Harmonix to marka niemal w Polsce nieznana. Podobnie jak np. Reimyo. Co je łączy? Ano, na przykład to, że obydwie należą do japońskiej firmy Combak Corporation. Albo to, że są ściśle związane z jednym z największych osiągnięć techniki studyjnej tego kraju, niezwykle wartościowym wkładem w światowe audio, masteringiem i remasteringiem w techologii K2. Reimyo to w tej chwili jedyna (tak mi się wydaje) firma, która stosuje tę technologię w swoich odtwarzaczach CD. Wynaleziona w studiach JVC i pierwotnie widziana jedynie w produktach tej firmy, swoją obecną, wyrafinowaną formę, uzyskała dopiero dzięki Reimyo. A Harmonix? A, to jeszcze prostsze – studia nagraniowe JVC, w których wykonuje się remastery K2 (i K2 HD – relacja z odsłuchu płyt tego typu TUTAJ) są okablowane w całości przewodami Harmonix – od sieci po cyfrę. A to nie byle co. A nawet to jest naprawdę COŚ. Każdy, kto choć raz słyszał płyty K2, albo XRCD (to powiązane technologie) pewnie przyzna mi rację. Tak przynajmniej mi się wydaje. Detaliczne, nasycone, pełne brzmienie jednoznacznie wskazuje na tę technologię jako na jednego z liderów cyfrowego audio. A jeśli gdzieś w tym całym magicznym CZYMŚ pracują Harmonixy, stawia je to w centrum mojej uwagi. W ofercie znajdziemy tylko kilka przewodów. Interkonekty mamy trzy, przy czym są to właściwie dwa modele - CI230MK2 Improved version oraz HS-101, z tym, że ten ostatni występuje w dwóch wariantach – HS-101 Improved oraz HS-101-GP (który zresztą testujemy). To niewiele, ale najwyraźniej wystarcza. W kablach głośnikowych mamy taką samą sytuację – na górze HS-101-SLC Speaker Cable (który testujemy), a niżej HS-101-GP. W ofercie są również przewody sieciowe oraz podstawki (izolatory) pod kable głośnikowe. ODSŁUCH To działa. Tak najkrócej można by opisać wpięcie do mojego systemu przewodów Harmonixa. Niby nic, a jednak, przynajmniej dla mnie, jest to stwierdzenie kluczowe. Oznacza bowiem, że są lepsze od tego, co miałem do tej pory. Nie jest to pierwszy przypadek tego typu. Wcześniej takimi przewodami były np.: interkonekt Tara Labs ISM The 0.8 i interkonekty Acrolinka z serii 7N. Głośnikówki – to w wielu aspektach XLO UnLimited. I tyle. Niektóre z paru innych przewodów pod pewnymi względami były lepsze od używanych przeze mnie Velumów, a pod innymi gorsze, co wcale mnie nie popychało do myślenia o jakichkolwiek zmianach. Słyszałem za to dwa kabelki lepsze od kabli głośnikowych Veluma, nawet w bezpośrednim porównaniu – były to: fenomenalna Tara Labs Omega oraz Acrolink 7N 9000 Mexcel. To jednak ogromne pieniądze. A to znaczy, że nawet wiedząc, że da się lepiej, nigdy nie czułem się przymuszony do zmiany. A nie lubię być zmuszany do czegokolwiek. Interkonekt HS 101 GP wniósł do mojego systemu część tego, co dał mu testowany miesiąc temu odtwarzacz Lektor Grand SE Ancient Audio (test TUTAJ), tj. plastykę, pogłębione barwy i przede wszystkim przestrzeń. W moim systemie używam dwóch głównych interkonektów – jednego między odtwarzaczem CD (Ancient Audio Lektor Prime) oraz przedwzmacniaczem (Leben RS-28CX) i drugiego między przedwzmacniaczem i końcówką mocy (Luxman M-800A). Do tej pory w 100 % przypadków wymiana przewodu między CD i preampem była wielokrotnie bardziej słyszalna niż między preampem i końcówką. Dodam jeszcze, że w pierwszym przypadku korzystam z interkonektu Silver Eclipse 5 (z pierwszej serii) Wireworlda, na zmianę z XLO Limited, a w drugim z interkonektu Veluma. Wpięcie Harmonixa zamiast Wireworlda była miażdżąca dla tego ostatniego. Zwykle wymiana przewodu kończy się na serii uwag i powrocie do Wireworlda lub XLO (w zależności od nastroju). Jedynie 0.8 Tary Labs zmusił mnie do zwłoki z oddaniem go. Harmonix zmienił jednak dźwięk mojego systemu w zakresie, w jakim nigdy wcześniej, poza wspomnianą Tarą, która przebija wszystko, co do tej pory słyszałem, u mnie nie było. Była to zmiana wielowymiarowa i, że tak powiem, nie tylko „zjawiskowa”, ale także strukturalna. Przekaz Wireworlda jest w porównaniu z HS 101 GP martwy. Harmonix gra bardzo głębokim, pełnym