pl | en
Test
Kolumny podstawkowe
Pylon PEARL MONITOR

Cena: 890 zł (za parę)

Producent: Pylon S.A.

Kontakt:
ul. Grzybowska 80/82 m 716 | 00-844 Warszawa | Polska
tel.: 518 719 129

e-mail: biuro@pylonsa.pl

Strona producenta: Pylon

Kraj pochodzenia: Polska

Tekst: Marek Dyba
Zdjęcia: Marek Dyba

Data publikacji: 16. grudnia 2011, No 92

Zaledwie kilka miesięcy temu, we wrześniu Wojtek opisywał, wówczas jeszcze kompletnie nieznane polskie kolumny podłogowe Pylon Pearl (test TUTAJ). Od tego czasu o tym producencie zrobiło się już głośniej, bo sporo osób miało okazję już ich posłuchać, no i producent wziął udział w wystawie Audio Show, co też pomogło w popularyzacji marki.
Testowane we wrześniu podłogówki były pierwszym modelem w ofercie, solidnie wykonanym i opartym o Tonsilowskie głośniki. Nawet jeśli obecnie nazwa Tonsil nie kojarzy się tak jak kiedyś, kiedy po pierwsze były to niemal jedyne kolumny dostępne na naszym rynku, a po drugie przetworniki tego producenta były stosowane w kolumnach całkiem znanych i szanowanych marek, to jednak wciąż marka zobowiązuje. Firma nie wytrzymała co prawda trudnych czasów zmian ustrojowych w naszym kraju, ale ostatnia próba reaktywacji wydaje się być całkiem udaną. Miałem okazję testować całkiem udaną nową konstrukcję tego producenta – Tonsil Pulse i uważam, że firma nie ma się czego wstydzić. Ale nie o samym Tonsilu miało być, choć pewne asocjacje między Pylonem a Tonsilem muszą się pojawiać. Primo – na razie ta pierwsza firma stosuje przetworniki tej drugiej, secundo ta druga zleca (a przynajmniej zlecała bo nie wiem czy nadal to robi) wykonywanie obudów do kolumn tej drugiej. No i jest jeszcze osoba pana Mateusza Jujka, z którym nie tak dawno rozmawiałem o recenzji Pulsów, a teraz o Pearlach. A właściwie to o Sapphire’ach, czyli najnowszej, topowej konstrukcji tej firmy. Kolumny zostały już nawet pokazane w czasie Audio Show 2011, a po wystawie miały trafić do testu, ale... Ale konstruktorzy zdecydowali, że jednak muszą jeszcze tę konstrukcję dopracować, co oczywiście zajmie trochę czasu i stąd do recenzji nie trafiły Szafiry, ale Perły w wersji podstawkowej. Ponieważ sporo osób w naszym kraju dysponuje niewielkimi pokojami odsłuchowymi uznałem, że to właśnie test takich niewielkich i także stosunkowo niedrogich podstawkowców jak najbardziej ma sens.



ODSŁUCH

Nagrania wykorzystane w teście (wybór):

  • Aga Zaryan, Live at Palladium, Cosmopolis 070/071, CD.
  • Arne Domnerus, Antiphone blues, Proprius, PRCD 7744, CD.
  • Buddy Guy, Blues singer, Silvertone 01241-41843-2, CD.
  • Dire Straits, Love Over Gold, Mercury Records, 1996, 800088-2, CD.
  • Luis Armstrong & Duke Ellington, The Complete Session, Deluxe Edition, Roulette Jazz 7243 5 24547 2 2 (i 3), CD.
  • Manger, Sampler, Manger, CD.
  • Renaud Garcia-Fons, Oriental bass, Enja, B000005CD8, CD.
  • Rodrigo y Gabriela, 11:11, EMI Music Poland, 5651702, CD.
  • The Ray Brown Trio, Summer Wind, Concord Jazz, CCD-4426, CD.

