Ależ prosta nazwa – tylko trzy litery, nawet nie ma co pisać w nagłówku… I do tego nazwa modelu – jeszcze krótsza. Ale taka jest filozofia budowy tej, dystrybuowanej przez Bauer Audio firmy, wygląda na to, że właściciela dps-a, którego rozwinięcie – der Plattensieler – jakże dobrze oddaje zarówno zakres jej działalności, jak i kraj pochodzenia. Ta niemiecka firma posiada w swojej dystrybucji jedynie dwa (a właściwie dwie wersje jednego, ale o tym potem) modele gramofonów – model 2 i model 3. Chociaż zazwyczaj stosuje się w nich ramię Naim Aro, to można do nich dokupić ramię Schroder No. 2fW – wariant modelu Schroder Model 2, produkowany specjalnie dla gramofonów dps, z okablowaniem dps i magnesami Schroder Reference. Otwór może jednak zostać nawiercony pod dowolne ramię, jak pokazuje to ten test, przeprowadzony z ramieniem Mørch UP-4 Precision, ze srebrnym okablowaniem. Na stałe zamontowana była w nim wkładka ZYX30-02, jednak test został przeprowadzony także z wkładkami Koetsu i Dynavector. Niepozornie wyglądający deck okazał się niesamowitym przykładem na to, jak prawdziwie analogowo potrafi grać winyl. Może i tautologia, ale mająca na celu podkreślenie tego aspektu dźwięku, za którym zwolennicy LP się uganiają i którego wciąż brakuje nawet najlepszym systemom analogowym. Może jedynie urządzenia w rodzaju topowego Jadis (test TUTAJ) coś z tej magii podpatrują. Jak mówi o nim firma, jest to gramofon z odsprzęgniętym chassis. Nigdzie nie widać podziału na sekcje – osobno ramię i osobno talerz, ani też stosownych sprężyn, jednak firma tłumaczy to tym, że cała górna płyta zawieszona jest na elastomerach, a tłumienie jest na tyle duże, że używanie nazwy „suspended”, czyli właśnie odprzęgnięty (dokładnie – ‘zawieszony’), że uprawomocnia do niego. Nie wiem, w jakiej mierze przekłada się to na pomiary,, ponieważ nie mierzyłem drgań, jednak – przynajmniej od strony systematyki – nie jest to do końca poprawne, bo nie ma najważniejszego elementu, od którego ta podgrupa gramofonów wzięła nazwę – sprężyn. Ale nie ma o co kruszyć kopie, wiadomo o co w tym stwierdzeniu firmy dps chodziło i to jest najważniejsze. Kiedy spojrzeć na stronę firmową Bauer Audio do najważniejszych cech szczególnych modelu 2 zalicza się:
Zauważyli Państwo, że na pierwszym miejscu wymieniono miejsce pochodzenia? To, wbrew pozorom, ważna informacja, ponieważ Niemcy są w tej chwili matecznikiem europejskiego analogu i to tam powstają chyba najciekawsze konstrukcje – nie tylko w tak znanych firmach jak Clearaudio czy Transrotor, ale właśnie takie niewielkie, jak prezentowany dps. I Wszystkie są godne uwagi… W każdym razie, oglądając dps-a, nie widać, gdzie się podziewają pieniądze – nie jest specjalnie efektowny, nie błyszczy chromem i potężnym talerzem, właściwie nic na nim nie ma. Dlatego też za każdym razem, kiedy go widziałem na wystawie HIGH End w Monachium (relacja z roku 2005 TUTAJ, z roku 2006 TUTAJ) zastanawiało mnie jego otoczenie – niemal zawsze pracował z wielokrotnie droższymi produktami, np. w tym roku z elektroniką Hovlanda i kolumnami Avalon. Posłuchajmy go jednak w dobrym otoczeniu – np. z przedwzmacniaczem klasy Steelheada firmy Manley i będziemy wiedzieli o co chodzi. ODSŁUCH Jeślibym miał ukuć definicję dźwięku analogowego, która zadowoliłaby zarówno początkujących adeptów czarnej magii o nazwie VinyluSeth, a także dla zaawansowanych użytkowników, to jednym z narzędzi byłby właśnie ten gramofon. Jego odsłuch prowokuje do wielu pytań o naturę zarejestrowanego dźwięku jako takiego, na boku zostawiając jakość jego odtworzenia, ponieważ tę przyjmuje się jako oczywistą i kompletną. Nie, to nie jest gramofon idealny, są lepsze, jednak w tym przypadku koncepcja brzmienia jest pełna i w dodatku genialnie przeprowadzona. Brzmienie systemu charakteryzuje się bowiem dużym rozmachem, skupieniem. Dźwięk jest pełny i dość ciepły. Nie chodzi o to, że przekaz jest zmulony czy kluchowaty – daleko od takiego stereotypu analogowości – bo jest niesamowicie rozdzielczy (choć nie w takim stopniu jak Oracle Delphy MkV czy SME 20), jednak w jego dźwięku nie jest eksponowane nic z tego, co zazwyczaj kojarzymy z dźwiękiem o umownej nazwie „hi-fi”, nie ma w nim cienia mechaniczności, nie szuka się a to lepszej perspektywy, wglądu, basu itp., a chłonie się muzykę. To naprawdę duże osiągnięcie. Każda płyta, byle poprawnie zrealizowana, brzmi na dps-ie w pełnej glorii i chwale (że się tak