Programowy odtwarzacz plików audio JPLAY Cena: 99 EUR Producent: JPLAY Kontakt: Marcin Ostapowicz tel.: 606 312 189 e-mail: support@jplay.eu Kraj pochodzenia: Polska, Holandia Strona producenta: JPLAY Tekst: Wojciech Pacuła Zdjęcia: Wojciech Pacuła |
Do tego, że polskie produkty audio są w wielu przypadkach ciekawe, dobrze wykonane i mają wyraźną „myśl przewodnią” przyzwyczaiłem się dość dawno. Ich problemem jest najczęściej nie to, jak grają, czy jak wyglądają, tylko to, że pochodzą z niewielkich firm i z kraju mało od strony audio w świecie znanego. Czasem się jednak udaje i można mówić o produktach, które przekroczyły „granicę” – przede wszystkim tę mentalną, nie geograficzną. Informacje o tym programie dostałem na dość wczesnym etapie jego istnienia. Tak się jednak złożyło, że nie byłem w stanie od razu się nim zająć, a niedługo okazało się, że jest jego nowsza wersja. Postanowiłem więc wykorzystać tę obsuwę i zaprosiłem Marcina Ostapowicza do siebie, żeby krok po kroku pokazał, jak się instaluje ich odtwarzacz, na co warto zwrócić uwagę, co jest ważniejsze, a co mniej. Co więcej – posłuchaliśmy wspólnie nowej płyty Ego:X grupy Diary of Dreams, bo okazało się, że Marcin jest ich wielkim fanem i organizował ich koncerty (proszę rzucić okiem na zdjęcie – wykonano je podczas Festiwalu Ciszy - tylko pozazdrościć…).
Już teraz widać, że to nie jest kolejny program „do wszystkiego”, a coś pomyślanego przez ludzi, dla których bit nie jest równy bitowi, którzy słuchają i wyciągają wnioski. Muszę powiedzieć, że to niezwykła ulga rozmawiać z komputerowcem, który rozumie, kiedy mówię, że kable USB „grają” inaczej. Co tam „rozumie”: sam do tego doszedł dawno temu. I jeszcze nie neguje niczego tylko dlatego, że obecny stan wiedzy mówi, że czegoś takiego być nie może, że różnicy „nie ma prawa być”. Przecież „stan wiedzy” to rzecz umowna i zmienna. Stan wiedzy wciąż się poszerza, także dzięki ludziom takim jak Marcin i jego wspólnik Josef. Odsłuchiwane płyty:
Jak mówiłem, dla dźwięku z komputera, niezależnie od używanego odtwarzacza, niezwykle ważna jest optymalizacja systemu. W przypadku JPLAY-a równie ważne jest jednak zdecydowanie się co do kilku rzeczy. Różnica między JPLAY-em i foobarem2000 jest bardzo łatwa do wychwycenia, choć różnice między odtwarzaczami programowymi (a kilka już porównałem) polegają zwykle nie na tym samym, co przejście z jednej kolumny na inną, czy z jednego wzmacniacza na drugi. Nie dosłuchamy się jakiś wyraźnych zmian w barwie, nie będzie to „walnięcie” w brzuch, zaskakujące nas totalnie w pierwszej sekundzie. I szybko się ulatniające. Różnice między dwoma odsłuchiwanymi programami (i programami odtwarzaczy w ogólności) polegają na zmianach strukturalnych, dla mnie znacznie ważniejszych, bo uczących mnie czegoś nowego, zmianach dzięki którym moja percepcja i wrażliwość się zmieniają. Tego typu zmiany rozwijają. Konstruują przekaz muzyczny od podstaw. Barwa, dynamika itp., a więc kategorie zwykle przydatne w testach źródeł cyfrowych wydają się mniej ważne. |
JPLAY wyraźnie lepiej pokazuje otoczenie akustyczne zarejestrowanych instrumentów – szczególnie w przypadku purystycznych nagrań, jak np. Montreal Jazz-Up Maânouche Swing Quintet, płyty wydanej na MasterFlash (96/24), ale i przy materiale 44,1/16 z płyty Good Rain Solveigi Slettahjell. Nie chciałbym znów wchodzić w analizę, bo moim priorytetem w tym teście jest pokazanie całościowych zmian, prowadzących do zmiany perspektywy, z jakiej „oglądamy” utwór, ale co jakiś czas muszę ruszyć coś głębiej. A dobrze oddana akustyka, to coś, co powoduje, że dźwięk wydaje się bardziej prawdziwy, bardziej „live”. Równie ważna jest rozdzielczość, o której nie chciałem wcześniej mówić. JPLAY gra w wyraźnie bardziej rozdzielczy sposób, co powoduje, że w bezpośrednim porównaniu foobar2000 wydaje się zduszony, zgaszony. Niby wyższa średnica jest z nim