pl | en

No. 200 Grudzień 2020

Wstępniak

Tekst: WOJCIECH PACUŁA
Zdjęcia: Wojciech Pacuła


No 200

1 grudnia 2020

PO CO JESTEŚMY I DLACZEGO
Czyli 200. wydanie „High Fidelity”

Numer „HIGH FIDELITY”, który właśnie trafił do państwa rąk, jest 200. z kolei. Ponieważ pismo ukazuje się w cyklu miesięcznym – HF jest MIESIĘCZNIKIEM – oznacza to, że jego pierwsze wydanie znalazło się w sieci dwieście miesięcy wcześniej, czyli SZESNAŚCIE
I PÓŁ ROKU TEMU.

IE MA TAKIEJ MOŻLIWOŚCI, żeby przewidzieć zdarzenia takie, jak pandemia, na przykład wirusa COVID-19. To znaczy możliwość istniała, bo o nieuchronności nadejścia tego typu zdarzenia w kręgach naukowych mówiono od lat, przewidziała je również literatura – to zdarzenie z grupy „nieuniknione”, ale nikt nie miał pojęcia, kiedy to nastąpi, ani też, że będzie to wyglądało tak, jak wygląda.

⸜ Z OKAZJI 200. WYDANIA „HIGH FIDELITY” austriacka firma AYON AUDIO przygotowała specjalną wersję odtwarzacza płyt Compact Disc – CD-35 II HF Edition; urządzenie jest limitowane do 35 sztuk!

Ciekawe, ale dwieście miesięcy temu, kiedy ukazał się pierwszy numer „High Fidelity” – HF jest miesięcznikiem – nikt nie miał też pojęcia, jak zmieni się branża audio. A zmieniło się wiele. Modyfikacja najpoważniejsza, najbardziej fundamentalna, dotyczy sposobu „konsumowania” muzyki. Najważniejszą gałęzią naszej branży okazały się więc produkty związane z szeroko pojętym audio komputerowym. Czyli: odtwarzacze plików, przetworniki cyfrowo-analogowe, wzmacniacze słuchawkowe i same słuchawki.

Szczególnie te ostatnie przeszły długą drogę od niewygodnych produktów dla profesjonalistów, używanych przede wszystkim w studiu, ale i dla zakręconych melomanów w ich domach do modnych (!) gadżetów z których korzystają wszyscy, w każdym wieku, każdej profesji i z każdym rodzajem wykształcenia. Wyznam, że pomyliłem się w ich przypadku dwukrotnie. Po raz pierwszy, kiedy na rynku pojawiły się wokółuszne słuchawki typu „studyjnego” o impedancji 32 Ω.

Doskonale pamiętam rozmowę sprzed 14, może 15 lat z Andrzejem Kisielem, naczelnym magazynu „Audio”, dla którego wówczas pisałem, w której pytał mnie, po co w ogóle robi się słuchawki o tak niskiej impedancji. Odpowiedziałem, zgodnie z prawdą i ówczesną wiedzą, że po to, aby można je było stosować z urządzeniami przenośnymi, które nie dysponują wydajnymi prądowo wzmacniaczami słuchawkowymi. Na co Andrzej odpowiedział, że w takim razie zaraz zaczną takie duże słuchawki nosić młodzi ludzie na ulicy.

⸜ CD-35 II HF EDITION to nowe urządzenie, a już zdążyło zdobyć wspólną nagrodę miesięczników HIFISTATEMENT.net oraz „HIGH FIDELITY”: STATEMENT in High Fidelity; drugą nagrodzoną firmą był Transrotor za ramię TSR 9

Co ja się uśmiałem, co ja się ponabijałem – na szczęście naczelny „Audio” się nie obraził. Miałem w ręku wszystkie atuty, to jest wieloletnie doświadczenie w pracy ze słuchawkami w studio, słuchanie – najpierw bajek, a potem muzyki – za pomocą słuchawek odkąd pamiętam, a do tego miałem sporo różnych słuchawek u siebie w domu. W głowie mi się nie mieściło, że można być tak nieostrożnym i nosić tego typu modele na ulicy, gdzie kontakt z otoczeniem jest często sprawą życia i śmierci. Myliłem się. Dzisiaj wielu młodziaków – i nie tylko (!) – chodzi po ulicach w dużych, zamkniętych słuchawkach zakrywających całe ucho.