Pokój firmy Pylon był jednym z tych, które wzbudziły najmniej kontrowersji wśród gości ostatniej edycji wystawy Audio Show. Jak wiadomo po każdej wystawie na forach tematycznych rozpętują się wielkie dyskusje, z których główny wniosek jest taki, że niemal każdy audiofil inaczej słyszy, bo o tych samych grających systemach wyrażane są skrajnie różne opinie. Natomiast opinie większości osób, z którymi rozmawiałem o dźwięku w pokoju Pylona były zaskakująco zbieżne. Najkrócej rzecz ujmując: „ w tej cenie – znakomite”. Większość osób przyznała, że zważywszy na bardzo umiarkowaną cenę gotowych kolumn, przyzwoitą, acz przecież nie nadzwyczajna klasę użytych przetworników, konstruktorom tej firmy udało się osiągnąć zaskakująco dobry efekt końcowy. Oczywiście malkontenci zawsze się jacyś znajdą, a dla nich „na takich przetwornikach to nie może grać”, to jednak w większości to teoretycy, którzy wcale tych kolumn nie słyszeli, albo założyli a priori, że grać nie będą, a przy takim nastawieniu to i TAD-y by nie zagrały. Nie twierdzę, że brzmienie tych kolumn musi przypaść do gustu każdemu, ale śmiem twierdzić, że jednak zdecydowana większość osób, biorąc pod uwagę ich cenę, przyzna, że stosunek jakości do ceny mają znakomity.

Jak już wspomniałem, koniec końców trafiły do mnie kolumny podstawkowe Pearl Monitor. Już sama nazwa mówi w zasadzie wszystko, a rzut oka na zastosowane przetworniki oraz na podane parametry potwierdzają, że te kolumny to niemal identyczna konstrukcja jak podłogówki o tej samej nazwie. Ot, w podłogówkach mamy duży cokół, a tu trzeba użyć standów. Dlaczego więc powstały dwie tak podobne konstrukcje? Primo – mimo, iż Pearle nie są dużymi podłogówkami to i tak mogą być za duże do małych pokoi, a secundo – Monitory mogą być użyte jako satelity w systemie kina domowego, gdzie na frontach zagrają podłogówki (zwłaszcza, że w ofercie jest także i głośnik centralny, i subwoofer, choć też i dedykowane satelity, gdyby Monitory były za duże). Z mojego punktu widzenia dochodzi jeszcze jeden aspekt – czar monitorów. Sposób w jaki kolumny podstawkowe budują przestrzeń, jak znikają z pokoju jest czymś zupełnie innym niż to samo w wykonaniu, nawet niewielkich, podłogówek.
Oczywiście wiele kolumn podłogowych potrafi „niby” zniknąć z pomieszczenia, choć raczej mówi się o „oderwaniu się dźwięku od kolumn”, czyli wydaje nam się, że dźwięk dobiega nie bezpośrednio z kolumn, ale z całej przestrzeni między nimi. I wydaje się nam, że ta przestrzeń jest ogromna, świetnie uporządkowana, etc, etc. Tyle, że gdy posłucha się w tym samym pomieszczeniu monitorów, to od razu słychać różnicę – jak dużą, to zależy od klasy tychże monitorów. Ja co prawda podłogowych Pearli słuchałem wyłącznie na Audio Show, ale i tak będę się upierał, że Monitory budują bardziej przekonującą przestrzeń. Bo to właśnie o to chodzi – nie o rozmiar – szerokość czy głębokość – ale właśnie o realistyczność, namacalność, wrażenie, że spektakl przed nami rozgrywa się naprawdę. Proszę mnie tu źle nie zrozumieć – nie chodzi o granie „jak-na-żywo”, bo dźwięk to także wiele innych aspektów, a nie tylko realistyczność przestrzeni, w której dzieje się muzyka. Jednakże ten właśnie element grania małych Pereł mocno przypadł mi do gustu i pod tym względem to są rasowy monitory.

A co z samym dźwiękiem? Jest delikatnie ocieplony, z niewielkim akcentem na średnicy. Dzięki temu wokale są w większości przypadków lekko wysunięte przed zespół i zaakcentowane – nie ma więc wątpliwości kto jest „frontmenem”. Choć oczywiście nie ma tu takiej finezji, jak w konstrukcjach z lepszymi przetwornikami, nie da się aż tak wnikać w strukturę głosów, czy ich fakturę, ale też i słuchanie dobrze znanych płyt bynajmniej nie jest „bolesne”. A podłączyłem Pylony bezpośrednio po kolumnach za, circa, 60 tys. zł...