wyrazistsza, ale nie chodzi chyba o zmianę barwy jako takiej, a o bardziej chropowate jej odtwarzanie w foobarze2000. Dlatego też JPLAY na pierwszy rzut oka wydaje się grac ciemniej. To pierwsze wrażenie jest mylne. Podobnie jak z moimi nowymi kolumnami Harbetha M40.1 związane to jest z psychoakustyka i tym, jak się przyzwyczailiśmy słuchać muzyki w domu. Jak wiadomo, to z założenia coś innego niż odsłuch na żywo, dlatego, jeśli chcemy, żeby te dwa wydarzenia były do siebie w jakiś sposób podobne, w domu trzeba dźwięk przygotować w pewien sposób. To oczywiste odstępstwo od neutralności, ale bez tego wychodzi kicha, nie ma ani „live”, ani dźwięku „w domu”. Jednym z takich zabiegów jest wykonturowanie dźwięku – dzięki temu wydaje się bardziej namacalny. W odtwarzaczach cyfrowych daje to jednak niespodziewany efekt w postaci rozjaśnienia brzmienia i jego chropowatości, braku „aksamitu”, jaki jest w naturze. A JPLAY go zachowuje, podobnie jak najlepsze odtwarzacze „fizyczne”. Mógłbym jeszcze dodać, że bas z polskim odtwarzaczem wydaje się lepiej kontrolowany, że góra jest znacznie ładniejsza, dźwięczniejsza, że dynamika jest lepiej zaznaczana, to jest jednak część tego, o czym mówię: to bardziej naturalny dźwięk niż – bardzo przecież dobrego – foobara2000. Miększy, bardziej aksamitny, po prostu lepszy. Czasem może się wydawać, że konkurent jest bardziej namacalny. To nie tak, przy dłuższym odsłuchu widać, że to „sztuczka”, której JPLAY nie musi stosować. Z nim nawet nieobrobione, „surowe” utwory nabierały życia, „płynęły”. Tak było np. z unikalną kopią cyfrową 24/96 WAV płyty The Q Open Zbigniewa Namysłowskiego, bezpośrednią kopią z taśmy-matki, którą (w celach edukacyjnych) dostałem kiedyś od pani Karoliny Gleinert, remasterującej płyty z serii Polish Jazz. Podobny efekt słyszałem z materiałem przysłanym przez Damiana Lipińskiego z firmy Vinylmagic.pl (pisałem o tym TUTAJ). JPLAY nie potrafi jeszcze odtworzyć plików 32-bitowych (prace nad tym trwają, niewykluczone, że w przyszosi dojdzie do tego jeszcze DSD), więc skoncentrowałem się na plikach 24-bitowych. Głos Savage’a z remiksu utworu So Close z foobarem2000 wydawał się bliżej, był bardziej „tu”. JPLAY pokazał jednak znacznie głębszą perspektywę i choć z nim głos wydawał się dalej, to był bardziej klarowny, tekst był łatwiejszy do zrozumienia. Foobar2000 po prostu podciąga tylne plany, ścieśnia je, przez co wydają się bliższe. JPLAY pokazuje większe odległości, większe źródła pozorne, ale w lepszej perspektywie. Żeby docenić to, co robi trzeba więc trochę zapomnieć to, co wcześniej słyszeliśmy i podejść do niego z „czystą kartą”. Wtedy stan hibernacji, choć kłopotliwy w obsłudze, stanie się dla nas ekwiwalentem czarnej płyty – tak, jak mówiłem. Wyjątkowy produkt!!! Odtwarzacz JPLAY otrzymuje wyróżnienie Red Fingerprint. Poprzednio wyróżnienie to otrzymały:
Małe post scriptum Witam serdecznie! Co do systemu na którym odkryłem to ZJAWISKO:
Lub zamiast słuchawek:
Zasilanie komputera - klasyczny UPS APC 2200 Pozdrawiam i gratuluję magazynu „HIGH FIDELITY” Wojtek (też Wojtek) :) NOTKI (AUTO)BIOGRAFICZNEMarcin Ostapowicz Zamiłowanie do muzyki przyszło dużo wcześniej niż pasja do komputerów i wreszcie samego tematu dźwięku z komputera. Wychowałem się w domu o głębokich tradycjach muzycznych - mój ojciec jest zawodowym muzykiem i pedagogiem. Ukończyłem PSM I-go stopnia na dwóch instrumentach, ale na tym się skończyło - w międzyczasie poczułem "miłość" do innej klawiatury i moja edukacja zmieniła tor na informatykę. Jednak wartości, które wyniosłem z domu i szkoły muzycznej rozwinęły we mnie dużą wrażliwość na dźwięk. Szybko dostrzegłem różnicę między odtwarzaczami CD i zacząłem się zastanawiać, jak wykorzystać drzemiący w komputerach potencjał (wydajność) do odtwarzania muzyki. Pierwsze pozytywne eksperymenty z dźwiękiem z komputera miałem w 2004 roku, gdy odkryłem alternatywne