PRZEDWZMACNIACZ
NAGRA WOJCIECH PACUŁA
Przedwzmacniacz jest najtrudniejszym do wykonania elementem toru audio. Powtarzam to już któryś raz, ale tak chyba trzeba. Wciąż bowiem mówi się o teoriach źródła, kolumn itp., przyjmując, że to właśnie tam leży największy potencjał. Lata doświadczeń, zarówno ze sprzętem komercyjnym jak i profesjonalnym, przekonują jednak, że najtrudniej wykonać jest dobrze brzmiący, transparentny preamp. W ogromnej większości przypadków we wzmacniaczach zintegrowanych, ale także kombinacjach pre+końcówka stanowi on wąskie gardło, grzesząc najczęściej zbyt małą rozdzielczością, dynamiką i przekłamanymi barwami. Wystarczy raz posłuchać preampu pasywnego lub dobrego odtwarzacza z regulowanym wyjściem (jak np. Ancient Audio Lektor Grand), żeby zobaczyć całą nędzę większości klasycznych przedwzmacniaczy. Są jednak sytuacje, w których preamp jest konieczny - np. jeśli mamy odtwarzacz bez regulowanego wyjścia, który lubimy, albo jeśli mamy więcej źródeł, np. gramofon. I, tak się przynajmniej wydaje, klasę firmy najlepiej poznać po tym, jak sobie radzi z przedwzmacniaczami. Dlaczego więc nie przedwzmacniacz pasywny? Niestety, w przypadku pasywek grają one optymalnie tylko przy jednym położeniu tłumika, w którym przekładnia stanowi optymalne obciążenie dla obydwu komponentów pomiędzy które ją wpinamy. W każdym innym przypadku dochodzi do niedopasowania impedancji, które objawia się a to spłaszczeniem dynamiki, a to uwypukleniem góry i wyższej średnicy. Z Nagrą "High Fidelity OnLine" miało już parę razy kontakt (test Nagra DAC, relacja z odsłuchów Nagra MPA, relacja z uczestnictwem PL-P) i jest chyba jedynym polskim pismem, które tę fantastyczną firmę pokazuje dość regularnie (zresztą, chyba nigdzie indziej w Polsce do tej pory nie ukazał się test urządzeń tej firmy). Każde kolejne spotkanie przekonuje, że mamy do czynienia z czymś wyjątkowym. Zarówno jakość wykonania, jak i dźwięk są za każdym razem ponadprzeciętne. Kiedy więc okazało się, że można wypożyczyć do odsłuchów PL-P, i to w towarzystwie końcówki MPA oraz przetwornika DAC, nie zastanawiałem się ani chwili. ODSŁUCH Od razu po wpięciu Nagry do systemu, a wrażenie to po miesiącu zamienia się w pewność, słychać, że najważniejszą i niepowtarzalną cechą przedwzmacniacza jest przestrzeń. I nie chodzi o kreowanie nieprzebranych ilości powietrza, zasiedlonych coraz dalej grającymi muzykami, a o właściwe oddanie relacji pomiędzy nimi. W tej mierze jest to absolutna czołówka światowa. Nagra robi to inaczej niż np. dm10 Halcro, które - trochę na kształt Audioneta Pre1, choć na wyższym poziomie. PL-P, podobnie jak końcówka MPA tej firmy, nie eksponuje górnego zakresu, przez co w dużym stopniu kreowana jest cudowna plastyka. I właśnie ta cecha wydaje się kluczem do przestrzeni Nagry. Po włączeniu płyty wszystko wydaje się przez moment takie samo, jak gdzie indziej. Bańka mydlana złudzenia pryska jednak szybko i okazuje się, że np. chór w utworze "Power to the People" Johna Lennona ("Plastic Ono Band", Mobile Fidelity, UDCD 760, gold CD) stoi w dużej sali, że śpiewacy stoją w kilku rzędach, jedni wyżej niż drudzy. Łączy się z tym kolejna wyjątkowa rzecz - zdolność do prawidłowego oddania wymiaru góra-dół. Nie ma np. wątpliwości, że na płycie "Live!" Duka Ellingtona (EmArcy/Nippon Phonogram 842 071-2, CD) cudownie odrestaurowanej i wydanej przez Japończyków, trąbki siedzą (lub stoją) nieco wyżej niż puzony. Tak więc - oddech, pełnia, ale i precyzja - kombinacja w przypadku przedwzmacniacza doświadczona przeze mnie tylko raz, przy okazji odsłuchu BAT-a VK-50SE. Plastyka oznacza zazwyczaj lekkie złamanie góry. I na pierwszy rzut oka w PL-P również tak jest. Preamp ma bowiem gładki, nieagresywny, nawet nieco słodki dźwięk. Dłuższy odsłuch pozwala mu jednak opowiedzieć całą historię. Wspomniana sekcja dęta big-bandu Ellingtona, odrestaurowana w leciutko słodkiej, ciepłej manierze zabrzmiała bowiem