Proszę mnie nie odsądzać od razu od czci i wiary – nie mówię, że te kolumny grały podobnie. Ale podłączając kolumny blisko 70 razy tańsze sam oczekiwałem, że słuchanie będzie strasznie „boleć”. A tymczasem po prostu różnica w każdym elemencie była oczywista, Pylony konkurować mogły jedynie wspomnianym monitorowym całkowitym znikaniem z pokoju, a mimo tego spędziłem kilka wieczorów słuchając z muzyki, podanej w bardzo przyjemny sposób. Pewnie, że reszta systemu została ta sama, czyli w porównaniu do Pearli kosmicznie droga, ale też i w końcu o to chodzi, żeby wydobyć z testowanego elementu maksimum jego możliwości – a o to jestem w tym wypadku absolutnie spokojny.

Zarówno średnica, jak i góra pasma zaskakują ilością detali – oczywiście zaskakują, bo trudno jest wyłączyć w świadomości cenę tych kolumn, a nie w sensie: „powalają w kategoriach bezwzględnych”. Co więcej, do wspomnianej już wcześniej ładnie rysowanej przestrzeni, dochodzi umiejętność pokazania otoczenia akustycznego muzyków (w przypadku nagrań live) oraz wyraźnie zaznaczone wybrzmienia. Zwłaszcza ten ostatni element stanowił kolejne zaskoczenie – większość tanich kolumn potrafi przekazać jedynie, nazwijmy to, podstawowe informacje o nagraniu, a wybrzmień do nich nie zaliczyłbym.
Bas, jak na monitory, jest naprawdę niezły. Nie schodzi oczywiście zbyt nisko, ale wyższy, a nawet średni bas jest konturowy, dość szybki i dobrze wypełniony. Pewnie, że słuchanie na takich kolumnach muzyki organowej nie da pełnej satysfakcji, ale już np. Dire Straits słuchało mi się całkiem dobrze – puls wyznaczany przez gitarę basową nadal stanowił istotny element nagrania. I nawet jeśli z większych kolumn jest on mocniejszy, bardziej dociążony, to tu istotne było zachowanie proporcji względem całej reszty nagrania, dzięki czemu miało ono swoją spójność, swój charakter.
A skoro już jestem przy basie... Dawałem już wielokrotnie wyraz swojej niechęci do konstrukcji typu bas-refleks, choć zdarzały się oczywiście wyjątki. Wyjątki to zawsze te konstrukcje, w których b-r wykorzystuje się w bardzo umiarkowany sposób, na tyle, by w zasadzie nie było słychać tego charakterystycznego, strasznie mnie irytującego dudnienia. Przy budowaniu monitorów, chyba jeszcze bardziej niż przy podłogówkach, konstruktorów korci by skorzystać z „dobrodziejstwa” tej rury, bo gdzieś basu trzeba szukać. Nie do końca mogę ich za to winić, bo bardzo wielu potencjalnych klientów tego właśnie oczekuje i jak dudnić nie będzie, to kolumn nie kupią. Na szczęście osoby, które zajmowały się projektowaniem małych Pereł, nie poszły w tym, popularnym, kierunku. Kolumny stały u mnie dość daleko i od tylnej ściany (ok. 1 m) i od bocznych (ok. 1,5 m) i pracy, skierowanego do tyłu, bas-refleksu właściwie nie słyszałem. Już tylko to z mojego punktu widzenia wystarcza do wystawienia rekomendacji. Oczywiście trochę żartuję, to nie jedyny ważny element, ale dla mnie element bardzo istotny. Tu nie dość, że rur niemal nie słychać, że ta część zakresu, która jest reprodukowana jest dość zwarta, szybka, to jeszcze na dodatek jest wcale nieźle różnicowana, a to też nie jest zbyt częste w konstrukcjach budżetowych.

