pl | en

Słuchawki

Acoustic Research
AR-H1

Producent: VOXX ACCESSORIES CORP.
Cena (w czasie testu): 3095 zł

Kontakt do producenta:
VOXX Accessories Corp.
3502 Woodview Trace
Indianapolis, IN 46268 | USA


acousticresearch-hifi.com

MADE IN (?)

Do testu dostarczyła firma: RAFKO


eśli nawet należycie Państwo do młodego pokolenia, któremu nazwa Acoustic Research jeszcze niedawno nic nie mówiła, to mam nadzieję, że sytuację tę udało mi się zmienić za sprawą przenośnego odtwarzacza plików AR-M2 (zobacz TUTAJ). Jeśli jednakże nie czytaliście tej recenzji to raz jeszcze króciutko przypomnę, iż firma powstała w już latach 50. XX wieku w Cambridge w stanie Massachusetts w USA. Zajmowała się m.in. produkcją nowatorskich na owe czasy, wysokiej klasy kolumn głośnikowych.

W późniejszym czasie właściciele się zmieniali, podobnie jak i zakres działalności, skutkiem czego młodszemu pokoleniu miłośników dobrego brzmienia nazwa może niewiele, albo nawet nic nie mówić. Obecnie marka Acoustic Research należy do firmy Voxx International i można pokusić się o stwierdzenie, że zaczyna wracać na właściwe tory. W ofercie znajdziemy bowiem audiofilskie przenośne odtwarzacze plików (także hi-res) i w porównaniu do konkurencji relatywnie rozsądnie wycenione słuchawki planarne. Pod koniec ubiegłego białostocki dystrybutor, firma Rafko, podjął się dystrybucji tej zasłużonej marki i stąd właśnie wziął się przywołany już test odtwarzacza M2. Teraz mogę zaprosić na kolejny, słuchawek planarnych H1.

Ładnych kilka lat już minęło od moich pierwszych testów słuchawek tego typu, który na nowo dla szerszego grona fanów muzyki odkryły firmy HiFiMAN i Audeze. Jak wówczas pisałem, słuchawki to nie do końca „moja” rzecz, że tak to ujmę, a przynajmniej nie były, dopóki nie posłuchałem pierwszych modeli planarnych. Dopiero one, mimo licznych wcześniejszych prób z klasycznymi dynamicznymi nausznikami, przekonały mnie, że kolumny nie są jedynym akceptowalnym sposobem dostarczenia muzyki do moich uszu. Dlatego właśnie, gdy pojawiają się nowe marki/modele zawsze chętnie wypożyczam je do testów. Zwykle też nie zawodzą oferując wyjątkowe doznania muzyczne.

Od czasu pierwszych modeli HiFiMAN i Audeze rynek słuchawek mocno się zmienił a ceny powędrowały w kosmos. Tym bardziej należy docenić, gdy nowa, choć z tym akurat przypadku nie z nazwy, marka wchodzi na rynek z produktem, który w tych realiach wydaje się bardzo rozsądnie wyceniony. Oczwiście jeśli oferuje dobrą jakość wykonania i dźwięku. Odtwarzacz M2 zostawił po sobie dobre wrażenie, więc i wobec słuchawek moje oczekiwania były spore.

Na moją prośbę Rafko dostarczył je wraz z nieco prostszym modelem odtwarzacza, oznaczonym symbolem M200. Po pierwsze mogłem w ten sposób słuchać H1 w czasie tygodniowego wyjazdu, po drugie można przyjąć, że skoro firma oferuje trzy modele odtwarzaczy przenośny i jeden słuchawek wokółusznych (plus dwa dousznych), to ten ostatni powinien dobrze współpracować z tymi pierwszymi, nieprawdaż? Dodatkowo wysoka skuteczność i niska impedancja testowanego modelu dodatkowo sugerują, że powinien od dobrze współpracować właśnie z odtwarzaczami przenośnymi czy telefonami.