wyrażę). Słychać to tak, jakby to miało być ostatnie nagranie w naszym życiu, albo jakby po nim ta jednostka semantyczna, a z nią jej desygnat (mówiąc po ludzku – gramofon) miałyby być wymiecione z przestrzeni języka, a wraz z tym z przestrzeni naszego świata (ostatecznie nasze pojmowanie świata kształtowane jest przez język, zdolność jego nazywania). Jeśliby na chwilę dopuścić do głosu personifikację (co czynię bardzo często, a co w świecie językoznawców jest raczej źle widziane – ale działa…), to powiedziałbym, że ten gramofon ma duszę. Wiąże się z tym kilka rzeczy. Przede wszystkim w dźwięku dominuje pierwiastek emocjonalny nad racjonalnym. Piękno muzyki przedkładane jest nad precyzję dźwięku, nad potrzebę jak najwierniejszego odwzorowania tego, co wytłoczono w rowku, przynajmniej w terminach hi-fi. Kiedy więc włączymy płytę w rodzaju „Songbirds” Evy Cassidy w najnowszym tłoczeniu S&P Records (S&P-501, HQ-180 g, LP), to pomimo że płyta została zarejestrowana z nieco podniesioną górą, ostrzej nie tylko niż na oryginalnym tłoczeniu Hot Records, ale także ostrzej niż na CD, to gramofon pokazał ją w niezwykle sugestywny, pozbawiony chropowatości sposób. Wiem, wiem – brzmi to tak, jakby ją przyciął od góry i było po sprawie. Ale tak nie jest. Różnice w barwie, dynamice itp. były wyraźne i składały się na bardzo dobry, koherentny przekaz, jednak trzeba przyznać, że nie do końca oddany był charakter samego tłoczenia. O tym, że nie chodzi o stłumienie góry, a o promowanie spójności harmonicznych środka, pokazało genialne tłoczenie płyty Nat „King” Cole’a „Just One Of Those Things” (S&P Records, S&P-508, HQ-180 g, LP #0886) z niesamowicie ciepłym, pełnym wokalem, który łatwo zamienia się w papkę, jeśli gdzieś w torze góra jest ścięta lub osłabiona mikrodynamika tego zakresu, tutaj zabrzmiała pięknie. Z dps-em przekaz był ultra-ciepły, nie było wątpliwości, jak została płyta nagrana, a jednak wspaniale czytelne. To jedna z tajemnic winylu, który przy swojej ograniczonej technicznie dynamice potrafi zagrać niesłychanie w tej mierze, jak żadne źródło cyfrowe. Tak było i tutaj. Po cichym wstępie, kilku frazach tekstu wchodzi zaraz mocny, wybuchowy big-band. Niemiecki gramofon odtworzył go tak, jakby muzycy dmuchali wprost w membrany głośników – tak byli namacalni, a przy tym dobrze słychać było, że wyższa góra jest lekko złagodzona i zaokrąglona. Wiem, wiem – pisałem, że tak nie jest. No – może trochę i jest, jednak trudno to sklasyfikować jako błąd, odstępstwo od referencji, jednak tak wszystko brzmiało, że podświadomie słuchacz zaczyna tej wizji świata bronić. W obydwu wypadkach niski zakres na płytach nie jest szczególnie mocno podkreślany i zaznaczany, jednak dps coś od siebie dokłada, przypala go tak, że zawsze brzmi atrakcyjnie. Dopiero kiedy włączyłem referencyjną (jak dla mnie) płytę „Waltz for Debby” Bill Evans Trio (Riverside/Analogue Production, 45 rpm, 180 g, LP #0773) słychać było, że zakres ten jest przez niemiecką konstrukcję nieco faworyzowany. Kontrabas miał piękną barwę, był masywny i duży, jednak w skali absolutnej, w odniesieniu, jak ten instrument pamiętam, to na płycie był nieco bliżej, był nieco większy. Może zresztą nie w precyzyjnym odwzorowywaniu tkwi tajemnica tego gramofonu? Pokazuje on bowiem absolutnie wiarygodną rzeczywistość, nie do końca tożsamą z realnością – dużą, atrakcyjną, bez żadnego ścieniania dźwięku, na które wciąż, niestety, cierpi cyfra. BUDOWA Gramofon Model 2 niemieckiej firmy dps ma budowę „sztywną”. Jego chassis zbudowane jest z sandwicha ze sklejki, korka, akrylu, z mocno tłumiącymi, sprężystymi przekładkami. Całość stawiana jest na płycie granitowej. Talerz wykonano z akrylu i jest on przez gumowy, płaski pasek połączony z synchronicznym silnikiem AC o bardzo małym biciu, dla którego napięcie podawane jest z zasilacza, gdzie też, małym przełącznikiem hebelkowym, zmieniamy prędkość obrotową. Silnik ustawiany jest w wycięciu chassis, jednak tak, aby nigdzie nie dotykał obudowy. Podobny patent stosuje np. Clearaudio, tam jednak zaleca się stosowanie gumowych ringów, które by sprzęgały go z deckiem. Całość nakrywana jest przezroczystą „haubą”, która jednak nigdzie nie jest do gramofonu mocowana i którą się ściąga i nakłada w dość niewygodny sposób. Jednak jak twierdzi firma, tylko w ten sposób wyeliminowano problemy wprowadzane przez nakrycie.
|
||||||||||||||
© Copyright HIGH Fidelity 2007, Created by SLK Studio |