Druga pomyłka dotyczyła bezprzewodowych słuchawek dousznych Apple’a AirPods, wprowadzonych do sprzedaży w 2016 roku. Nie były to pierwsze słuchawki tego typu, czyli Bluetooth i bez pałąku łączącego lewą i prawą słuchawkę, ale Apple był firmą, która ten koncept przeniosła do elektroniki masowej. Zobaczyłem je na jakiejś wystawie audio i uznałem, że to bardzo fajny pomysł, ciekawy gadżet, ale raczej mało rozwojowy. Moje zastrzeżenia wzbudziła ich ulotność – dosłownie: brak pałąka i kabli wydawał mi się zaproszeniem do ich notorycznego gubienia. Myliłem się.

Dzisiaj w sprzedaży są nie tylko słuchawki Apple’a, ale i niezwykle kosztowne słuchawki douszne, Bluetooth, których które w całości mieszczą się w uchu – przykładem niech będą produkty firm CAMPFIRE AUDIO i DEVIALET. To wciąż nisza, większość słuchawek ma jednak kabelek, ale nisza rozwojowa.

⸜ O specjalnym statusie urządzenia świadczy naklejka podpisana przez Gerharda Hirta

O ile część naszej branży zmieniła się nie do poznania, inne pozostały zaskakująco niewrażliwe na rewolucję komputerową. Nie muszę przecież przywoływać płyty winylowej, która wróciła do łask, ani mówić o wzmacniaczach lampowych, które w świecie perfekcjonistycznego audio, czyli audiofilskim, są obecnie czymś równie normalnym, jak kabriolety wśród aut. Znacznie ważniejsze wydaje mi się to, jak mało zmieniło się myślenie o wysokiej klasie dźwięku. To wciąż nieuchwytny cel, a nie oczywistość i wciąż staramy się go zrealizować za pomocą starych, sprawdzonych metod.

Nie zmieniło się też coś, z czym jestem związany osobiście, to jest prasa audio. Zmiany, jakie w niej zaszły, czyli absolutny i pozbawiony cienia namysłu zachwyt nad kinem domowym w kontekście audiofilizmu i naszej branży jest się dziś niczym więcej niż przykrym wspomnieniem. Wprawdzie większość pism audio poddała się błędnemu przekonaniu, że stereo się skończyło, a niektóre zmieniły wręcz tytuł, żeby tę zmianę podkreślić – że przywołam brytyjski magazyn „What Hi-Fi?”, przez dłuższy czas ukazujący się jako „What Hi-Fi? Sound and Vision”, to jednak wracają one do swoich korzeni, a stereo ma się lepiej niż kiedykolwiek wcześniej. Również dzięki komputerowemu audio.

⸜ 200. WYDANIE HF świętujemy również z wydawnictwem AC RECORDS – wydana pod naszym patronatem płyta Pictures trio Larry Koonse (gitara), Darek Oleszkiewicz (kontrabas) i Adam Czerwiński będzie miała specjalne wydanie z dodatkowym ART PRINTEM, na którym podpiszą się twórca grafiki, pan Kuba Karłowski, oraz właściciel wydawnictwa ADAM CZERWIŃSKI

Tym razem się nie pomyliłem – od początku uważałem, że to dwa różne, niekompatybilne światy: użytkowy (wideo) i pasjonatów (stereo). W wyniku wycofania się kina domowego z orbity audiofilskiej drastycznie zmalały też nakłady na wielokanałowe audio – ofiarę tej zmiany. A przecież to wszystko było „na wierzchu”, wystarczyło zapytać się samego siebie, sięgnąć głębiej i spróbować przeanalizować jak„ja” to odbieram i co „mnie” kręci. W moim przypadku sprawa była jasna: kręci mnie muzyka, dwa kanały i płyty – SACD i CD, a wzorcem jest dla mnie taśma analogowa.