dźwiękiem. Jest jednocześnie bardziej szczegółowy i ciemniejszy niż inne kable. Albo inaczej – Velum, Wireworld i XLO Limited (tak, nawet on, choć w odpowiedniej proporcji), są jednocześnie jaśniejsze i mniej szczegółowe. Kabelek Harmonixa jest też niesamowicie dynamiczny – zarówno w zakresie mikrodynamiki, jak i makrodynamiki. Poprawa tej pierwszej jest oczywista i związana z poprawą rozdzielczości. Świetnie słychać to było np. w sekwencji otwierającej płytę Arta Peppera ...the way it was! (Contemporary Records/Mobile Fidelity, UDSACD 2034, SACD/CD; recenzja TUTAJ), gdzie w lewym kanale mamy przygrywkę na dwóch saksofonach – altowym, na którym gra Art Pepper oraz tenorowym, na którym gra Warne March. Wraz z dźwiękiem podstawowym słychać tam ruchy klapek saksofonu. W rzeczywistości, kiedy staniemy dość blisko instrumentu, a tak są ustawiane zwykle mikrofony, jest to dźwięk bardzo mocno akcentowany. Z Wireworldem był słyszany, ale jakoś ułomnie, wiedziałem, że tam jest, jednak nie był to oczywisty ruch klapki. Harmonix zmienił to kompletnie. Nagle był to ruch niezależny od dźwięku samego saksofonu, tj. umiejscowiony nie dokładnie w tym samym punkcie co sam instrument, a przesunięty nieco w górę i w prawą stronę (instrumenty są często „słyszane” także przez mikrofony innych instrumentów, co pokazuje ładnie pomieszczenie oraz przestrzenny aspekt nagrania). Bo przestrzeń to coś, co ten przewód re-kreuje najlepiej. Ponieważ dźwięk nabiera z nim poloru i szlachetności (częściowo dzięki głębokiemu średniemu basowi), nagle dostajemy bardzo dobrze poukładaną, naturalną i swego rodzaju „miękką” scenę dźwiękową. Ta ‘miękkość’ to coś, czego doświadczamy w rzeczywistym świecie, na co jednak nie zwracamy uwagi. Nie jest to rozmywanie brzegów, ani ich rozpaćkiwanie, ale płynne przechodzeni jednego dźwięku w drugi, brak chrapliwości i piachu. I Harmonix to zapewnia, podobnie, jak wcześniej zapewniała Tara Labs. Nieco inaczej kabelek zabrzmiał natomiast między przedwzmacniaczem i końcówką, gdzie zastąpił Veluma. Po raz pierwszy zmiana na lepsze była tu ewidentna, a jednak wcale nie tak spektakularna, jak za odtwarzaczem. Dźwięk nieco ściemniał i nabrał ciała. Wydawało mi się wprawdzie, że scena trochę się zbiegła do środka, ale być może to jest po prostu dobre skupienie. Niestety zawaliłem i nie poprosiłem dystrybutora o dwa komplety interkonektów jednocześnie, bo wtedy miałbym jasność. A tak, musiałem wrócić z Wireworldem na swoje miejsce i wymieniać Veluma. Poprawa była jednak ewidentna. Góra nie była aż tak dźwięczna, jak przy poprzedniej zmianie, ale chyba słyszałem po prostu prawdziwe oblicze mojego Wireworlda. To naprawdę znakomity kabel i zawsze wydawał mi się nieco ciepły. Harmonix pokazał, że można jeszcze bardziej odejść od zimnego skraju, a przy tym niczego nie stracić, niczego nie zaciemnić, nie stłamsić. To naprawdę wielka sztuka. Kabel głośnikowy też jest lepszy od mojego Veluma. O ile jednak w przypadku interkonektu wiem na pewno, że muszę coś takiego mieć, to w tym przypadku różnice nie były aż tak dogłębne. Generalnie charakter brzmienia jest podobny do tego, jaki wnosi do dźwięku interkonekt – jest pełny, głęboki, niejaskrawy itp. Całość jest też nieco „cięższa”, a to przez mocne prowadzenie średniego i wyższego basu. Przestrzeń specjalnie się nie zmieniła, a nawet miałem wrażenie, że się ciut zwęziła. Głębokość była z kolei z Harmonixem lepsza, bez dwóch zdań, co ładnie wykazały płyty Keitha Jarretta The Carnegie Hall Concert (ECM, 1989/90, 2 x CD) i The Köln Concert (ECM, UCCE-9011, gold-CD), obydwa z rejestracjami koncertów. Szczególnie duże wrażenie robiła pierwsza z nich, referencyjna realizacja fortepianu w ogóle, ponieważ dźwięk był bardzo głęboki, namacalny, a jednocześnie nie był przybliżany do słuchacza. To ważne, ponieważ koncerty takie jak ten wymagają kombinacji tych dwóch umiejętności – intymności oraz oddalenia. Inaczej nie ma się wrażenia uczestnictwa w prawdziwym wydarzeniu. Komplet Harmonixa mi to zapewnił, dodając przy tym do całości subtelną „patynę”, coś co odbiera się jako „energetyczność po kontrolą”, że tak powiem. Świetnie słychać to oczywiście w jazzie, jednak dla mnie rewelacją było usłyszenie delikatnych, tłumionych, regularnych stuknięć otwierających utwór Clear The Area z płyty Speak for Yourself iMogen Heap (Sony Music Japan, SICP 1387, CD). To muzyka elektroniczna z pięknym głosem. Żeby wszystko w niej grało, każdy element wielowarstwowej budowli musi mieć sens wobec całości. Po raz pierwszy dokładnie załapałem, po co te stuki są – zaraz przecież iMogen śpiewa: „Knock knock are you alone?