Pierwsze wrażenie z kontaktu z H1 było zdecydowanie pozytywne. Już opakowanie prezentowało się dobrze, choć w zestawie za tę kwotę można by jednak oczekiwać, że do codziennego użytku dostaniemy coś więcej niż tylko pokrowiec w postaci materiałowego woreczka. Same słuchawki od pierwszego momentu przywołały miłe wspomnienia z moich kontaktów z produktami... Oppo. Nawiasem mówiąc, ta ostatnia firma ogłosiła niedawno stopniowe wygaszanie swojej działalności produkcyjnej, więc jej słuchawki PM-1 i PM-3 pewnie niedługo znikną bezpowrotnie z półek sklepowych, podobnie jak ich znakomite odtwarzacze Blu-ray.

Wracając do tematu – im dłużej przyglądałem się H1, tym trudniej było mi zrozumieć owo pierwsze skojarzenie z Oppo, niemniej takie właśnie miałem. Pewnie to kwestia podobnego kształtu muszli, relatywnie niewielkich rozmiarów muszli (w porównaniu do większości znanych mi słuchawek planarnych) i zbliżonej, eleganckiej kolorystyki.

Z zewnątrz słuchawki prezentują się naprawdę dobrze. Metalowy, regulowany pałąk z podwieszonym pod nim skórzanym paskiem, który opiera się na głowie – to pierwsza znacząca różnica w porównaniu do Oppo – robi wrażenie. Swoją drogą w całej konstrukcji króluje metal, trudno się tu doszukać plastików – co nie znaczy, że ich w ogóle nie ma. Owalne, niezbyt duże muszle od zewnątrz wykończono metalową siateczką, także ramka wokół jest metalowa, a i widełki łączące je z pałąkiem wykonano z tego samego materiału. Można więc powiedzieć, że czegoś np. HiFiMAN, zwłaszcza ten z czasów debiutu marki, mógłby się od AR nauczyć. Szerokie wykorzystanie takich materiałów sugeruje wyższą trwałość niż w przypadku modeli, w których większą część konstrukcji wykonuje się z plastiku.

Od strony uszu zastosowane niezbyt grube poduszeczki wypełnione gąbką obciągnięte przyjemną w dotyku, miękką skórą. Nie podejmuję się oceny, czy to prawdziwa skóra, czy tzw. ekologiczna, a informacji na ten temat nie znalazłem. Jest to model relatywnie niedrogi i pewnie dlatego nie są to najgrubsze „pady”, jakie znam (odległość między uchem a membraną będzie więc niewielka) ani nie są one wyprofilowane. A ta ostatnia cecha staje się niemal standardem w słuchawkowym świecie, przynajmniej w droższych modelach, i skutkuje ustawieniem przetwornika pod nieco innym kątem względem ucha. Miejsca w środku jest sporo i pewnie nawet duże uszy się spokojnie zmieszczą. Zastosowany tu 86 mm przetwornik planarny wykorzystuje magnesy neodymowe umieszczone po jednej stronie membrany/folii – to jeden z elementów przyczyniających się do rozsądnej wagi H1.

W zestawie znajduje się krótki (1,2 m) kabel z miedzi OFC zakończony małym jackiem 3,5 mm od strony źródła i dwoma prostymi, 2,5 mm wtykami od strony słuchawek. Nie ma tu żadnego mechanizmu blokującego wtyki w gniazdach, co z jednej strony upraszcza kwestię ewentualnej wymiany kabla na jeden z wielu dostępnych na rynku, z drugiej sprawia, że istnieje ryzyko wyciągnięcia kabla z gniazda przy przypadkowym pociągnięciu. Rozwiązanie z blokadą w gnieździe stosowane choćby przez firmę Final Audio jest pod tym względem praktyczniejsze.

Krótki kabel z małym jackiem (w zestawie jest przejściówka na dużego jacka) plus niska impedancja i wysoka skuteczność (100 dB) sugerują, że to model przeznaczony przede wszystkim do użytku z przenośnymi odtwarzaczami, telefonami, czy tabletami. Tyle że to konstrukcja otwarta więc używanie ich w miejscach, za przeproszeniem, publicznych będzie raczej kłopotliwe.