Reasumując – podobnie jak Wojtek po swojej recenzji był zaskoczony, jak dużo można uzyskać z kolumn kosztujących poniżej 1000 zł, podobnie jak wiele osób, ze mną włącznie, które miały okazje posłuchać Pylonów w czasie Audio Show mile wspominało to doświadczenie, tak i ja, po kilku dniach spędzonych już w pełni kontrolowanych warunkach z Pearlami Monitor nie mogę wyjść ze podziwu, że za tak niewielką kwotę da się zaoferować tak dobry produkt. Nie jest to mistrzostwo świata, ale jeśli dysponuje się takim, a nie innym budżetem, to można mieć pewność, że dostanie się dość równy, spójny, monitorowy (w sensie kreowania przestrzeni i totalnego znikania głośników z pokoju) dźwięk, którego z przyjemnością można słuchać. Nie chcę tu strzelać, że te kolumny mogłyby kosztować „x”-razy więcej, czy o „y” więcej i wciąż oferować dobry stosunek klasy do ceny, bo to zawsze kwestia dyskusyjna, więc ograniczę się jedynie do stwierdzenia, że w obecnej cenie mogę je spokojnie polecić każdemu, kto dysponuje akurat takim budżetem. Nawet jeśli ten budżet jest trochę większy, to i tak warto do porównania (bo zakładam, że każdy zakup polega na porównaniu kilku konstrukcji) dodać Pearl Monitor. Nowy, polski producent nie ma się czego wstydzić, ba! może wręcz być dumny z tego co udało mu się stworzyć. Oby tak dalej!
Oczywiście w audio nie ma demokracji, nie decyduje wola większości (tym bardziej recenzenta!) – każdy dokonuje własnego wyboru do swojego systemu, ale moim zdaniem każdy kto ma budżet w okolicach +/- 1 tys. zl na kolumny powinien przynajmniej dać Pearlom szansę. Absolutnie nie sugeruję kupowania ich w ciemno, ale szansa im się po prostu należy.

BUDOWA

Kolumny Pearl Monitor to podstawkowe konstrukcje dwudrożne, dwugłośnikowe, z obudową wentylowaną bas-refleksem skierowanym do tyłu. Obudowę wykonano częściowo z MDF-u (front), a częściowo z płyty paździerzowej – jest to klasyczny prostopadłościan oklejony sztuczną okleiną. Jakość wykonania jest dobra, zwłaszcza gdy uświadomimy sobie cenę gotowego produktu – trudno tu oczekiwać designerskich popisów. W środku obudowy nie widać (na ile udało mi się tam zajrzeć) żadnego wytłumienia (tak samo było przecież w podłogówkach), a jedynie kilka wzmocnień konstrukcji.
Przetworniki umieszczono symetrycznie względem osi pionowej frontu obudowy, w klasycznym układzie z wysokotonowcem na górze, a średnio- niskotonowcem umieszczonym pod nim. Zarówno jeden jak i drugi głośnik pochodzi (poniekąd zgodnie z oczekiwaniami) z Tonsilu. Na górze pracuje kopułka GDWK 10/80/26 8 Ω z miękką membraną, aluminiową cewką i frontem wyklejonym specjalnym materiałem, redukującym odbicia. Kopułka jest zagłębiona w krótką mini-tubkę, która lekko podnosi jej skuteczność, ale przede wszystkim pozwala kontrolować kierunkowość rozpraszania. Woofer średnio- niskotonowy to GDN 17/40 4 Ω z membraną z plecionki z włókna szklanego, plastikowym koszem i zawieszeniem z miękkiej gumy i wklęsła nakładką przeciwpyłową. Okablowanie wewnętrzne wykonano z miedzianej plecionki. Na tylnej ściance, pod wylotem bas-refleksu umieszczono terminal z pojedynczymi gniazdami głośnikowymi – to proste rozwiązanie z plastikowymi nakrętkami.

Dane techniczne (wg producenta):
Impedancja nominalna: 6 Ω
Pasmo przenoszenia: 47 - 23 000 Hz
Efektywność: 88 dB
Wymiary [W x H x D]: 200 x 390 x 250 mm
Waga: 7 kg/sztuka
Głośnik niskotonowy: GDN 17/40, 4 Ω
Głośnik wysokotonowy: GDWK 10/80/26, 8 Ω



Pobierz test w PDF

g     a     l     e     r     i     a


System odniesienia