fantastycznie - metalicznie, w pełny, mocny sposób, z uderzeniem dźwięku, atakiem, a nawet momentami z agresją. Blachy wreszcie połączyły ze sobą złoto i mosiądz, grając i ostro, i słodko. Wydaje się więc, że PL-P łączy szybki atak z wypełnieniem harmonicznymi, brak agresji z uderzeniem. Równie hipnotyzująco zabrzmiały głosy z - niezbyt przecież dobrej technicznie - płyty "After Hours" Sarah Vaughan (Sony Records [Japan], SRC 9515, Master Sound CD), jak i wydanej również w Japonii, przez First Impression Music, perfekcyjnej płyty Patricii Barber "Cafe Blue" (FIM CD 010, HDCD gold CD) - jedwabiste, z pełną paletą barw, spod których wyłowienie charakteru analogowego nośnika, z którego skopiowano płytę Vaughan nie stanowiło problemu. Jak wspomniałem, w pierwszym podejściu, np. po przejściu ze wzmacniacza Gryphona Diablo, Nagra może się wydać słodko, może nawet łagodnie brzmiącym urządzeniem. Tak się dzieje przy słabo zrealizowanych płytach, jak np. na singlu Depeche Mode "Enjoy The Silence....04" (CD002, Venusnote, XLCDBONG34, SP CD), który zabrzmiał znacznie przyjemniej niż z hiper-dokładnych, ultra-precyzyjnych preampach, jak Halcro i w pewnej mierze Audionet, które po prostu zmiażdżyły tego typu nagrania. Również PL-P momentalnie pokazał o co chodzi z realizacją tej płyty, niczego nie zasłonił i nie zamaskował, swobodnie manifestując ciągłe przesterowanie sygnału pewnego rodzaju omdleniem rytmu (chodzi o pojawienie się anemicznego pierwiastka, który pozbawia muzykę życia), Jednocześnie jednak pozwolił cieszyć się jej muzyczną stroną, bez niesmaku i irytacji. Nagra posiada unikalny system wysterowania, ponieważ potencjometry umieszczono zarówno na wejściu, jak i na wyjściu. Bardzo dużo zależy więc, w jakiej proporcji ustawimy obydwie gałki. Wydaje się, że zwiększając poziom na wejściu i zmniejszając na wyjściu pewnemu dopaleniu ulega niższa średnica i wyższy bas. Daje to efekt subiektywnego powiększenia dźwięku i źródeł pozornych, jak również ma się wrażenie większej dynamiki sygnału. Odwrotny manewr z kolei wyszczupla dźwięk i czyni go precyzyjniejszym. Wzajemne położenie wzmocnień należy więc dobrać eksperymentalnie we własnym systemie. Niezależnie od tego, co wybierzemy, warto zwrócić uwagę, że w ten sposób dostajemy do ręki bezinwazyjne narzędzie, którym w pewnym stopniu możemy wpływać na dźwięk urządzenia. Ciekawą alternatywą dla gniazd liniowych jest wpięcie urządzenia do wejścia tape. Omija się wówczas bufor wejściowy i wskaźnik (działa natomiast przełącznik mono). Dźwięk nie jest już tak czarujący i nie stara się nas omotać swoim wdziękiem, a scena jest nieco wycofana i zaczyna się o metr dalej niż poprzednio. Być może jednak, że taka bardziej neutralna opcja w Państwa systemie będzie błogosławieństwem i pomoże z wydobyć pełnię dźwięku z towarzyszącego Nagrze wzmacniacza. Tym bardziej, że mikrodynamika wydaje się wtedy ciut lepsza, z szybszym uderzeniem i plaśnięciem stopy o membranę. I tak dostajemy do ręki sprzęt wykonany z myślą o następnych pokoleniach, które będą z korzystały z tego samego egzemplarza. W świecie profesjonalnym to norma, jednak nawet tam Nagra postrzegana jest jako gwiazda. PL-P potwierdza wszystkie zachwyty nad wykonaniem i wzornictwem tej szwajcarskiej firmy i dodaje do tego najwyższej klasy dźwięk. Obok VK-50SE BAT-a (nie słyszałem jeszcze najnowszej wersji VK-51SE) jest to dla mnie najlepszy preamp jaki grał w moim systemie. Każde z tych urządzeń proponuje własną interpretację zdarzeń i każde robi to genialnie. Gdzie leży więc prawda? Zapewne gdzieś tam jest, jednak chyba nigdy do końca nie uda się jej rozpoznać. WP BUDOWA Obudowa PL-P jest niewielka i powiela, prawdę mówiąc, proporcje i szczegóły wykonania najsłynniejszego produktu Nagry - magnetofonu szpulowego. Ścianki wykonano z bardzo grubych aluminiowych płaskowników, a górę i dół z grubych aluminiowych blach. Z przodu umieszczono selektor wejść - do wyboru mamy