Zanim o brzmieniu jeszcze dwa słowa o słuchawkach. Po pierwsze są dość lekkie (390 g), zwłaszcza z punktu widzenia użytkownika Audeze LCD-3 :) Po drugie użyte materiały i jakość wykonania sprawiają, że zakłada się je z przyjemnością, a oferowany komfort pozwala w nich spędzić dłuższy czas, choć ja wolałbym by nacisk na uszy był nieco mniejszy. Pozwoliłoby mi to na jeszcze dłuższe sesje odsłuchowe, a tak po trzech, czterech godzinach zaczynałem odczuwać niewielki dyskomfort. Niemniej to oczywiście kwestia indywidualna. W czasie testu część odsłuchów odbyła się z firmowym przenośnym odtwarzaczem M200, druga natomiast ze wzmacniaczem Leben CS-300F jako wzmacniaczem słuchawkowym i zestawem NET+DAC Wavedream marki Rokna Audio jako źródłem. Do porównań używałem przede wszystkim moich ulubionych, podobnie wycenionych (acz nie planarnych) Final Audio Sonorus VI.

Płyty użyte do odsłuchu (wybór):

  • Blues masters, Master Music MMSXR015, XRCD24
  • Arne Domnerus, Antiphone blues, Proprius PRCD 7744, CD/FLAC
  • Hans Zimmer, Inception, WaterTower Music B003ODL004, CD/FLAC
  • Isao Suzuki, Blow up, Three Blind Mice B000682FAE, CD
  • Krzysztof Herdzie, Jesteś światłem, Universal Music 372 938 7, CD
  • Leszek Możdżer, Kaczmarek by Możdżer, Universal Music 273 643-7, CD
  • Louis Armstrong & Duke Ellington, The Complete Session. Deluxe Edition, Roulette Jazz 7243 5 24547 2 2 (i 3), CD/FLAC
  • Mccoy Tyner, Solo: Live from San Francisco, Half Note Records B002F3BPSQ, CD
  • Michael Jackson, Dangerous, Epic/Legacy XSON90686F96, FLAC 24/96
  • Michał Wróblewski Trio, City album, Ellite Records, CD/FLAC
  • Mozart, Le nozze di Figaro, dyr. Teodor Currentzis, wyk. MusicAeterna Orchestra, Sony Classical B00GK8P1EG, CD/FLAC
  • Pavarotti, The 50 greatest tracks, Decca 478 5944, CD
  • Renaud Garcia-Fons, Oriental bass, Enja B000005CD8, CD/FLAC
  • Rodrigo y Gabriela, 11:11, EMI Music Poland 5651702, CD/FLAC
  • The Ray Brown Trio, Summer Wind, Concord Jazz CCD-4426, CD/FLAC
  • Tri Continental, Live, T&M 020, CD/FLAC

Japońskie wersje płyt dostępne na

Pierwsza część odsłuchów przypadła na wspominany tygodniowy wyjazd, w czasie którego źródłem był nieznany mi M200. Była to więc okazja do zgromadzenia pierwszych wrażeń, sprawdzenia komfortu użytkowania, a także tego, czy aby słuchawki na pewno są to wystarczająco łatwe do wysterowania. Faktyczną ocenę brzmienia pozostawiłem sobie na drugą część testu w domowym systemie.

| Część pierwsza

Pierwsze wrażenie było zdecydowanie pozytywne. To bowiem muzykalnie, gładko grające nauszniki, z dobrą (w kategoriach słuchawkowych) sceną, dużą ilością powietrza, dające wrażenie otwartego, niewymuszonego grania. Było gładko, płynnie, żadnych irytujących elementów – po prostu dobre, relaksujące, bezpieczne granie. To ostatnie określenie należy rozumieć tak, że użytkownika raczej nie spotkają nieprzyjemne niespodzianki. Nie będzie wyostrzeń, agresywnej góry, przeciągniętego basu, czy szeleszczących sybilantów.

Nie grozi mu także wyraźne faworyzowanie żadnej części pasma, choć w tym zestawieniu, jeśli już musiałbym się czegoś dopatrzyć (czy dosłuchać), to powiedziałbym, że bas był dobry, ale nie imponujący.

To znaczy nie schodził aż tak nisko, jak to mogłoby sugerować deklarowane pasmo przenoszenia. H1 grały przede wszystkim średnim i wyższym basem, acz jego jakość była naprawdę dobra. Zdecydowanie wolę taki zwarty, sprężysty, wystarczająco szybki, nieźle różnicowany bas z delikatnie ograniczonym zejściem, niż schodzący bardzo nisko, ale kotłujący się bez odpowiedniej kontroli.