Prasa to jeszcze jeden obszar, w którym – jak mi się wydaje – wstrzeliłem się w swój czas i prawidłowo go odczytałem. Wszystko, co o tym powiem, co napiszę, co powiem jest skażone subiektywnym spojrzeniem, perspektywą „High Fidelity” – to jasne. Ale też, zarówno z racji wykształcenia, jak i doświadczenia mam też podstawy do tego, żeby uważać te opinie za całkiem sensowne i obiektywne.

Już mówię o co chodzi. Otóż w ciągu tych 200 wydań naszego magazynu prasa specjalistyczna, nie tylko audio, ale audio się zajmijmy, znacząco się rozwarstwiła. O ile wcześniej, w czasach przedinternetowych, dostępnych było tylko kilka tytułów w danym języku, o tyle teraz jest ich przynajmniej kilkanaście, a w języku angielskim kilkadziesiąt, a mówię tylko o regularnie wydawanej prasie, a nie blogach i forach, to zupełnie coś innego. Rozwarstwienie o którym mówię polega na tym, że ich średni poziom znacznie się obniżył i że rozstrzeliła się jakość poszczególnych tytułów.

Powodem jest, co oczywiste, powszechny dostęp do internetu i niedrogie narzędzia, dzięki którym każdy może zostać „dziennikarzem” i „wydawcą”. Spowodowało to rozedrganie, później niepewność, a wreszcie zobojętnienie czytelników. Profesor Janusz Sławiński, legenda świata polonistyki, w 2006 roku (!) pisał:

Nie istnieje już czytelnik, który by czegoś od literatury oczekiwał i zgłaszał wobec niej jakieś roszczenia i nadzieje. Wszystko, co dociera do odbiorcy jest dla niego w równej mierze nieważne.

POTRZEBUJEMY NOWEJ ZASADNICZOŚCI, „Europa” (dodatek do dziennika „Fakt”), 2 listopad 2006

Chodziło o to, że dzisiaj tekst mało co znaczy, a te, które znaczą, są rzadkie i trudno dostępne. Co jest paradoksem, bo przecież to właśnie dostęp do informacji miał być najważniejszą spuścizną internetu. A okazał się iluzją, jest wręcz odwrotnie, bo w czasach fake newsów jesteśmy jeszcze bardziej zdezorientowani niż kiedykolwiek wcześniej.

Z pismami audio jest podobnie. Proszę mnie nie zrozumieć źle – sam sporo czytam, kilka tytułów wciąż prenumeruję, szukając informacji o danym produkcie przeczesuję zasoby internetu. Ale to, co znajduję w stosunku do tego, co wykorzystuję jest w ogromnej dysproporcji na niekorzyść wartościowych materiałów. A to dlatego, że większość tekstów dotyczących audio, z którymi się stykamy, to albo materiały promocyjne, albo słabe merytorycznie i jeszcze bardziej technicznie teksty, albo wręcz głupie. W ten sposób wyraźnie daje o sobie znać rozwarstwienie o którym mówię i można wskazać na „tabloidy”, w rodzaju już przywołanego „What Hi-Fi?”, gdzie test zajmuje często pół strony, ale i na elitarne pisma, skierowane do wąskiej grupy odbiorców – niech to będzie „HIFICRITIC”.

I teraz – od samego początku miałem świadomość tych zagrożeń i chciałem, żeby „High Fidelity” trzymał się z daleka od obydwu tych skrajności. Uważam, że czytelnikom należy się ciekawy tekst, tekst gęsty merytorycznie i ładnie napisany. Staramy się to w HF robić i choć nie zawsze nam się udaje, to jest to cel, do którego dążymy. Ważne jest również, aby jak najwięcej ludzi z takiego tekstu skorzystało, ale też, aby nie był on powierzchowny. Dlatego właśnie teksty w HF są długie.

