UMARŁ KRÓL... I CO DALEJ? ![]()
Kiedy założyciel firmy Beyerdynamic, ![]() Ze studiem, a więc pewnego rodzaju reżimem i specyficznym podejściem do urządzeń Beyerdynamic ma związek od samego początku. DT 48 powstały bowiem, aby służyć jako element monitorujący w procesie udźwiękowiania filmów. Powiedzmy krótko, czym charakteryzuje się reżim pracy studyjnej. Praca w studiu polega w większej części na słuchaniu i wyklinaniu. Słuchaniu wykonawców i wyklinaniu sprzętu. Urządzenia studyjne mają bowiem dwa główne zadania - brzmieć ekstremalnie neutralnie oraz być ekstremalnie wytrzymałe. Wbrew pozorom obydwa te elementy są ze sobą nierozłączne. W obydwu przypadkach chodzi bowiem o to, aby zarejestrować materiał w jak najlepszy sposób. Jeżeli np. któreś z urządzeń zacznie szwankować podczas sesji, trzeba ją przerwać i wymienić je na nowe lub spróbować naprawić. Oznacza to straty - stratę ewentualnego obiecującego podejścia i/lub stratę pieniędzy. Wszyscy bowiem zatrudnieni przy nagrywaniu muzyki pracują na godziny. To można by jednak jakoś przeżyć. Gorzej jest, jeżeli w czasie zgrania okazuje się, że czegoś się nie dosłyszało przy nagraniu albo też, że się usłyszało źle. Wówczas bowiem nie ma już powrotu - muzycy są nie do "wzięcia" (zawsze są bowiem zajęci) i trzeba sobie radzić z tym materiałem, jaki się ma. Czyli - urządzenia studyjne muszą być niezawodne - i pod względem wytrzymałościowym i jakościowym.
BRZMIENIE
Wróćmy jednak do najważniejszego - do dźwięku. DT990 PRO mają dość wyrazisty zestaw cech. Przede wszystkim, w pierwszych minutach, a nawet godzinach, niczym nie zachwycają. Nie ma w nich bowiem cienia agresywności i ostrości, a są raczej, w porównaniu z DT990, nieco zbyt powściągliwe. To są jednak pierwsze chwile. Ich spokojny, nieco relaskujący charakter ujawnia się po jakimś czasie i manifestuje się... brakiem. Brakiem zmęczenia i znużenia. Jest to najważniejsza z cech "PRO" - słuchanie ich, nawet przez długi czas, nie powoduje bólu głowy, jak w przypadku tylu innych, nowych konstrukcji. Na tym tle DT990, wprowadzone do sprzedaży w zeszłym roku i mające ambicje zastąpić "klasyka", brzmią znacznie bardzie witalnie i "do przodu". Jest to dźwięk, który bezpośrednio nawiązuje do nowych modeli Beyerdynamica - DT 831 i DT 931. Oznacza to, że skraje pasma przetwarzane są odważnie i bez zahamowań. W konsekwencji otrzymujemy fenomenalny rysunek sceny dźwiękowej i niski, głęboki bas. Wszystkie wydarzenia otrzymują dokładny obrys każdego dźwięku z osobna. Znacznie lepiej więc niż w "PRO" zaznaczony był więc zarówno pogłos z fantastycznej reedycji płyty Sonny`ego Rollinsa Saxophone Colossus, wydanej przez JVC (VICJ-60158, XRCD), jak i otoczenie śpiewaków z płyty zawierającej madrygały Monteverdiego (Ottavo libro..., Opus 111, OPS 30-187, CD). W przypadku płyty Enyi Watermark (WEA Records WX 199, LP) zmiany te, niestety, pociągnęły za sobą nieznaczne wycofanie środka, co szczególnie dobrze słychać było np. na płycie Marii Callas The Voice of the Century (EMI 66628 2, CD), gdzie głos był nieco z tyłu, wtopiony w orkiestrę, podczas kiedy zarówno samo nagranie, jak i remastering podkreślają w tych nagraniach pierwszoplanowe miejsce Callas.
