jest moje prywatne zdanie na dzisiaj, żaden aksjomat – najlepiej brzmią wzmacniacze o małej i bardzo małej mocy, urządzenia oparte o lampę 300B (około 8 W z pojedynczej i 16 W z dwóch równoległych) lub 2A3 (około 3 W z pojedynczej i 6 W z dwóch równoległych). Dopiero z nimi rozdzielczość, namacalność, szybkość i po prostu zapierająca dech w piersiach naturalność sprawiają, że reprodukowane mechanicznie wydarzenie jest niemal „prawdziwe”. Płaci się jednak za to określoną cenę: to są wzmacniacze o niskiej mocy i pewnych rzeczy osiągnąć się z nimi nie da. Proszę mnie nie zrozumieć źle, ale jedną rzecz trzeba postawić jasno i wyraźnie już teraz: niska moc jest WADĄ. Nie „cechą”, nie „okolicznością przyrody”, a WADĄ!!! Aby oddać realną dynamikę i napędzić duże, pełnopasmowe kolumny potrzeba po prostu sporo prądu i nie da się tego przeskoczyć. Można oczywiście próbować podłączyć do wzmacniacza lampowego kolumny o wysokiej skuteczności (np. tubowe). Z mojego doświadczenia wynika jednak, że to nie jest rozwiązanie idealne i zniekształcenia wnoszone przez tego typu konstrukcje są na tyle znaczące, że przeważają nad zaletami takiego rozwiązania. Dla mnie zmiany w dźwięku w takich kolumnach są dość dokuczliwe i myślę, że klasyczne kolumny, z nowoczesnymi przetwornikami są znacznie bliżej wyobrażonego ideału, dźwięku „idealnego”. Z drugiej strony charakter brzmienia takiego zestawienia potrafi być niewiarygodnie wciągający i absolutnie rozumiem ludzi, którzy to wybierają. Mimo to powtórzę: dla mnie jest to krok w bok, a nie do przodu. I dlatego połączenie wzmacniacza o niskiej mocy i wysokosprawnej kolumny jest jedynie półśrodkiem. Poza tą jedną wadą nie widzę innych. Dlatego wszelkie mocne triody, jak np. 845 czy 211, nie są „moimi” lampami. Nie jestem do nich przekonany i zawsze w ich brzmieniu mi czegoś brakuje – czegoś, co 300B i 2A3 mają. Dlatego też z pewną powściągliwością podszedłem do lampy Vaica – to ostatecznie „podrasowana” 300B, a takie zabiegi zwykle kończą się jakimś kompromisem. Jednak nie w tym przypadku – Jota pokazała mojemu Luxmanowi, jak wygląda skomplikowana, złożona, wielowarstwowa struktura dźwięku, z elementami podstawowymi, harmonicznymi itp. ![]() Brzmienie ART-a jest leciutko ocieplone na samych skrajach pasma. Przynajmniej w porównaniu z Luxmanem i Ancient Audio. Już jednak Reimyo, a także – skoro jesteśmy przy SET-ach – KR Audio Kronzilla SXI brzmiały cieplej i wyraźnie wysokie tony były w nich bardziej zaokrąglone. W Jocie wybrano wyjątkowo smakowity, uważny balans. Dzięki temu mamy fantastyczną plastykę i naprawdę bardzo dobrą rozdzielczość. Reimyo i Ancient Audio idą – każde na swój sposób – jeszcze dalej, ale to nie są duże różnice. Każda płyta, jaką słuchałem miała wyraźny charakter własny, różnicowanie było piękne, a jednak słabiej zrealizowane krążki nie były dodatkowo upokarzane. Słychać z nimi słabszą dynamikę i problemy z rozdzielczością nagrań, ale i tak najpierw skupiamy się na bogactwie harmonicznych, na wspaniale zarysowanej przestrzeni i na basie. ![]() Bo chciałbym odwołać się do tego, co napisałem w pierwszym paragrafie odsłuchu: to nie jest wzmacniacz, który można by czymkolwiek „poprawić”. Pokazuje prawdę i dopiero na najwyższym poziomie charakter własny kabli i elektroniki zaczyna wpływać na jego dźwięk w pozytywny sposób. Genialnie, naprawdę fantastycznie zabrzmiała Jota z kablami Tara Labs The Zero oraz The 0.8. Szczególnie ten pierwszy, absurdalnie drogi przewód spowodował takie zmiany, że nie wiedziałem, co o tym sądzić. Przede wszystkim z „zerówką” w torze dało się słuchać wszystkiego