⸜ Tylna okładka płyty

Kiedy jakieś dziesięć lat temu jeden z dystrybutorów zwrócił uwagę, że piszemy za długie teksty, zaczęliśmy pisać dwa razy dłuższe i jeszcze bardziej pogłębione. Jak wynika ze statystyk czytelniczych, ale i listów od państwa i odzewu ze świata (z branży), to był dobry ruch. Potwierdzają to zresztą najnowsze badania. Ten zwrot do profesjonalnie napisanych tekstów widoczny jest w każdej dziedzinie. Najnowsza reklama francuskiego pisma „Le Monde” mówi: „Pisz mniej artykułów, ale lepiej”.

W artykule zamieszczonym w najnowszym numerze branżowego dwumiesięcznika „Press”, w którym autor analizuje francuski rynek wydawniczy w kontekście zmian „pandemijnych”, czytamy:

Poświęcając więcej czasu, konsumenci będą bardziej wymagający, a co za tym idzie – będą oczekiwali bardziej wartościowych treści. Dziennikarze skupią się zaś na lepszym opracowaniu treści, a nie na ich kondensowaniu.

⸤ MARIUSZ KOWALCZYK, Media szczególnej opieki, „Press” 11-12 2020, s. 52

Amen!

Pismo audio ma bowiem informować, bawić i dawać estetyczną satysfakcję. Moim ideałem jest kwartalnik „Stereo Sound”, choć – dodam – nie tylko. Japończycy imponują mi rzetelnością, dogłębnym badaniem problemu i przywiązaniem do faktów, wbrew wszystkiemu, co mówią inni. To dzięki nim wiele rzeczy, które za granicą przyjmowane były początkowo jako voodoo jest dziś w audio czymś normalnym, codzienną praktyką, bo poparte są teorią, techniką i doświadczeniem odsłuchowym.

Nie mam złudzeń – komunikacja masowa jako naczelny układ odniesienia, jak o polskiej kulturze w Niesamowitej Słowiańszczyznie pisała Maria Janion, jest faktem i to ona dyktuje dynamikę zmian. Ale w tej dynamice są rzeczy stałe, które na nich zyskują. Za każdym razem niewiele, ale w efekcie kumulacji drobnych przesunięć – dużo. Dlatego właśnie najlepsze gramofony, źródła cyfrowe, wzmacniacze, a nawet kolumny – to moja autorska diagnoza – powstały w ostatnich latach. Drobne zmiany wreszcie dały coś w rodzaju „przesilenia”.

Żeby to miało sens my, zarówno jako twórcy, ale i jako czytelnicy musimy być aktywni w swoich wyborach, nie możemy poprzestać na tym, co znane i „niewadzące”. Unikajmy czegoś, co Piotr Czapliński określił jako „efekt bierności”, czyli coś, co cechuje współczesną kulturę (literaturę). Jak mówi: „Ideologia niezmienności wprowadza uczestników kultury w komunikacyjne znieruchomienie” (Piotr Czapliński, Efekt bierności. Literatura w czasie normalnym, Kraków 2004, s. 130).

Od strony twórców musi z kolei zaistnieć imperatyw związany z edukacją. Pismo audio nie może być tylko tabloidem, w którym coś tam jest zawieszane, ale powinno też być nastawione na przekazanie różnych prawd. Maria Janion we wspomnianej pracy mówi, że podstawą humanistyki – a jest ona niezbędna, jeśli chcemy funkcjonować jako społeczeństwo, inżynierowie tego nie zapewnią – jest opowieść: „Nie wystarczy coś zobaczyć, przeżyć lub nawet pojąć. Trzeba jeszcze umieć opowiedzieć”. A opowieść „…dąży do formy, czy tego chce, czy nie chce. . Jeśli nie dąży do formy, staje się niezrozumiała” (Maria Janion, Niesamowita Słowiańszczyzna, Kraków 2006, s. 11).