sterowniki kx Project dla kart Creative Sound Blaster. Usłyszałem poprawę i tak się zaczęła moja pogoń za króliczkiem... Korzystałem wówczas z foobara2000 i wtyczki ASIO, aby ominąć destrukcyjny wpływ systemowego miksera. Mało brakowało, a dostałbym bana na oficjalnym forum foobara2000 - zadawanie pytań związanych z jakością dźwięku jest wbrew tamtejszemu regulaminowi. Zacząłem eksperymentować na własną rękę. Poświęcałem hobby każdą wolną chwilę, śledziłem wszystkie dyskusje na zagranicznych forach aż, kilka lat temu, trafiłem na forum odtwarzacza XXHighEnd, gdzie poznałem Josefa. Od razu świetnie się dogadaliśmy (oboje mamy fioła na punkcie dźwięku z peceta). Potem poszło z górki - setki maili, zmian, nowych pomysłów, z których każdy trzeba było odsłuchać, porównać. Tak zrodził się JPLAY. Josef Piri Osobiście, byłem związany z muzyką na długo przed komputerami: właściwie to nauczyłem się angielskiego za sprawą muzyki - jako dzieciak byłem tak pochłonięty przez Beatlesów, że musiałem koniecznie wiedzieć, o czym śpiewają. Kupiłem słownik, wyciągnąłem karton po winylu (tak, jestem stary :)) i sprawdzałem po kolei każde słowo. Potem, w latach 80', gdy pojawiły się pierwsze kompakty, intrygowało mnie, że każdy odtwarzacz brzmiał inaczej. Eksperymentowałem nawet z formatem MiniDisc: często kopia płyty MD (skompresowana ATRAC-iem, formatem który pojawił się dużo wcześniej niż MP3) grała lepiej niż CD! Eksperymentowałem również z różnymi "kolorami" płyt kompaktowych. Do tego czasu byłem już zawodowym programistą i to wszystko nie miało dla mnie żadnego sensu: w końcu „bity to bity”, prawda? :) Udałem się więc do sklepu i kupiłem wszystkie dostępne krążki z możliwością wypalania na nich danych. Okazało się, że jeden konkretny model "czarnych" płyt oferował wyraźnie lepszy dźwięk od pozostałych, łącznie z oryginałem! Nagrane płyty CD, w odróżnieniu od MiniDisc, były identyczne bitowo. To dodatkowo utwierdziło mnie w przekonaniu, że bit-perfect nie wystarczy; matematycy powiedzieliby, że jest to warunek konieczny, ale niewystarczający. Wiele lat później pojawiły się pierwsze interfejsy audio zdolne do pracy z pecetami; kupiłem jeden z nich - Empirical Audio Offramp, który w swym pierwszym wcieleniu był jedynie modyfikacją popularnego i taniego interfejsu M-Audio Transit. Już wtedy zacząłem słuchać muzyki częściej z komputera niż z mojego stacjonarnego odtwarzacza SACD... Tak jak Marcin, początkowo korzystałem z foobara2000. Potem natknąłem się na XXHighEnd - program, który miał zadatki na "audiofilski" odtwarzacz. Wypróbowałem go i rzeczywiście usłyszałem poprawę! Nie potrafiłem właściwie wyjaśnić tych wszystkich różnic między kopiami MiniDisc i czarnymi CD, ale tym razem była to moja dziedzina (w latach 90' udzielałem konsultacji topowemu producentowi oprogramowania w USA). Postanowiłem spróbować zrozumieć, o co tu chodzi. Wszystkie odtwarzacze programowe spełniały już założenia bit-perfect (Vista była już wtedy dostępna, a czasy XP z KMixerem resamplującym wszystko do 48 kHz za nami), a jednak każdy z nich brzmiał inaczej! W dużym skrócie: zacząłem eksperymentować, początkowo stworzyłem malutki program testowy na własny użytek, ale szybko obróciło się to w większy projekt, nad którym pracowaliśmy dzień w dzień. Pomimo ultra-minimalistycznego interfejsu zdecydowaliśmy z Marcinem zaprezentować światu nasze dzieło. Wszystko opiera się na muzyce. Miałem nieszczęście patrzeć, jak kraj, w którym dorastałem jest niszczony przez wojnę. Ufam (może naiwnie), że ludzie, którzy potrafią czerpać emocje z muzyki są znacznie mniej zdolni do prowadzenia wojen w porównaniu do ludzi wystawionych na 'hałas'. Pobierz test w PDF |
||||
g a l e r i a
|
System odniesienia
|
strona główna | muzyka | listy/porady | nowości | hyde park | archiwum | kontakt | kts
© 2009 HighFidelity, design by PikselStudio,
serwisy internetowe: indecity