pl | en

Przychodzi facet do salonu (audio)

cz. XXII


TELEFON WYSŁUCHANIA

Dwudziesta druga część cyklu felietonów opisujących świat audio od strony sprzedawcy. Bycie sprzedawcą może być naprawdę fajne…

Kontakt:
e-mail: audiopunkt@wp.pl
info@audiopunkt.com.pl

www.sklep.audiopunkt.com.pl


oważna sprawa. Zazwyczaj już na długo przed otwarciem sklepu dzwoni natarczywie i niecierpliwie domaga się odebrania poza godzinami funkcjonowania Audiopunktu. Telefon.

Czasem odbieram przed godz. 11.00 i mówię do słuchawki: „Przedszkole, słucham”. Niestety, większość dzwoniących rozpoznaje mnie po głosie i mój chytry plan lega w gruzach. Dla audiofilów to mały „pikuś”, skoro wychwytują zmiany w systemie audio po wymianie np. kabla głośnikowego. Chciałem zrobić psikusa, a teraz muszę zacząć pracę 40 minut wcześniej. Bo w Audiopunkcie rozmowa przez telefon to też praca. Czasem ciężka praca.

Zdarza się, że długotrwałe rozmowy dają w rezultacie impuls do rozpoczęcia działań w celu zestawienia nowego systemu. Zwykle w takich sytuacjach znam już skład rodziny, imiona dzieci i zwierząt, ilość wciśniętych przez dzieci na przestrzeni lat kopułek wysokotonowych, domowe sposoby na naprawę maskownic stanowiących obiekt zainteresowania kota oraz który róg kolumny wolnostojącej lubi obsikać pies. Przytrafiło mi się nawet wysłuchać historii, w której to pończochy samonośne żony Klienta znakomicie sprawdziły się jako materiał do naprawy maskownic zmechranych właśnie przez kota.

Niestety, są też rozmowy prowadzące do... niczego. Takich rozmów jest najwięcej. Czuję się wtedy bezradny, no bo jak tu powiedzieć, że "się nie da"? No nie da się! Wiszę wtedy na słuchawce pochrząkując od czasu do czasu hmmm, taaa, ooo, mmm, achaaa... Prawdę mówiąc to nawet te lakoniczne odgłosy świadczące o mojej obecności nie są rozmówcy do niczego potrzebne. Wystarczy, że on mówi, ja słucham i nieważne jest co mam do powiedzenia, bo Klient wie lepiej, ale akurat nie ma nikogo pod ręką, komu mógłby opowiedzieć historię swojego życia lub nawet stworzenia świata. Bywa, że nadchodzi wiekopomna chwila i słyszę wtedy: I co Pan na to?! Ja? Ja już wiem, że "się nie da" ale...

Dokonać niemożliwego, tj. opowiedzieć Klientowi jak mu zagra system, gdy zmieni w nim kabel zasilający we wzmacniaczu. Znam takich, którzy opowiedzą wszystko, co klient chce usłyszeć, byleby ten potem ten kabel kupił. Ja wolę powiedzieć prawdę, prosto i uczciwie - nie wiem jak zagra ten system, ale możemy dokonać kilku prób i Klient sam zadecyduje co mu się bardziej podoba. Tym bardziej, że kabel zasilający nie jest remedium na źle zestawiony system.

Trafiają się jednak osobniki odrzucające prozę życia i rozsądek. Pamiętam jednego Pana, który zestawił sobie system składający się z elektroniki „A” oraz kolumn głośnikowych „F”. Oba elementy toru dobrane od czapki. Grało źle. Bardzo źle. Zastanawiałem się skąd taki wybór. Okazało się, że były dostępne w niezwykle atrakcyjnej cenie, więc kupił, bo szkoda było przepuścić taaakiej okazji. Pan optymistycznie uznał, że wymiana kabli zasilających w końcówkach mocy dokona cudu.

Każdą wizytę musiała poprzedzić co najmniej 30-minutowa rozmowa przez telefon. W żadnej z tych rozmów nie miałem żadnych szans na wytłumaczenie Klientowi, że z kaszanki kawioru nie będzie. Przeszło pół roku uporczywego wypożyczania kabli, często specjalnie sprowadzanych dla tego własnie Klienta nie mogło z jazgotu uczynić nirwany, ale Klient wiedział lepiej. Kiedy zapałał chęcią wypożyczania "sieciówek" kosztujących 15000 zł i więcej (cena zaczęła przekraczać wartość posiadanego zestawu A + F), dotarły do mnie sygnały od zaprzyjaźnionego sklepu, że tam równie często ów Pan urzęduje z podobnym skutkiem jak u nas. Szczęśliwie u kolegi w sklepie kabel zasilający za 15000 zł to początek jego średniej półki cenowej, zatem zrobiłem wszystko co w mojej mocy, aby Pan realizował swoją (i nie tylko) drogę przez mękę jednak w zaprzyjaźnionym sklepie i uwolnił mnie od mojej z nim. Jak się później dowiedziałem, bicza z... piasku nie udało się ukręcić ale co się nawypożyczał hajendów to jego. Kupił potem gdzieś jakieś kable pokątnie, bo było taniej. Mam graniczące z pewnością przeczucie, że… były dostępne w niezwykle atrakcyjnej cenie. Kupił, bo szkoda było przepuścić taaakiej okazji.

Jeśli się Wam drodzy Państwo kiedyś przytrafi nie dodzwonić do Audiopunktu przez godzinę, to nie przejmujcie się, prawdopodobnie trwa rozmowa przez telefon wysłuchania.

O autorze

Jarosław Ostrowski jest kierownikiem salonu Audiopunkt. Pracuje w nim od początku rozpoczęcia działalności w tym miejscu. Wychował się w rodzinie muzykującej, dźwięk na żywo ma we krwi. W brzmieniu każdego urządzenia próbuje odnaleźć coś ciekawego. Jeśli sprzęt jest kiepski nie ma litości, wówczas na miejsce na półce w Audiopunkcie takie urządzenie nie ma szans.

Adam Kiljańczyk jest zaprzyjaźniony z Audiopunktem od wielu lat. Pasję do sprzętu odziedziczył po Tacie, który to z kolei był i jest częstym gościem sklepu przy ul. Batorego.