I po to jesteśmy – żeby opowiadać historie. Rolę dziennikarzy audio zajmujących się testami, wywiadami i recenzjami rozumiem tak, jak to rozumieli już starożytni, to jest jako „opowiadaczy”, ludzi opisujących i wyjaśniających świat – w tym przypadku świat audio. Oczywiście – opowieści w przestrzeni publicznej jest mnóstwo. W wielości i różnorodności nie ma nic złego, złe zaczyna się tam, gdy źle wybieramy.

Pamiętają państwo, co mówił Mietek Stoch, zapytany przeze mnie, po co mu tyle (ponad 35 000) płyt LP? – Mówił, że choć do większości z nich nigdy nie sięgnie, to ma je wszystkie po to, aby mieć WYBÓR (MIECZYSŁAW STOCH, czyli 35 000 winyli to za mało…, rozm. Wojciech Pacuła, „High Fidelity” No. 171, 1 lipca 2018). I tego państwu oraz sobie życzę – wolnego wyboru. A zaraz potem, abyśmy w tych wyborach byli mądrzy :) Ze swojej strony gwarantuję państwu z naszej strony rzetelność, uczciwość i umiarkowanie.

DZIĘKUJĘ TYM SAMYM PAŃSTWU za trwanie przy nas przez te 200 wydań, za lekturę tekstów opisujących blisko 2000 produktów, ponad setkę wywiadów, kilku setek recenzji płyt i 130. sprawozdań ze spotkań Krakowskiego Towarzystwa Sonicznego. To dla nas – wierzę, że tak myślą wszyscy współpracownicy „HIGH FIDELITY” – ogromna przyjemność i jednocześnie odpowiedzialność. Ostatecznie jesteśmy tu przecież dla państwa – po to, aby wam OPOWIADAĆ HISTORIE, historie o dźwiękach i muzyce.

Kim jesteśmy?

Współpracujemy

Patronujemy

HIGH FIDELITY jest miesięcznikiem internetowym, ukazującym się od 1 maja 2004 roku. Poświęcony jest zagadnieniom wysokiej jakości dźwięku, muzyce oraz technice nagraniowej. Wydawane są dwie wersje magazynu – POLSKA oraz ANGIELSKA, z osobną stroną poświęconą NOWOŚCIOM (→ TUTAJ).

HIGH FIDELITY należy do dużej rodziny światowych pism internetowych, współpracujących z sobą na różnych poziomach. W USA naszymi partnerami są Positive-Feedback, a w Niemczech www.hifistatement.net. Jesteśmy członkami-założycielami AIAP – Association of International Audiophile Publications, stowarzyszenia mającego promować etyczne zachowania wydawców pism audiofilskich w internecie, założonego przez dziesięć publikacji audio z całego świata, którym na sercu leżą standardy etyczne i zawodowe w naszej branży (więcej → TUTAJ).

HIGH FIDELITY jest domem Krakowskiego Towarzystwa Sonicznego. KTS jest nieformalną grupą spotykającą się, aby posłuchać najnowszych produktów audio oraz płyt, podyskutować nad technologiami i opracowaniami. Wszystkie spotkania mają swoją wersję online (więcej → TUTAJ).

HIGH FIDELITY jest również patronem wielu wartościowych wydarzeń i aktywności, w tym wystawy AUDIO VIDEO SHOW oraz VINYL CLUB AC RECORDS. Promuje również rodzimych twórców, we wrześniu każdego roku publikując numer poświęcony wyłącznie polskim produktom. Wiele znanych polskich firm audio miało na łamach miesięcznika oficjalny debiut.
AIAP
linia hifistatement linia positive-feedback


Audio Video show


linia
Vinyl Club AC Records