Na koniec chciałbym jeszcze wrócić do barwy. "990", poza swoim dynamicznym i, chciałoby się powiedzieć, nowoczesnym dźwiękiem, grają nieco dociążonym dolnym środkiem. Przypadłość ta nie jest od razu słyszalna, jako że maskuje ją właśnie owa "wyrywność" (w dobrym tego słowa znaczeniu). Zarówno głos tenora i basu z płyty Monteverdiego, saksofon Rollinsa, ale nawet i głos Callas pokazują, że dolnego środka jest po prostu nieco za dużo. Daje to wrażenie potęgi, nieco przybliża instrumenty i głosy do słuchacza, jednocześnie jednak nienaturalnie je dociąża, spowalniając cały przekaz. I oto mamy paradoks - góra, część środka i niższy bas są ukształtowane tak, aby symulowały dynamikę i wigor, zaś niższy środek przeciąga niektóre frazy, jakby całość nieco hamował. Najbardziej cierpi na tym fortepian, ponieważ np. Sonaty Scarlattiego, zagrane przez Christiana Zachariasa na znakomitej płycie Musikproduktion Dabringhaus und Grimm (MDG 940 1162-6, SACD) nie miały tej lekkości i świeżości, jaką zapewniły "PRO". MOIM ZDANIEM... Wydawałoby się więc, że zawyrokowanie w tej sytuacji, gdzie obydwie konstrukcje mają swoje wady i zalety będzie trudne. Tak jednak nie jest. Brzmienie rozkładane na czynniki pierwsze daje się opisać w pewnych kategoriach, które można zanalizować, dość precyzyjnie, jedna po drugiej. W audio jest jednak tak, że liczy się synteza, a nie analiza. I tutaj "PRO" wciąż okazują się lepsze - zarówno pod względem przyjemności płynącej ze słuchania, jak i wglądu w nagranie. Pomimo bowiem gorszego obrysu dźwięku, gorszej lokalizacji, dają wiarygodniejszy rysunek wydarzenia muzycznego. "990" starają się, nieco na siłę, być inne, lepsze, nowsze, itp. Tyle tylko, że nie są jeszcze dostatecznie wyrafinowane. I można by pomyśleć, że oto bronię swoich "PRO", dlatego, że są moje. Nie - właśnie kupiłem nowe, lepsze słuchawki AKG, zaś Beyerdynamic ma swój hit, do którego 990 najwyraźniej usiłowały "doszlusować" - DT880. Znakomite półotwarte słuchawki, które są prawdziwym następcą DT990 PRO. Ale o tym innym razem... BUDOWA DT 990 PRO zbudowane są bardzo solidnie. DT990 składają się zresztą z tych samych elementów i różni je głównie membrana. Obydwie konstrukcje są układami otwartymi, z plastikowymi muszlami, podtrzymywanymi przez mocarne aluminiowe pałąki, przymocowane z kolei do dwóch stalowych, przypominających sprężynę zegara, pałąków, które po okryciu gąbką i materiałem skóropodobnym, przylegają do głowy. Obydwie konstrukcje są układami dynamicznymi, circumaural. Przewód połączeniowy w formie "sprężyny", wychodzący z jednej ze słuchawek, zakończony został "małym" jackiem 3,5 mm z nakręcaną przejściówką 6,35 mm. Po wyprostowaniu przewód ma długość 3 m. Niestety, wydaje się, że przewód ten nie został w nowych konstrukcjach wymieniony na nowy, a wiem, że nie jest on najwyższych lotów. Warto więc zaryzykować i wymienić go na przewód Sennheisera lub Cardasa. Poduszki stykające się z głową wykonano z szarego aksamitu wypełnionego gąbką, która dość szybko ulega spłaszczeniu. Będziemy więc dość częstymi klientami polskiego dystrybutora Beyerdynamica. A ich okresowa wymiana jest dość istotna. Nie chodzi o izolację ucha, ponieważ w konstrukcjach otwartych nie ma to większego wpływu na dźwięk, a chodzi o odległość membrany od ucha. Jest ona precyzyjnie wyliczona i zbliżanie się tych dwóch elementów powoduje spłaszczenie perspektywy i "zmulenie" dźwięku. W DT990 PRO zastosowano korekcję, która potrzebna jest po to, aby symulować tzw. "diffuse-field". W konstrukcjach tego typu mamy bowiem do czynienia z dwoma typami equalizacji, która ma za zadanie symulować płaską charakterystykę dźwięku - "free-field" i "diffuse-field". Pierwsza z korekcji symuluje umieszczenie słuchacza przed ścianą dźwięku, bez echa, pogłosów itp. Druga z kolei, symuluje przebywanie w zamkniętym pomieszczeniu, z odbiciami dźwięku. Metoda pomiaru diffuse-field przeprowadzona jest według normalizacji IEC 60268-7:1996. Metoda ta mogłaby być idealnym remedium na "martwotę" akustyczną słuchawek, gdyby nie to, że korekcja przeprowadzana jest dla jednego, uśrednionego wymiaru głowy i kształtu muszli ucha, co oznacza, że nie we wszystkich nagraniach będzie ona wystarczająco "akuratna". Jedyną widoczną różnicą pomiędzy obydwoma modelami jest srebrne wykończenie pałąków podtrzymujących muszle w DT990 zamiast czarnego w DT990 PRO. Jest jednak jeszcze jeden szczegół - w DT990 nacisk na głowę jest minimalnie mniejszy. Poza tym, obydwie konstrukcje są zbudowane niemal identycznie.
BEYERDYNAMIC
Cena: DT990 PRO - 784; DT990 - 850
DANE TECHNICZNE BEYERDYNAMIC DT990 PRO:
DANE TECHNICZNE BEYERDYNAMIC DT990: |
© Copyright HIGH Fidelity 2004, Created by Studio LooK |