Góra pasma także robiła dobre wrażenie, choć doceniłbym wyższą rozdzielczość i selektywność. Była otwarta, dźwięczna, dobrze różnicowana, szczegółowa, może z delikatnie wycofaną najwyższą częścią, ale nie miało to na dobrą sprawę wpływu na odbiór muzyki. Pewne wątpliwości miałem w stosunku do średnicy. Z jednej strony brzmiała czysto, dostarczała dużo informacji w poukładany, przejrzysty sposób, była też raczej ciepła (jak lubię). Z drugiej natomiast słuchawki (niemal każde) przyzwyczaiły mnie do bliskiego kontaktu z muzyką, zwłaszcza z wokalami.

Tu te ostatnie były jakby nieco zdystansowane, nie tak obecne, pokazane w mniej intymny sposób niż to ma zwykle miejsce w prezentacjach słuchawkowych. Także na niektórych utworach z gitarami akustycznymi miałem wrażenie, że były one jakby wycofywane nieco głębiej w miks, czy może mniej wyeksponowane niż do tego przywykłem z innymi słuchawkami. To o czym piszę, to obserwacje wynikające z mimowolnych porównań do dobrze znanego mi brzmienia konkretnych albumów czy utworów, a nie negatywne wrażenia psujące przyjemność odsłuchu.

Po owych wyjazdowych sesjach trudno mi było ocenić, czy to, co usłyszałem wynikało z indywidualnych cech tych słuchawek, danego odtwarzacza, czy może z dobrego, ale jednak niedoskonałego spasowania tych konkretnych elementów systemu. Tak naprawdę pewnie lepiej byłoby H1 jednak zestawić z testowanym poprzednio topowym odtwarzaczem przenośnym Acoustic Research M2. Ujmując rzecz krótko – firmowy zestaw, który miałem do dyspozycji spisywał się dobrze, dając mi dużo przyjemności ze słuchania muzyki z dala od mojego dużego systemu, osładzając zwykle mocno bolesne rozstanie.

Powiedziałbym, że spisywał się tak, jak można oczekiwać po przenośnym systemie nie kosztującym tyle, co mały samochód, zakładając również, że muzykę zabiera się ze sobą w podróż w celach relaksacyjnych, a nie by rozbierać nagrania na czynniki pierwsze. Gotów byłem się założyć, że z lepszym źródłem i wzmacniaczem AR-H1 będą potrafiły pokazać jeszcze więcej ze swoich sporych możliwości, ale by to faktycznie sprawdzić musiałem najpierw wrócić do domu.

| Część druga

Po powrocie odtwarzacz M200 został więc zastąpiony jednym z najlepszych źródeł cyfrowych, jakie do tej pory u siebie gościłem, marki Rokna Audio, połączonym interkonektem Hijiri Million z Lebenem w roli wzmacniacza słuchawkowego. Szybko okazało się, że to M200 był słabszym (co nie znaczy, że słabym) ogniwem w „wyjazdowym” tandemie. Pewne cechy brzmienia pozostały niezmienne, inne dopiero teraz pokazały prawdziwe oblicze.

W tym systemie AR-H1 nadal oferowały muzykalne, przestrzenne, gładkie granie. Tyle że teraz już bardziej rozdzielcze, mocniej dociążone, pełniejsze, z lepiej rozbudowanymi skrajami pasma. Bas nadal nie schodził tak nisko, jak z LCD-3, ale jego najniższe składowe były prezentowane bardziej zdecydowanie, mocniej, choć akcent i tak położony był raczej w średnim i wyższym basie. Tak naprawdę jest to dobre rozwiązanie, bo przecież to właśnie tam gra większość instrumentów, a subsoniczne dźwięki dostarczane są jedynie przez nieliczne instrumenty akustyczne, tudzież przez elektroniczne (acz takiej muzyki ja słucham rzadko).

Ponieważ zachowana została zwartość, czystość, wystarczająca szybkość niskich tonów, a dodane nieco lepsze dociążenie, a i kontrola tego zakresu także jeszcze zyskała, więc choćby muzyka rockowa zabrzmiała zdecydowanie lepiej, żywiej, bardziej dynamicznie, czyściej. Popisy bębniarzy czy gitarzystów basowych zabrzmiały efektowniej, ale nie efekciarsko, po prostu tak, jak się oczekuje po takiej muzyce. Najcięższym kawałkom brakowało może odrobiny potęgi brzmienia, rozmachu, ale zdecydowana większość brzmiała naprawdę dobrze, a ja świetnie się bawiłem przy kawałkach Marillionu, Aerosmith, czy nawet AC/DC.