znacznie głośniej. Moje Harpie przesterowują się najszybciej na średnicy. Kiedy odpaliłem ART-a z interkonektami Oyaide PA-02 TR (mam długie odcinki i przy problemach z ustawieniem urządzeń czasem z nich korzystam) dźwięk był bardzo ładny, jednak przy płycie Danielssona z Salzau, kiedy wchodził puzon, dość szybko był przesterowywany. Natężenie dźwięku blisko zebranego instrumentu, najwyraźniej bez żadnych kompresorów, jest wybitna, nawet jeśli muzyk gra cicho. Przypomniałem sobie wtedy o Tarze, która leżała spokojnie w futerale. To było to! Przester momentalnie zniknął i dało się wszystkiego wysłuchać znacznie głośniej. A przecież Zero promuje średnicę, nieco ją „dopala” i powinno być tak, że połączenie go z Jotą powinno być katastrofą. A było fantastyczne! ![]() Równie duże wrażenie zrobiła na mnie scena dźwiękowa. Okazało się, że elementy w przeciwfazie są na znacznie większej ilości nagrań niż to pamiętałem. Scena dźwiękowa otacza więc słuchacza. Jej głębia (na wprost) jest duża, chociaż tutaj Reimyo pokazywało coś ekstra, a Ancient sporo więcej. Jota buduje bowiem „bańkę” wokół słuchacza. Nie ma więc tak dokładnego definiowania planów, a w ramach tych planów instrumentów, jak ze wspomnianego Silvera Grand Mono. Ale, jak mówię, to po prostu inna wizja tego, co jest na płytach (a nikt z nas nie wie i nie będzie tego wiedział na pewno, jak jest w rzeczywistości, możemy jedynie przypuszczać i szukać stałych elementów). W przekazie dominowały elementy o dużej energii. Kiedy więc w nagraniu mieliśmy pośrodku mocny wokal, a po bokach po instrumencie, to te trzy elementy były dominującymi. To dlatego w pewnym momencie się zatraciłem w płytach z wokalistkami – zarówno jazzowymi, jak w muzyki klasycznej. Bo głosy brzmią niezwykle realistycznie. Mają dobrą fakturę, namacalność i świetną barwę. Mógłbym sobie życzyć jeszcze lepszego rysunku ich boków i tyłu, ale najwyraźniej wszystkiego mieć nie można. BUDOWA ![]() Jota firmy Art Audio to klasyczny wzmacniacz lampowy typu SET – Single-Ended Triode. Tor audio zbudowany jest na podstawie trzech lamp – dwóch podwójnych triod w stopniu wejściowym i sterującym oraz z triody mocy w stopniu końcowym. Na wejściu mamy E88CC Philipsa w znakomitej wersji SQ (to jedna z najlepszych wersji tej lampy, jaką słyszałem), za którą, w charakterze wtórnika katodowego i sterowania lampą końcową mamy kolejną podwójną triodę, model 12BH7AEH firmy Electro-Harmonix. W końcówce pracują duże lampy mocy Aleša Vaic Vacuum Tube Technology AV 320B SL. Lampy ustawione są nieco inaczej niż to się przyjęło, tj. lampy końcowe są z przodu, a wejściowe z tyłu, tuż przed transformatorami głośnikowymi. To dobrze, bo w ten sposób skraca się drogę sygnału. W przypadku testowanego egzemplarza nie ma to jednak znaczenia, ponieważ został on wyposażony w regulację czułości wejścia. To wysokiej klasy przełącznik z ultra-precyzyjnymi opornikami – jedna z najlepszych konstrukcji tego typu. Taka regulacja pozwala na rezygnację z przedwzmacniacza i sterowanie wzmacniaczem prosto z wyjścia odtwarzacza CD. W moim systemie znacznie lepiej Jota zagrała jednak z zewnętrznym preampem – zarówno mój Leben RS-28CX, jak i Polaris II Ayona pokazały, że Art-a stać na wiele więcej. Prosto z CD dźwiek był czysty i rozdzielczy, ale słabo wypełniony i płaski dynamicznie – ja takiego przekazu nie lubię. A dodatkowo w znaczący sposób wydłuża się w ten sposób drogę sygnału. Na szczęście można zamówić wersję bez regulacji.
Dane techniczne (wg producenta):
Moc wyjściowa: 2 x 20 W
PŁYTY PROSTO Z JAPONII ![]() |
||||
© Copyright HIGH Fidelity 2009, Created by B |