wejście gramofonowe i 3x liniowe - i dwa potencjometry ustawiające czułość wejścia (osobno dla każdego kanału, można je więc traktować jak swego rodzaju balans), które można łatwo sprzęgnąć - wtedy, kręcąc jednym pokrętłem regulujemy obydwa kanały, lub można je ustawiać osobno. Koło nich umieszczono chlubę firmy - modulometer z osobnymi strzałkami dla każdego kanału, będący precyzyjną odmianą VU-metru. Poniżej umieszczono małe hebelkowe przełączniki stereo/mono, source/tape, wskaźnik naładowania akumulatorów oraz wyłącznik podświetlenia. Skrajnie z prawej strony znajdziemy gniazdo słuchawkowe 6,3 mm wraz z przełącznikiem line/mute/phones. Układ umieszczono na kilku pytkach, z największą dla głównego układu. Jak wspomniałem, w pakiecie dostajemy wyrafinowany przedwzmacniacz gramofonowy MM/MC, gdzie w trybie MC mamy możliwość pracy zarówno z transformatorem dopasowującym, jak i bez. W urządzeniach lampowych jednym z najważniejszych czynników jest żywotność lamp. Mając to na względzie, Nagra wyposażyła PL-P w miernik zużycia lamp. Pewnym zaskoczeniem jest brak pilota. Istnieje wersja liniowa tego preampu, różniąca się kilkoma szczegółami, gdzie pilot jest. Andre Kudelski zapytany o to powiedział, że po prostu w PL-P nie było już miejsca na sterowanie. Przyjmijmy to za dobrą monetę. Przedwzmacniacz Nagry zbudowany jest przy użyciu lamp. W każdym kanale pracują dwie podwójne triody Sovteka 12AX7LPS, po nich 12AX7WXT tej samej firmy i na końcu JAN 12AT7WC Electro-Harmonics, pochodzące z zapasów wojskowych USA. Jak widać, dobór lamp musiał być przeprowadzony "na słuch". Lampy LPS są bowiem specjalną wersją popularnych ECC83, w których zastosowano dużą powierzchnię anody (Large Plate) dającą bardziej liniową pracę oraz specjalnie uformowany żarnik (Spiral-filament), dzięki czemu zmniejszono przydźwięk. Myślę, że jest to jedna z najlepszych lamp Sovteka serii 12AX7. Obok niej znajdziemy jeszcze inną jej wersję (WXT) - wojskową odmianę o zmniejszonym mikrofonowaniu i przedłużonej żywotności. Sekcja gramofonowa została zbudowana wokół lamp Ei ECC83, pochodzących z byłej Jugosławii oraz 12AT7WC Electro-Harmonics. Całość znajduje się na jednej dużej płytce ze złoconymi ścieżkami, podwieszonej na sprężystych elementach. Elementy pasywne nie są może super-egzotyczne, ale dobrano je zgodnie z potrzebami - poszczególne stopnie sprzęgane są kondensatorami polipropylenowymi Philipsa, zaś oporniki katodowe kondensatorami bipolarnymi tejże firmy. Uwagę zwraca przemyślany układ wejść i wyjść: sygnał do urządzenia podłączany jest na lewej ściance, tuż przy lampach wejściowych, zaś wypuszczany na ściance prawej, po lampach wyjściowych. Z prawej strony umieszczono również pętlę magnetofonową. I to również nie jest przypadek - pętla omija regulację czułości wejściowej oraz bufor wejściowy. Warto więc wypróbować to wejście, ponieważ będzie miało inny dźwięk. Najważniejsze zostawiłem na koniec: PL-P jest zasilane - poprzez przetwornicę napięcia - z akumulatorów, umieszczonych w głównej obudowie. Transformator służący do ich ładowania znajduje się w osobnej, niewielkiej obudowie podłączonej do urządzenia długim przewodem. Warto zwrócić uwagę na kilka rzeczy: po pierwsze - PL-P jest niesłychanie bogato wyposażonym urządzeniem - zarówno preamp gramofonowy, jak i wzmacniacz słuchawkowy są wysmakowanymi urządzeniami, z których każde, gdyby kupować je osobno, musiałoby kosztować naprawdę sporo. Mamy też od dyspozycji wszystkie potrzebne regulatory i udogodnienia. Na tym tle fakt, iż PL-P jest urządzeniem niezbalansowanym już tak bardzo nie boli, chociaż zapomnieć się o tym nie da. Po prostu trzeba posłuchać go w swoim systemie i zdecydować, czy w takiej formie w jakiej jest nie jest najlepszym, co się naszemu systemowi mogło przytrafić. Trochę komplikuje sprawę brak pilota i tutaj znowu - musi to być osobista decyzja.
NAGRA |
© Copyright HIGH Fidelity 2004, Created by SLK Studio |