Chociaż.... No właśnie, wraca sprawa wokali. Porównanie do Sonorus VI pokazało, że coś jest na rzeczy, że z japońskimi słuchawkami brzmiały one bardziej charyzmatycznie, bardziej intymnie. Rzecz chyba jednak w niewielkim wycofaniu części tonów średnich w testowanych słuchawkach musi być. Nie robiłbym z tego jakiegoś wielkiego problemu, ale podejrzewam, że ci, dla których świetne, angażujące głosy są najważniejsze, mogą uznać to za argument przeciw AR-H1. Większości pewnie nie będzie to wcale przeszkadzać.

Bardzo dobrze AR-H1 spisywały się również w muzyce akustycznej, zwłaszcza w dobrych realizacjach koncertowych. Potrafiły (w „słuchawkowy” sposób) dobrze oddać akustykę sali i nagrania, pokazać pogłos, rozlokować źródła pozorne na scenie, a nawet zaznaczyć kilka kolejnych planów/warstw muzyki. Niezależnie od zestawu instrumentów na danym albumie i tak za każdym razem podstawowym określeniem, które przychodziło mi do głowy było: naturalne, czyste brzmienie. Dobrze oddana była bowiem barwa i faktura instrumentów, duża ilość powietrza pozwalała im swobodnie oddychać, można było poczuć atmosferę koncertową, a całość brzmiała bardziej angażująco niż z przenośnym odtwarzaczem.

Lepszy i mocniejszy wzmacniacz słuchawkowy sprawił również, że do dynamiki i energetyczności brzmienia nie można już się było przyczepić. Gdy głowa się kiwa, kończyny same wystukują rytm, a ku utrapieniu sąsiadów zaczynam podśpiewywać (czytaj: wydzierać się) jasne jest, że dany komponent (lub system) spełnia swoją funkcję przybliżania wrażeń do koncertowych. I tak właśnie jest z relatywnie niedrogimi słuchawkami planarnymi od Acoustic Research pomimo wspomnianego „oddalenia” wokali.

Na sam koniec zabawię się we wróżkę. Będę bowiem teoretyzował, jako że nie miałem szans sprawdzić tych przypuszczeń w praktyce. Otóż wydaje mi się, że AR-H1 mogą stać się wdzięcznym obiektem „tuningu”. Proste wtyki łączące kabel z muszlami sprawiają, że jego wymiana na inny, żeby nie szukać daleko choćby Forza AudioWorks, może przynieść dużo dobrego. Myślę także, że prędzej czy później ktoś wpadnie na zrobienia do tych słuchawek innych padów – pewnie trochę grubszych, a może i wyprofilowanych. Oczywiście wymaga to przeprowadzenia testów, bo producent zaprojektował H1 z takimi, a nie innymi poduszeczkami, więc w praktyce może się okazać, że taka zmiana wcale nie da pozytywnych efektów. Ale ja bym spróbował, bo ręczne ustawianie muszli pod nieco innym kątem względem uszu dawało ciekawe efekty.

Podsumowanie

AR-H1 nie są słuchawkami idealnymi – to żadne odkrycie, bo takowych nie ma. Są pierwszym produktem tego typu tej marki, na dodatek w porównaniu do konkurencji rozsądnie wycenionym. Ocenienie ich właśnie przez pryzmat debiutu i ceny to jedna z możliwych opcji, która stawia je w bardzo dobrym świetle. Dobre materiały, wykonanie i wykończenie, stosunkowo niewielkie rozmiary, a przede wszystkim waga, wysoka skuteczność i dość niska impedancja sprawiają, że to atrakcyjna propozycja dla osób, które używają słuchawek z urządzeniami przenośnymi. Należy jednak pamiętać, że to konstrukcja otwarta, więc nie izoluje zbyt dobrze użytkownika od otoczenia, ani tego ostatniego od muzyki. Warto też wspomnieć o tym, że jeśli chce się poznać pełny potencjał AR-H1 należy im zapewnić partnera (odtwarzacz) jak najwyższej klasy. To samo dotyczy użytkowania w domowym systemie – H1 będą potrafiły wykorzystać potencjał dobrego źródła i wzmacniacza słuchawkowego.