/No-one’s out here and I was not followed...” Teraz to miało sens: chodziło o delikatne pukanie i tak zostało wreszcie odebrane. Nie chciałbym zbytnio zagłębiać się w szczegóły, bo te, choć efektownie wyglądają w tekście, są jedynie – albo też powinny być – elementem pomocniczym, służebnym w stosunku do testu. Przecież nikt nie słucha detali, tylko muzyki, prawda? W rozsądnej ilości zaświadczają jednak o pewnych procesach, kierunku zmian, jakie zachodzą wraz ze zmianą danego elementu systemu. Harmonixy pozwoliłyby na napisanie tego testu zupełnie bez detali, bez tytułów płyt, mógłbym się oprzeć jedynie na ciągu skojarzeniowym i pewnie powiedziałbym dokładnie to, co chciałem. Bo niczego nie narzucają, a po prostu zmieniają perspektywę. Zarówno przewód głośnikowy, jak i interkonekt są naprawdę świetne. W moim systemie obydwa zmieniły dźwięk na lepsze. Jeślibym miał teraz coś kupować, to byłby to raczej interkonekt. Nie dlatego, że jest wyraźnie lepszy niż głośnikówka, a dlatego, że wymiana Wireworlda dała znacząco więcej i najwyraźniej interkonekt Veluma nie dorównuje kablowi głośnikowemu tej firmy. BUDOWA Interkonekt HS-101-GP (Golden Performance) japońskiej firmy Harmonix ma budowę kierunkową. Wykonany z kierunkowo wyciąganej miedzi PCOCC (podobnie jak wyższe modele Furutecha, Oyaide i całość Acrolinka) został wyposażony w niezależny system ekranowania, zakończony złoconymi widłami, łączonymi z achassis odbiornika. Tak się składa, że wszystkie japońskie, specjalistyczne produkty posiadają zacisk uziemiający – mam go i w moim przedwzmacniaczu RS-28CX, i w końcówce mocy M-800A Luxmana. Japończycy mają bowiem na tym punkcie hyzia i najchętniej wyrównywaliby potencjały wszystkiego, co tylko można. Interkonekty Harmonixa wpisują się więc w ten nurt. Kabelki nie wyglądają jakoś szczególnie imponująco, chociaż są ładnie wykonane. Mają dość dużą średnicę i nie dają się łatwo wykręcać, ale też nie są super-sztywne. Obleczono je w czarną siateczkę. Ogromne wrażenie robią jednak zastosowane wtyki. Są złożone z kilkunastu elementów i są bardzo drogie. Ich zakrętki to rodowana miedź PCOCC (końcówki) oraz plecionka węglowa w zielonym kolorze. Podobne wtyki robi Acrolink i być może to on zaopatruje (na zamówienie, takiego projektu nie widziałem nigdzie indziej) Harmonixa. Miejsca styków także wykonano z miedzi PCOCC, pokrytej złotem, a następnie rodem. Wygląda to bardzo zawodowo. Jak można wyczytać w – niestety – skąpych materiałach firmowych, podstawą przy projektowaniu tego kabelka było uzyskanie ultra-niskiej impedancji. Przewód głośnikowy HS-101-SLC (Sophisticated Listener’s Choice) to pojedyncza, gruba lina w czarnej siateczce, spod której prześwieca zielona osłona. Z obydwu stron wychodzą dość grube przewody żył ujemnej i dodatniej, obleczone w szarą siateczkę. O materiale użytym na przewody nie pisze się zbyt wiele, poza tym, że to „newly-designed OFC”. Widać, że wokół przewodów, pod siateczką, biegnie owinięty wokół niego kabelek, taki sam, jak w interkonekcie. Jest to element potrójnego ekranowania. Przewody zakończone są w znakomite widły – grube, solidne, wygodne w montażu elementy wykonane z pokrywanej złotem i rodem miedzi PCOCC. Podobnie jak interkonekty, tak i przewody głośnikowe nie mogą pochwalić się jakimś specjalnie wyrafinowanym projektem plastycznym, chociaż są wyraźnie lepiej wykonane niż moje Velumy. Podobnie, jak interkonekty, są kierunkowe.
PŁYTY PROSTO Z JAPONII |
||||
© Copyright HIGH Fidelity 2008, Created by B |