Można też zapomnieć o fakcie, że to pierwsze słuchawki planarne AR. Wówczas, ciągle jednak porównując je do innych konkurentów na zbliżonym poziomie cenowym (w końcu chętnych do porównywania Golfa z Ferrari też raczej nie ma), ocena nadal będzie bardzo pozytywna. Nie są to słuchawki dla miłośników super-precyzyjnego, wysoce detalicznego grania pozwalającego na wyłapanie najmniejszych błędów w nagraniu. To propozycja dla miłośników muzyki, którzy cenią sobie płynność, gładkość, spójność prezentacji wsparte umiejętnością zbudowania dużej sceny i (mimo wszystko) angażowania słuchacza. Oferują wysoką jakość brzmienia i po prostu dużo frajdy z obcowania z muzyką. Zaryzykuję więc stwierdzenie, że marka Acoustic Research, choć na razie na mniejszą skalę (słuchawki zamiast kolumn), wraca na właściwie tory. Oby tak dalej!


Dane techniczne (wg producenta)

Przetworniki: magnetostatyczne
Rozmiar przetwornika: 86 mm
Konstrukcja obudowy: otwarta
Skuteczność: 100 dB
Zniekształcenie harmoniczne (THD): < 1%
Pasmo przenoszenia: 10 – 70 000 Hz
Kabel: miedź OFC
Długość kabla: 1,2 m
Wtyk: mini jack 3,5 mm; w zestawie przejściówka na dużego jacka
Waga (bez kabla): 390 g


Dystrybucja w Polsce

RAFKO DYSTRYBUCJA

ul. Handlowa 7
15-399 Białystok | Polska

rafko.com/pl

  • HighFidelity.pl
  • HighFidelity.pl
  • HighFidelity.pl
  • HighFidelity.pl

System odniesienia

- Odtwarzacz multiformatowy (BR, CD, SACD, DVD-A) Oppo BDP-83SE z lampową modyfikacją, w tym nowym stopniem analogowym i oddzielnym, lampowym zasilaniem, modyfikowany przez Dana Wrighta
- Wzmacniacz zintegrowany ArtAudio Symphony II z upgradem w postaci transformatorów wyjściowych z modelu Diavolo, wykonanym przez Toma Willisa
- Końcówka mocy Modwright KWA100SE
- Przedwzmacniacz lampowy Modwright LS100
- Przetwornik cyfrowo analogowy: TeddyDAC, oraz Hegel HD11
- Konwerter USB: Berkeley Audio Design Alpha USB, Lampizator
- Gramofon: TransFi Salvation z ramieniem TransFi T3PRO Tomahawk i wkładkami AT33PTG (MC), Koetsu Black Gold Line (MC), Goldring 2100 (MM)
- Przedwzmacniacz gramofonowy: ESELabs Nibiru MC, iPhono MM/MC
- Kolumny: Bastanis Matterhorn
- Wzmacniacz słuchawkowy: Schiit Lyr
- Słuchawki: Audeze LCD3
- Interkonekty - LessLoss Anchorwave; Gabriel Gold Extreme mk2, Antipodes Komako
- Przewód głośnikowy -
LessLoss Anchorwave
- Przewody zasilające - LessLoss DFPC Signature; Gigawatt LC-3
- Kable cyfrowe: kabel USB AudioQuest Carbon, kable koaksjalne i BNC Audiomica Flint Consequence
- Zasilanie: listwy pasywne: Gigawatt PF-2 MK2 i Furutech TP-609e; dedykowana linia od skrzynki kablem Gigawatt LC-Y; gniazdka ścienne Gigawatt G-044 Schuko i Furutech FT-SWS-D (R)
- Stolik: Rogoż Audio 4SB2N
- Akcesoria antywibracyjne: platforma ROGOZ-AUDIO SMO40; platforma ROGOZ-AUDIO CPPB16; nóżki antywibracyjne ROGOZ AUDIO BW40MKII i Franc Accessories Ceramic Disc Slim Foot